Co dalej robic ze swoim życiem... ? Pogubiłam się....

napisał/a: tusia30 2015-08-29 12:20
Zacznę od tego że jesteśmy ze sobą około 2 lat... Zanim zaczęliśmy być ze sobą bardzo dużo rozmawialiśmy... Między innymi o tym że każde z nas chciało by już założyć rodzinę, ustatkować się itp... Dodam że oboje mamy po 30 lat... Na początku było idealnie... Jak to zazwyczaj bywa... Później zaczęło się psuc... Zaczęło się od tego iż stwierdziłam że on tylko mówi że to że tamto, ale na tym się kończy, tylko słowa a brak czynów... Obiecywał wyjazd na weekend, jeden, drugi, trzeci czwarty i kolejny... Oczywiście do żadnego nie doszło... Zwodził mnie przez miesiąc, opowiadał, planował jak to będzie fajnie po czym tydzień przed zawsze coś wypadało, a to niby nie ma kasy, a to mu sie nie chce, a to ma coś do zrobienia itd... Głupie wymówki... Potem były pretensje, że ja się wkurzam o takie pierdoły, że dla mnie tylko wyjazdy najważniejsze itp... Obracał kota ogonem... Zawsze wszystko obróci w taki sposób żebym to ja czuła się winna...Jestem w stanie zrozumieć jakieś nie spełnione obietnice, ale w tym przypadku każda jest praktycznie niespełniona... I moja cierpliwość się skończyła, robiłam awantury, miałam pretensje... Dodam że nie mieszkamy razem, czasem ze względu na pracę widujemy się jedynie po kilka godzin w tygodniu, czasami to jest jeden dzień w tygodniu czasami dwa... Dlatego cholernie cieszyłam się na każdy wyjazd, za każdym razem wierzyłam że tym razem się uda... Ale niestety zawsze było tak samo... Drugim największym dla mnie problemem w tym związku jest to że mamy po 30 lat, a on nawet nie może wyjść na noc z domu, nie może u mnie spać... Bo... mama mu nie pozwala.... bo będzie miał w domu awanturę... bo jego mama jest starej daty, mieszkanie, nocowanie po ślubie itp... Nie mam pojęcia jak z tym walczyć, jak z nim rozmawiać.... Dla mnie nie pojęte jest to że 30 letni facet nie może spać u swojej dziewczyny bo mama mu nie pozwala... A on tłumaczy zawsze że nie chce mu się z nią kłócić.... Coraz częściej mam wrażenie że cofnęłam się w czasie i mamy po 15 lat.... Nie będę nawet wspominać że o zamieszkaniu wspólnym nie ma szans, bo jak mi powiedział szkoda mu pieniędzy na wynajem... I mnóstwo jest takich sytuacji gdzie nie mogę na niego liczyć, na jego pomoc... na nic...
I każdy zada sobie pytanie... "Dziewczyno to po co z nim jestes?" Ano właśnie ... poprostu mimo wszystko go kocham...wybaczam mu wszystko...mnóstwo jest rzeczy które mi nie pasują... Oczywiście ja też nie jestem idealna, nie mowie że wszystko jest jego winą... Tylko ja kiedy popełniam błąd to staram się go nie popełniać ponownie, a on wiecznie powiela to samo.... Boję się z nim zaczynać jakokolwiek rozmowę bo wiem że skończy się wojną, że mnie sprowokuje bo często wtedy jest ironiczny, arogancki, i boję się że nie wytrzymam, że znów przestanę panować nad swoimi emocjami.... Jego denerwuje to że ja przy takich wojnach często mowie że mam dość, że kończę ten związek przy każdej kłótni... A ja już poprostu nie wiem co mam robić, jak dalej życ, nie wiem jak mam panowac nad emocjami, czasem poprostu wybucham.... Jestem tak okropnie bezsilna... Nie wiem na czym stoje... I mogę pytac o to a i tak sie nie dowiem.... Marzę o tym by miec męża, rodzinę, dzieci... Boję się że już jestem za stara... że nie zdarzę.... Z jednej strony wiem, ii widzę że ten związek mnie wyniszcza... Z drugiej strony kocham go i chce z nim byc... Ale nie wiem jak to naprawić.... Jak sprawić by on przestał byc mamisynkiem, by chciał ze mną byc normalnie, zamieszkać... Nie chce Was zanudzać, jeśli ktoś będzie chciał ze mną porozmawiać, doradzić mi, pomóc, to wtedy napiszę wiecej o tej sytuacji, o tym związku...:( Tak naprawdę nie mam żadnej takiej bliskiej przyjaciółki, z ktorą mogłabym porozmawiac, wyrzucic to wszystko z siebie... Może tu się znajdzie jakaś dobra dusza...
Z góry dziękuje!
napisał/a: Valkiria_ 2015-08-29 13:36
Jest cała sygnalizacja świetlna, która mówi UCIEKAJ! BIERZ NOGI ZA PAS! A ty to po prostu ignorujesz... No bo ty go kochasz... No faktycznie. Tylko że jednostronna miłość to nie jest podstawa udanego, szczęśliwego związku.
Facet potrafi tylko gadać. Czynów na poparcie słów brak...
Nie dotrzymuje danego słowa - dla mnie samo to jest dyskwalifikujace mężczyznę na dzień dobry.
A tu jeszcze wisienka na torciku w postaci "mamusi starej daty" która synusiowi zabrania spędzać noce poza domem mimo że dobiega trzydziechy...
Jemu jak widać dobrze w takim stanie rzeczy, bo nie ma ochoty się usamodzielnic, no bo forsy na wynajem szkoda... Mieszkanie z mamusia jest super. Mamusia zrobi obiad, pozmywa, zrobi pranie, schowa do szafy, pościeli łóżko.

Wchodzenie z pełną świadomością w taki związek to w mojej opinii czyste samobójstwo i robienie sobie krzywdy z premedytacją...
Za chwilę płacz i zgrzytanie zębami bo... (tutaj wstaw x powodów).