Druga depresja po rozstaniu a pogubienie w zakończeniu

napisał/a: zagubiony28 2014-10-21 13:50
Pochodzę z patologicznej rodziny pełnej alkoholizmu zdrad i innych złych rzeczy. Zawsze się to na mnie odbijało i w kontekście braku zaufania wobec kobiet. Z racji że w śród moich rodziców nigdy nie było widać miłości nie wierzyłem w to.
Pokrótce, jako młodziak spotkałem dziewczynę która pozwoliła mi zaufać i poczuć możliwość bycia kochanym i samemu też pokochać. Byłem z nią 6 lat po czym sam doszedłem do prawdy i jej zdrady. Wtedy dowiedziałem się prawdy o sobie i o tym że byłem w stanie wybaczyć zdradę. Jednak ona się odcięła ode mnie. Bardzo mnie to bolało doprowadzając rok temu do skrajnej depresji gdzie samemu ostatkiem sił szukałem pomocy u psychoterapeuty i psychiatry. Było ciężko, potwornie. Pamiętam do dziś jak to bolało i to że nie można spotkać się i zakończyć tego w 4 oczy. Ten niedosyt i dojrzale zakończenie jeśli się kochało. Zawsze tego potrzebowałem.
Depresje przechodziłem ciężko, prawie zawaliłem pracę, musiałem rzucić studia bo nie dawałem sobie rady zdany na samego siebie.
Nie poddawałem się i chodziłem ostatecznie na terapię po paru miesiącach zacząłem stawać na nogi jednak nie wierzyłem w żaden związek. Za bardzo przeszedłem wcześniejszy żeby myśleć o nowym. Miałem wstręt do kobiet jednak wiedziałem że muszę z nimi rozmawiać by ten wstręt nie stał się nawykiem. Podjąłem decyzje o poznawaniu nowych ludzi bo tamten związek ograniczył mi znajomości i też o wychodzeniu do nich, jednak był nacisk na kobiety. Nie wiem czemu, chyba czułem się bardziej przez nie rozumiany uczuciowo a i chciałem nie nabrać obrzydzenia do tej płci po tym wszystkim.
Ból pozostawał jednak czułem że staję na nogi, trochę imprez trochę odmieniony tryb życia. Zacząłem wprowadzać w swoje życie coś nowego, naukę pływania jazdę na nartach. Terapii nie zaprzestawałem.
Po 5 miesiącach poznałem przez internet a raczej sama mnie poznała m.in. Monikę. Monika była o 6 lat starsza, balem się młodych kobiet i tego ze są zwyczajnie niedojrzale. Monika prowadziła ciekawa prace w jednej z korporacji w Krakowie w finansach, znała mnóstwo języków i była bardzo inteligentna. Dla mnie kontakt z takim człowiekiem to było coś nowego. Uwodziłą mnie jej doskonała znajomość jezyka francuskiego co wydawało mi się arcy romantyczne. Czułem się przy niej nikim ale ona bardzo dobrze sprawiała żebym tego nie odczuwał. Liczyło się dla niej moje serce i to że pragnę stabilności i wierności, a nie to co mam do zaoferowania materialnego. Monika przechodziła właśnie rozstanie z partnerem bo nakryła go na zdradzie. Pozwalając mu mieszkać dwa tygodnie spotykaliśmy się jako po prostu znajomi. Wyciągała mnie do restauracji, w ciekawe miejsca. Ja nie byłem gotów na szukanie kobiety na związek i też nie ufałem. Fajne było to że obydwoje chodziliśmy na różne terapie i wymienialiśmy się doświadczeniami w jakiś sposób mieliśmy wspólne tematy i dopingowaliśmy się w terapii. Ona potrzebowała kogoś kto w czasie gdy jej były partner mieszkał u niej przez jeszcze 2 tyg, kogoś do pogadania żeby nie siedziała w domu.
Była to dla mnie bardzo mila znajomość i coś nowego. Monika dawała od siebie ogromne wsparcie i motwyację mimo że ja tego wprost nie oczekiwałem. Podnosiła moją samoocenę mówiła wiele rzeczy które ja słysząc czułem się lepiej. Mogłbym powiedzieć że wychodziła od razu z inicjatywą aby mi pomóc. Pokazała mi ciekawe spędzanie czasu. Masa restauracji i innych ciekawych miejsc w których przebywaliśmy.
Po 2 miesiącach spotkań na stopie koleżeńskiej przerodziło się to w coś więcej po pierwszym pocałunku. Miałem jednak wątpliwości i bagaż wcześniejszych doświadczeń sprawiał że nie czułem się pewnie w tym związku ale myślałem czemu nie skoro mi jest coraz lepiej. Dogadywaliśmy się bez problemu, potrafiliśmy rozmawiać o każdych problemach i budować związek dojrzały. Monika była bardzo empatyczna, nie musiałem nic mówić a już była wtedy kiedy czułem że fajnie jakby się pojawiła. Wspierała mnie przychodząc pod budynek w którym mam terapie i czekając na mnie abym od razu mógł odreagować. Takich elementów było wiele i nie jestem w stanie tego przytoczyć. Bardzo się o mnie troszczyła. Wiele w tym wszystkim pojawiało się krytyki jej wcześniejszego partnera a idealizowanie mnie i ciągle mówienie jaki jestem w tej kwestii fajny bądź w tamtej. Czułem się coraz lepiej coraz bardziej wartościowy. Rozmawiałem z nią na temat szybkości naszego związku i krótkim czasie po depresji na co mówiła że ona już związek zakończyła pół roku wcześniej a dopiero teraz skończyła z facetem ostatecznie po nakryciu w telefonie dowodów zdrady więc jest gotowa na nowy związek nie stosując metody klin klinem.
Zaraz po miesiącu naszego związku wylądowaliśmy w łóżku gdzie widać starała się abym czuł się dobrze czuł się zaopiekowany. Nigdy o to nie prosiłem, a dostawałem w potężnych ilościach. W maju stwierdziliśmy żebym się do niej wprowadził bo naprawdę do siebie pasujemy i nie ma na co czekać, a tez razem mieszkając ludzie szybko się poznają na wylot. Było pięknie. Ona bardzo się o mnie troszczyła a ja dawałem z siebie ile mogłem sprzątając i będąc na tyle na ile jestem w stanie. Gdy potrzebowała żebym ja podrzucił zawsze bylem zawsze proponowałem. Mówiła ze nigdy kogoś takiego nie miała jak ja, że jestem wspaniałym facetem i ciągle to słyszalem. Monika dawała mi poczucie zaufania, mówiła, że gdy będę miał jakieś wątpliwości to mogę zawsze przeglądnać jej telefon, że gdy ktoś pojawi się to będzie mi mówić bo ona sama by nie chciała żebym rozmawiał z kimś na boku. To było to co potrzebowałem, a nie prosiłem, a dostawałem. Pojawił się facet z pracy który ją podrywał to mnie o nim poinformowała utwierdzając że sobie z nim poradzi a mówi mi by być fair. Wtedy już wiedziałem, że to jest ta kobieta i ten związek który daje mi radość szczęście i poczucie bezpieczeństwa i że chce ją kochać i być kochanym.
Przez kilka miesięcy zwiedziliśmy kupę ciekawych miejsc gdzie zawsze byliśmy szczęśliwi i czuć było wzajemną radość sobą. Wszystko było wspaniałe, a zarazem inne niż mój poprzedni związek. Dostrzegałem jak wielkim niewypałem było to co rok temu tak przeżywałem. Było na tyle wspaniałe, że ból po ostatnim zanikł całkowicie. Kiedyś wspomniała mi o sekrecie o jej przyjaciółce Marcie która ma męża i dziecko, a jednak rok czasu go zdradzała. Nie wiedziała jak jej pomóc więc pytała mnie o to i stąd to zdradzenie sekretu. Zapewniała mnie żebym się nie martwił bo ona taka nie jest i że utrzymując z nią z znajomość to na nią nie przejdzie, ale też żebym nie zmieniał zdania o Marcie. Wciąż mnie kochała i pokazywała swoją wierność i szczerość.
Byłem tak zafascynowany tym związkiem że nie miałem czasu na nic innego. Chłonęliśmy siebie nieustannie. Nie nudziliśmy się sobą.

4 tyg temu Monika zapytała mnie czy będę miał coś przeciwko jeśli pójdzie na babski wieczór do swojej koleżanki Marty. Była to sobota trochę mi to nie grało bo myślałem, że ten czas razem spędzimy no ale nie chciałem stać na przeszkodzie. Zawiozłem ją pożegnaliśmy się czule. Byliśmy związkiem, który w razie milczenia przez dłuższy czas informował się co i jak bądź pytał czy wszystko ok. Pytałem ją o której kończy spotkanie. Padła odpowiedź ok 22 więc o 22 pojawiłem się już przy osiedlu na którym mieszkała jej koleżanka. Czekałem, a jej nie było dopiero przed 23 poinformowała mnie, że wyjdzie ok północy mimo że jej pisałem że czekam. No ale pojechałem zbić czas. O północy ją odebrałem, była podchmielona winem ale wyprzytulała się do mnie wygłaskała, a też poszliśmy do łóżka utęsknieni za sobą. Na następny dzień była trochę osowiała ale pewnie po alkoholu. Pogadaliśmy o tym że to było trochę nie w porządku że musiałem na nią poczekać, ale rozmowę zakończyliśmy. Czas leciał a my wciąż pełni przytulania głaskania i ogólnie gestów osób zakochanych. Brakowało mi jednak czegoś. Rozmów? Nie wiem. Mówiłem będąc obok "Monika brakuję mi Ciebie, Tęsknie za Tobą" dawałem sygnały bo widziałem że jakoś niby jesteśmy blisko, a coś jest nie tak, a cała gama smsów z koleżanką przynosi jej frajdę. Dwa tygodnie przed końcem miewałem koszmary że mnie zostawia. Mówiłem jej o tym przytulaliśmy się po nocach utwierdzając, że to głupoty i nie ma co tego wspominać. Monika przechodziła ciężki tydzień bała się o wyniki badań piersi i ogólnie była wypruta więc uzyskała tydzień zwolnienia lekarskiego. Po dobrym wyniku badań pojawiła się od razu u mnie w pracy. Byliśmy szczęśliwi a ona przytulała się i widać było że mnie kocha.
Monika odpoczywała a ja pracowałem po pracy razem gotowaliśmy śmialiśmy się przytulaliśmy. Byliśmy dla siebie jak zawsze.
W piątek Monika odwiedziła Martę, a potem fryzjera. Wyglądała ślicznie o czym oczywiście jej od razu mówiłem. Przyszedł weekend.
Ciężki czas bo początek mojego powrotu na studia. Trochę się obawiałem jak to będzie gdy będę musiał na to trochę czasu poświecić i czy nie powiększy to braku siebie. Monika rozpoczęła kurs księgowości który trwał do godziny 15. Z uczelni dzwonię do niej po 15 z propozycją czegoś czy to wyjścia itp jednak od razu stwierdziła że jest tak wypruta po tym kursie że musi iść do Marty. Trochę mnie to zabolało z racji że już była a to końcówka tygodnia gdzie ma wolne i moglibyśmy to jakoś razem spędzić. Pytałem kiedy wrócisz a dostałem sms "Nie wiem, nigdy nie wiem, nie chce sobie psuć wieczoru". To był kolejny cios dla mnie bo czy psuciem wieczoru jest powrót do ukochanego? Napisałem by wróciła jeszcze dzisiaj... Zależało mi na tym. od 17 godziny kontakt z jej strony się urwał. Ja wróciwszy przed 21 kupiłem jej kwiaty i czekoladę myśląc że zaraz będzie i będzie milej. Czekałem...
Czekałem wybiła już 23... Zero odzewu. Zacząłem się martwić bo zawsze byliśmy w kontakcie który sama narzucała. Z racji iż telefony mieliśmy oba na mnie w abonamencie postanowiłem że sprawdzę czy w ogóle wykonuje jakieś połączenia ostatnio bo sam narzucać się nie chciałem. Ku mojemu zdziwieniu widzę parę smsów do numeru Marty począwszy od godziny 21. Byłem zdezorientowany na jakiej podstawie jesteś u koleżanki, piszesz do niej smsy, do mnie się nie odzywasz? Czułem że mnie okłamała więc postanowiłem że sprawdzę jak jest. Pojechałem pod osiedle koleżanki czekając w samochodzie i obserwując czy wychodzi od niej i wraca taxówką. Wyczekałem się do 0:40. W między czasie na bilingu widziałem jakiś nietypowy numer. Myślę pewnie to jakaś koleżanka więc luz. Przed 1 dzwoni do mnie z pytaniem gdzie jestem bo nie ma mnie w domu, na co powiedziałem ze się martwiłem itp i ze zaraz będę.
Przyjechałem do domu. Przytuliła się bardzo mocno pocałowała mówiła że tęskniła. Mnie jednak kłamstwo odpychało tym bardziej po zeszłorocznych przejściach. Zapytałem jak tam u Marty i czy nie lepiej było po mnie zadzwonić niż wydawać kasę na taxówkę nocą. Mówiła że fajnie było i że u niej spoko. Usiadłem obok. Zaczęła się przytulać i całować mnie w ucho jednak widząc że się denerwuje zapytała o co chodzi. Powiedziałem wprost. Wiem że nie jechałaś taksówką od Marty i dlaczego mnie okłamujesz ani się nie odzywasz gdy wiesz że ja czekam. Usłyszałem że tego się po mnie nie spodziewała. Po kilku chwilach odpowiedziała że była ze znajomymi na rynku że plany jej się zmieniły że sama nie wie czemu mi nie powiedziała ale że strasznie mnie przeprasza bo fakt wyglądało to dziwnie. Ja to strasznie przeżyłem. Nałożyły mi się emocje ze związku wcześniejszego gdzie mnie okłamywano a ja sam dochodziłem do prawdy. Płakałem trząsłem się, chciałem się spakować i wynieść. Ona mnie zatrzymywała mówiła żebym nigdzie nie jechał żebym się położył obok niej żebym uspokoił że jutro pogadamy bo dziś jest zmęczona.
Przeryczałem całą noc a ona mnie przytulała. Rano gdy wstałem przyszła do mnie i stwierdziła że dobrze będzie jak chwilkę od siebie odpoczniemy na kilka dni bo powstało napięcie. Byłem osobą która rozwiązuje wspólnie wspólne problemy związku więc nie za bardzo się na to chciałem zgodzić. Przekonywała mnie że tak będzie lepiej i że mnie bardzo przeprasza bo faktycznie to wszystko wyszło dla mnie bardzo przykro. Przekonywała że potrzebuje odetchnąć z nerwów że będziemy pisać i że tylko kilka dni. Strasznie się rozpłakała, strasznie ją wytrzęsło. Mówiła przy tym abym nie odcinał się od niej, żebym nie przestał kochać ani nie znienawidził za to co zrobiła, że przeprasza, że wie ile od życia dostałem po tyłku i co przeszedłem a ona mi jeszcze takie rzeczy robi.
Kolejny raz zaproponowałem wspólne rozwiązanie problemu ale odmówiła. Powiedziała że jeszcze jest coś ale nie chce mi o tym mówić a na to potrzebuje czasu. Nie chce bo się wstydzi. Jednak koniec końców zdradziła mi że ma problem z myślami samobójczymi. Zmieniło to punkt widzenia mój na to wszystko i rozumiałem że potrzebuje czasu. Płakała mówiła żebym był spokojny że nic sobie nie zrobi ale że potrzebuje to załatwić sama ze sobą osobno. Mówiła że mnie strasznie kocha że jestem jedyną osoba która daje jej szczęście w tym wszystkim i że nie chce mnie stracić. Płakała i błagała o to. Mówiła że jestem dobrym człowiekiem a ona nie powinna żyć. Nie podobało mi się to abyśmy takie problemy załatwiali osobno tym bardziej że ja zostaję z setką pytań i mogę tego nie wytrzymać...
Przekonała mnie i postanowiłem się spakować. Po zaniesieniu bagaży do samochodu postanowiłem ją zapytać co to za numer i czy jest mi w stanie dac telefon tak jak to obiecywała kiedyś że gdy będziemy mieli wątpliwości to możemy śmiało sobie sprawdzić. Wybuchła nerwami. Kazała mi się wynosić. Stwierdziła że pokazałem swoje prawdziwe ja a ja tylko chciałem wiedzieć prawy by nie zostawać z tym sam na sam... Błagając ją wreszcie wydusiła że to znajmy poznany na tym spotkaniu u swojej koleżanki i że wyminili się nr i tak sobie piszą, że mają podobny problem ale że do niczego między nimi nie doszło i nie mam o co robić szumu. Ja nie rozumiałem dlaczego ona systematycznie z nim piszę a ja gdy czekam jestem pomijany co wcześniej nie miało miejsca. Koniec końców zapytałem czy ten facet był na tej imprezie o której rzekomo mnie okłamała. Powiedziała że tak.
Trochę się uspokoiło, postanowiła iść odreagować do Marty więc zaproponowałem że ją podwiozę. W samochodzie sama od siebie przytulała mnie ściskała za rękę mówiąc że mnie bardzo kocha i to tylko parę dni gdzie będziemy się ze sobą kontaktować i że się wszystko dobrze ułoży.
Na następny dzień napisała mi sms że mam jej oddać rzeczy typu rower i rolki które znajdywały się u mnie w domu. Dla mnie sprawa wyglądała jasno i raczej nie sugerowało to kilku dni przerwy.
Zadzwoniłem i zapytałem jak to się ma do wcześniejszych obietnic na co powiedziała żebym już nie panikował że pogadamy jak pooddajemy sobie wszystko... Mając na uwadze dzień wcześniej mówione w strasznym płaczu stwierdzenia że mnie bardzo kocha i nie chce mnie stracić zapytałem czy mnie w końcu kochasz? Odpowiedziała stanowczo NIE.
To nie dobiło mnie całkowicie. Postanowiłem podziękować jej za wszystko i stwierdziłem w sms że tutaj moja psychika niestety się kończy. Wydzwaniała do mnie, pisała że jej na mnie zależy jak na przyjacielu, że przecież się spotkamy i pogadamy, żebym nie robił głupstw. Nie reagowałem. Byłem w potwornym szoku że nagle osoba która dała ci wszystko o czym marzyłeś nagle mówi takie słowa. Nie mogłem się pogodzić i wytłumaczyć dlaczego skoro w ciągu tygodnia przed wyjścia prawdą na jaw przytulała się do mnie cały czas była mówiła że w łóżku jest jej ostatnio jakoś lepiej ze mną. Nie rozumiałem nic...
Wylała się na mnie całość przymkniętej depresji z zeszłego roku. Zacząłem łykać tabletki na uspokojenie bo czułem jak to potwornie mnie rozrywa jak tracę ostatni grunt. Ostatnia myśl to że zadzwonię do tego faceta i podziękuję mu za zniszczenie mojego związku i utraty sensu życia. Facet jednak pogadał że mną przeszło godzinę. Mówił że on sam jest ostatnio po przejściach i rozstaniu z kobietą po 4 latach i nigdy by nie wtrącał się między dwoje ludzi. Był zdziwiony bo usłyszał od Moniki że od 3 tygodni Monika się rozstała ze mną mimo że ze mna była i kochaliśmy się przez ten czas jak normalna para. Podobnie zdziwiło go że ja już tam nie mieszkam skoro dzień wcześniej dopiero się wyniosłem na jej prośbę. Wypytałem o powód jaki podała że się niby rozstaliśmy. Padło "Przemoc". Nic nie wiedział o jej myślach samobójczych ani on też takich nie miał. Było dla mnie za dużo już tego, nie mogłem się z nią spotkać i dowiedzieć prawdy leki zaczynały coraz mocniej działać. Facet postanowił do niej przedzwonić żeby się ze mną skontaktowała.
Zadzwoniła, pytając gdzie jestem że już wsiada do taksówki i że porozmawiamy, ostatkiem sił jej powiedziałem.
Za moment zjechała się policja karetka, Moniki nie było.
W nocy dostałem od niej SMS że nikt wcześniej jej tyle wstydu nie narobił i że tym co zrobiłem wygasiłem w niej wszelkie uczucia do siebie i że już nigdy się do mnie nie uśmiechnie. Na koniec padło hasło "Odwal się".
Dziś nie mam z nią żadnego kontaktu. Usunęła Facebooka i zmieniła numer telefonu. Moje bagaże zostały i jedynie mogę jej odzyskać przez matkę która też jest na mnie obrażona. Podejrzewam że wszyscy dookoła jej poznają tylko jej prawdę. Boli mnie to.
Jestem w potwornym stanie depresji, nie jem nie ruszam się mam dość wszystkiego. Na własne rzyczenie spędziłem 4 dni w Szpitalu dla psychicznie chorych z myślą że będę mógł mieć psychologa nad sobą co jednak było błędem i uzyskałem wypis.
Nie umiem się pozbierać, dawała mi to co mnie budowało a sam tego nie wymagałem dawała to ciągle nieustannie. Nigdy nie wierzyłem że spotkam taką kobietę i teraz nie wierze że ktoś taki mnie znajdzie. Wiążąc się o 6 lat starszą kobietą myślałem że będzie to dojrzały związek jaki długi czas był. Opowiadałem jej jak skończył się mój wcześniejszy i dała mi poczucie bezpieczeństwa że ten nigdy się tak nie skończy. Szukam tylko odpowiedzi dlaczego tak postąpiła i gdzie ja w tym wszystkim zawiniłem. Nie potrafię o niczym innym myśleć. Nie potrafię zrozumieć jak ktoś kto tak prawdziwie kochał nagle się ode mnie odciął i porzucił.
Czuję potrzebę o tym rozmawiać stąd to opisałem bo już sam głupieje z tym wszystkim. Zostałem praktycznie sam...
napisał/a: dr preszer 2014-10-21 14:31
Popełniasz jeden kardynalny błąd. Idealizujesz kobietę i swoje życie uzależniasz od danej kobiety. Kobieta to nic innego jak miły dodatek do Twojego życia. Jak nowy telefon czy inna duperele, utraty której nie będziesz żałować. Inwestuj w siebie, rozwijaj się, znajdź sobie jakieś pasje a baby same się pojawią. Tylko tak jak mówiłem, żadnego idealizowania i najlepiej wyjść z założenia, że i tak Cię zdradzi. Wtedy przynajmniej się nie rozczarujesz a czasami można się miło zaskoczyć :D
napisał/a: KokosowaNutka 2014-10-21 15:08
Zagubiony tylko nie bierz sobie tych slow do serca:
dr napisal(a):Kobieta to nic innego jak miły dodatek do Twojego życia. Jak nowy telefon czy inna duperele, utraty której nie będziesz żałować.




Przykro mi, ze to wszystko tak sie potoczylo. Wydajesz sie byc fajnym, wrazliwym facetem. Starasz sie byc w porzadku wobec swojej partnerki, dawac jej duzo czulosci, wsparcia i milosci. Tylko wiesz czasem tak bywa, ze zanim trafi sie na te jedyna, trzeba sie strasznie natrudzic i nacierpiec.

A ta cala Monika nie byla Ciebie warta. Straszne sie zachowala. Czytajac Twoja opowiesc ogarniala mnie co chwile zlosc. Niby taka zakochana a tu wyszlo szydlo z worka.. zaklamana i wyrachowana su.ka. Wiem, ze to moze w tej chwili marne pocieszenie ale dobrze, ze juz jej nie ma w Twoim zyciu.

Trzymaj sie. Teraz musi byc tylko lepiej. Musisz przeczekac ten najgorszy okres.
napisał/a: dr preszer 2014-10-21 15:19
KokosowaNutka napisal(a):Niby taka zakochana a tu wyszlo szydlo z worka.. zaklamana i wyrachowana su.ka.


Teraz jest 95% takich lasek.

KokosowaNutka napisal(a):Trzymaj sie. Teraz musi byc tylko lepiej. Musisz przeczekac ten najgorszy okres.


No i jak nie zmienisz podejścia Kolego to szykuj się na kolejny.
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-21 15:42
Pomyśl że zrobiła z Tobą to, co zrobiła z tym poprzednim facetem. Jego wymienila na ciebie, ciebie na nowszy model. Jak widać qrestwo jest jednak zarazliwe.

Jak jesteś normalny, najgorsze co możesz uczynić to starać się ją odzyskać. Raz, że uzyskasz efekt odwrotny od zamierzonego, a dwa - upadlac się nie jest dobrze. Zarobiłes kopa od życia - drugiego de facto. Otrzasnij się i idź. Bo szczerze - ten przykład pokazuje że z pierwszej porażki nie wyciągnąłes odpowiednich wniosków.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-10-21 15:52
dr napisal(a):Teraz jest 95% takich lasek.

To wspolczuje towarzystwa w jakim sie obracasz ;)

Jest jednak jedna rzecz, z ktora sie z Toba zgodze Preszerku-bedac w zwiazku nie nalezy sie uzalezniac od partnera/partnerki. Zyc we dwoje nie oznacza odciac sie od innych i byc tylko na zawolanie drugiej polowki. Zagubiony zapamietaj to na nastepny raz.
napisał/a: enhunter 2014-10-21 17:23
dr preszer to taki nasz forumowy dr house.

A co do autora tematu. Sam zostałem wymieniony na lepszy model, tak więc wiem co czujesz. Najlepszym tokiem myślenia - przynajmniej dla mnie - jest to, że chcę zrobić wszystko (ale tylko ze sobą), żeby ona sama przyszła do mnie i stwierdziła, że popełniła błąd i chce wrócić. Wtedy to da mi nieziemską satysfakcję, gdy powiem jej, że teraz to może mnie pocałować tam, gdzie światło nie dociera. Pasja, życie zawodowe, siłownia, wyższe klasą towarzystwo. Ja wiem, że ona mnie będzie obserwowała, pewnie tak jak i Ciebie Twoja. Nawet jakby miała nie przyjść, to i tak mam nadzieję że tak zrobi. To daje mi siłę do działania, a tą siłę wykorzystuję z podwójną korzyścią. Korzyść dla mnie (zdobywam doświadczenie zawodowe, zacząłem regularne treningi) jak i niekorzyść dla niej (zacznie widzieć, że się zmieniam i otworzą się jej oczy, że wymieniła jednak na gorszy model = wahania i wyrzuty sumienia). A jej niekorzyść to już teraz moja korzyść nie robiąc jej przy tym żadnej krzywdy bo mściwy nie jestem.
napisał/a: errr 2014-10-21 18:42
głupie ścierwo...
napisał/a: zagubiony28 2014-10-21 19:13
Potwornie ciężko mi jest o niej nie myśleć bo dała od siebie tyle dla mnie że nigdy nie wierzyłem że kogoś takiego spotkam. Kogoś kto sam bez żadnych wymagań wychodzi z inicjatywą i chce cię postawić na nogi. Kto oferuje ci masę rzeczy, zaczyna się o ciebie troszczyć dbać sama od siebie gdy ty tego nie wymagasz. Ona była idealna po prostu i nie mogę przestać o niej myśleć... Zadręczam się tym nieustannie i wykańczam a psychoterapia i antydepresanty mi nie pomagają.

Szukam cały czas odpowiedzi dlaczego tak się zachowała bo skoro miesiąc wcześniej mieliśmy kupować razem samochód, założyliśmy wspólne konto ze wspólnym budżetem, wspólne telefony itp to taka osoba miała dość poważne plany wobec mnie a nie traktowała mnie jako chwilową ławkę podczas spaceru na której na chwilę przysiądzie by odpocząć.
Obarczam się winą że mogłem to inaczej rozegrać, że niepotrzebnie mówiłem o tym numerze, może wtedy jak płakała i się cała trzęsła mówiąc że nie chce mnie stracić wiedziała że mnie kocha i zrobi wszystko żeby to naprawić nie mówiąc mi co zaszło. Nie wytrzymuje już psychicznie. Co minuta inna myśl. Jak nie myśl to wspomnienie. Jak nie wspomnienie to myśl że już nigdy kogoś takiego nie spotkam. To ten ktoś mnie nie spotka. Ja jej nie szukałem. Sama mnie znalazła i sama zaczeła podładowywać swoją energią. Wszystko sama od siebie. Jak dobry człowiek który chce pomóc drugiemu. Dla mnie to jest wszystko nie do ogarnięcia. Sądziłem że się spotkamy i wyjaśnimy i wtedy rozstaniemy ale nie w taki sposób. To mnie zabija i niszczy z minuty na minutę. Odbiera mi równowagę w myśleniu. Odbiera mi pogląd na zaufanie. Na zaufane które straciłem, a ktoś je odbudował tylko sobą i je znów odebrał.
Czemu nie powiesz mi czemu tak postąpiłaś? Czy twoje bycie ze mną przez ten czas gdy twierdzialas że nie jestes było szczere i sie po prostu gubilas? Czy chcialas sie mnie juz dawno pozbyc a nie mialas odwagi? Moze chcialas pozyskac jakiegos znajomego ktory cie wesprze i sie pogubilas? Gdzie ja w tym wszystkim popelnilem blad... Wchodzac w nowy zwiazek nie popalnialem zadnego bledu z wczesniej. Chcialem stworzyc cos nowego dojrzalego. Dlaczego znowu sie nie udalo i znowu identycznie sie to konczy bez kontaktu miedzy soba...
Nie potrafię pojąć że mnie nie kochała widząc to co w ten czas od siebie dawała. Nie potrafię choć szukam wyjąsnienia szukam jakies rozmowy z nią ale nie mam jak znienawidziła mnie za to co ja zrobiłem... Moje zaufanie zniżyło się do stopnia zero. Już wiem że to co było rok temu to drobnostka w tym stanie w którym jestem teraz, po prostu nie żyję. Ostatkiem sił byłem u psychiatry, dobrowolne skierowanie na oddział dzienny bo widzi że się wykańczam. Wstałem rano i myśli czy skończyć ze sobą że dlaczego ktoś tak kochany tak mnie potraktował a na koniec znienawidził. Myśli jak to zrozumieć, jak przyjąć to do siebie jednocześnie niedowierzając że tak jest. Nie potrafię. Dałem tyle z siebie i ona też i tak łatwo się to skończyło. Szukam pomyśłu co zrobić żeby porozmawiać, żeby przyjąć z jej ust co ja robiłem źle i czy już mnie nie kochała. Utwierdzała mnie że nie zdradziła fizycznie i ja w to wierze ale dlaczego tak postąpiła? Dlaczego nie mam możliwości dowiedzenia się gdy mnie to najbardziej boli gdy osobą z którą o wsyzstkim rozmawiałem i zawsze mówiła że bedziemy o wszystkim rozmawiać nagle odmienia to wszystko. Moniko, nadal Cię kocham i nie potrafię znienawidzieć mimo że obarczyłaś mnie winą i nie chcesz się odezwać. Bratu mojemu stwierdziłaś że to już jego zadanie i rodziców aby się mną zajęli. Wiem że i ty to przeżywasz. Wiem jak wiele przeszłaś i wiem że teraz jest to dla ciebie ciężkie. Wiem że pewnie się boisz spojrzeć i zobaczyć mnie wychudzone zmasakrowanego jak po wielkiej psychicznej batalii. Dlaczego nie możemy tego dojrzale zakończyć rozmową? Ja tego pottrzebuję. To mnie niszczy, niszczy na tyle że odbiera sens życia. Co rano co wieczór zastanawiam się nad tym. Wątpię w odział dzienny choć sam dobrowolnie chcę tam iść, ale jestem już tak przeżarty od środka, tak wypalony że nie czuje już samego siebie. Podążam chodnikiem jak cień, zapatrzony w chodnik nie zwracając uwagi na nic. Czuję w głębi ściśnietego bolącego serca że dla mnie to się może źle skończyć. Nigdy nie czułem tak potwornego bólu. Nigdy nie czułem się tak kochany jak przez Ciebie.
Ja to wybaczam, nie chce w sobie trzymać nienawiści za to co mi sobą dałaś pozotywnego ale nie pozbawiaj mnie wyjaśnienia. Chcę się pozbyć milionowych myśli czy to było prawdziwe do któregoś momentu, czy kochałaś cały czas a to wyjście na jaw coś odmieniło. Proszę... nie dużo prosze ale błagam. Błaga cię o to wrak człowieka. Nikt dookoła nie rozumie ile mi dałaś a ja już nie mam sił by o tym mówić. Nikomu. Psychiatrze, psychologom, psychoterapeucie. Nie uciągam już tego. Czarne myśli zalewają moją głowę mając odnieśienie i porównanie do depresji z przed roku. To jest o wiele mocniejsze. O wiele mocniejszy ból. Ból którego nie znoszę z dnia na dzień stając się jeszcze większym bólem.
napisał/a: errr 2014-10-21 19:32
myślę, że popełniłeś błąd powierzając się jej pod opiekę o czym dużo piszesz w pierwszym poście. Ona o Ciebie dbała, ona Cię niańczyła, wychowywała... jak matka.
Żadna kobieta nie chce być matką tylko kobietą i kochanką w jednym.
Oczywiście to jej nie usprawiedliwia, dziewczyna zachowała się wyjątkowo perfidnie, nawet nie wiedziałam, że tak można...

a Ty bardzo dobrze zrobiłeś zadając pytanie o numer, jeszcze lepiej dzwoniąc do tego faceta.
napisał/a: zagubiony28 2014-10-21 19:40
errr napisal(a):myślę, że popełniłeś błąd powierzając się jej pod opiekę o czym dużo piszesz w pierwszym poście. Ona o Ciebie dbała, ona Cię niańczyła, wychowywała... jak matka.
Żadna kobieta nie chce być matką tylko kobietą i kochanką w jednym.
Oczywiście to jej nie usprawiedliwia, dziewczyna zachowała się wyjątkowo perfidnie, nawet nie wiedziałam, że tak można...

a Ty bardzo dobrze zrobiłeś zadając pytanie o numer, jeszcze lepiej dzwoniąc do tego faceta.


Zgadzam się, żadna kobieta nie chce ale ona sama to dawała mimo że ja nie wymagałem. Sama zawsze była sama zawsze pokazywała że chce być. Empatia wszędzie gdzie się da. Na każdym kroku komplementy, porównywanie do byłego partnera i wychwalanie. Sama zaczęła się troszczyć jak o skarb... ja tego nie odtrącałem ale też dawałem wiele od siebie...

Z mojej strony nie było żadnego obładowywania ciężarem partnerki. Sama mnie wspierała ale ja nie sugerowałem podczas związku ani trochę abym tego potrzebował. Sama "niańczyła" i dawała to coś co mnie ciągnęło ku górze choć nie uzależniałem tylko i wyłącznie stawania na nogi od tego.

Od zeszłej jesieni uczęszczam stale na terapie z psychoterapeuta wraz ze wsparciem psychiatry. Nigdy w życiu nie chciałem i nie miałem zamiaru na nią zrzucać swoich problemów bo podobnie jak wy uważałem że ktoś przyciśniety tym wszystkim wkońcu ucieknie. Tu było inaczej. Sama dawała to wsparcie i ciągle pytała czy wszystko ok. Że wyjdziemy z tego razem, że będę mocniejszy razem z nią. Dawała to wszystko a zarazem nagle zabrała.

Razem towrzyliśmy dojrzały związek na tyle aby w żaden sposób nie przyciskać się swoimi problemami. Ja sam wchodząc w ten związek czułem że pozbyłem się reszty ona zaś utwierdzała że już dawn zakończyła w sobie temat byłego faceta.

Myślałem że będzie w stanie pogadać i powiedzieć wprost w czym tkwił problem tym bardziej że potem nasz związek nie był oparty na wcześniejszych wspomnieniach bólach i żalach. Stało się to nagle i niespodziewanie tym bardziej że w przed dzień wyjścia na jaw prawdy przytulała się i była tak kochająca jak zawsze. Nie potrafię tego zrozumieć a ciągle o tym myślę....
napisał/a: 1121 2014-10-21 19:51
zagubiony28, pierwszy raz widzę tak emocjonalnie zależną, niesamodzielną osobę w męskiej skórze. Całe życie byłeś trzymany pod kloszem ? Na prawdę masz 28 lat ?