mężatka i co dalej

napisał/a: darovov30 2015-09-02 14:59
witam wszystkich
jestem 30 letnim facetem i mam problem, który nie daje mi spokoju.

kilka miesięcy temu, do pracy w której pracuje, przyszła nowa dziewczyna, Monika.
jest jedna z moich podwładnych ( choć to chyba za duże słowo )
nasze relacje były zwyczajne, aż do kameralnej imprezy w pracy, po której napisała najpierw " było mi bardzo miło" a potem "zawróciłeś mi w głowie, gdybym nie była mężatka itp"
bo Monika ma dwoje dzieci , 2 i 8 lat.

mi ona tez się spodobała wiec zaczęliśmy pisać smsy, i klika razy się spotkaliśmy na kawie.

powiedziała mi ze odchodzi od męża, podjęła decyzje, nie ze względu na poznanie mnie, tylko czeka aż mina urodziny starszego dziecka, tj za dwa miesiące. zastanawia się jak jej dzieci na mnie zareagują itp, mówiła ze mamy dużo czasu przed sobą itd.
po kilku spotkaniach poszliśmy do łózka. dziewczyna mówi mi ze jestem jej pisany, czuje ze może spędzić ze mną resztę życia i temu podobne wyznania.

problem w tym, ze od urodzin dziecka minęło już kilka miesięcy a ona ciągle mieszka z mężem.
mówi ze nie chce obarczać mnie nie swoimi dziećmi, dziękuje mi ze jestem itd. co kilka tygodni serwuje mi takie wyznania, prosi bym jej nie olał,dał czas....naprawdę przeżywa te rozmowy...

nie ukrywam, że zaangażowałem się mocno i nie wiem co robić.
wszedłem w to tylko dlatego, że decyzję o odejściu od męża podjęła wcześniej.
myślałem że po tych urodzinach, zrobi tak, jak mówiła.
z jednej strony nie chcę tak dalej żyć, z drugiej ona nie wygląda na osobę robiącą. mówiącą to wszystko cynicznie, grając na zwłokę
trochę dziwią mnie jej głębokie wyznania, po zaledwie kilku miesiącach ukrywanego związku, choć jest to miłe.

wiem, że stawiając sprawę na ostrzu noża stracę to co jest teraz ale z drugiej strony z każdym kolejnym miesiącem będę wpadał w to głębiej i głębiej

co sądzicie o całej tej sytuacji, o jej zachowaniu, słowach
wiem, że będziecie mnie pewnie potępiać ale proszę głównie o konstruktywne wypowiedzi, rady, sugestie...

dziękuje

Damian
napisał/a: e-Lena 2015-09-03 13:13
Wybranka Twojego serca najwyraźniej należy do tego grona kobiet, które rzucają słowa na wiatr i działają totalnie bezmyślnie. Czytając Twojego posta już po tym fragmencie: "powiedziała mi ze odchodzi od męża (...) tylko czeka aż mina urodziny starszego dziecka" uśmiechnęłam się pod nosem, bo nietrudno było przewidzieć zakończenie Twojej opowieści Klasyczne zagranie, tylko tutaj - dla odmiany - w wersji damskiej. Nie wiem co miały w jej życiu zmienić urodziny dziecka, skoro i tak zamierzała zniszczyć mu życie, odchodząc od jego ojca i przewracając życie całej rodziny do góry nogami.

Damian, wydajesz się porządnym, ogarniętym gościem. Naprawdę chcesz być kochankiem i naprawdę wierzysz, że ona chce odejść od męża? Toż to nawet faceci, którzy mają kobity na boku, wahają się czy zostawić żony, choć w zdecydowanej większości to oni tracą najmniej, a tu masz matkę dwójki dzieci z mężem i - jak się domyślam - całkiem wygodnym życiem, skoro dla rozrywki i z nudów uczepiła się Ciebie. Naprawdę myślisz, że ona od niego odejdzie, narazi się na społeczny ostracyzm, zaryzykuje, że zostanie z ręką w nocniku (bo przecież nie wiadomo jak to z wami będzie), zemstę męża za zdradę, walkę o dzieci/alimenty i tak po prostu pobiegnie wprost w Twoje ramiona?

Niepotrzebnie wcisnąłeś się na trzeciego, bo sam sobie przypisałeś rolę zakładki, narażając przy okazji na ploty w pracy. Jak dziewczyna była taka nieszczęśliwa z mężem, to mogła NAJPIERW uporządkować swoje sprawy, a później latać za Tobą. No, ale czego można oczekiwać po kobiecie (dziewczynie?), która po jednej imprezie pisze do przełożonego "zawróciłeś mi w głowie, gdybym nie była mężatka", uśmiechając się pewnie po chwili do męża, któremu ślubowała "miłość, wierność i uczciwość małżeńską"? Babka jest niepoważna i ewidentnie szuka (tylko!) adoracji, a Ty świadomie lub nie - pakujesz się w niezłe piekiełko
napisał/a: darovov30 2015-09-03 14:44
było kilka prób "rozmowy", nawet wychodzą z jej inicjatywy.
padają tam słowa, nie chce krzywdzić dzieci, nie chce Cie nimi obarczać ( mimo że wie, że akceptuje to że ma dzieci ), dobrze, że jesteś, wiem, że muszę podjąć decyzję, itd
ale to nie jest żadne konkretne określenie się...

do tego dzieci często chorują a ona jest za nimi niesamowicie.
wtedy nie ma jej dla nikogo. zresztą ona tez nie ma najlepszego zdrowia, często łapie przeziębienia itp.
miewa pojedyncze dni, gdy zaczyna płakać albo ma doła, nie wiem, może to początek depresji ?

nie wiem, czy to gra, za dużo w tym wszystkim emocji, choć pewnie są ludzie, którzy potrafią grać wszystko

a problemów może być i będzie tylko więcej.
dzieci dorastają, niedługo drugie zacznie chodzić do przedszkola, drugie mieć będzie coraz więcej obowiązków w szkole. to będzie wszystko kosztem moim i pracy.
ja bym chciał z nią zamieszkać, wspierać ją przy dzieciach, mówiłem jej to wiele razy, organizowałem w miarę możliwości różne drobne sprawy dla jej dzieci, młodsze nawet mnie zna i lubi...

jej relacje z mężem, znam tylko z jej słów , więc nie wiem, na ile są prawdą.
żyją od dawna jak pies z kotem, tj. od mniej więcej pierwszej ciąży, kiedy to jej zdaniem, jego wszystko przerosło. wiele kłótni , awantur, jego wyjazdy bez zapowiedzi na mecze na kilka dni.
kilka razy zabierała się z dziećmi z domu do mamy ale szybko wracała. widać, że bardzo ją zranił ale to jest jednak kilkanaście lat znajomości, małżeństwa, dwoje dzieci...

sytuacje utrudnia fakt, że mieszkanie jest jego, tylko on ma stałą pracę, jej rodzice budują się po za miastem i jak się przeprowadzą, to ona straci choćby pomoc mamy przy dzieciach...

ma trudną sytuację i może dlatego tak ją to wszystko przerasta.
nie wiem, jak ona tak długo wytrzyma i co zdecyduje, nie raz mówi , że nie chce się jej żyć, ma same problemy i nic po za mną jej nie cieszy. kiedyś, przy jednym z napadów płaczu powiedziała "czasem tak mam, nigdy nie byłam normalna"...

natomiast ja opisuje to wszystko z mojego punktu widzenia i nie wiem, czy to wszystko co powyżej, jest z jej strony, całkowicie szczere

wydaje mi się, że wszedłem w romans z osobą, która ma wielkie problemy w życiu , mimo, że na początku wydawała się osobą pogodna, konkretną i zdecydowaną. ja tych problemów rozwiązać jej pomóc nie mogę, skoro nikt o mnie nie wie...
problem w tym, że to nie jest zwykły romans, bo widujemy się jak na okoliczności często, nie łączy nas tylko jedno...
napisał/a: e-Lena 2015-09-03 16:01
darovov30 napisal(a):to nie jest zwykły romans

Może dla Ciebie nie, ale dla niej jak najbardziej. Zresztą, jak inaczej chciałbyś nazywać waszą dziwną relację? Ona ma MĘŻA i DZIECI, Ciebie zna od kilku miesięcy i - jak już pewnie zauważyłeś - ani myśli wprowadzić Cię do swojego życia w pełnym wymiarze.
darovov30 napisal(a):sytuacje utrudnia fakt, że mieszkanie jest jego, tylko on ma stałą pracę, jej rodzice budują się po za miastem i jak się przeprowadzą, to ona straci choćby pomoc mamy przy dzieciach...

Na miliard procent ona niczego w swoim życiu nie zmieni. Ty spełniasz w tym "związku" rolę rękawa/chusteczki higienicznej, w które wyciera się nos w kryzysowej sytuacji. Jesteś odskocznią od jej nudnego życia i roli matki i sprzątaczki, w którą zresztą dobrowolnie się wpisała będąc w 100% zależną od mężczyzny. Rozumiem, że się zaangażowałeś, więc żadne argumenty nie będą do Ciebie docierać, a w głowie będziesz sobie tworzyć różne scenariusze, ale ja tu widzę tylko jedno rozwiązanie - zakończyć relację i zastanowić się dlaczego tak chętnie się w nią wpakowałeś.

Dziewczyna Cię pięknie wyczuła - złapała wrażliwca, który biegnie jej na ratunek w każdej opresji i grzecznie znika, kiedy ta nie ma ochoty na bliższe kontakty (czyli te zawoalowane: "dzieci mi chorują"). Będzie Cię zwodzić, będzie Ci płakać pod drzwiami, będzie wysyłać romantyczne esemesy i wchodzić w rolę ofiary, a Ty będziesz coraz bardziej owinięty wokół palca i - z czasem - coraz bardziej rozgoryczony, bo Ty chcesz stabilizacji, a księżniczka księcia z bajki, czyli życia na pełnym dramacie.

"nie chce krzywdzić dzieci, nie chce Cie nimi obarczać"
"dobrze, że jesteś, wiem, że muszę podjąć decyzję"'
"dzieci często chorują"
"miewa pojedyncze dni, gdy zaczyna płakać"
"żyją od dawna jak pies z kotem"
"ma trudną sytuację"
"czasem tak mam, nigdy nie byłam normalna"...
"ma same problemy i nic po za mną jej nie cieszy

To bazarowe wymówki i bardzo brzydkie zagrywki emocjonalne, na które - jak widać - jesteś podatny. Kobiety mówią takie rzeczy w dwóch sytuacjach:
a) kiedy NIE CHCĄ niczego zmieniać w swoim życiu, ale kręci ich zainteresowanie innych osób ich problemami. Są jak małe dziewczynki, do których tatuś przybiega za każdym razem kiedy krzykną, że pod łózkiem w pokoju siedzi potwór. Tatuś przychodzi, sprawdza łóżko, przytula córeczkę i mówi, że wszystko będzie dobrze. Dziewczynka będzie powtarzać akcję regularnie nie dlatego, że boi się potwora spod łózka, tylko dlatego, że to takie fajne, kiedy tatuś pojawia się w drzwiach jak rycerz na białym koniu i kiedy może sprawdzić czy ciągle jest dla niego ważna. Mężczyźni takich kobiet mają za zadanie utwierdzać je w przekonaniu, że są biednymi, pokrzywdzonymi przez życie ofiarami i mają rozwiązywać ich problemy. Nawet te najgłupsze.
b) Kiedy mają poważne problemy emocjonalne, które nie powinny być "leczone" przez osoby przypadkowe, ponieważ ich stan będzie się jedynie pogłębiał.

Gdyby ona chciała odejść od męża, odeszłaby już dawno. Gdyby naprawdę chciała coś w sobie zmienić, już dawno by to zmieniła, zamiast bez końca o tym opowiadać. Wyszła za mąż (ktoś jej przystawiał pistolet do głowy czy chciała mieć zdjęcie w białej sukni?), facet ją utrzymuje, urodziła mu dwójkę dzieci (przecież jej do tego nie zmuszał, prawda?) i tworzy z nim pararodzinę. Napisałam "pararodzinę", bo biedny mąż może myśleć, że wszystko jest ok i nie wiedzieć, że ma poroże jak stąd dotąd.
Gdzie tu widzisz miejsce dla siebie?
darovov30 napisal(a):wydaje mi się, że wszedłem w romans z osobą, która ma wielkie problemy w życiu

Bardzo dobrze Ci się wydaje. Bądź świadomy tego, że nawet jeżeli będziesz te problemy rozwiązywał, usuwająć jej kłody spod nóg, możesz nie dostać w zamian wdzięczności, której oczekujesz. Możesz za to otrzymać łzawe: "jesteś taki dobry i tyle ci zawdzięczam, ale teraz muszę zacząć żyć na nowo, bez ciebie. Zresztą, przecież niczego ci nie obiecywałam". Ona nie dorosła ani do poważnych decyzji, ani do związków damsko-męskich, czego przykładem jest jej własne małżeństwo.
napisał/a: darovov30 2015-09-03 16:38
dlaczego sięwpakowałem ?

może dlatego, że nie mam doświadczeń w związkach ?
za wiele się w tej kwestii w moim życiu nie działo a zaczął doskwierać strach przed samotnością. moze gdybym miał więcej doświadczenia, to nie zacząłbym w ogóle tego romansu albo poczekał do tych urodzin, czy rzeczywiście od niego odejdzie ?
a tak uwierzyłem na słowo, że podjęła decyzję i w te jej wyznania co do mojej osoby...
niestety bardzo mi zalezy, tym bardziej że sie dogadujemy na różnych płaszczyznach...
to sprawia, że cała sytuacja boli jeszcze bardziej, no ale sam sobie jestem winny

najgorsze jest to, że nie moge cofnąć czasu a to jest moje w zasadzie jedyne powaniejsze doświadczenie z kobietami, jeśli tak to wogóle można naazwać

Lena pomóz mi, proszę Cię...
napisał/a: e-Lena 2015-09-03 18:01
Damian, ona jest już żoną, jest już matką i ma własną rodzinę, do której zostałeś sztucznie dokoptowany jak piąte koło u wozu. Rozumiem, że w życiu dopadają nas różne sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć i że rozum czasami nie ogarnia tego, co dyktuje serce, ale jesteś dorosły i będziesz ponosił konsekwencje - jakiekolwiek by nie były - podejmowanych przez siebie decyzji.

Jej najwyraźniej odpowiada taki stan rzeczy. Ma rodzinę, czyli fasadowo wszystko jest ok. Jak coś się psuje ma z kolei Ciebie, który spełnia jej fantazję o rycerzu w srebrnej zbroi, który tylko czeka na sygnał do boju. Bardzo wygodna sytuacja. Pomyśl jednak z kogo zrezygnuje w pierwszej kolejności, kiedy tylko mąż dowie się o Twoim istnieniu? Szkoda Cię chłopie, bo pierwszy poważny związek zaczynasz od przewrócenia swojego życia do góry nogami. Nie naprawisz jej życia, nie poprawisz jej relacji z mężem, nie będziesz ojcem dla jej dzieci, bo to nie jest Twoja rola. Jeżeli ona chce zmian, musi wprowadzić je niezależnie od Ciebie i w taki sposób, żeby być fair zarówno w stosunku do Ciebie, jak i swojego męża, który - niestety dla Ciebie - ma pierwszeństwo w tej konfiguracji.

Jesteś wolnym facetem, niczego nikomu nie obiecywałeś, nie masz obrączki na palcu i żadnej kobiecie nie przysięgałeś, że będziesz z nią na dobre i na złe - masz więc czystą kartę. Masz też jednak własny rozum i sumienie, więc pewnie wiesz, że kiedy romans wyjdzie na jaw (a prędzej czy późńiej wyjdzie NA PEWNO) będziesz głównym beneficjentem złości wszystkich zainteresowanych. Przypominam Ci jeszcze, że razem pracujecie i jesteś od niej stopień wyżej, więc sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej.

darovov30 napisal(a):niestety bardzo mi zalezy, tym bardziej że sie dogadujemy na różnych płaszczyznach...

Na czym Ci tak bardzo zależy? Na byciu z kimś za wszelką cenę czy może na zbudowaniu zdrowej relacji z kimś, kto podziela Twoje wartości i komu - dla odmiany - nie trzeba porządkować życia? Co takiego kręci Cię w tym związku, że nie możesz tego dostać od dziewczyny, która, podobnie do Ciebie, ma czystą kartę?
napisał/a: darovov30 2015-09-03 18:30
najwidoczniej trochę ją idealizuje bo nie mam za bardzo z kim porównać, miewałem same krótkie i powierzchowne znajomosci do tej pory a tu juz jakby nie było kilka miesiecy.

jasne ze od wolnej kobiety moge dostac duzo więcej, problem w tym ze ta obecna siedzi w mojej głowie

na pewno tez moje ego dostało po głowie, ze ciągle nie odeszła od niego, boi sie ze przegra, nakręca sie

najbardziej chciałbym cofnac czas i powiedziec jej na starcie to co Ty tu piszesz i co mam teraz w głowie
ale wteedy nic z tych rzeczy, tylko slepa wiara ze ona odejdzie od niego i pstryk będe miał fajną dziewczyne
tymczasem toczy sie jak sie toczy i ten strach przed porażką, jesli tak to mozna nazwac, najbardziej mnie paralizuje

a im dłuzej to trwa tym ryzyko wydania sie wieksze, zreszta ja nie miałbym problemów przed ewentualna rozmowa z jej mezem jesli jest choc w połowie taki wobec niej, jak ona mówi

powiem wiecej, nawet chcialbym zeby sie wydało

[ Dodano: 2015-09-03, 18:38 ]
wiesz czego sie jeszcze boje ?

tego, ze ona jednak odejdzie ale zakonczy tez nasz związek, bo sie bede na zawsze z tym rozwodem kojarzył. i dopiero jak dojdzie do siebie to kogoś pozna, zrobie komuś "przysługę" komus kto pozna ją wolna, bez męża.
choc patrzac na dzieci za ktorymi jest strasznie mocno, to pewnie nie odejdzie nigdy chyba ze on sie jakos dowie i ja wywali z domu

[ Dodano: 2015-09-03, 18:39 ]
nie wiem, moze ja jestem narzędziem potrzebnym do uwolnienia sie od niego, moze sama wczesniej nie potrafiła, zreszta nadal nie potrafi, sam nie wiem
napisał/a: e-Lena 2015-09-03 18:59
darovov30 napisal(a):nie wiem, moze ja jestem narzędziem potrzebnym do uwolnienia sie od niego

Ani Ty, ani nikt inny nie zasługuje na bycie narzędziem do czegokolwiek. Zwłaszcza w przypadku czyichś osobistych rozgrywek. Uporządkuj głowę i własne działania i zrób to dla samego siebie. Testowanie ego i chęć konfrontowania się z rzeczywistością nie są warte brudzenia rąk rozbijaniem rodziny i porządkowania cudzego życia. Zresztą, jestem przekonana, że gdybyś zdecydował się na odkrycie kart i "rozmowę z mężem", ona z miejsca zerwałaby kontakt, oskarżając Cię przy okazji o wtrącanie się w nie swoje sprawy i egoizm (no, bo przecież to Ty chcesz związku, ona się ciągle nie zadeklarowała).

Jeżeli chcesz to dalej ciągnąć, bo czerpiesz z tego jakieś wymierne korzyści i reszta świata Cię nie interesuje, bądź gotowy na ukrywanie się i rolę taniego kochanka na jej zasadach - tak długo jak ONA będzie sobie tego życzyła. Jeżeli jednak chcesz żyć normalnie, w związku "partnerskim" i świadomością, że kobieta jest z Tobą tak szczęśliwa, że nie wstydzi się do Ciebie przyznać przed otoczeniem, czekają Cię męskie decyzje, niezależne od histerii, płaczu, szantażu emocjonalnego i grania roli ofiary.
napisał/a: darovov30 2015-09-03 19:11
czyli nie widzisz zadnych szans na to ze ona odejdzie ? najmniejszych ?

zreszta to sami mowiło mi kilkoro wtajemniczonych znajomych
napisał/a: e-Lena 2015-09-03 19:43
Gdyby chciała odejść od męża odeszłaby już dawno. Nie dyskutowałaby o tym ze wszystkimi dookoła, tylko po prostu to zrobiła. Po prostu. Dla samej siebie i swojego wewnętrznego spokoju. Ale ona nie tylko nie odeszła od męża, ale jeszcze w gratisie pozyskała Ciebie, potulnie godzącego się na bycie "tym drugim" i - przepraszam za brutalność i prymitywizm wypowiedzi - poprawianie po mężu. Już po pierwszym: "odchodzę od męża, tylko poczekam aż miną urodziny starszego dziecka" było oczywiste, że nigdzie się nie wybiera, bo ten argument jest totalnie żenujący. Jest w zbyt dobrej sytuacji, żeby cokolwiek przekształcać.
napisał/a: darovov30 2015-09-03 23:12
no własnie, mnie to męczy, chodzę nerwowy, odbija sie to na calym moim zyciu.

z niepokojem co rano sie budze czy przyjdzie do pracy czy cos wypadnie...

będąc z Tobą całkowicie szczerym, odbija sie to takze na seksie...
napisał/a: ms_88 2015-09-10 23:16
Rozumiem Twoja sytacje lepiej niż Ci się wytaje.Oczywiście zakładam ze prze myślałeś cała sytacje dokładnie i zdajesz sobie sprawę ze dla tej kobiety dzieci będą zawsze najważniejsze. Moze ona boji sie reakcji męża, dzieci, osób z waszego otoczenia. Niestety u nas w kraju kobietę ktora odchodzi od męża traktuje sie jak ta najgorsza. Moze porozmawiaj z nia szczerze o jej obawach.