Miłość czy przyzwyczajenie? Zostać czy odjeść?

napisał/a: Wenezzia 2015-05-11 21:10
Jestem w totalnej rozsypce emocjonalnej. Ale zacznę od początku.

Jestem z moim mężem 7 lat, 4 lata po ślubie. Mamy 3 letniego synka, który był planowany i długo się o niego staraliśmy. Mój mąż wiedział, że mam swoje życiowe zasady. Rok po porodzie mieszkaliśmy z moimi rodzicami i wszystko jeszcze było ok, bo w sumie dużo od niego nie wymagałam, bo zawsze babcia była pod ręką, czy to studia czy praca (młody miał 4 msc jak poszłam do pracy).

W ciąży opowiadał jakim to on będzie wspaniałym tatą, jak bd cieszył sie synkiem, bawił itp. Teraz młody ma 3 lata, i żadnej więzi z ojcem. W nocy nie wstawał prawie nigdy (razem zdarzyło mu się może z 5 razy - licząc do skończenia roku przez syna).

Nie rozumie, ze mam ważną pracę, że nie mogę zlać sobie wszystkiego, ot tak! Wszystko przy dziecku robię ja.

Wstaję rano zabieram młodego do przedszkola, odbieram, robię obiad, sprzątam, bawię się z nim, kąpie, sprzątam, usypiam, potem mam czas na pracę. Mam duże parcie psychiczne, bo na mojego męża liczyć nie mogę. Gdy muszę zostać w pracy dłużej lub mam jakieś szkolenia to ja się musze martwić z kim syn zostanie. jego to nie interesuje. Myśli, że jest ok, bo kasa na konto wpływa co miesiąc. Czasem myślę, że gdyby miał go 2 dni co drugi weekend to spędzał by z nim więcej czasu.

Skończyliśmy remont domu, gdy syn skończył rok, i wtedy wszystko się zaczęło psuć jeszcze bardziej. Mój mąż poza chodzeniem do pracy nie pomaga mi w niczym, ja sama pracuje, studiuje, zajmuje się domem, dzieckiem, rachunkami, zakupami, ogólnie wszystko jest na mojej głowie. Wychodzi do pracy o 5.30 wraca około 17.30, i znajduje sobie "coś" do roboty. Nie powiem, że nadużywa alkoholu, ale lubi i był czas, w którym pił 1-2 dziennie, albo upijał się tak, że musiałam go ciągnąć do łazienki na siku...

Prośby, groźby, wyprowadzki nic nie dają. On nie rozumie, ze ja potrzebuje rozmowy, czułości, pomocy. Nasz syn widuje go praktycznie w niedziele, ale tez najlepiej spał by do 12, a potem telewizor. Jedynie zostaje z nim sam cały dzień co 2 niedziele ( w soboty jak chodze na studia, zostaje z moją mamą). Do alkoholu mam uraz, gdyż mojemu tacie zdarza się go nadużywać, a zaczęło się od 1 piwka co 3 dni... Znajomi zawsze się śmieją, że musze w drzwiach krzyczeć, że ja dzisiaj piję, bo on zawsze mnie wyprzedzi. Jedna z rzeczy, których u niego nie lubię to niesłowność, "wypiję dzisiaj tylko 3 piwka", a potem niosę go z auta do domu...

Nie wiem, czy go kocham, kiedys przyznał się, ze po pijaku całował się z inną, niby myślał, że to ja. Załowałam wtedy, że nie spał z nią - mogła bym go zostawić. Raz gdy się wyprowadziłam, chciał sobie nożem podciąć żyły. Ostatnio, gdy mu powiedziałam, ze nie wiem czy go kocham chciał rozmawiać, ale zanim wróciłam z uczelni to był pijany i zwyzywał mnie od szmat, idiotek, k**ew itp, poszedł spać do siostry w domu obok.

Mam serdecznie dość tej sytuacji, czuję się zmęczona, niedoceniona. Nie wiem co zrobić, nie mogę wrócić do rodziców, gdzie ojciec nadużywa alkoholu i czasem robi awantury. Nie wiem czy i jak poradze sobię sama z dzieckiem. Nie chcę być z nim dla wygody, bo mamy dom z ogródkiem i kase na koncie. Mam też dziecko i naprawdę nie wiem. czasem chciała bym żeby to on mnie zostawił, i nie musiała bym się martwić. Nigdy go nie zdradzę, ale nawet kiedyś myśłałam, żeby mu skłamać że go zdradziłąm. Wiem, że mnie kocha na swój poraniony sposób, ale czy życie w takim związku ma sens?! Życie ma się jedno i nie chce go przeżyć jako nieszczęśliwa kobieta. Jestem jeszcze młoda mam 24 lata, on 27.

Może jego problemy pochodza stąd, że miał trudne dzieciństwo, a matka zostawiła ich i poszła (miał wtedy 19 lat) ojciec zaczął pić, a on był odpowiedzialny za młodszą o 3 lata siostrę? Moje dzieciństwo nie było różowe, ale dla swojego syna chciałabym jak najlepsze dzieciństwa, czasu spędzonego z rodzicami. szczęśliwymi rodzicami. I na koniec dodam, że nie możemy się dogadać on nie rozumie, ze nie chcę, żeby pił albo żeby mi pomógł, zawsze ma czas na wszystko, nic mu sie nie spieszy, i wtedy sie kłócimy, często się kłócimy. Teraz już mniej, bo się nie czepiam, tylko próbuję zaakceptować rzeczywistość.

często kłócimy się o seks, bo on chce często, a ja wg nie mam ochoty. zmuszam sie często, ale on o tym nie wie... Jak odmawiam to sie obraża -takie sytuacje mają miejsca z reguły w niedzielę rano...

Przepraszam za błędy, mam nadzieję, ze wytrwaliście do końca i coś mi doradzicie...
napisał/a: shattered 2015-05-12 08:47
Ja nie rozumiem czegoś. Mieszkaliście wcześniej razem, przez te 4 lata przed urodzeniem dziecka coś robił, starał się? Pomagał Ci? To się zmieniło jak urodziłaś czy po prostu zawsze tak było a Ty nie chciałaś tego widzieć? Czy zawsze tyle pił czy teraz coraz więcej?
Wenezzia napisal(a):często kłócimy się o seks, bo on chce często, a ja wg nie mam ochoty. zmuszam sie często, ale on o tym nie wie..
ostatnio z przyjaciółką rozmawiałyśmy, że to pokazuje w związku, że jest już tragicznie jak odrzuca Cie od partnera i dajesz mu "zrobić swoje" żeby nie jęczał.
Masz się gdzie wyprowadzić? Albo utrzymasz sama Wasz dom? Dasz radę sama z dzieckiem? Jeśli nie jesteś szczęśliwa odejdź od niego. A jeśli chodzi o dziecko i jest tak jak piszesz, czyli on nie ma z nim żadnego kontaktu teraz to może faktycznie, mając go od święta, zepnie poślady i ich relacje się poprawią. Albo się wypnie całkiem n dziecko, tego się nie dowiesz wcześniej.
napisał/a: errr 2015-05-12 12:33
Przykre.
Nie ma między Wami ani rozmów, ani więzi i wygląda na to, że uczucia - przynajmniej z Twojej strony.
Nie wiem czego po tym wątku oczekujesz,
mamy Ci powiedzieć czy masz odejść czy zostać na podstawie tego, co napisałaś? żebyś w razie czego mogła powiedzieć, że to nie jest tylko Twoja decyzja, to inni Ci tak doradzili?
Zastanów się, czy chcesz walczyć o małżeństwo i pełną rodzinę, powoli naprawiać to, co spie.przyłaś przez te 7 lat a będzie tego sporo.
Jeśli zdecydujesz się powalczyć to proponuję zacząć od spokojnych, ciepłych rozmów. Na początek o d.upie maryni, o tym co w domu, co w pracy, co w tv, internetach i u dziecka tak, żeby w ogóle zacząć ze sobą rozmawiać.
Jak już będziecie się ze sobą jako tako komunikować to Ty jako ta zdająca sobie sprawę z powagi sytuacji powinnaś zacząć wychodzić z inicjatywą, on tego nie zrobi bo nie dociera do niego co się dzieje.
Inicjatywa powinna polegać na inicjowaniu rozmów na poważniejsze tematy, o tym co do niego czujesz (tylko nie mów mu, że nie wiesz czy go kochasz!!!!!!!!!milion wykrzykników!), co ogólnie czujesz, jak się dzisiaj czujesz, czemu jesteś zła, smutna itp., czemu nie lubisz jak on pije, w czym chciałabyś zeby Ci pomógł, Ty już najlepiej wiesz o czym chciałabyś z nim porozmawiać.

Narzekasz, że mąż nic nie robi w domu a sama do tego doprowadziłaś
napisal(a): bo w sumie dużo od niego nie wymagałam, bo zawsze babcia była pod ręką, czy to studia czy praca

jak chcesz zmian to odkręć to co zawaliłaś, niech określi co może robić w domu, przy dziecku a Ty tego pilnuj, przypominaj i proś, nie zacznie Ci pomagać z dnia na dzień, odsuwałaś go od obowiązków 7 lat to teraz czekaj kolejne 7 aż się chłopak zaangażuje:)
Wenezzia napisal(a):często kłócimy się o seks, bo on chce często, a ja wg nie mam ochoty. zmuszam sie często, ale on o tym nie wie... Jak odmawiam to sie obraża -takie sytuacje mają miejsca z reguły w niedzielę rano...
często, to znaczy co niedzielę rano?
napisał/a: e-Lena 2015-05-12 18:46
Wenezzia napisal(a):Może jego problemy pochodza stąd, że miał trudne dzieciństwo, a matka zostawiła ich i poszła (miał wtedy 19 lat) ojciec zaczął pić, a on był odpowiedzialny za młodszą o 3 lata siostrę?

A może wasze problemy pochodzą stąd, że Twój ojciec nadużywał alkoholu, a Ty masz nieposkromioną chęć kontrolowania wszystkiego - od smarowania masłem kromki chleba, aż po budowę domu? Dlaczego wybrałaś sobie takiego męża? Może właśnie dlatego, że dał się łatwo "ustawiać"? Na początku przyjmował Twoje "życiowe zasady" jako własne, bo chciał Ci zrobić przyjemność, ale w końcu zaczął zauważać, że w tym małżeństwie w ogóle nie ma miejsca na jego własne i zaczął się wycofywać? A że prawdopodobnie jesteś nie do przegadania wybrał metodę unikania i olewki?

Zanim się pobraliście znałaś go 3 długie lata, był więc czas na rozważenie wszystkich "za" i "przeciw". Czytając Twój wpis odniosłam wrażenie, że przyjmujesz postawę pt. "ja się wszystkim zajmę, bo zrobię to najlepiej, a mój mąż to ofiara losu i wszystko trzeba po nim poprawiać". Tylko, że mężczyźni podchodzą do pewnych kwestii trochę inaczej i jeżeli lądują pod pantoflem, robią się apatyczni i dowartościowują się w innych dziedzinach - np. dodają sobie męskości alkoholem. Niby głupie, ale tak to z reguły wygląda.

Kiedy ostatnio swojego męża o coś POPROSIŁAŚ, zamiast wymagać czy oczekiwać, aż sam się domyśli? Kiedy dałaś mu okazję, żeby mógł się wykazać? Kiedy dałaś mu poczuć, że jego zdanie i jego obecność jest dla Ciebie naprawdę ważna? I co to za "życiowe zasady", o których Twój mąż rzekomo wiedział przed ślubem?

Ja bym proponowała metodę małych kroków, przełamanie własnej niechęci i chwalenie go za rzeczy, które zrobił dobrze. Umył kubek, który stał na stole od dwóch dni? "Dziękuję, że umyłeś kubek. Strasznie mi przeszkadzał". Przytulił Cię? "Czuję się super, kiedy mnie przytulasz". Zapędziliście się tak bardzo w swojej stagnacji, że trzeba powrócić do pracy u podstaw. Na początku będzie ciężko, bo sama będziesz musiała nad sobą popracować, ale jestem pewna, że waszą relację da się odratować. Musisz tylko CHCIEĆ.

CHCESZ?
napisał/a: Wenezzia 2015-05-12 21:18
Na początku proszę go żeby coś zrobił, e-Lena masz rację, nie lubię gdy coś jest nie zrobionę na czas, bo wiem, ze sama bd musiała to zrobić. Kubek nie stał by u mnie 2 dni na stole, bo nie mogła bym na niego patrzeć.

Z tym przytulanie to u nas jest tak, że to nie jest zwykłe przytulanie tylko takie (z jego strony) zachęcające do seksu, poza dzieckiem to mnie nikt nie przytula...

Tłumaczyłam mu, że nie będę wokół niego skakać, że mam zamiar pracować, a nie być kurą domową na etacie (w sumie jestem), że edukacja i rozwój zawodowy sa dla mnie ważne i zna mój stosunek do alkoholu.

Zawsze miał wymówki, żeby nie zostać z małym. Przed obroną licencjata nie mogłam na niego liczyć, w końcu zawiozłam młodego do mamy na kilka dni, zeby się pouczyć, bo on zawsze miał "coś", gdy mu się nie chciało przyjeżdżały opiekunki...

Rozmiawiać próbowałam, o pierdołach, o przedszkolu, o pracy, o pogodzie ( ), nawet usypiałam małego i inicjowałam czas wspólnie spędzony chodźby na oglądaniu filmu, podczas którego zasypiał...

Na imprezę jak wyszliśmy to się upił :(

Do proszenia, ja mu nie każe czegoś zrobić, pytam czy np. odkurzy podłogę? bądź zmyje naczynia - zabiera sie do tych czynności długo, jak zapatrzy się na jakiś program w tv to może trwać do jutra, i tak byśmy sobie zginęli w syfie...
Śmieci stały 2 dni aż je wyniosłam...

o tym w czym chciała bym żeby mi pomógl mówiłam, wie też ile mam pracy, bo mówię mu często, ze terminy gonią, ze nie mam kiedy tego zrobić...
napisał/a: e-Lena 2015-05-12 21:53
Wenezzia napisal(a):Do proszenia, ja mu nie każe czegoś zrobić, pytam czy np. odkurzy podłogę? bądź zmyje naczynia - zabiera sie do tych czynności długo, jak zapatrzy się na jakiś program w tv to może trwać do jutra, i tak byśmy sobie zginęli w syfie...

Ale powiedz mi - tak szczerze - dlaczego ma myć podłogę akurat tego dnia, kiedy Ty chcesz? Czy naprawdę musisz mieć w domu krystaliczną czystość jak w szpitalu i czy stanie się coś złego, kiedy ten kubek będzie stał dwa dni? Zamiast biegać po domu ze szmatą i robić codziennie test białej rękawiczki zrób sobie w tym czasie cappuccino, pomaluj paznokcie i przejrzyj gazetę :) Ustalcie z mężem jakiś jeden dzień na generalne porządki i się tego trzymajcie. Poza tym nie pytaj czy odkurzy podłogę, bo odpowiedź jest oczywista, tylko powiedz mu, że masz dużo obowiązków i byłoby Ci miło, gdyby odkurzył. Albo wręcz zakomunikuj "odkurz dzisiaj, proszę". Daj mu jakiś termin, zachęć nagrodą za dobre sprawowanie, mrugnij zalotnie okiem, a później usiądź na kanapie i bądź z siebie dumna.

Sama nie lubię jak ktoś przychodzi do mnie i mówi: "umyj gary. TERAZ", kiedy akurat ja zajmuję się czymś innym. Osobiście zareagowałabym dokładnie tak, jak Twój mąż Byłam kiedyś straszną pedantką, ale kiedy na studiach miałam w mieszkaniu czterech facetów, szybko doszłam do wniosku, że pewnych kwestii się nie przeskoczy. I wiesz co? Odpuściłam im, odpuściłam sobie i dzisiaj mogę się tylko śmiać z tego ile energii poświęcałam na sprawy, którym sztucznie nadawałam najwyższy priorytet.

Jesteście oboje bardzo młodzi, razem dorastacie - jako rodzice i jako ludzie - i nadal jesteście na słynnym etapie "docierania się", więc niestety, Wenezzia, chyba będziesz musiała trochę odpuścić, trochę się zastanowić nad tym, czego oczekujesz (czy czego oczekiwałaś! od małżeństwa), a później spróbować wdrożyć w życie zmiany. Zastanów się jak wygląda Twój dzień, ile czasu poświęcasz na domowe obowiązki, ile czasu pochłaniają Ci inne czynności i czy są takie, z których możesz zrezygnować (bo np nie trzeba ich wykonywać codziennie), albo przekazać je mężowi. Jak już będziesz miała taki bilans, idź z nim do męża i zapytaj go, które z tych czynności może wziąć na siebie, bo najzwyczajniej w świecie to Cię przerasta. A jak już przerośnie Cię całkowicie, zamiast fajnej i wypoczętej laski, będzie miał w domu "swoją starą", w dresie i papilotach. Wybór należy do niego.

Znasz swojego męża najlepiej - na pewno ma jakieś pasje, zainteresowania, sprawy, o których chętnie mówi i tematy, których nie znosi. Wiesz jaki ma charakter, jak najlepiej lubi spędzać czas i przy jakich pracach sprawdza się najbardziej. Nie wierzę, że jest ofiarą losu i nie ma żadnych zalet. Z jakiegoś powodu za niego wyszłaś, prawda? Naprawdę warto powalczyć, czasami przycisnąć, a czasami odpuścić. Tracisz niewiele, a możesz zyskać zarąbisty związek, no i dowiedzieć się czegoś o samej sobie. Masz na razie 24 lata, mnóstwo spraw na głowie, spełniasz się jako żona i matka (kolejność nieprzypadkowa). Tylko czy naprawdę czujesz się dobrze w swojej skórze? A może jesteś na co dzień taka, jaka CHCIAŁABYŚ być, czyli perfekcyjna w każdym calu, trochę wbrew sobie?