Problem z chłopakiem - proszę o pomoc, mężczyzn również

napisał/a: miky 2015-03-24 06:26
Witam wszystkich. Piszę, abyście powiedziały obiektywnie co Wy o tym myślicie, ponieważ nie daję za bardzo już sobie z tym wszystkim rady.
Jestem z moim chłopakiem 1,5 roku. Ja mam prawie 20, on 21 lat. Wiadomo, jak to w związku było mnóstwo szczęśliwych, cudownych chwil, ale też wyjątkowo dużo kłótni, nieporozumień itp. Jestem osobą dość nerwową, wrażliwą, uczuciową, która często bardzo się wszystkim przejmuje oraz która potrzebuje dużo zrozumienia, opieki i niestety upewnień, że coś dla kogoś na prawdę znaczę. Przez te 1,5 roku mój chłopak bardzo dużo ze mną przeszedł. Najpierw jeszcze przed moją małą osobistą metamorfozą (-16kg), byłam dość zakompleksiona, nie mogłam zrozumieć dlaczego mu się podobam, że akurat ze mną chce być, że tylko ja się liczę. Uświadamiał mnie w tym ciągle, że jestem dla niego najpiękniejsza, że tylko ja, że nie widzi poza mną innych kobiet itd.. Trwało to dość długo, potem, w czerwcu tamtego roku wyszło na jaw pewne kłamstwo w naszym związku. Zarówno i z mojej i jego strony. Nie było to nic znowu strasznie dużego, jednak dość istotnego moim zdaniem w związku. Po tamtej chwili całkowicie zachwiało się moje zaufanie do niego. Obiecaliśmy sobie wtedy, że nigdy już siebie w żadnej sprawie nie okłamiemy, że na zawsze będzie tylko szczerość i prawda. Żeby to zrozumieć do końca tak w 100% trwało to u mnie ponad pół roku, z czego 3 miesiące to co się działo ze mną to było coś strasznego. Potrafiłam przy nim mieć napady rozpaczy, że na pewno mnie okłamuje itd.. Na prawdę strasznie to wyglądało i przez ten cały czas upewniał mnie że sobie obiecaliśmy, że nigdy mnie już z tym nie zawiedzie. Oprócz tego dalej upewniał mnie w tym jaka dla niego jestem, kim dla niego jestem. Ja często mówiłam mu że dla mnie za mało robi. W sensie że nie czuję się przy nim jedyna i tak dalej.. Dopiero ostatnio wszystko do mnie dotarło. Przedwczoraj mieliśmy poważną kłótnię, gdzie prawie ze sobą zerwaliśmy. Mianowicie on stwierdził, że chce w końcu być mężczyzną w tym związku, nie chce być przeze mnie manipulowany, nie chce ciągłych pytań czy na pewno tylko ja się liczę itp i że chce sam upewniać mnie w tym kiedy on będzie chciał. Zgadzam się z nim, jednak ciężko było mi przyjąć jego zmianę bo spadła na mnie nagle, na dodatek on w ten dzień zachowywał się dość obojętnie, mimo pocałunków i przytuleń. Problem teraz jest taki, ja w końcu zrozumiałam, że za mało go doceniałam przez całe te 1,5 roku. Uważam, że na prawdę wiele dla mnie zrobił, zawsze był ze mną w ciężkich chwilach, ciągle mi mówił jaka jestem dla niego, czasem pisał jakieś karteczki z wyznaniami, w miarę możliwości kupił jakiś prezent, wychodziliśmy w różne miejsca, przytulanie, pocałunki takie prosto z serca i wiele innych, po prostu widzę jak bardzo się starał. Oczywiście ja, oprócz tego ze zatruwałam mu życie moimi ciągłymi pytaniami, też w te sposoby pokazywałam mu swoją miłość. I teraz kiedy na prawdę to zrozumiałam on jest jakby.. obojętny, nie wiem jak to nazwać. Przedwczoraj kiedy był ten moment kulminacyjny mówił do mnie takim innym tonem, takim stanowczym, był po prostu inny niż zawsze, jednak brał mnie sam od siebie i całował, przyciągał do siebie i przytulał, mówił też że przez te 1,5 roku nic się nie zmieniło z jego strony, w nocy cały czas trzymał za rękę i też spaliśmy przytuleni, gdy wychodził, powiedział że będzie dobrze i żebym pamiętała o wszystkim. Niby wszystko cudownie, jednak ja od tego czasu, z obawy że go stracę, praktycznie nic nie jem, nie mogę spać po nocach, ciągle mam setki myśli, lecą mi łzy.. On o tym wszystkim wie, wie też że do mnie dotarło to wszystko, mówi że jest dumny, ale że czas pokaże moje zmiany. Problem w tym, że ja jak na razie nie czuję, że mu zależy tak do końca. Z jednej strony ze mną rozmawia, powiedział że mnie kocha, nawet powiedział, że jestem dla niego wszystkim, ale jest trochę obojętny na to w jakim jestem stanie, mówi mi, ze teraz muszę zasłużyć aby zobaczyć coś z jego strony i właśnie o tym nie wiem co mam myśleć.. Np gdy wczoraj zapytałam go czy jest w 100% pewny że chce ze mną być na zawsze, najpierw odpowiedział, ze gdyby nie był to by ze mną już nie był, a potem zaczął że no muszę zdawać sobie sprawę że nic w życiu nie jest pewne, że może coś się nie udać, że muszę na niego zasłużyć.. Według mnie próbuje grać takiego obojętnego, żebym zobaczyła jak przez te 1,5 roku się starał.. Tylko że ja już to zobaczyłam, mówię mu to cały czas, że ma ode mnie pewne moje starania teraz i na zawsze.
Podsumowując.. z jednej strony stał się taki wycofany, to ja mam na razie się bardziej wykazać przez to że go nie doceniałam, a z drugiej dalej mówi mi że jestem wszystkim, chce się spotkać i mówi, że będzie mnie przytulał i tak dalej.. Nie wiem co mam o tym już myśleć..

Co Wy o tym sądzicie? Dobrze myślę, że gra obojętnego, żebym go doceniła? Mam dać mu czas, aby zobaczył, że się zmieniłam? Tylko ile to będzie trwać? Myślicie że mimo tego, faktycznie dalej mu tak zależy i chce ze mną być na zawsze? Napiszcie jakie jest wasze zdanie, bo w środku jestem w totalnej rozsypce..
napisał/a: Valkiria_ 2015-03-24 06:45
Jedyne co uważam to że bez zaufania nie ma związku. On to wie. A ty mu nie ufasz... Chłopak chyba ma nadzieję że jednak zaufasz...
napisał/a: miky 2015-03-24 06:58
To prawda, bardzo długo mu nie ufałam do końca.. Jednak wiem teraz, że mu ufam, moze potrzebowałam trochę dużo czasu, ale ufam. Tylko czy nie za późno, czy faktycznie dalej tak samo mu zależy jak niby mówi, skoro zachowanie nie jest do końca na to wskazujące..
napisał/a: Annie 2015-03-24 13:21
miky, a ja widzę, że nic się nie zmieniłaś.
Wcześniej wymagałaś od niego, aby ciągle Cię zapewniał o uczuciach a teraz on przestał to robić, więc SZALEJESZ i zamęczasz go

miky napisal(a): zapytałam go czy jest w 100% pewny że chce ze mną być na zawsze


tym.

Chcesz go stracić? Jesteś na właściwej drodze.
napisał/a: Kanneczka 2015-03-26 10:49
dokładnie. ja też jakoś nie widze zmiany, dalej masz obsesje, tylko zmieniłaś jeden jej temat na drugi. a on ma już po ludzku tego dość, nie ma się co dziwić, każdy ma jakieś swoje granice po których wzrasta w człowieku jakaś bariera ochronna i u niego tak sie stało ;]