toksyczna osoba? czy jestem już zbyt przewrażliwiona?

napisał/a: lolarun 2015-08-15 17:15
Cześć,
nie wiem czy na forum widnieje dział psychologia, ponieważ wg mnie mój temat lepiej by się tam nadawał. Ale do rzeczy.
Jak chronić się przed manipulatorami, osobami toksycznymi?
Przez całe życie byłam ( chyba) zbyt dobra i miła do ludzi. Mam nadal kontakt z osobami z liceum, gimnazjum. Niektóre się na mnie wieszają.

Nie wiem jak mam sobie poradzić z jedną toksyczną manipulatorką w moim otoczeniu. Na pierwszy rzut oka to osoba ładna, miła, uczynna, a i tak robi wszystko jak ona chce. Wszystko musi iść po jej myśli. Od zawsze się mnie trzyma. Nie wiem czy zazdrości mi miłości rodziny, pomocy wzajemnej itp ( pochodzi z patologicznej rodziny, mieszka i zarabia sama na siebie). Ja mam zlecenia,mieszkam nadal z rodzicami. Zawsze mówi mi, że jestem odważna, miła, ale np że coś kuleję w życiu osobistym. Tak jakby była jakąś wyrocznią.
Ma pełno znajomych z mojego miasta. Kręci się w różnych kręgach, przez to że jest wygadana, ma ten tzw small talk- ludzie od razu ją zaczynają lubić, mówią jej o sobie. Ona siedzi przed kompem na fb i zawsze sama pierwsza dodaje ludzi, zawsze to ONA ma największą aktywność na fb, komentuje, lajkuje. Tak jakby nie miała prywatnego życia poza komputerem.
Martwi mnie to, ponieważ ona matkuje wielu osobom. Zorientowałam się , że ona też matkowała mnie wcześniej. Myślałam, że daje mi rady, ale ona mi matkowała. Nie zwierzam już się jej z niczego, osłabiam kontakt. Ale problem jest taki, że zawsze jak w każdym środowisku padnie jej imię każdy mówi, że ona jest 'super świetna' ze ma pełno znajomych, że jest taka a taka.
A sama mi wiele razy po alkoholu mówiła o sobie, że każdy jej 'były' uważa ją za toksyczną i złą dziewczynę. I ona nie wie dlaczego tak jest. A jest miła w stosunku do ludzi.
Poza tym lubi mieć kontrolę nad innymi, faceci też to zauważyli.

Problemem jest to, że jej kolega ( jak to ona okreslała) przyjaciel zaczął do mnie podbijać. Ona i tak ma innego chłopaka, ale wg mnie albo coś się stało, albo musiała mu dziwne rzeczy o mnie nagadać, bo z dnia na dzień jego zachowanie się zmieniło o 180 stopni.
Nie wiem jak to określić. Czuję, że ona w tym maczała palce. Nie jest tak, że ja desperacko pragnę tylko jego i uważam, że to mój wybranek i będę używała wszystkich trików aby go zdobyć w tym oskarżając ją.

Ale wcześniej przez kilka miesięcy kiedy widziałam jego zainteresowanie moją osobą ona tak jakby go blokowała. Tak jakby np odpychała go ode mnie. Nie wiem czy on jest tak słaby psychicznie czy miękki, że się dawał. Ale wiele razy on mówił, ze ona mu matkuje. Ona zawsze wychdoziła z inicjatywą, przywiązywała ludzi do siebie a później odpychała. Tak samo z nim- sama zapraszała wszędzie wychodziła z nim, a w końcu ma chłopaka.
Nie wiem czy nie mogłą się pogodzić z myślą, że ktoś z jej 'rycerzy-męskich przyjaciół' w końcu zainteresował się kimś innym ( mną) i musiała do tego nie dopuścić.
Jest wiele scenariuszy.
Oczywiście wiem, że najbardziej prawdopodobny to taki, że on nic ode mnie nie chce, a wszystko wcześniej było dlatego, że chciał sie zabawić.

Ale chodzi mi o takie osoby, które manipulują w towarzystwie. Czy znacie takie? Jak się ich pozbyć z życia nie narażając się na alienację społeczną. Nie zrywając kontaktów ze wspólnymi znajomymi? Da się obrać jakiś kompromis?

Uważam, że między mną a tym chłopakiem mimo miesiąca rozłąki nadal sprawa jest niewyjaśniona, ponieważ zwykle kiedy się widzimy on raz zachowuje się 'normalnie' a raz tak jakby mnie 'olewał'. Szczególnie kiedy ona ze swoim chłopakiem jest w pobliżu.
Nie chcę nadinterpretowywać faktów, ale po naszej wspólnej nocy ONA była tak tym zainteresowana, że wypytywała mnie o wszystko bite 4 dni- z czego ja się nie dałam. A wzięła go później na wycieczkę weekendową. I po tym nawet jak ja chciałam się z nim spotkać i wyjaśnić, on wszystko olewał, nie odpisywał. Suche hej hej kiedy się spotkaliśmy.

Czuję że ktoś mi źle życzy, albo jest o coś zazdrosny i nie chciał aby akurat TA osoba, była mną zainteresowana. Wiem, że to idiotycznie brzmi. Ale np ja poznałam ją z jej obecnym chłopakiem i jakoś nie wtrącałam się w cały proces flirtu czy zdobywania.... Nie wiem, ogarnijcie mnie proszę . Bo albo jestem przewrażliwiona, albo mam nad sobą , na plecach jakąś ćmę, która czasem mi źle życzy.

Pozdrawiam
Lola
napisał/a: e-Lena 2015-08-15 20:26
Co rozumiesz przez "matkowanie"?

Z własnego doświadczenia mogę Ci napisać, że nie warto podtrzymywać znajomości, w których nie czujesz się komfortowo. Niezależnie od tego czy dziewczyna maczała w tym palce, czy też nie, widać, że po prostu za nią nie przepadasz. A jak za nią nie przepadasz nie ma sensu udawać, że jesteście najlepszymi koleżankami i wieszać na sobie psy za plecami. Jeżeli przestaniesz się z nią kontaktować i nie będziesz siała plotek, nic złego Ci się nie stanie, a być może poczujesz ulgę, że nie musisz przy kimś zastanawiać się nad każdym słowem i udawać kogoś, kim nie jesteś. Chłopaka - jeżeli NAPRAWDĘ Ci zależy - możesz wprost zapytać dlaczego ochłodził kontakt i po prostu przyjąć to do wiadomości. Ale nikomu z niczego się nie tłumacz i nie spowiadaj. Bycie miłym odbije Ci się kiedyś czkawką. Wierz mi.

Miałam jeszcze całkiem do niedawna "koleżankę", której też wydawało się, że jest pępkiem świata i chętnie krytykowała wszystkich dookoła z radosną protekcją, niestety w momencie, w którym ktoś zwrócił jej uwagę, że w jakiejś sytuacji zachowała się nieodpowiednio, rozpoczynała się standardowa procedura polegająca na oczyszczaniu się z poczucia winy za wszelką cenę. Jako, że należała do wspólnoty religijnej i była gorliwą chrześcijanką, wszystkie takie sprawy "omawiała z przyjaciółmi ze wspólnoty", oczywiście prezentując całą historię w taki sposób, żeby to ona była osobą pokrzywdzoną. Opowiadała tę historię tak długo chodząc po ludziach, aż wystarczającą ilość razy usłyszała, że w niczym nie zawiniła. Wtedy rozpoczynał się drugi etap przedsięwzięcia, w którym owa koleżanka - jako, że jest bardzo dojrzała i nie lubi toksycznej atmosfery - decydowała się na rozmowę z osobą, która zarzucała jej niegodziwość. Rozmowa rozpoczynała się od słów: "rozmawiałam o tobie i całej tej sytuacji ze wspólnotą i uważam, że w niczym nie zawiniłam". Jeżeli chciało się z nią wejść w polemikę, wyciągała ciężką artylerię w postaci: "jeżeli uważasz, że Cię zraniłam, to oczywiście przepraszam, ale uważam, że Bóg po prostu chciał mi pokazać, że..." lub " jak nie rozumiesz, że chciałam dobrze, to chyba musisz dorosnąć, będę się za ciebie modlić".

Tak mnie ta znajomość męczyła, że - choć próbowałam być miła i wysłuchiwać jej problemów - na wszystkie możliwe sposoby starałam się unikać z nią spotkań, bo wracałam do domu tak emocjonalnie wypruta, że psuł mi się nastrój i zwyczajnie chciało mi się płakać. Nie dało się z nią porozmawiać o niczym innym, jak tylko o Bogu lub - ciekawostka - problemach jej znajomych, o których "tak bardzo się troszczy i martwi". Uświadomienie sobie, że dziewczyna nie była tylko osobą z traumatycznym dzieciństwem, ale i plotkarą ubraną w płaszczyk gorliwej katoliczki, psującej relacje międzyludzkie i wysysającą z innych energię, cieszącą się z cudzego nieszczęścia, zajęło mi jakieś 8 lat, ale było warto.

Zerwałam z nią kontakt nie tłumacząc dlaczego, bo nie miało to dla mnie większego sensu. Domyślam się jednak, że jej wspólnota wysłuchała jakiejś rzewnej historii o tym, że jestem szatańskim pomiotem i moje zniknięcie jest boskim błogosławieństwem. Po czasie okazało się, że większość osób z naszego wspólnego kręgu znajomych zrobiło dokładnie to samo co ja, ale dziewczyna ciągle nie widzi, że problemem niekoniecznie jest palec Boży

Cóż, ludzie są różni. Na drodze możesz spotkać jeszcze gorszych
napisał/a: hopsasa20 2015-09-09 10:40
na drodze spotkasz jeszcze wielu fałszywych ludzi którzy z jednej strony będą udawać przycjaciół a z drugiej obsmarują Ci tyłek. Tak to już niestety jest.