Ciut z przymrożeniem oka

napisał/a: Annie 2015-08-07 16:02
Zdarzyło Wam się kiedyś usłyszeć "historię zbitego szczeniaka" od osoby, z którą zaczynaliście się spotykać?

Historię tragiczną, stawiającą osobę opowiadającą w sytuacji biednego pokrzywdzonego misia?
Historię tak rzewną i przykrą, iż mieliście ochotę wziąć autora opowieści w objęcia i zakrzyknąć " nie martw się, od tej pory wszystko będzie już dobrze!"

Prosto sprawę ujmując: czy ( a może lepszym pytaniem było by - ile razy - ) słyszeliście kiedyś historię o tym, jaki to on/ona dobry, wspaniałomyślny, kochany, wyrozumiały, troskliwy był/byłą w związku, a partner/ partnerka potraktował TAK BARDZO źle i nieuczciwie? I w ogóle biedactwo tyle się nacierpiało za dobre serce? :D

Ja łącznie w swoim 34 letnim życiu wysłuchałam cztery takie opowieści. O ile 3 pierwsze nie miały w sobie zbyt wiele z polotu, to czwarta mnie zaskoczyła, bowiem postawiła mnie w roli oprawcy :D

Ale od początku:
kilka dobrych lat temu poznałam mężczyznę. Zaczęliśmy się spotykać. Wiedziałam, że ma córkę. Nie wiedziałam, że ma żonę :) To znaczy miał tylko formalnie, bo faktycznie nie mieszkali razem, ale z jakiejś przyczyny żadnej ze stron nie śpieszyło się do rozwodu.
No cóż, w końcu się dowiedziałam, bo mi to wydukał gdy zaczęłam przyciskać pytaniami o matkę dziecka. Ależ on w tym małżeństwie cierpiał! Jaką jędzą była małżonka, to aż misiowi słów brakowało :) Dramat, mrok i tragedia. ( Tak, to była jedna z trzech historii "zbitego szczeniaka" o której wspominałam wcześniej. )

No nic. Skoro taka bladź, to trzeba się rozwieść! - ale on nie potrzebuje, co mi tam wpis w urzędzie stanu cywilnego przeszkadza, jędza go zacznie dręczyć i nachodzić na pewno, jak się dowie o takim pomyśle, no dramat! No nic. Albo rozwód albo ja. Rozwód - ale on nie wie jak się za to zabrać, ale on w sądzie sobie nie poradzi, jak żona będzie go szkalować, ale na dziecku się to źle odbije. No nic. Poprosiłam mojego bardzo dobrego kolegę prawnika, aby mojemu partnerowi pomógł. No pomógł. Rozwód się odbył. Jędza ani na miotle nie przyleciała, ani wiadra pomyj na głowę nie wylewała na sali rozpraw, ani żadnych nawet szykanów nie czyniła. Może nie taka jędza z tej małżonki, hmm?

Tydzień misiu do siebie dochodził po trudach rozwodu. Natomiast to, co wydarzyło się w następnych dwóch, zakończyło naszą relację.Otóż dowiedziałam się, że: on musi wnieść do sądu o unieważnienie alimentów, wnieść o testy na ojcostwo bo może t wstrzyma na kilka miesięcy obowiązek alimentacyjny, że dziecko z alimentami to gorzej niż kredyt, że ma nadzieję, ze jego córka nie będzie studiować, bo to 5 lat więcej alimentów by dla niego oznaczało. Że z zasadzie to on płacił nie będzie bo nie ma z czego. Jak to nie masz z czego? Przecież jesteś grafikiem! Ciągle robisz jakieś projekty. - no robił jak się okazało, ale do swojego portfolio a pieniążki na życie przysyłała mu 88 letnia mama, bo on tak mocno przeżywał rozstanie z córką, że nie mógł się na żadnej pracy skoncentrować. Dowiedziałam się też, że przepisał swoją część spadku po ojcu na siostrę, żeby w przypadku niepłacenia alimentów nic mu nie zabrali. No. Facet cud miód malina, co? No i oczywiście z ex małżonką jędzą. Dlaczego, ach dlaczego dobrzy ludzie źle trafiają!

Misiu trafił źle 2 razy. Raz, ze żona hetera, dwa że kolejna partnerka (ja) diabeł wcielony.
Przypadki chodzą po ludziach. Mój kolega z pracy kojarzył mojego exa - bez wzajemności. Licho nadało, ze byli obydwaj na jednej imprezie.
A kolega na dzień następny opowiedział mi co misio opowiadał nowo poznanej na imprezie koleżance.

Otóż: historii o żonie nie będę powtarzać, bo była to ta sama, którą słyszałam i ja a wyżej o tym wspominałam. Natomiast rozdział mi poświęcony był wyjątkowo ciekawy :) Wyobraźcie sobie, iż mój ex opowiadał nowo poznanej koleżance tragiczną historię, iż uciekłszy od żony jędzy, poznał dziewczynę na pierwszy rzut oka normalną. Zakochał się, uwierzył, zaufał, serce by oddał i nieba przychylił. To dla niej decyzję o rozwodzie podjął ostatecznie i nawet najlepszego prawnika znalazł! Żeby szybko sprawę zakończyć, ale tak, żeby tylko córeczka, oczko w głowie tatusia nie ucierpiała na całym zajściu! No i co? W wigilię rozwodu kobieta, której zaufał i której serce oddał, porzuciła go dla prawnika! Który sprawę rozwodową prowadził! Złamane serce, utracona wiara w człowieczeństwo, teraz to on już nigdy nie zaufa. A prawnikowi ani myśli płacić! Teraz jedynym ukojeniem jest dla niego ukochana córeczka, za którą oddałby życie :( Mój smutku, dlaczego takie tragedie spotykają dobrych ludzi!

Faktycznie spotykałam się przez pół roku z tym prawnikiem. Zeszliśmy się 2 miesiące po rozwodzie misia. Exa porzuciłam 2 tygodnie po rozwodzie, gdy dowiedziałam się tego, o czym pisałam wyżej. Miś faktycznie prawnikowi nie zapłacił, bo usługa ze względu na znajomość była bezpłatna ;)

A przypomniałam sobie to, bo ostatnio moja przyjaciółka spotkała mężczyznę, który oczywiście ma żonę heterę, której jak psa nienawidzi ale ona mu rozwodu nie daje, mieszka z jędzą, ale to dla dobra dziecka, bo się o synka lęka, że furiata go skrzywdzi, złamane ma serce, stracił wiarę w ludzi, nikomu już nie zaufa, chyba, że mojej przyjaciółce, której tak anielsko z oczu patrzy ...
napisał/a: errr 2015-08-07 16:10
Nigdy się taki do nie nie dostawiał ale znam taki przypadek bardzo dobrze.
Żona suka więc kochanka musiała go pocieszać. Potem druga, z trzecią zrobił sobie dziecko, z czwartą się CHYBA rozszedł jak mu się urodziło dziecko trzeciej, teraz ma koleżankę którą zabiera na romantyczne wypady do jednego z najpiękniejszych miast Polski. Stąd domyślam się, że z czwartą mu nie wyszło... ale licho go tam wie.
Takie duże dziecko które nie może znaleźć prawdziwej miłości :)
napisał/a: e-Lena 2015-08-07 19:35
Ja akurat mam szczęście kończyć tego typu relacje jeszcze zanim w ogóle się rozwiną, bo nie widzę sensu budowania związku z kimś, kto bezrefleksyjnie robi z siebie ofiarę i myśli, że zajmę się rozwiązywaniem jego społeczno-emocjonalnych problemów, ale regularnie zwierzają mi się totalnie przypadkowi ludzie - nawet jeżeli w ogóle nie wchodzę z nimi w interakcję, więc nasłuchałam się już wiele Wiadomo, każdy ma większe lub mniejsze problemy, ale trzeba je umiejętnie dozować rozmówcy i - z cała pewnością - nie obrzucać nimi potencjalnego partnera na samym początku znajomości. Atmosferę bliskości i zaufania naprawdę można stworzyć bez konieczności zwierzania się z hemoroidów, grzybicy stóp, głupiej byłej czy świata, który rzuca kłody pod nogi, choć jesteśmy bez skazy


Annie, nie wiem dlaczego, ale w kontekście Twojej opowieści (jakże dramatycznej w treści i zabawnej w formie ) przypomniała mi się moja "pierwsza (i jednocześnie ostatnia) randka" sprzed paru lat, z pewnym - całkiem sensownym z pozoru - młodym mężczyzną, który po smutnym wstępie, czyli opisie swojego złego stanu psychicznego (praktycznie się nie znaliśmy), przeszedł do 3-godzinnej opowieści o trudnych relacjach w rodzinie (nienawidził swoich rodziców, ale nie opłacało mu się od nich wyprowadzić, więc żył na ich koszt), skomplikowanych relacjach z kobietami, które bardzo szybko znikały z jego życia (ciekawe dlaczego?), bezsensownych związkach towarzyskich (jego znajomi to plebejusze zajmujący się przyziemnymi sprawami, zamiast metafizyką i sensem istnienia) i marzeniach - akurat on nie miał wygórowanych, bo jak sam powiedział jest minimalistą i może mieszkać nawet w piwnicy (super perspektywa dla przyszłej żony), a pieniądze - wiadomo - śmierdzą i prowadzą do skrajnej degeneracji ludzkiego "ja", więc po co w ogóle je zarabiać? Przez 3 godziny monologu nie powiedział nic pozytywnego, więc w "randkę"wdarło się uczucie totalnego przygnębienia, świat był zły, a ja byłam jedyną osobą, która mogła dzielić z nim wszystkie smutki, co było, jakby nie patrzeć, dość przerażającą wizją ewentualnej przyszłości. Na do widzenia przeszedł do ankiety (szło mu świetnie, więc musiał to robić już wiele razy ), zadając mi pytania dotyczące poszczególnych etapów mojego życia, począwszy od przedszkola, a skończywszy na studiach i - jako wisienka na torcie - zapytał czy cierpię na jakieś przewlekłe choroby i czy na pewno jestem heteroseksualna, bo nie chciałby się zaangażować na darmo. .

Cóż, najwyraźniej nie byliśmy dla siebie stworzeni

Dzisiaj żałuję tylko, że kulturalnie nie zakończyłam tego spotkania od razu jak zaczął obrzucać błotem połowę rodziny, tylko uprzejmie trwałam do końca i zamiast od razu jasno zakomunikować, że nie chcę z nim zacieśniać więzi, nie odbierałam jego późniejszych telefonów i nie odpisywałam na esemesy. To było nieładne z mojej strony.

No, ale niektórzy lubią po prostu jak się im matkuje i chroni przed niegodziwościami świata, więc trzeba umiejętnie selekcjonować tych, którzy naprawdę potrzebują wsparcia, od tych, którzy zręcznie żonglują emocjami
napisał/a: muslina 2015-08-10 08:23
napisal(a):nie odbierałam jego późniejszych telefonów i nie odpisywałam na esemesy. To było nieładne z mojej strony.


ehhh no i widzisz, jak chlopak ma pod gorke, biedaczysko, nikt go nie rozumie a na kobiety to jakies takie okropne trafia

tez takiego poznalam- bylam dosc dlugo nawet i dopiero po czasie zobaczylam jak bardzo bral mnie na litosc. Jeszcze przed zwiazkiem slyszalam jak bardzo on jest w zyciu nieszczesliwy bo ciagle trafial na kobiety ktore mu rozne akcje odwalaly, jedna zareczyny zerwala w okropny sposob, inna byla jakas niezrownowazona psychicznie i takie takie... Oczywiscie wszystko pieknie ubrane w slowka.

A kazda klotnia, kazda sprzeczka konczyla sie tym, ze jesli wina i powod klotni byla po jego stronie to usprawiedliwienie bylo takie ze on mial trudne dziecinstwo, ma zszargane nerwy, nie moze sobie poradzic z terazniejszoscia i ogolnie cale mnosto patologii w jego zyciu. Albo ze nic w domu nie umie sam zrobic, naprawic-szafki w jego mieszkaniu, cieknacy kran czy odklejona tapete naprawialam JA (dziewczyna-lat wtedy 19)-bo on jak mial sie nauczyc skoro sie wychowywal prawie bez ojca a jak byl to tyran. Nie ma pracy-bo dawniej mial trudne dziecinstwo i teraz nie wie jak sobie w zyciu poradzic. To na poczatku jest okropne sluchac takiego czegos, ale jesli facet 30 lat ciagle wraca do tego co mu sie dzialo w wieku podstawowki-zarowno wspominal dobre i zle strony zycia, ale CIAGLE, to szlag czlowieka idzie trafic.

Jeszcze sprawy lozkowe- jesli odmowilam mu w jakiejs fantazji to tez bylo ciagle biadolenie, bo on taki biedny, sfrustrowany i ciagle mu nie wychodzi a na dodatek jego dziewczyna mu w tak waznym momencie dla niego odmawia... Z tym ze kazdy moment zawsze byl zly i nie istnial delikatny sposob..
napisał/a: Valkiria_ 2015-08-12 07:08
U mnie praktycznie w każdym jednym przypadku wysluchiwalam tyrady na temat "jaka ta moja eks była okropna". Nie można się więc dziwić temu, że gdy ja stawałam się eks, to miałam równie obsmarowany tyłek... Co wiem od wielu osób. A kwiatki opowiadane na mój temat bawiły mnie do rozpuku i klaskalam w ręce, że poznałam się na człowieku - szmacie. Jest taka zasada, że jak ktoś obrabia swojego eks partnera, to kolejnego obrobi również. Sposób w jaki mężczyźni mówią o swoich eks wiele o nich świadczy.
Np mój mąż, gdy się poznaliśmy, po paru spotkaniach i rozmowie na temat właśnie naszych eks zachowywał dużą powściągliwość w słowach. Podobnie jak i ja. Uraczylismy się ogolnikami - ile byliśmy w związku i czemu się rozpadło (bo się wypaliło - wersja moja, bo mieli inne oczekiwania - wersja męża). Dopiero po jakimś czasie, małymi krokami jakoś przed sobą odslanialismy obraz naszych poprzednich związków, co o ile chodzi o mnie to nie miałam zbyt dużo do powiedzenia bo mój eks był całkiem w porządku, to gdy usłyszałam jak mojego męża traktowała poprzednia partnerka, z którą był 10 lat to nóż mi się w kieszeni otworzył. I wtedy właśnie pojawiła się reakcja - nie martw się bo od teraz już wszystko będzie dobrze!
A tak w skrócie - był z laską 10 lat. Ona zrobiła studia, on nie mógł bo ona była wsciekle zazdrosna że pozna kogoś na uczelni i ja zdradzi. Jeździła go kontrolować do jego pracy. Znajomym przedstawiała go jako informatyka, bo wstydziła się że jest pracownikiem fizycznym. Wykształciła się na panią radczynie prawna. Poprosiła K. zeby wziął kredyt na remont mieszkania (jej mieszkania, do którego on się niedawno wprowadził). 3 miesiące po tym jak K. wziął ten kredyt ona go zostawiła. Akurat jak skończyła remont mieszkania. Niedługo potem się okazało, że znalazła sobie "faceta na poziomie" - Pana adwokata.
Omine już fakt, że robiła K. częste awantury, głównie z zazdrości lub dlatego, że musiało być tak jak ona chce. Jedna z takich awantur skończyła się tym, że wbila mu nożyczki w dłoń (blizna została).
napisał/a: zapomniany 2015-08-13 11:48
No cuz. Ja kiedys mialem takiego kolege. Zmienial dziewczyny jak rekawiczki. Co miesiac nowa. Czasem po dwie na raz. Wszyscy swojego czasu zazdroscilismy mu powodzenia wsrod plci przeciwnej. Troche nam zajelo poznanie jego metody. Mianowicie robil z siebie ofiare losu. Mieszkal sam z mama porzucony przez ojca. Matka zupelnie go nie rozumie i on sam jak palec musi sobie radzic na tym swiecie. Oczywiscie ex go zranila (mowil o jednej-dwoch nie o calym tabunie ktory przewalil). Jak juz taka chetna na mamusiowanie i pocieszanie uwiodl to przy najmniejszym problemie porzucal i lecial do nastepnej. Bylo to sporo lat temu. O ile wiem to dzis nadal okrutny swiat nie daje mu rozwinac skzydel. Nadal nie jest w stalym zwiazku, nie ma pracy a co jakis czasa trafia sie nowa "mamusia" i "pocieszycielka"..... Wiec dorgie panie Wy sie dziwicie czemu nie ktorzy tak robia. Robia tak bo to dziala....
napisał/a: Annie 2015-08-18 20:51
zapomniany, może i działa ale na baardzo krótkim dystansie.