Co najlepiej zrobić - prośba o obiektywną radę

napisał/a: zinnejstrony 2015-03-25 17:15
Witam Was serdecznie,

Trochę biłem się z myślami czy na pewno powinienem poradzić się obcych ludzi, ale tylko Wasza opinia będzie obiektywna i z dystansem, podczas gdy ja na pewno patrzę na to subiektywnie i mam ze sobą spory problem, o którym poniżej.

To nie będzie historia jakich tu większość, czyli wielka miłość, zauroczenie etc. a potem kryzys. Wręcz odwrotnie. Wszystko na spokojnie, na chłodno i bez emocji oraz deklaracji i decyzji, których ktokolwiek mógłby żałować. Tylko ja co raz bardziej widzę, jak różnie to postrzegamy i boję się, że sobie wzajemnie zrobimy krzywdę.

Główną przyczyną tego wpisu jestem ja. Nie odczuwam emocji takich jak miłość, fascynacja, zauroczenie etc. Nigdy nie ciągnęło mnie do żadnych związków. Wręcz starałem się unikać, wiedząc jak to wygląda z mojej strony. W ogóle nie dawało mi to radości czy szczęścia. Jeśli już się pojawiały jakieś relacje, to inicjowane przez drugą stronę. W parze z tym idzie całkowity brak ochoty na seks z taką osobą, jak i w ogóle z kimkolwiek. Nie mam tego od dziś, więc problem znam od podszewki. Nie pomogły żadne terapie, grupy wsparcia, fachowe książki, a nawet dobrowolny udział w programie badawczym jednej z polskich uczelni. Po prostu część ludzi tak ma i jest to całkowicie coś innego, niż tak lansowane swego czasu w mediach "singielstwo", które nie ma z tym nic wspólnego. Ja po prostu czuję inaczej. Lubię ludzi, lubię spędzać z kimś czas, ale nie wyobrażam sobie, że można kogoś kochać, czyli poświęcić jednej osobie całe życie. W tym dopatruję nawet sedna problemu - jeśli do kogoś się zbliżam, to wydaje mi się, że ignoruję resztę osób, z którymi się przyjaźniłem i spędzałem czas. Jakby byli gorsi. Mężczyznom to chyba łatwiej będzie zrozumieć, bo kobietom jak kogoś poznają, to przestawia się coś na całkowite poświęcenie jednej osobie. Mężczyznom chyba mniej, choć pewnie też trochę. Nie wiem jak Wam to bardziej zwizualizować.

Poznaliśmy się w ubiegłym roku. Potraktowałem ją jak fajną koleżankę, ale w ogóle nie zakładałem żadnej bliższej relacji. Jest ode mnie kilka lat starsza. To w zasadzie ona inicjowała jakiś kontakt i ona mnie zaprosiła, ale dla mnie to było jak wyjście z kimś kogo lubię. Potem kolejny raz. Nie widziałem powodu, żeby odmawiać, przecież wyjście z kimś to nie związek. Kiedy zapraszała mnie do siebie, to się wykręciłem, bo dała jasno do zrozumienia po co, a ja ją lubiłem i nie chciałem tego zepsuć. Różnica była zasadnicza, bo ona poszłaby z kimś do łóżka kierowana uczuciami, a ja czułbym się, jakbym ją oszukiwał. Potem spotykaliśmy się jeszcze kilka razy i choć zdecydowanie inicjowała zbliżenie, to ją odsuwałem. W międzyczasie były pojedyncze rozmowy na ten temat. Za którymś razem zdecydowałem się na seks. Niestety potem mi się jeszcze większa blokada włączyła i choć nadal się z nią widywałem, to unikałem wszelkich zbliżeń. Postanowiłem, że musimy otwarcie porozmawiać i powiedziałem wprost o wszystkim, o tym jak było do tej pory itp. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że nie uwierzyła, ale po tej długiej rozmowie wszystko przyjęła do wiadomości. Tylko po swojemu chyba, myśląc, że to się da naprawić. Podczas tejże rozmowy wyszło również, że ona ma duże potrzeby seksualne, a ja rzadko mam ochotę. Znamy się od poprzedniego roku i na palcach jednej ręki można policzyć, ile razy doszło do zbliżenia. Nie naciska na to i twierdzi, że akceptuje, ale widać, że jej jest przykro. Dla mnie w tej chwili jest jasne, że ona widzi to zupełnie inaczej pomimo, że ani razu nie padły żadne górnolotne deklaracje w stylu kocham Cię, bo wypowiadając to musiałbym skłamać i ona o tym dobrze wie. Być może to nie jest jakieś istotne w tym wszystkim, ale ona zakończyła swój związek z kimś, gdy już zaczęliśmy się widywać. Nie miałem o tym w ogóle pojęcia, dopóki kiedyś mi nie powiedziała. Przez to czuję się temu winny, a jednocześnie było mi przykro.

Sytuacja jest o tyle trudna, że ja ją lubię, ale na swój sposób. To wspaniała, uczciwa i pracowita osoba. Tylko ona oczekuje czegoś zupełnie innego i teraz z jednej strony zależy mi na dobrych relacjach z nią, a z drugiej może zdrowiej dla obojga byłoby się nawet nie widywać?

Najgorsze, że jest jeszcze jedna rzecz, która mnie "blokuje". Dwa lata temu straciłem wszystko co miałem. Dla mnie to była prawdziwa lekcja życia i większość z Was nie potrafi sobie nawet tego wyobrazić, co czuje człowiek, któremu w kilka chwil przepada wszystko, na co tak długo pracował. Odbić się od dna jest bardzo ciężko, a co dopiero stanąć na nogi. Ja patrzę na życie od tamtej pory całkowicie inaczej. Nie zależy mi na materialnych dobrach, bo one dziś są, a jutro ich nie ma. W tej kwestii jest pomiędzy nami z pewnością spora różnica, bo z rozmów z nią widzę, jak często wspomina o nowym samochodzie czy telefonie koleżanki, albo o jakiś wyjazdach. Dla mnie takie rzeczy są na dalekim planie, bo chcę pewnie stanąć na nogi, co takie łatwe nie jest. Oczywiście od tamtej pory nadrobiłem sporo. Pracowałem od świtu do nocy, czasami nie miałem czym wrócić w nocy do domu z sąsiedniego miasta, jak mi uciekł ostatni autobus, ale to był mój cel. Wiedziałem, że jak się poddam, to zostanę na zawsze na dnie. To było okropne przeżycie, które dobiegło końca. Ona nie wie. Kiedyś jej tylko wspomniałem, że miałem problemy, ale nie wdawałem się w szczegóły, bo i tak czułem się gorszy, przy jej znajomych, którzy mają wszystko, choć w życiu palcem nie kiwnęli. Boję się tego, że ona podświadomie do ich poziomu dąży, skoro się z nimi zadaje. Ja niestety chcąc mieć cokolwiek (tylko to, co niezbędne) pracuję od rana do nocy i często w nocy jak terminy gonią, bo nikt mi nic nie da za darmo. Trochę to przykre potem jak usłyszę, że nie mam czasu, żeby gdzieś wyjść. To dla mnie ostatnie o czym myślę, jak nie mam siły nawet myśleć. A pracuję więcej, bo chciałem jej pomóc, wiedząc, że nie ma zbyt kolorowo. Wiem, że w życiu nie ma łatwo. Nie boję się ciężkiej pracy i powoli dorabiam się wszystkiego od nowa. Chciałbym mieć z powrotem swoje mieszkanie... Kupiłem nawet samochód. Miał uszkodzony silnik, więc za część jego rynkowej wartości i własnoręcznie naprawiłem, bo było to kwestią elektroniki. Jakoś powoli idę do przodu.

Jak widzicie nałożyło się tu kilka rzeczy. Trochę mi lepiej, jak to z siebie wyrzuciłem. Przyznaję, że jestem w kropce i chyba tylko opinia obcych osób patrzących na to z innej perspektywy może mnie nakierować.
napisał/a: KokosowaNutka 2015-03-25 18:33
napisal(a):Kiedyś jej tylko wspomniałem, że miałem problemy, ale nie wdawałem się w szczegóły, bo i tak czułem się gorszy, przy jej znajomych, którzy mają wszystko, choć w życiu palcem nie kiwnęli. Boję się tego, że ona podświadomie do ich poziomu dąży, skoro się z nimi zadaje. Ja niestety chcąc mieć cokolwiek (tylko to, co niezbędne) pracuję od rana do nocy i często w nocy jak terminy gonią, bo nikt mi nic nie da za darmo.

No bo tylko Ty musisz pracowac a inni leza, pachna i wszystko spada im z nieba Wkurza mnie takie pitolenie. Poza tym marzenie w postaci auta, fajnego telefonu czy podrozy to juz jakies przestepstwo czy co, ze ludzi tak latwo skreslasz z tego powodu? Po to sie chyba pracuje zeby sobie pozwolic na jakies przyjemnosci.

Co do seksu-mysle, ze jedni maja wieksze potrzeby a inni mniejsze i juz. Trzeba sie jakos pod tym wzgledem dobrac albo zacisnac zeby dla dobra zwiazku (ona rezygnuje z czestych zblizen a Ty starasz sie czesciej do nich doprowadzac). W sumie niezbyt optymalne rozwiazanie, dlugo raczej tak nie pociagniecie.
napisał/a: e-Lena 2015-03-25 19:42
Zinnejstrony, ale tak w ogóle, to jakiej porady oczekujesz? Opisałeś jakąś sytuację bez zaznaczenia, co tak naprawdę Ci w niej przeszkadza, więc nawet nie wiadomo jak ustosunkować się do Twojej wypowiedzi. Chodzi o Twoją aseksualność? O alternatywną tożsamość? O fakt, że robisz babkę w konia? Nie wiem.
napisal(a):Najgorsze, że jest jeszcze jedna rzecz, która mnie "blokuje". Dwa lata temu straciłem wszystko co miałem. Dla mnie to była prawdziwa lekcja życia i większość z Was nie potrafi sobie nawet tego wyobrazić, co czuje człowiek, któremu w kilka chwil przepada wszystko, na co tak długo pracował.

Co się takiego stało, że straciłeś "wszystko co miałeś" i co kryje się pod tym "wszystko"?
napisał/a: zinnejstrony 2015-03-25 22:08
KokosowaNutka napisal(a):No bo tylko Ty musisz pracowac a inni leza, pachna i wszystko spada im z nieba Wkurza mnie takie pitolenie.


Wybacz, ale ile Ty pracujesz, skoro miałaś czas natłuc tu 4546 wpisów? To pytanie może niegrzeczne, ale na poziomie Twojego wpisu, który nie ukrywam zirytował mnie. Wiesz jak to jest mieć budzik na 3.45, biec na autobus, którym jedziesz 2,5 godz do pracy, w której spędzasz cały dzień, potem do drugiej pracy i wrócić do domu (o ile będzie czym) przed północą ze świadomością, że masz ledwie ponad 3 godziny do następnego dzwonka budzika i mieć tak przez 7 dni w tygodniu, codziennie?

e-Lena napisal(a):Co się takiego stało, że straciłeś "wszystko co miałeś" i co kryje się pod tym "wszystko"?


Wszystko, to wszystko. Pieniądze, mieszkanie, większość co w nim, o takich rzeczach jak samochód nie wspominając. Osób, którym ufałem nie liczę, bo z tej perspektywy nie byli warci nawet wspomnienia.

e-Lena napisal(a):Chodzi o Twoją aseksualność? O alternatywną tożsamość? O fakt, że robisz babkę w konia? Nie wiem.


Kogo ja robię w konia? Mówiąc jej wprost o wszystkim i to na samym początku? O jaką alternatywną tożsamość? Chyba nie mówimy o tym samym w tej chwili...
napisał/a: kasiasze 2015-03-25 22:16
zinnejstrony, byłeś kiedyś bliżej związany z inną/jakąś kobietą?
napisał/a: Hanael 2015-03-26 02:45
Jeżeli chodzi o seks to są różni ludzi, jedni są aseksualni a drudzy machinami do codziennych maratonów. Kwestia dobrania się, bo dopasowanie w kwestii fizyczności jest również bardzo ważne. Prędzej czy później będzie to trapiącą sprawą dla jednej z odmiennych stron.

Co do pracy. Nie sztuką jest się napracować i g***o z tego mieć a potem na emeryturze klepać biedę. Równie dobrze możesz mieć pretensje do swoich rodziców, że nie byli bardziej przedsiębiorczy i nie zapewnili Ci bogatej przyszłości. Wielu wielkich ludzi potknęło się nie raz na ścieżce swojej kariery, podnosili się i dążyli dalej do wyznaczonych celów.

Zależy Ci na przyjacielskich relacjach lecz pamiętaj, że gdy ona zrozumie kim jesteś to od niej będzie zależało co dalej. Nie będziesz miał wpływu czy utrzyma z Tobą kontakt czy nie.
napisał/a: KokosowaNutka 2015-03-26 06:50
zinnejstrony, jestem na forum od 5 lat to i troche postow sie nazbieralo. A skoro Ty jestes taki zabiegany to jakim cudem znalazles czas na napisanie tu w ogole czegokolwiek? Chyba, ze do perfekcji opanowales bieg do autobusu z jednoczesnym waleniem smutow w internecie (dopiero teraz jestesmy na tym samym poziomie).

Wkurzaja mnie ludzie, ktorzy mysla, ze maja najgorzej na swiecie i z zawiscia patrza na innych. Kazdy ma jakies problemy wieksze czy mniejsze i nie Tobie oceniac ich wage. Popatrz sam na siebie i zastanow sie co mozesz zmienic zeby bylo Ci w zyciu lepiej. Moze przeprowadz sie do miasta w ktorym pracujesz a nie jak wariat spedzasz pol zycia w autobusie i placzesz jak ciezko masz.
napisał/a: Valkiria_ 2015-03-26 07:17
Kokosowa chyba trochę przesadzasz... Stawiasz na równi problem osoby, która ma załóżmy nowotwór z problemem gimnazjalnej dziuni co chce IPhone 42 i chce się ciąć bo nie może go mieć... (achtung - to przykład. Jaskrawy, owszem, ale tak odnoszę po tym co czytam).
Nie rozumiem co tak naskoczylas na chłopaka... Dużo w życiu przeszedł, ciężko pracuje żeby mieć cokolwiek (no a przecież mógłby się poddać i wyciągać rękę po socjal, luzik), ma hardkorowe deficyty emocjonalne co z całą pewnością kwalifikuje się do poważnych zaburzeń osobowości, chciał coś z tym robić (nawet wiele...) i nic nie pomogło, a ty jedziesz że "wali smuty w internecie".
Lasce która napisze na tym forum że zaciążyla z najlepszym kumplem narzeczonego należy się wsparcie... Chłopakowi, który tkwi w martwym punkcie i nie wie co robić i jak ruszyć z miejsca należy się obsmarowanie... Nie ogarniam i mam nadzieje, że nie ogarnę bo by było już ze mną całkiem źle.
Ominę fakt, że najgłośniej wołają, że pieniądze nie są aż tak istotne osoby, które je mają...
Ja autora szanuje chocby za to, że miał siłę odbić się od dna. A nie poszedł na sznurek. Bo do tego trzeba mieć jaja jak granaty. Żeby zacząć absolutnie wszystko od nowa.
napisał/a: KokosowaNutka 2015-03-26 07:33
Val irytuje mnie, ze autor widzi tylko czubek swojego nosa. Bo on pracuje, bo on sie stara, bo on tyle robi a inni wszystko dostaja za darmo. No prosze Cie. Moze masz racje, ze pojechalan troche za ostro ale mam uczulenie na takich ludzi.
napisał/a: Kanneczka 2015-03-26 10:25
Valkiria_ napisal(a):Kokosowa chyba trochę przesadzasz... Stawiasz na równi problem osoby, która ma załóżmy nowotwór z problemem gimnazjalnej dziuni co chce IPhone 42 i chce się ciąć bo nie może go mieć... (achtung - to przykład. Jaskrawy, owszem, ale tak odnoszę po tym co czytam).
Nie rozumiem co tak naskoczylas na chłopaka... Dużo w życiu przeszedł, ciężko pracuje żeby mieć cokolwiek (no a przecież mógłby się poddać i wyciągać rękę po socjal, luzik), ma hardkorowe deficyty emocjonalne co z całą pewnością kwalifikuje się do poważnych zaburzeń osobowości, chciał coś z tym robić (nawet wiele...) i nic nie pomogło, a ty jedziesz że "wali smuty w internecie".
Lasce która napisze na tym forum że zaciążyla z najlepszym kumplem narzeczonego należy się wsparcie... Chłopakowi, który tkwi w martwym punkcie i nie wie co robić i jak ruszyć z miejsca należy się obsmarowanie... Nie ogarniam i mam nadzieje, że nie ogarnę bo by było już ze mną całkiem źle.
Ominę fakt, że najgłośniej wołają, że pieniądze nie są aż tak istotne osoby, które je mają...
Ja autora szanuje chocby za to, że miał siłę odbić się od dna. A nie poszedł na sznurek. Bo do tego trzeba mieć jaja jak granaty. Żeby zacząć absolutnie wszystko od nowa.


popieram rękami i nogami. jakoś nie zauważyłam, żeby tu chłopak walił zawiścią albo smutami. przedstawil swoją sytuacje, motywacje, obawy wobec oczekiwań dziewczyny i jej znajomych. na litość boską, gdzie tu zawiść, skąd tyle jadu z miejsca i cały ten hejt? o.O

autorowi wątku radziłabym po prostu jak najwięcej szczerych rozmów z tą dziewczyną - o twoim podejściu do seksu, do ludzi, o tej sytuacji kryzysowej o ktorej tu wspomniałeś. jeśli sie nigdy przed nią nie otworzysz, ona nigdy Cie nie zrozumie do konca, nawet gdyby chciała...a moze warto? zawsze lepiej, jak zresztą widzisz, otworzyć się się choć trochę przed kimś bliskim skoro go mamy, niż przed ludźmi na forum których czasem wali co tak naprawde chciałes powiedzieć
napisał/a: zinnejstrony 2015-03-26 20:58
KokosowaNutka, dziękuję, że przypomniałaś mi w jakim kraju żyję. Przez chwilę zapomniałem, że tu wszyscy, wszystko wiedzą najlepiej. Bardzo proszę, pokaż mi, w którym miejscu napisałem, że mam najgorzej na świecie, a inni to wcale nie muszą pracować. Czy możesz mi wskazać ten fragment? Czekam z niecierpliwością.

Mnie z kolei wkurza taki podejście jak Twoje. Nie zrozumie, to sobie zmyśli. Napisałem wyraźnie, iż wiem, że w życiu nie ma nic za darmo. Pokazałem też grupę osób (konkretną), która faktycznie ma wszystko za darmo, bo z ich pracy, to by na jedzenie nie mieli i do tych konkretnych osób się odniosłem. I dla Twojej informacji. Wcale im nie zazdroszczę, bo są życiowymi nieudacznikami, zarabiają grosze, ale mama z tatą wszystko kupią. Tylko mamy i taty kiedyś zabraknie, wtedy zrozumieją. Czego tu zazdrościć? Tych pary gratów, które będą mieli szybciej i łatwiej?

Hanael, wcale nie mam i nie zamierzam mieć pretensji do rodziców. Wolę osiągnąć wszystko sam, nawet jeśli będzie to trudne. To nie jest ich obowiązek. Wychowali mnie i to wystarczy.

Kanneczka, sęk w tym, że rozmowy były. Ciągle mam wrażenie, że ona ma swoja wizję i uważa, że nad tym da się popracować.
napisał/a: kasiasze 2015-03-26 21:52
zinnejstrony, na moje pytanie nie odpowiedziałeś.
Trudno, choć moim zdaniem jest ono ważne.
Ale ... skoro Ona nie rozumie i macie inne oczekiwania, bądź mężczyzną i zerwij znajomość, zamiast okazjonalnie pozwalać sobie na intymność z Nią ("dla świętego spokoju"?) i podsycać jej, prawdopodobnie głupią i złudna nadzieję. To chyba powinieneś zrobić - odpowiadając na Twoje pytanie. Nieraz znajomości się zostawia, z różnych powodów.