Co robić, czy to toksyczny związek?

napisał/a: zagubiony90 2014-11-17 03:42
Witam. Z góry chciałbym przeprosić za ew. błędy ale jestem w pracy i piszę na telefonie czego bardzo nie lubię robić. Nie przedstawię się ponieważ wiem że moja dziewczyna odwiedza takie fora, wiem że może się domyślać po treści ale nie chce jej tego ułatwiać. Jestem w związku od prawie 4 lat, już na samym początku naszej znajomości dochodziło do kłótni, tłumaczyła to tym że została zraniona i teraz się boi przez co od samego początku kopała mnie za przeproszeniem w tyłek, jednakże wykazywała jako takie zainteresowanie a ja będąc kiedyś dość często odrzucanym mężczyzną pozwoliłem się tak traktować bo nie chciałem zaprzepaścić szansy. W końcu doszło do tego że jednak byliśmy ze sobą jednakże od samego początku potrafiliśmy się kłócić, ja sam będąc na początku dość uległy gdy ją poznałem, później w związku już taki być nie chciałem bo ile można dać się kopać w tyłem. Z czasem okazało się ze oboje jesteśmy dość upartymi osobami i żadne z nas nie chciało odpuszczać przez co dochodziło do ostrzejszy kłótni. Nie jestem święty i byłbym nieuczciwy gdybym zataił swoje grzeszki. Przed pierwszym rozstaniem bardzo się pokłóciliśmy, miałem dość jej ciągłych ataków na moja osobę i w chwili słabości zacząłem pisać z dziewczyną z drugiego końca Polski, ona o tym się dowiedziała, sam też przyznajemy że przesadziłem, że nie powinienem się tak zachować. Potem do siebie wróciliśmy, przez miesiąc było ok a później znowu zaczęły się kłótnie tym razem jednak doszło wypominanie tego co zrobiłem. Cyklicznie się te kłótnie powtarzały, kiedy tylko się dało wypominała. Ogólnie jest bardzo zazdrosną osoba ja zaś zupełnie przeciwnie. Dla przykładu jej zazdrości opowiem o sytuacji kiedy zacząłem pracować w barze krótko przed drugim rozstaniem ona była tam z koleżanką, ja w tym czasie pracowałem na ogródku i ona wyszła do mnie na chwile. W tym momencie kolo ogródka przechodziła znajoma z którą kiedyś pracowałem i witając się ze mną zapytała jak mi się tu pracuje, czy lepiej niż w poprzedniej pracy no i na mojej odpowiedzi rozmowa się skończyła. Dodam że jestem osobą która uśmiecha się do ludzi i tak było w tym wypadku, wyobraźcie sobie że obraziła się na mnie za to że się uśmiechnąłem i że w ogóle z nią rozmawiałem, po czym poszła po koleżankę do środka i po chwili pojechały do domu. Cały czas pokazywała mi jak bardzo mi nie ufa i rozstaliśmy się przez to po raz drugi. Przez prawie 2 miesiące rozłąki nachodziła mnie w pracy, wydzwaniała, chciała ze mną rozmawiać, obiecywała ze zmieni swoje zachowanie i w końcu uległem, gdy do siebie wracaliśmy postawiłem za warunek to że ma zacząć mi ufać i nie wspominać przeszłości z0a którą zresztą zostałem rozliczony. Szybko przekonałem się że nic się nie zmieni, no ale jakoś trwaliśmy w tym związku do czasu kiedy znowu kłótnie zaczęły nabierać na sile do momentu kiedy umówiliśmy się ze znajomymi nad jeziorem i kłócąc się cała drogę w samochodzie gdy już dotarliśmy na miejsce i wyszliśmy z samochodu to wtedy powiedziała ze nie ma już sił i że to koniec, ale że byliśmy umówieni a ja nie chciałem robić cyrku to poszliśmy nad to jezioro, ona siedziała ze znajomymi na kocu a ja wściekły chcąc się wyładować pływałem ponad godzinę, a gdy wyszedłem z wody to był już czas żeby się zmywać. Podwiozłem ja do domu i bez zbędnego gadania powiedziałem żeby Już poszła, a ona nagle zaczęła się tłumaczyć ze sobie wszystko przemyślana podczas pobytu nad jeziorem i że ona tego nie chce. Jedyna moja odpowiedzią było to że trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów i że ona mimo obietnicy konsekwentnie nie pozwalała mi zapomnieć mojego błędu i że ma wysiąść. Po tamtym zerwaniu zacząłem imprezowa ona może już osobiście mnie nie nachodziła natomiast robiła to moja mama i nasz wspólny znajomy. Po raz kolejny do siebie wróciliśmy, po raz kolejny warunkiem było zaufanie i to że ma przestać wypominać. Od dłuższego czasu między nami znowu się nie układa. Jest dla mnie nie miła, niby się stara, robi mi kanapki do pracy itd. ale zaś z drugiej strony mówi mi ze jest ze mną nieszczęśliwa, ostatnio w bardzo ale to bardzo brutalny sposób wypomniała mi tamta stara sytuacje kiedy nie zachowałem się wobec niej fair po raz kolejny łamiąc przysięgę, później przepraszała, a w zeszły piątek powiedziała coś czego nie umiem jej wybaczyć. Otóż porównała nasz związek do mojego poprzedniego, powiedziała ze moja była zostawiła mnie dla innego ale że wyszło jej to na dobre bo teraz jest szczęśliwa. Mnie zamurowało jak to przeczytałem. Kazałem jej iść w ślady mojej byłej, napisałem jej że jeszcze nie jest dla niej za późno żeby była szczęśliwa i że ma się do mnie nie odzywać. Przyjechała do mnie w sobotę próbując się wytłumaczyć ze jej nie o to chodziło, że źle to ujęła, ja natomiast jej w to nie wierzę i poprosiłem ją o spokój i żeby się do mnie nie odzywała. Nie wyobrażam sobie mieszkania z nią, nie widzę jako takiej przyszłości. Kocham ją, ale męczę się w tym związku. Nie jestem idealny ale od dawna jestem w stosunku do niej fair ale cały czas mi wypomina dawne błędy ponadto wyciąga na światło dzienne sytuacje które mnie kiedyś bardzo zraniły i nie umiem jej teraz darować tego w jaki sposób to powiedziała. Czy powinienem dać sobie z nią spokój? Bardziej mi szkoda jej samej i tego że jest delikatna i mocno przeżywa, niż samego związku. Proszę o jakąś radę :(
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-17 07:14
A jaką tu można dać radę? Twojej dziewczynie można wiele zarzucić, ale na litość boską do tych zachowań jakie przejawia ty ją pierwszorzednie sprowokowales. Dzieje się źle między dwojgiem ludzi? Popisać sobie z inną... Brilliant!!! Ja się szczerze nie dziwię temu, że ona ci nie ufa. Raz, że jesteś jak taka choragiewka na wietrze a dwa - straszna mamałyga a nie mężczyzna. Oszukiwales ją od samego początku relacji. Najpierw robiłeś z siebie podnóżek (bo ci nie wychodziło z laskami i chciałeś w koncu jakąś "ułapać"), a jak już ją" ułapałeś" to nagle zgrywanie maczosa, rozstawanie się, pisanie z innymi, imprezowanie i ciągłe "silowanie" się w związku komu więcej wolno i kto jest na wyższej pozycji.

Ogólnie mega to wszystko słabe. I się dziwię dziewczynie, że jest taką desperatka, że się ciebie w ogóle trzyma.
napisał/a: zagubiony90 2014-11-17 08:10
Doczytaj łaskawie, że tylko raz odwaliłem, za co później byłem rozliczony, winy się też nie wyrzekłem. To, że na początku walczyłem o nią desperacko przez co przymykałem oko na to, że nie traktowała mnie najlepiej to nie znaczy, że później nie miało prawa mi to przeszkadzać. Każdy człowiek prędzej, czy później ma dość i o ile na początku byłem w stanie to znieść to później niestety już nie potrafiłem pozostać obojętny na jej złe zachowanie w stosunku do mnie. O ile ludzie uczą się na błędach a tak było w moim wypadku to kiedy raz coś odwaliłem i widziałem jakie są tego skutki to później już tego nie robiłem. Na 4 lata związku od 3 lat nie zrobiłem nic po czym miałabyś prawo nazwać mnie chorągiewką. Moim zdaniem jeśli ktoś komuś coś wybacza, ponadto obiecuje zakończyć wypominanie to powinien się tego trzymać zwłaszcza, jeśli mówimy tutaj o warunku powrotu do siebie. Ja to widzę tak, jeśli coś obiecywała na początku "nowego" związku a nie zamierzała tej obietnicy dotrzymać to znaczy że od samego początku budowała ten związek na kłamstwie. Sama niejednokrotnie dała mi powód do nieufności, ale nigdy nie chciałem jej nic wypominać, następowało to dopiero w momencie kiedy jej wypominanie przechodziło wszelkie pojęcia, wtedy i ja zaczynałem ale z nerwów, byleby odbić piłeczkę, żeby choć przez chwile zobaczyła jak to jest. Twoje zachowanie jest typowe, masz totalnie gdzieś, że byłem w stosunku do niej fair, kierujesz się typową żeńską solidarnością, a nie subiektywną oceną sytuacji. Ja natomiast widzę sprawę następująco, nie prosiłem jej o wybaczenie, przeprosiłem ją za to co zrobiłem, przyznałem się do błędu, a jeśli ona postanowiła mi wybaczyć to powinna to zrobić, a samo wypominanie nie powinno mieć miejsca, w przeciwnym wypadku świadczy to o tym, że mi tego nie wybaczyła, a jeśli nie jest skłonna mi tego wybaczyć to po co ze mną jest, ja jej na siłę nie zamierzam przy sobie trzymać, jeśli ma czelność w nerwach mi powiedzieć że moja była postąpiła dobrze zostawiając mnie bo teraz jest szczęśliwa to chyba jest coś nie tak i w tym wypadku nie ze mną. Ja ją kocham, ja chce z nią być bo uważam ją za wspaniałą osobę, ale zbyt krytycznie do mnie podchodzi, zbyt wiele ma mi czasem niesłusznie do powiedzenia przez co zbyt często się kłócimy, a taki związek budowany na notorycznych kłótniach przecież nie ma realnych szans na to by się rozwijać w należytą stronę, a problem z podjęciem decyzji czy brnąć w to dalej mimo że nie czuje się na siłach czy też nie jest spowodowany tym że nie chce jej sprawić bólu bo wiem, że bardzo jest za mną, mimo, że na co dzień raczej sprawia odwrotne wrażenie. Wiem, że jest delikatna i uczuciowa przez co bardzo by to przeżyła. Wierz mi lub nie, nie zależy mi akurat na Twoim zdaniu bo okazało się ono w mojej opinii zbyt pochopne i tendencyjne, ale myśląc o rozstaniu myślę o sobie krytycznie, może nie jestem najlepszym kandydatem dla niej, skoro mi mówi, że jest ze mną nieszczęśliwa to nie chce żeby była zmuszona użerać się ze mną do końca życia tylko dlatego, że za bardzo do mnie przywykła. Problem jest taki, że ona mnie kocha, ale mnie nie lubi, tak czuje. Myślę, że liczę na jakąś bardziej bezstronną wypowiedź, Ty jesteś typem kobiety, która z faceta robi najgorsze bydle, natomiast was same uważasz za niewiniątka, a moja była jak i wiele kobiet na których wypowiedzi się natchnąłem jest dowodem na to, że takie święte nie jesteście, że również potraficie ranić, o czym przekonałem się na własnej skórze.

Co do imprezowania, robiłem to bo mogłem, będąc z nią nawet nie wychodziłem z kolegami na piwo bo sobie tego nie życzyła, natomiast nie będąc z nią miałem wszelkie prawo robić to co mi się żywnie podoba, ale mimo wszystko nadal byłem uczciwy wobec niej, bo po za częstym wychodzeniem z kolegami i przesadnym upijaniem się nadal byłem grzeczny bo uważałem że miesiąc czy dwa po rozstaniu to za szybko by łapać się innej.

W gwoli ścisłości, bo widzę że Twoje myślenie jest bardzo prostolinijne oznajmiam wszem i wobec, że nie udawałem podnóżka jak to raczyłaś nazwać tylko dlatego ze chciałem ją chwycić bo akurat ona się napatoczyła, po prostu naprawdę mi się spodobała, była interesująca i bardzo chciałem z nią być, byłem po prostu bardziej obojętny na jej mało przyjemne zachowanie bo widziałem, że rzeczywiście jest uprzedzona, a ja sam nie chciałem po raz kolejny dostać kosza, takie to dziwne, bo mi się akurat wydaje, że zupełnie naturalna reakcja, człowiek nie lubi być odrzucany...
napisał/a: Hanael 2014-11-17 08:38
Nie brnij w to dalej. Czasu Ci nikt nie zwróci i im szybciej podejmiesz decyzję (chyba w tej sytuacji nawet nie muszę pisać jaką) tym szybciej oboje zapomnicie o tym nieszczęśliwym epizodzie. Wydaję mi się, że to nie jest miłość tylko strach przed zmianami i obawa przed tym, że nikogo sobie nie znajdziecie. Taka potrzeba przetrwania... bez sensu w to dalej brnąć i tracić czas na to co i tak pewnie skończy się katastrofą.
napisał/a: e-Lena 2014-11-17 09:11
Odnośnie Twojego pierwszego posta - daj dziewczynie uporządkować swoje sprawy i przemyśleć to, jak powinna wyglądać zdrowa relacja damsko-męska, bo wygląda na to, że fakt pisania KIEDYŚ z inną dziewczyną jest dla niej wygodną wymówką do wywalania na Ciebie swoich frustracji. Z drugiej strony dałeś się tak traktować (najpierw wielokrotnie kazałeś jej odejść, później wielokrotnie przyjmowałeś z powrotem), więc nie dziw się, że Twoja relacja tak właśnie wygląda(ła). W związku są dwie osoby, które mają budować wspólną przyszłość, ale są pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Wygląda też na to, że sam masz jakieś sprawy do poukładania, w końcu z jakiegoś powodu tkwiłeś kilka lat w toksycznej relacji. Zadaj więc sobie pytanie DLACZEGO to robiłeś i co chciałeś uzyskać robiąc z siebie - jakby nie patrzeć - popychadło?

Odnośnie drugiego posta - zawarłeś w niej wszystkie odpowiedzi na dwoje pytania, więc-skoro jesteś w stanie opisać co było nie tak, jakie zachowania są w związku niedopuszczalne i jak to powinno wyglądać- zastanawiam się jakich odpowiedzi oczekiwałeś pisząc tutaj?

Zastanawiam się też czy zawsze reagujesz na zaczepki tak jak zareagowałeś na wpis Valkirii? Choć uważam, że to co napisała było pochopne, zrobiłeś jej analizę psychologiczną godną Freuda, burząc mocno własny obraz stworzony w Twoim pierwszym poście (więc może miała jednak trochę racji w tym co napisała?). Jeżeli tak wyglądały kłótnie pomiędzy Tobą a Twoją (byłą?) dziewczyną, to chyba też powinieneś posypać głowę popiołem, bo reagujesz nieadekwatnie do sytuacji - dając się sprowokować i samemu prowokując zaogniając, a nie wyciszając konflikt. Chyba jednak nie jest tak źle z Twoim pozwalaniem na kopanie się w tyłek

Popracuj nad zdrową pewnością siebie - bez tego egocentryzmu i bijącej po oczach protekcjonalności w stylu: "masz coś do mnie? No to goń się, twoje myślenie jest prostolinijne, nie zależy mi na twoim zdaniu, twoje zachowanie jest typowe, a twoja matka jest głupia", bo to Ty decydujesz jak wygląda Twoje życie, Ty wybierasz i Ty ponosisz konsekwencje swoich działań.
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-17 13:06
Reakcja autora tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pierwsze wrażenie było słuszne...

Nazwałam cie choragiewka bo nią jesteś. Nawet rozstać się z dziewczyną nie potrafisz. Tylko niby wbrew sobie, ale któryś raz do niej wracasz bo albo cie namówiła, albo zaangażowała w odzyskanie ciebie twoja rodzinę i znajomych. Słabo.

Druga sprawa - dialogu to ty nie potrafisz prowadzić. I tutaj szczerze dodam - jak w takim samym stopniu jesteś irytujący do swej kobiety jak tu na forum (w mym prostolinijnym odczuciu) to się nie dziwię, że Cię "nie lubi".

Kolejna sprawa - "raz odwalilem a potem już nie". No super, tylko raz nadwątlone zaufanie się naprawia i to długi czas, a nie "było - minęło idziemy dalej a ona ośmiela mi się coś wypomniec". Może nie raczyles z nią o tym porozmawiać, przegadac od deski do deski tego problemu, rozwiać jej jakieś wątpliwości tylko zmusiles ja do zamknięcia tematu "bo to w końcu nie było nic takiego no i przecież przeprosiłem". Jak widać raz nie przepracowane sprawy powodują zgrzyty i wymówki.
No ale chyba twoje myślenie jest niezbyt perspektywiczne.


A co do mojej osoby, to tak się składa, że jestem szczęśliwa mężatką i matką a moja rodzina jest dla mnie wszystkim, przy czym mąż jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Tak więc w twojej freudowskiej psychoanalizie na temat mojej osoby błąd na błędzie, za to ty spełniasz wszelkie wytyczne najbardziej pospolicie pojętego behawioryzmu.
napisał/a: stokrotka211 2014-11-17 13:38
Autorze, ogólnie ja się zgadzam z Twoim podejściem co do wypominania, bo nie ma nic gorszego od obiecywania i zrywania danego słowa... Tak nie postępuje dorosła odpowiedzialna osoba, której zależy na poważnym związku. Ja też jestem szczęśliwą mężatką, ale nie ukrywam , że musieliśmy z mężem się dotrzeć i to nie jeden raz, ale za każdym razem po popełnainiu jakiegoś błędu obiecywaliśmy sobie, ze nigdy ale to nigdy nie będziemy sobie tego wypominać bo to przeszłość. Wybaczyliśmy sobie i idziemy dalej, oczywiście można pamiętać dla nauczki, żeby nie dopuścić do powtórki ale wypominanie przez kilka lat, kiedy partner nie daje powodów do rozdrapywania ran...to jest dopiero słabe. Podziwiam Cię, że chce Ci się użerać z tak niezrównoważoną pannicą... szkoda nerwów. Każdy popełnia błędy ale trzeba z tego wynosić lekcje, Ty to robisz Twoja partnerka niestety nie...
napisał/a: zagubiony90 2014-11-17 14:40
Co do przerobienia tematu od deski do deski, to robiłem to z nią wielokrotnie, problem z nią jest taki, że kiedy ona zrobiła coś poważnego co mnie zabolało, to za każdym razem właśnie tłumaczyła to "było, minęło, po co do tego wracać" i to był niestety częsty obraz jej załatwiania takich spraw. Coś mnie przez tydzień mogło gryźć bo tak mnie potraktowała i nawet nie o to chodzi, że jej coś wypomniałem, natomiast widziała, że mam taki humor nie inny, to mówiła po co ja to rozpamiętuje, nie należy żyć przeszłością. Wielokrotnie mówiłem jej przy tego typu zachowaniu, że jest po prostu hipokrytką, bo o ile mnie coś gryzie to gada mi takie rzeczy, a sama wyciąga brudy z dawnych lat, kiedy tylko chce podczas kłótni dopieprzyć mi trochę bardziej.
Coś co się stało po roku, co zostało wyjaśnione nie powinno mieć wpływu na jej dzisiejsze zachowanie, ja rozumiem że budowanie zaufania trwa, ale na Boga, żeby po 3 latach podczas kłótni, której ja mam racje i ją ta moja racja zabolała co miało miejsce ostatnio, z braku jakichkolwiek argumentów którymi mogłaby mi dowalić wyciąga właśnie tą kartę na stół. Przez ten okres kiedy 3 krotnie się rozstawaliśmy i do siebie wracaliśmy ja sam trochę się zmieniłem, bardzo zaczęła mi przeszkadzać niesprawiedliwość i zacząłem takie zachowanie bardzo mocno krytykować, powiedziałem jej o tym przed powrotem, że mam mniejszą cierpliwość do takich spraw, dlatego po raz kolejny warunkiem powrotu było zapomnienie o wypominaniu tego co w mojej opinii jest już przedawnione, co ponoć zostało mi wybaczone, więc wiedziała na co się piszę, miała świadomość tego, że dalsze wypominanie i dopieprzanie mi z byle powodu nie będzie już kończyło się zwykłą małą sprzeczką tylko że naprawdę zacznie się to na nas odbijać. Teraz mam dosyć tego związku, ale jak widać coś chce zrobić, to że tu jestem jest spowodowane tym że nie chce jej zranić a nie wiem co dla nas będzie lepsze, jest to dla mnie po części dowód słabości już w tej chwili i wcale nie jestem zadowolony że tu trafiłem, ale jednak próbuje, czy to naprawdę złe że tak jest, że co niektórzy od razu muszą mnie skrytykować i z wejścia równać z ziemią, akurat to też nie do końca wydaje mi się sprawiedliwą oceną z Twojej strony.
napisał/a: errr 2014-11-17 14:42
zagubiony90 napisal(a):gdy do siebie wracaliśmy postawiłem za warunek to że ma zacząć mi ufać

żartujesz, prawda?

zagubiony90 napisal(a): po raz kolejny łamiąc przysięgę
kazałeś jej przysięgać, że już Ci tego nigdy nie wypomni?
czyś Ty na głowę upadł? jak można żądać czegoś takiego?

zagubiony90 napisal(a):Ja to widzę tak, jeśli coś obiecywała na początku "nowego" związku a nie zamierzała tej obietnicy dotrzymać to znaczy że od samego początku budowała ten związek na kłamstwie.
a skąd Ty jasnowidzu wiesz, czy ona się tego nie zamierzała trzymać?

zagubiony90 napisal(a):a jeśli ona postanowiła mi wybaczyć to powinna to zrobić, a samo wypominanie nie powinno mieć miejsca, w przeciwnym wypadku świadczy to o tym, że mi tego nie wybaczyła
oezu, człowieku, wybaczenie a wypominanie to dwie różne sprawy. Twoja dziewczyna przesadza z wypominaniem jesli faktycznie robi to przy każdej okazji ale nie możesz od niej oczekwiwać, że ona Ci już tego nigdy nie wypomni. Takie zdrady siedzą w człowieku do końca życia, ona już zawsze będzie o tym pamiętać, śnić, rozmyślać i ciężko jej będzie znów zaufać w 100%. Bo takie pisanie po kątach z inną panną to też jest zdrada.

Generalnie to dobrze określiłeś Wasz związek - toksyczny.
Jak dla mnie to wyjścia są dwa
- albo się wreszcie raz na zawsze rozejdziecie i Ty troszkę popracujesz nad sposobem komunikacji z dziewczyną - wiesz, jak rozładowywać napięcie, jak ucinać kłótnie, jak konstruktywnie rozmawiać itp. Bez tego będzie Ci ciężko w każdym związku
- albo będziecie razem ale skorzystacie z pomocy jakiegoś doradcy rodzinnego czy tam innego mediatora który nauczy Was jak macie ze sobą rozmawiać bo na razie to ani Ty ani ona tego nie potrafi.

Jeśli zdecydujesz się na drugą wersję to siądź z tą swoją biedną dziewczyną, powiedz jej że może Ci teraz wszystko wygarnąć, powiedzieć co ją najbardziej boli i czego się boi, spróbujcie sobie o tamtej akcji na spokojnie pogadać i dopiero po takiej pogawędce możesz ją bardzo ładnie poprosić, żeby ograniczyła swoje wypominanie do minimum, że jeżeli już czuje że naprawdę musi to niech to jakoś krótko wyartykułuje a Ty podejdź, przytul, pocałuj i powiedz, że będzie dobrze. Zobaczysz, że to ograniczy jej wyrzuty. No chyba, że Twoja dziewczyna jest nie do końca normalna.


ps. Na zaufanie trzeba sobie zapracować a nie wymagać go od kogoś po skoku w bok...
napisał/a: zagubiony90 2014-11-17 14:52
Staram się zapracować na moje zaufanie, chce, to ma wgląd do mojego telefonu, do mojego facebooka, niespecjalnie rozmawiam z jakimikolwiek koleżankami, ona natomiast praktycznie non stop gada z jakimś kolegą i ja w tym nic złego nie widzę, chce niech gada, ja natomiast tłumaczyć się muszę gdy jakaś dziewczyna na facebooku wyśle do mnie łańcuszek który wysyła do wszystkich, muszę się tłumaczyć z każdej dziewczyny jaką dodaję do znajomych, może się okazać koleżanką z przedszkola, której nie złożyło się, żeby dodać ją do znajomych wcześniej i zawsze słyszę "znów dodałeś jakąś d u p ę, kto to jest?". Zagryzam zęby bo to wkurza, ale nie mówcie mi, że nie robię nic w sprawie odbudowania zaufania, naprawdę staram się, ale ona dosłownie kiedy tylko ktoś ją wkurzy czy to matka czy ja i nie zawszę potrafię zrozumieć jej kiepski humor to wywiązuje się kłótnia, a wtedy przeważnie kiedy mam już dość ciągłych kłótni przechodzę do kontrataku, po prostu nie umiem wtedy wytrzymać, każdy przecież ma swoje granice, a wtedy gdy zbyt mocno się bronię to właśnie używa swojej broni w postaci wypominania tej konkretnej sytuacji.
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-17 15:37
Jak dziewczyna sama od siebie nie wymaga tego czego wymaga od ciebie, to podziekuj za współpracę. Gdzie tu sens gdzie logika? Życie jest nie po to, żeby się męczyć a co jak co ale wy się meczycie ze sobą niemiłosiernie.

Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, w której zabronilabym czegoś osobie którą kocham, a sama robiła to, czego zabronilabym. To hipokryzja.

Obydwoje macie swoje za uszami. Najlepiej by dla was było gdybyście poszli w swoją stronę każde, bo szczerze miłości to tu nie widzę
napisał/a: errr 2014-11-17 15:41
zagubiony90 napisal(a):ona natomiast praktycznie non stop gada z jakimś kolegą i ja w tym nic złego nie widzę
gdybyś nie widział to byś tu o tym nie wspominał. Wyznacz jakieś granice, choćby tak dla zasady, choćby tylko po to aby ona wiedziała jak to jest.

zagubiony90 napisal(a):Zagryzam zęby bo to wkurza, ale nie mówcie mi, że nie robię nic w sprawie odbudowania zaufania, naprawdę staram się
ale ja tak nie twierdzę. Twierdzę, że warunek zaufania to szczeniactwo. Tego nie można żądać, wymagać itp, to niedojrzałe, jakbyś nie miał wyobraźni...
Tak samo jak jej ciągła kontrola - dziewczyna też musi nad tym pracować bo się zapętli i zabije nawet największe uczucie jakie w sobie możesz wskrzesić.

zagubiony90 napisal(a):ona dosłownie kiedy tylko ktoś ją wkurzy czy to matka czy ja i nie zawszę potrafię zrozumieć jej kiepski humor to wywiązuje się kłótnia
spróbuj sobie na to opracować jakąś metodę, nie wiem, mówisz że nie będziesz się z nią kłócił bo ktoś ją wkurzył, że jak się zdecyduje wyżalić, wypłakać czy po ludzku powiedzieć czemu się wkurza to niech się odezwie i wychodzisz/zakładasz słuchawki na uszy, cokolwiek. Grunt, żebyś się nie wdawał w przepychanki.
zagubiony90 napisal(a):a wtedy przeważnie kiedy mam już dość ciągłych kłótni przechodzę do kontrataku, po prostu nie umiem wtedy wytrzymać, każdy przecież ma swoje granice
i dlatego musisz od razu ucinać kłótnie. Zakładasz jej bana jak zaczyna wierzgać, informujesz o swojej otwartości na rozmowę i przeczekujesz. Wychowaj ją sobie :) na to nigdy nie jest za późno choć teraz będzie Ci to zrobić dużo ciężej niż gdybyś to zrobił na początku znajomości.