Coś się zmieniło...

napisał/a: Kajalena 2014-10-31 01:04
Witam, mam problem z narzeczonym, właściwie to wszystko się między nami psuje i nie wiem co robić, chyba potrzebuje porady z "zewnątrz", ale zaczne może od początku.

Poznaliśmy się 3 i pół roku temu, ja z miejscowości oddalonej o 170 km od niego więc spotykaliśmy na weekendy przeważnie. Na początku jak wiadomo było cudownie, romantycznie, starał się bardzo aby pokazać mi jak bardzo mu na mnie zależy, i nie chodzi tu o sprawy materialne ale uczucia, dotyk, przytulanie, pieszczoty itp.Rozmawialiśmy codziennie na skypie czy przez telefon. Dogadywaliśmy się świetnie, aż w końcu po ok pół roku doszliśmy do wniosku, że tak być nie może, że skype i weekendy nam nie wystarczają, więc zdecydowałam się na przeprowadzke do niego, a że nic nie stało mi na przeszkodzie, a jeżeli chodzi o pracę to dostałam przeniesienie do miejscowości w której on mieszka, uznałam że podjełam dobrą decyzje i że los mi sprzyja.
Na początku było super wiadomo, wspólne gotowania, spacery, wieczory razem spędzone, no bajka. Ale po jakimś czasie zaczęło się powoli wszystko zmieniać, na początek drobne sprzeczki, o to że skarpety na podłodze, że nie pomaga w obowiązkach domowych itp, no trudno doszłam do wniosku że może przesadzam, bo od zawsze byłam pedantką i lubiłam porządek więc dałam sobie spokój i wyrobiłam po czasie plan działania który przyniósł rezultaty.
Często zaczęło dochodzić do kłótni typowe z zazdrości, niestety ja byłam prowodyrką tych kłótni, gdyż jestem straszną zazdrośnicą i po jakimś czasie zaczęły mi nawet przeszkadzać jego koleżanki, ale z tym również się uporałam i zaczęłam panować nad zazdrością, najgorsze było to że przestaliśmy uprawiać seks. Tak jak na początku potrafiliśmy się kochać co 2 dzień, tak teraz raz na miesiąc, za każdym razem jak pytam i staram się rozmawiać to odpowiedź ta sama, zmęczony, dużo stresów w pracy, nie ma ochoty dzisiaj itp, a muszę nadmienić, że jestem osobą która potrzebuje dużo bliskości, dotyku i okazywania miłości w gestach i słowach i on o tym wie i jak na początku starał sie tak teraz nawet mnie nie przytuli z własnej woli.
Zawsze ja jestem stroną inicjującą zbliżenie, czy to przytulanie czy seks.
Dużo się między nami zmieniło, on często wraca później z pracy, zręsztą w którą bardzo aż chyba za bardzo się angażuje, nie okazuje mi uczuć. Jestem w tej chwili chora, leżąc z gorączką w łóżku wysłałam mu smsa czy kupi mi syrop po pracy, pracę kończy o 16, po czym odpowiedź że tak ale zostaje do 16.30. Wiem że w ten dzień żegnali koleżankę, która wyjeżdża za granicę, więc sie zdenerwowałam i odpisałam, że priorytety jak zwykle u niego nie na tym miejscu na którym powinny być więc sama ubiorę się i pójdę do apteki, na co on że ma to w dupie i mam robić co chce. Doszło do tego, że nie ma do mnie szacunku ani poczucia jakiegoś zaangażowania. Mam momentami wrażenie, że już mnie nie kocha, a i ja zaczynam przestawać czuć do niego to co na początku, skoro on się nie stara o ten związek, dlaczego ja mam?
Jak myślicie, jest jakaś szansa dla nas? walczyć o to? wspomnę, że średnio co 2 miesiące przechodzimy poważne rozmowy i tłumaczę mu jak krowie na rowie ale po rozmowach jest tydzień dobrze, a później wszystko wraca do szarej bezuczuciowej normy. Nie wiem co robić, odejśc?
napisał/a: errr 2014-10-31 08:56
Kajalena napisal(a): pracę kończy o 16, po czym odpowiedź że tak ale zostaje do 16.30. Wiem że w ten dzień żegnali koleżankę, która wyjeżdża za granicę, więc sie zdenerwowałam i odpisałam, że priorytety jak zwykle u niego nie na tym miejscu na którym powinny być więc sama ubiorę się i pójdę do apteki, na co on że ma to w *** i mam robić co chce
zbawiłoby Cię te pół godziny?
Kajalena napisal(a):Nie wiem co robić, odejśc?
nie tłumaczyć jak krowie na rowie tylko wysłuchać co ma Ci do powiedzenia, nie robić awantur o głupie pół godziny, w kłótniach nie używać słowa "jak zwykle".
Odnów z nim relację poprzez zobaczenie w nim człowieka i traktowanie go jak człowieka a być może coś z tego uczucia w nim jeszcze zostało i da Ci szansę.
napisał/a: enhunter 2014-10-31 09:04
Nadal zabiegasz o te przytulania, całowania i seks?
napisał/a: KokosowaNutka 2014-10-31 09:24
Kajalena, ekhm mi to wyglada albo na znudzenie sie tym zwiazkiem z jego strony/wypalenie albo ma kogos na boku.
napisał/a: Kajalena 2014-11-01 02:14
Owszem nadal zabiegam, zazwyczaj poprawa jest na 2-3 dni, najdłużej tydzień i znowu to samo.
Może źle się wyraziłam, ale nasze rozmowy to nie są tłumaczenia tylko z mojej strony czy wyrzuty, nie prowadze monologu, staram się również zrozumieć jego punkt widzenia, ale zazwyczaj jest j.w.
Co do tych 30 min to podałam przykład z konkretnego dnia, niestety praktycznie codziennie wraca ok 19 czasem później, tłumacząc, że ma dużo pracy.
Co do zdrady to też to rozwarzałam, ale muszę przyznać, że nie widzę pod tym kątem nic podejrzanego. Kiedyś zostałam zdradzona i wiele zachowań z strony zdradzającej jest oczywistych, chociażby noszenie non stop telefonu przy sobie, on tego nie robi, pożycza mi laptopa gdy potrzebuję zdając sobie sprawe, że mogłabym sprawdzić go, ale ja tego nie robię, a jego zachowania nie wsakzują na zdradę, jedynie co to może te nadgodziny w pracy... Nie wiem co myśleć.
napisał/a: errr 2014-11-01 11:53
dziewczyno, stłamsiłaś chłopaka, co się dziwisz że nie chce się z Tobą bzykać?
Teraz już jest tylko kwestia czasu kiedy wymieni Cię na normalną kobietę, taką dla której będzie mężczyzną a nie chłopcem którego trzeba wiecznie opierdzielać.
napisał/a: Kajalena 2014-11-01 12:41
W którym momencie dałam do zrozumienia że go stłamsiłam? Czytanie ze zrozumieniem się kłania i powrót do szkoły może co? Jak nie masz nic konstruktywnego do powiedzania, a tylko samą krytykę to się zamknij i nie udzielaj.
napisał/a: errr 2014-11-01 12:43
ze swoim facetem też tak rozmawiasz?
tak wyglądają wasze kłótnie?
tym właśnie go stłamsiłaś.
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-01 12:49
Kajalena, jak tak samo traktujesz swojego faceta to... Wybacz.
Czasem warto słowa krytyki wziąć do siebie i się nad nimi zastanowić chocby 5 minut a nie od razu rzucać się i sugerować powrót do szkoły bo "brak umiejętności czytania ze zrozumieniem"... Może paradoksalnie autorko sama nie potrafisz przeczytać tego co piszesz... Albo nie chcesz.

Dla mnie ten twój foch o 30 minut dłużej w pracy był jakąś żenada. Od razu" to łaski bez, sama sobie pójdę kupić ". I próba wywoływania na partnerze usilnie jakiegoś poczucia winy że taki zły i niedobry bo ty chora i przez jego" bujanie " się dłużej w pracy musisz ubierać się i narażać na pogorszenie swojego stanu.

Słaba manipulacja... I najbardziej cie drażni że to na niego nie działa...
napisał/a: e-Lena 2014-11-01 12:53
Kajalena chyba za bardzo chciałaś nosić spodnie w tym związku i w efekcie on się wycofał bez walki. Czy da się to uratować i wprowadzić między wami jakąś równowagę? Nie jestem pewna, bo chyba odczuwasz ogromną potrzebę kontrolowania wielu aspektów życia, nie tylko swojego - jeżeli nie fizycznie, to przynajmniej emocjonalnie.

Zabiegasz o jego uwagę, ale robisz to w zły sposób. Trochę nieporadnie, jak mała dziewczynka, która obraża się, że ktoś nie dał jej lizaka, którego chciała. A to - jak widać - generuje problemy.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-11-01 12:58
Dziewczyny przystopujcie troche. Moze z jednej strony autorka tematu go troche tlamsi, pisala o zazdrosci i czepianiu sie o pier.doly typu brudne skarpety ale to nie jest tak, ze tylko ona jest winna. Z drugiej strony on tez powinien pomoc swojej partnerce w pracach domowych albo choc probowac samemu nie brudzic. Albo gdy ona lezy w domu z goraczka powinien od razu powiedziec kiedy bedzie, spytac sie czy czegos potrzebuje, czy cos kupic tak sam z siebie...

Tez bym sie troche wkurzyla gdybym opisala tu swoj problem i kazdy by na mnie naskoczyl mowiac, ze to wszystko moja wina. Tak latwo nie ma. Z innego tematu wiemy, ze prawda moze lezec posrodku.
napisał/a: e-Lena 2014-11-01 13:06
Kokosowa, sama napisałaś w poprzednim wątku o problemie z interpretacją słów autorów wątków. Nawet terapeuci nie roztrząsają podczas terapii tego, czy opowieść pacjenta różni się od opowieści jego bliskich, tylko odnoszą się bezpośrednio do tego CO i W JAKI SPOSÓB opowiada pacjent, nakierowując go ewentualnie tak, żeby on sam skonfrontował się z własną wizją rzeczywistości.

Trudno na forum internetowym zagłębiać się w filozoficzne teorie - możemy odnieść się tylko do OPISANEGO (zarysowanego) problemu, w razie wątpliwości dopytywać o szczegóły. No chyba, że za każdym razem mamy zarzucać autorom pisanie nieprawdy, wyolbrzymianie i skrajny subiektywizm. Rezultat byłby taki, że nikt już nikomu nie odpowiadałby na pytania, a bo to na pewno w rzeczywistości wygląda inaczej, a bo to przypadkiem urazimy czyjeś jestestwo.

W tym przypadku z zarysowanego problemu wychodzi to, co wychodzi - świadomie lub nieświadomie autorka deprecjonuje swoją osobę i efekt jest jaki jest.