Czy da się to jeszcze naprawić?

napisał/a: fidget 2014-09-23 08:47
Witam.

W związku jesteśmy 2 lata i 3 miesiące (mam 21 lat, ona 19).
Tzw. miesiąc miodowy przeżywaliśmy przez 2 lata, co mnie bardzo cieszyło, ale także i bardzo wymęczyło.
Starałem się być jak najlepszym chłopakiem, robiłem dla niej niespodzianki, prezenty, spontaniczne szalone wyjazdy. Słowem - ekstra słodki wypas.
Problem polega na tym, że poznaliśmy się krótko przed moim wyjazdem na studia.
Dlatego przez te 2 lata, co piątek (czasem czwartek) wracałem do mojej miejscowości dla niej. Z powrotem na studia - w niedzielę.

Ona nie przyjechała do mnie nigdy. Powody:
* nienawidzi pociągów, nigdy nimi nie jechała, boi się i na pewno jechać nie będzie.

Odbyło się dużo rozmów, nawet trochę krótszych kłótni. Autobusy też nie wchodzą w rachubę. Ma chorobę lokomocyjną, koniec i kropka! Poza tym kocha nasze miasto rodzinne i nie zamierza się z niego kiedykolwiek wyprowadzać. Też cierpię na tą chorobę, ale jeszcze nigdy w pociągu. Zresztą... już dawno się poddałem, a i znajomi przestali się z tego wręcz śmiać - na początku studiów zwany byłem pantoflarzem.

* jak co 3/4 tygodnie przyjeżdża z matką na zakupy do centrów handlowych w miejscowości w której studiuje, to nie chce się ze mną spotkać, bo jest zmęczona podróżą (autem) i jej matka by się wkurzyła...



Tak więc przyjeżdżałem tak co weekend przez 2 lata. Wakacje spędzamy widując się niemalże codziennie.
Często oglądamy filmy, ale to nie szkodzi - bo bardzo to lubimy robić.
Ostatnio jednak myślę, że ona robi to z nudy, konieczności.
Wciąż urozmaicam, ale z moich 20 pomysłów - nic jej się nie chce. Wręcz się na mnie wkurza, że coś wymyślam...

W rezultacie niestety przestałem robić wiele rzeczy, które kochałem robić...
Nawet filmów nie oglądam takich jak kiedyś.
Kiedyś oglądałem każdy typ - zwłaszcza akcję i horrory.
Teraz - obejrzeliśmy niemalże wszystkie horrory i teraz chyba chcemy odhaczyć również komedie, komedie romantyczne, dramaty, filmy erotyczne... te ostatnie oglądam z przymusu, tylko dlatego aby moja luba obejrzała ze mną moje ulubione filmy, które z kolei nudzą ją. Tak jakby, bo 90% tych co jej pokazałem są w jej top 100!

Ostatnio już to sobie darowałem i usunąłem z komputera moje filmy. Zbyt długo czekają, nieobejrzane. Tylko zapychają dysk.


Co do seksu - nie ma go wcale.
No może prawie wcale.
Od 1,5 roku robię jej regularnie, albo regularniej minety, czasami poprzedzone masowaniem palcem łechtaczki.
Do tego kompleksowe masaże piersi i pieszczenie sutków.

Ona mi kiedyś chciała robić ręką, tak w podzięce.
Ale robiła to bez przekonania, znudzona, z przymusu (z poczucia obowiązku!) i nieumiejętnie.
Zauważyłem, że poza łóżkiem w ogóle się tym nie interesowała. Ciągle to samo.
Ja rozumiem - facet nie jest skomplikowany, ale też było mi głupio, że ja się chciałem doskonalić i nauczyłem się zadowalać partnerkę tak, że robię teraz w 15 minut zamiast 40-60 i że potrafię teraz o wiele szybciej wertować językiem i to bez zmęczenia.
U niej to ręka oklapła już po chwili i wręcz mnie często bolało jak mi coś robiła.

Rozmawiałem z nią o tym, ale ona przerywała natychmiast te rozmowy czasem przeobrażając je w kłótnie, że jej nie chce i że lepiej by było, jakbym miał kogoś w mieście studiów, a czasem po prostu się obrażając i wychodząc...

W rezultacie powiedziałem jasno: nie chcę już ręką i tak około miesiąc temu zrobiła mi pierwszy raz ustami.
Ale tylko pod warunkiem, że będę miał całkowicie zasłonięte oczy i twarz - na wszelki wypadek...
Uczucie miłe, trochę dziwne, nie wiedziałem co się dzieje, nie potrafiłem pokierować, bardzo mi przeszkadzała chusta - zarówno w możliwości patrzenia, oceny jak i oddychania.

Ale co tam - miło. I tak sam musiałem kończyć, bo ona się tym bardzo szybko męczy, ale przecież było mi miło i może potem się to polepszy - tak jak u mnie.

Ale niestety znów nie jest na te rzeczy gotowa.
Nie wiem czy robię coś źle.
Oboje nie mieliśmy jeszcze partnerów seksualnych, więc rozumiem strach.
Nawet po 2 latach mogę go rozumieć.
Ale nie widzę zmian.
Boje się, że gdybym pierwszy raz jej nie dotknął w piersi, potem niżej - to teraz wciąż nie mógłbym tego robić, bo właśnie - nie byłaby na to gotowa.

A skoro nie jest - to czemu tak chętnie przyjmuje minety?
Robię je nie oczekując niczego w zamian - naprawdę.
Przyjemnie mi się ją tam liże.
Czasem tylko czuje, że coś jest nie tak... i znów widzę liczby...
Nieraz czułem się już wykorzystany, ale odrzucam od siebie te myśli, ponieważ ją kocham i za każdym razem jak zaczynam grę wstępną, to nie myślę o sobie tylko o niej.


Pornografia.
W pierwszym roku trochę jej oglądałem, byłem bardzo napalony. Miewałem kiedyś napady złości (nigdy przy niej) i bałem się, że będąc zbyt bardzo podnieconym , będąc razem z nią kompletnie nadzy - zrobię jej krzywdę...
Pornografia tak jakby pomagała. Tak jakby.
Pod koniec pierwszego roku odstawiałem ją.
Możecie mi nie wierzyć - ale nie waliłem sobie do tego konia.
Robiłem to wiele lat wcześniej, teraz ta sztuczność i dźwięki powodują u mnie obrzydzenie seksem na czas krótszy / dłuższy.

Kiedyś moja luba przejrzała moja historię i znalazła kilka filmików.
To była nasza największa kłótnia. Znaczy się - ona wrzeszczała i w nic mi nie wierzyła.
Powiedziała, że jak tego nie ograniczę do 0 - zerwie ze mną.

Rozumiem, że ją zraniłem.
Przez parę tygodni nie mogłem się z tego otrząsnąć, chociaż spotykaliśmy się normalnie i wyglądało to tak, jak gdyby nic się nigdy nie wydarzyło.

Od tego czasu minęło parę miesięcy, a ja trafiłem na 2 sytuacje, kiedy byłem tak sfrustrowany seksualnie, że wręcz mój zbyt mocny uścisk dłoni na jej ramionach powodował u niej odciski. Nie spotkałem się z nią następnego dnia, a jeszcze kolejnego moja frustracja seksualna była jeszcze silniejsza.
Nie wiedziałem jak się tego pozbyć. Nic nie pomagało (sport, masturbacja, staranie się o inne myśli).
Obejrzałem i przyznałem się do tego.

Kłótnia.

Ale jesteśmy razem.

Od nowego roku obejrzałem właśnie te 2 razy.
Nie oglądam pornografii od 6 miesięcy.

Jakoś sobie poradziłem z frustracją... przyjąłem do świadomości, że nigdy z nią tego nie zrobię.
Nigdy nie dojdzie do jej warunków... I to pomogło.
Wciąż się nią podniecam, wciąż mam erekcję, kiedy się z nią długo przytulam lub gdy robię jej minetkę, ale nie odczuwam już potrzeb zaspokojenia samego siebie.
Nie masturbowałem się już 2 miesiące.


Od kiedy z nią jestem stałem się bardzo wobec niej uległy.
Dzięki temu, nie odbywałem tej samej kłótni po raz setny - kłótni o jej kompleksy: znajdź inną, lepszą, ładniejszą.
Jestem brzydka, mam krzywe cycki, dziwny nos, krzywe oczy, brzydkie włosy... jeeeeju.

Więc ja stałem się uległy, bardziej spokojny (nudny) , ale też mniej pewny siebie.
Ona z zakompleksionej kaczki stała się bardziej pewną siebie.

Nie do końca, ponieważ ciągle oskarża mnie o zdrady.
Jestem przystojny i wciąż na tyle pewny siebie, aby nie zachowywać się jak pizda przy kobietach.
Jestem też miły i życzliwy, co nieraz spowodowało, że byłem oskarżony o flirt z panią ekspedientką.
Tak wiem - krótka rozmowa, nawet zapytanie o jakiegoś buta, odpowiednio wyartykułowane i wypowiedziane, z uśmiechem na końcu może zakręcić w głowie kobiety, ale .. ale ja już taki jestem! Nie chcę podrywać!
Wychowano mnie na miłą osobę, nie jestem chamski!
Zawsze spędzałem mnóstwo czasu z obcymi, zawsze jak chciałem porozmawiać, to zaczepiałem ludzi (obu płci) i zacząłem z nimi rozmowy.

Mniej więcej tak samo poznałem moją ukochaną...

Jeśli widzę zaloty jakiejś dziewczyny względem mnie, od razu ją spławiam i odsuwam się.
Ale też źle, bo:
1. Czemu ona mnie podrywa!?
2. Czemu one nie płaczą, jak je spławiam!?

Zdrada mnie brzydzi, uważam że samo pomyślenie o pocałunku z kimś jest zdradą, np. takie myślenie o przystojnym aktorze i co by to się z nim nie robiło... w myślach!

Ale nie jestem zazdrośnikiem!
Nigdy jej nie zabraniałem spotykać się z jej kumplami, czy też nawiązywać z płcią męsko nowych znajomości.
Nie przeszkadza mi też, że na co dzień ubiera się wyzywająco.
Wiem że mnie nie zdradzi.

Zawsze uważałem, że osoba zdradzona nie jest niczemu winna i nie powinna się czuć źle, np. winna.
Złamane serce byłoby zarówno z zaufaniem czy też bez niego, więc po co truć dupę o zwykłego kumpla?

Piszę ten długi post, ponieważ ona wyznała mi niedawno, że wciąż nie wierzy w to, że jestem jej wierny i że ona wie, że ja z nią nie chce być i jestem z niej dal wygody, czy też z nudów, czy też boje się jej do tego przyznać.
Wyznała mi, że okłamuję ja kiedy mówię że ją kocham...

Z oczu leciały mi łzy, kiedy odczytywałem tego sms'a po raz kolejny i kolejny...



Ja ją tak bardzo kocham, robię dla niej wszystko, wszystko poświęcam, nie mam czasu wolnego, znajomych, nic - tylko ją.
I jeszcze niedawno było to dla mnie boskie.
Teraz się zastanawiam , czy tak to powinno wyglądać i sam sobie odpowiadam, że nie.

Wiązałem z nią przyszłość, miałem nadzieję, że w tym roku pójdzie na studia i będzie albo ze mną mieszkać, albo przynajmniej będziemy się częściej widywać w jednym mieście, bez co-weekendowego przyjeżdżania do miasta rodzinnego.
Nie.
Będzie studiować dopiero za rok (teraz rok przerwy) i to zaocznie, czyli wciąż zostaje w mieście rodzinnym.

Nie wiem co robić...
Nie chce mieszkać w tym mieście. Od zawsze chciałem się stamtąd przeprowadzić.
Ona o tym wie i często mi wypomina, że mam sobie znaleźć inną.
A mnie to tak cholernie boli...


Czy ktoś mógłby mi doradzić, co mógłbym zrobić, aby uwierzyła w moją miłość?
Poświeciłem już wszystko, ale patrzę na to z perspektywy 1 osoby.

Osoba 3 spojrzy na to inaczej.
Proszę o pomoc.
napisał/a: dr preszer 2014-09-23 09:10
Pokaż jej ten post. Może zrozumie, a jak nie zrozumie to i tak nie ma nadziei.

Co do ciągłych zarzutów o zdradę to zobacz lepiej czy ona sobie kogoś nie przygruchała, często jest tak, że osoba która zarzuca zdradę sama zdradza i myśli, że wszyscy w około robią tak samo.

Co do niemastrubacji to pomyśl, ładujesz do działa pocisk i po 2 miesiącach chcesz strzelać z tego działa. Może być różnie. Poza tym dochodzi jeszcze frustracja, nerwy itd. Ulżyj sobie bo widać, że to Cię ciśnie. Z naturą nie wygrasz.
napisał/a: e-Lena 2014-09-23 09:29
napisal(a):wyznała mi niedawno, że wciąż nie wierzy w to, że jestem jej wierny i że ona wie, że ja z nią nie chce być i jestem z niej dal wygody, czy też z nudów, czy też boje się jej do tego przyznać.
Wyznała mi, że okłamuję ja kiedy mówię że ją kocham...

Odnoszę wrażenie, że ona projektuje na Ciebie swoje własne poczynania. Nie chce zerwać sama, więc wykańcza Cię psychicznie sugerując, żebyś zrobił to sam , dzięki czemu zrzuci na Ciebie poczucie odpowiedzialności za waszą relację. Jak dla mnie poświęciłeś już wystarczająco dużo, a nie o to chodzi w związku. Powinniście się nawzajem sobą cieszyć, nie rezygnując zupełnie z tego, co jest dla was ważne. Rezygnując wskakujesz od razu na straconą pozycję, bo - niestety - ale pokazujesz, że masz jeszcze wiele do przepracowania

Nie znamy Twojej dziewczyny, ale może ona nie jest po prostu psychicznie gotowa do jakiejkolwiek damsko-męskiej relacji? Każdy dojrzewa w swoim własnym czasie i może ona na tym etapie rozwoju traktuje Cię bardziej jak opiekuna niż swojego faceta. Z jednej strony wie co "powinna" robić, z drugiej nie czuje się dobrze w roli kobiety. Musi do tego dorosnąć.

Ale zanim to nastąpi Ty się wykończysz ;)
napisał/a: fidget 2014-09-23 11:50
Dziękuję za odpowiedzi.
Chyba dam radę to jeszcze naprawić.

Nie zerwę z nią.
Kocham ją.

Czy można teraz jakoś usunąć post?
Nie chcę, aby ktoś na niego trafił, zwłaszcza ona...
napisał/a: dr preszer 2014-09-23 12:23
Przeedytuj sobie, usuń treść i męcz się z nią dalej, aż w końcu sama Cię zostawi dla jakiegoś maczosa.. Ehh ta młodzież "gimbazjalna" :)
napisał/a: stokrotka211 2014-09-23 14:13
Przeczytaj sobie swój post w myśląc, ze pisze to obcy facet i potrzebuje rady...ciekawa jestem co byś mu odpisał?
Nie rozumiem jak to mozliwe a na pewno niesprawiedliwe, ze taki fajny facet bo się takim wydajesz marnuje swoje najlepsze lata na dziewczynę, która na to nie zasługuje... a dlaczego nie zasługuje hmm bo nic dla Ciebie nie robi w sensie Ty studiujesz, na pewno jest Ci ciężko i nie raz jesteś zmęczony i Ty możesz przyjechać co tydzień a ona nie...to nie tak powinno wyglądać. Po drugie zupełnie nie interesują jej Twoje potrzeby seksualne...Ty jej robisz dobrze a księżniczka nie będzie nic od siebie dawać bo nie ma takiej potrzeby, nie ma potrzeby uszczęśliwiania swojego faceta, bo ona nie uważa Cię za swojego chłopaka tylko miłe spędzenie czasu. żeby nie było nudy...Ech najgorsze że Ty uważasz że to są bezpodstawne ataki na Twoją dziewczynę, że my nic nie wiemy, ale życie nie jedno z Nas doświadczyło i widać gołym okiem, ze Wy razem nie będziecie, a w najlepszym wypadku będziesz jej zabiciem nudy z wielkimi rogami...Co do zdrady...nigdy nie możesz być pewnym że druga połówka Cię nie zdradza NIGDY !!! nawet nie wiesz jak pozory. potrafią mylić . Zastanawia mnie co Ty chcesz naprawiać w ogóle bo z Twojej strony jest za dobrze. Ja na Twoim miejscu zmieniłabym swoje zachowania a nawet zerwała zobaczyć co się wydarzy...zdziwiłbyś się jej reakcji. Szkoda mi Ciebie bo dostajesz od tej dziewczyny nieźle po doopie, a są na tym świecie kobiety, które całowałyby ziemię po Twoich stopach ...ale cóż sam się przekonasz . Nie chcesz uczyć się na błędach innych, ucz się na Swoich,szkoda tylko tych zmarnowanych lat.

Powodzenia
napisał/a: Rooda666 2014-09-23 16:35
Ls..., trafione w sedno, podpisuję się pod każdym słowem. Czytanie postu autora aż bolało.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-09-23 17:11
fidget, i to co opisales to miesiac miodowy? Aha..

Ona zachowuje sie jak ksiezniczka, nic od siebie nie daje i o wszyszko ma pretensje. Po co Ci ktos taki? Kochasz ja? No ok ale co masz z tej milosci? To Twoja pierwsza powazna dziewczyna i nawet nie wiesz jak moze byc wspaniale, gdy dwoje ludzi sie PRAWDZIWIE kocha. Poszukaj kogos kto Cie doceni.
napisał/a: Valkiria_ 2014-09-23 17:43
Totalnie toksyczny związek a ty totalnie zmanipulowany. Jesteś na studiach - to są najlepsze, najpiękniejsze lata życia i młodości. A ty to marnujesz na takie coś... Na taką marna namiastkę relacji z kobietą. Dla mnie kosmos. Młodość masz jedną, zamiast się bawić żyjesz jak mitologiczny Syzyf - pchajac bezsensownie kamień pod górę. Ty już jesteś stlamszony. Dzięki związkowi z Twoja królewna popadles w marazm a ona odzyla. Dla mnie to nic innego jak toksyczne wysysanie z ciebie energii. A ty merdasz ogonkiem jak piesek za to, że Twoja pani zaszczyci cie chocby spojrzeniem.
Jest ewidentna egoistka a ty tego nie dostrzegasz... Marnujesz sobie na własne życzenie swoje najlepsze lata.


Kilka lat temu, kiedy to ja chodziłam na studia miałam kumpla. Był z laska 5 lat. Ona miała bardzo głęboko zakorzenione religijne przekonania, że przedmalzenski seks jest a fe. Stąd też kumpel z miłości wyrzekł się wszystkiego co z seksem związane. Oświadczył się w końcu po bodaj 4 latach i zaczęli przygotowania do ślubu. On szczęśliwy jakby los na loterii wygrał.
Zupełnym przypadkiem, na jakieś 4 miesiące przed ślubem dowiedział się od kogoś życzliwego, że jego królewna chętnie nadstawia pupci każdemu kto tylko chce... Nie uwierzył, ale wkrótce szybko się przekonał ze to prawda. Załamał się. Próbował się powiesić...
Z tego co wiem 2 lata zajęło mu wyjście z tego. Obecnie jest w szczęśliwym związku...
napisał/a: lisa-marie 2014-09-26 19:24
To model, który wykańcza psychicznie. Moja znajoma robi dokładnie to samo ze swoim chłopakiem i strasznie mi go żal. Zero seksu, on kupuje prezenty, dba o nią, a ona tylko się na nim wyżywa i traktuje jak worek treningowy.

Zastanów się czy bardzo Ci na niej zalezy. Bo moim zdaniem to jest związek bez sensu. Poświęcasz się, dajesz z siebie wszystko - a ona nic. Jesteś manipulowany przez nią a nie warto. Widać, że jesteś fajnym chłopakiem, przejmujesz się, nie chcesz jej zdradzać. Najwidoczniej ona nie jest odpowiedzialna i niegotowa na zwiazek...