Przetrwać czy zakończyć?

napisał/a: Ewiczka 2014-07-26 18:52
Witam Was. Mam problem z moim facetem: oboje mamy po 24-25 lat. Ja studia mam skończone, co prawda licencjat, ale to mi na razie wystarczy. Może kiedyś się dokształcę, bo i tak mam pracę i tak. Taką od poniedziałku do piątku, kończę o 15:00. A on chce zacząć studia w tym roku, poprzednie 2 szkoły zawalił. Od poniedziałku wraca do kurierki, gdzie pracuje też od poniedziałku do piątku, ale od świtu do późnego wieczora, często też wyjeżdża w soboty. Biedak miota się, co zrobić ze swoim życiem. A idzie do tej pracy, by zarobić na życie i czesne. Mówi, że dopóki nie znajdzie niczego lepszego, to zostanie w tej pracy. Już wcześniej mówił mi, że wszystko, czego się podejmie, kończy się porażką: ma za sobą zakładanie biznesów, w zeszłym roku zamknął szkołę jazdy, której był współwłaścicielem. Próbuję go pocieszać, podpowiadając mu, co może zrobić, by było ok. Ale nadal jest wobec mnie mocno oschły, reaguje nerwowo chyba na każdy mój sms, pisze, że "nie muszę dawać mu instrukcji literalnie do wszystkiego co powinien zrobić". A gdy mu piszę o swoich oczekiwaniach, czego chcę, a czego nie, to odpowiada, że "nie potrzebuje ciągłych przypomnień tego, co zawalił, jest i bez tego wystarczająco dobity"odpisałam, że też mam swoje problemy(od kwietnia miewam dołki, które zasiliły się u mnie wczoraj,jestem mniej pewna siebie) i w porównaniu do niego przyjmuję z chęcią każdą formę wsparcia, bo wiem, że wszyscy ludzie są skorzy do pomocy. Dodam, że z jednej miejscowości do drugiej dzieli nas jakieś 20 minut. Często odwołuje spotkania, bo albo zlecenia musiał zrobić (giełda transportowa) albo brat narobił burdy w domu albo rozładował akumulator w jego aucie i nie ma czym dojechać.
Ostatnio stałam pod dworcem i czekałam prawie pół godziny, żeby mnie odebrał. Dopiero po mojej próbie dodzwonienia się napisał z przekleństwami o tym akumulatorze. Potem zadzwonił. Kiedy powiedziałam, że i ja na niego byłam wkurzona, to on odparł, że nie jest przyklejony do telefonu i że próbował naprawić auto.
Ten kryzys mnie mocno dobija. Wróciliśmy do siebie w maju tego roku, po 2 latach rozłąki. Ostatnio między nami było aż za dobrze: miło spędzany czas, nadawanie na tych samych falach, fantastyczny seks, który mocno mnie do niego przybliżył.Kiedy miałam zwichnięte barki, rozmasował je. Kiedy gdzieś razem jechaliśmy, odbierał mnie z pracy. Kiedy miałam problem, próbował mi pomóc dobrym słowem. A teraz nawet urlopu nie mogę z nim zaplanować na wrzesień, chociaż wcześniej się już deklarował, że pojedzie. a teraz twierdzi, że nie jest w stanie zaplanować przyszłego miesiąca, a co dopiero miesiąca. Coś do niego czuję, to chyba miłość. A nie chcę już kolejnego rozstania przeżywać, już jestem na takim etapie, że chcę z nim pobyć jakieś 2-3 lata, zamieszkać i ułożyć sobie z ni życie, tym bardziej, że on też chce się ustatkować. Poradźcie mi coś, bo zwariuję, od wczoraj cały czas chodzę zapłakana. i jeszcze te stany depresyjne od kwietnia, bo wtedy przerwałam swoją terapię. następna wizyta dopiero 21 sierpnia. Nie wiem, jak dotrwam do tego czasu.
napisał/a: e-Lena 2014-07-26 19:01
Ale co konkretnie jest Twoim problemem, bo nie określiłaś tego jasno?
napisał/a: Ewiczka 2014-07-26 19:10
chodzi o to, że zebrało się kilka problemów i się teraz to skumulowało. a że jestem wrażliwą osobą, to zbyt silnie to przeżywam wszystko. jestem nerwowa, popadam w kilkudniowe doły, co obniża moją samoocenę. i jeszcze mój facet nie ma czasu się ze mną spotkać, a jak mu o tym mówię, to odpisuje, że "nie muszę się upominać o spotkania i sam znajdzie czas, nie jest debilem". i też jak mam go wspierać, żeby potem nie miał do mnie pretensji, choć sama też mam problemy?
napisał/a: e-Lena 2014-07-26 19:24
Trafiliście po prostu w zły moment - dopóki każde z was nie poukłada samego siebie trudno będzie znaleźć jakiś kompromis. Ty masz problemy z emocjami i przerwaną terapię, on niestabilną sytuację materialną i studia przed sobą. Oczekujesz stabilizacji i więcej czasu od chłopaka, ale spróbuj postawić się w jego sytuacji - Ty kończysz pracę o 15:00, od pracuje od rana do wieczora, po powrocie do domu pewnie pada z nóg i jeszcze musi wysłuchiwać Twoich "złotych rad". Podejrzewam, że wasze sytuacje rodzinne diametralnie się różnią?

Nawet jeżeli doradzasz mu w dobrej wierze, efekt jest taki jak widzisz - drażnisz go. Może dlatego, że czuje pod skórą, że myślisz o nim to, co tu napisałaś - że niewiele mu się w życiu układa, że zawalił dwie szkoły, że nie potrafi ogarnąć rzeczywistości. Jeżeli chcesz ciągnąć ten związek dalej, czujesz się w nim dobrze i on jest tym człowiekiem, z którym wiążesz swoją przyszłość, musisz dać czas i sobie, i jemu. Sobie - żeby stanąć na nogi i jemu, żeby mógł nabrać pewności siebie i ustabilizować sprawy materialne.

To z jednej strony. Z drugiej - nie napisałaś dlaczego mieliście dwa lata rozłąki, dlaczego się rozstaliście, dlaczego się zeszliście i co wami kierowało. Nie napisałaś dlaczego wylądowałaś na terapii i dlaczego on zawalił dwie szkoły. Nie napisałaś też jak wam się układa - czy możesz na nim polegać i czy jego oschłość wynika z jego charakteru (lub jego sytuacji życiowej) czy też jest konsekwencją Twoich wahań emocjonalnych.

Ale generalnie z Twojego posta bije jakaś dziwna oschłość. Jesteś pewna, że nie jesteś z nim z przyzwyczajenia, albo dlatego, że "nie chcesz już kolejnego rozstania przeżywać"? Ja bym się tu skupiła bardziej na Tobie i Twoich problemach, a nie na "oschłości" Twojego chłopaka, ale może się mylę, nie wiem.
napisał/a: Annie 2014-07-27 06:57
Ewiczka napisal(a):A nie chcę już kolejnego rozstania przeżywać, już jestem na takim etapie, że chcę z nim pobyć jakieś 2-3 lata,


Chcesz z nim "pobyć"? Jeśli zakładasz, ze ten związek ma 2-3 letnią datę ważności, to po co się przejmujesz? Skoro i tak i tak nie myślisz nawet, żeby spędzić z nim życie, to po co się przejmujesz jego zachowaniem? Jakie to wówczas ma znaczenie?
napisał/a: Ewiczka 2014-07-27 10:27
Jeżeli chodzi o nasze sytuacje rodzinne: ja mieszkam z mamą, niczego mi nie brakuje, nawet jak nie pracowałam, niczego mi nie brakowało. mam dosyć dobry kontakt z ojcem. mój facet z kolei mieszka z mamą, babcią, czasem brat u nich pobędzie. ojca swojego praktycznie nie zna.
2 lata temu skończyła się szkoła, a nasze drogi się rozeszły. u mnie wówczas był skreślony. To on zrywał mówiąc, że nie nadaje się do związków. Skreśliłam go po tym, jak nie przyjechał na moje urodziny 2 lata temu. po prostu. dopiero rano napisał, że nie zrobił tego, bo nie byłby dobrym kompanem do zabawy. po latach powiedział, że był już gotowy do wyjścia, ale zdał sobie sprawę, że może mnie skrzywdzić, tudzież zaciągnąć mnie do łóżka i odejść. wtedy ostro imprezował, zadawał się ze swingersami. mieszkał rok w większym mieście, gdzie alkohol, dosypywanie dziwnych substancji do napojów i seks dla sportu nie były mu obce, dopóki nie został nakryty przez chłopaka dziewczyny, z którą właśnie uprawiał seks.otrzymywał potem groźby, po czym wycofał się z hulaszczego trybu życia i przeprowadził się do rodzinnego miasta.
Postanowiłam do niego wrócić, bo zobaczyłam, że się zmienił, przy najmniej tak mi się wydaje(wydawało?) I w mojej głowie pojawiła się myśl "Nigdy nie mów nigdy", ale z drugiej strony nie mam pojęcia, gdy chciałabym do niego wrócić ponownie.
Wylądowałam na terapii przez mojego poprzedniego chłopaka, z którym kłóciłam się non stop. byłam z nim rok, a sypało się przez ostatnie pół roku. był despotą, jeżeli nie szło po jego myśli, jeśli się nie zmieniałam, odgrażał mi się, że ze mną zerwie, pakując moje rzeczy. to spowodowało, że znalazłam się w totalnej rozsypce. chodziłam na terapię od końca października do marca, ale potem dostałam pracę i przerwałam. i teraz odczuwam tego skutki.
A on zawalił dwie szkoły, gdyż w pierwszej dołączył do i reszta grupy dołączył do konfliktu między kolegą a wykładowczynią, która ledwo będąc po obronie magistra patrzyła na wszystkich z góry i nazywała gówniarzami nawet studentów o 20 lat starszych od nie. Do akcji wkroczył wówczas dziekan, który był po stronie kobiety. Grupa postanowiła walczyć o swoje, lecz bez skutku. skończyło się tym, że do dziś w papierach mają czerwoną pieczątkę z zakazem wstępu na teren szkoły. Do drugiej oboje chodziliśmy, tu się też poznaliśmy. Pamiętam, jak wówczas za mną chodził, jak zagadywał, a po 2 miesiącach się po prostu wycofał. ja tą szkołę skończyłam dzięki swojej upartości. przez rok nie dawałam na wygraną, żebym została dopuszczona do obrony. a władze chciały mnie przetrzymać, by powiedzieć potem, że jeśli chcę skończyć szkołę, to muszę dać ponad 3 000 zł za reaktywację roku i inne rzeczy. On tego niestety nie zrobił, wolał imprezować i bawić się w najlepsze. teraz chce tylko odzyskać dokumenty i złożyć je do innej szkoły.
Chcę z nim być, bardzo. czuję pod skóra, że to jest to. wiadomo, idealnie nie jest, drażnią mnie jego odwoływanie spotkań, o których wcześniej wspomniałam. a z drugiej strony im jestem starsza, tym silniej przeżywam kolejne rozstania z mężczyznami. wczoraj przed północą spytałam się, jak minął dzień, bez odzewu. Myślę, czy faktycznie to ja nie nawaliłam teraz, mówiąc mu o swoich oczekiwaniach i drażnią co go pocieszając. to ja już nie wiem, jak mam mu okazywać wsparcie, skoro co nie powiem, to go drażni.
napisał/a: e-Lena 2014-07-27 10:46
NAPRAWDĘ chcesz być z takim człowiekiem? Nie przewija Ci się w głowie myśl, że on może wrócić do dawnych nawyków? Na terapii udało Ci się dojść do tego, dlaczego pakujesz się w takie nietypowe relacje?
Ewiczka napisal(a):z drugiej strony im jestem starsza, tym silniej przeżywam kolejne rozstania z mężczyznami

Masz 24 lata To ile tych "kolejnych rozstań" już przeżyłaś?
napisal(a):Chcę z nim być, bardzo. czuję pod skóra, że to jest to

Ze sposobu, w jaki go opisujesz wynika coś zupełnie odwrotnego
Jak Twoi rodzice (bo chyba masz z nimi dobry kontakt) i znajomi reagują na Twojego chłopaka? Co o nim mówią?
napisał/a: Ewiczka 2014-07-27 10:59
Mówił mi, że nad tym też się zastanawia każdego dnia i obawia się tego powrotu.
To chyba wynika z tego, że nie potrafię z facetami postępować.
No trochę ich było, te relacje trwały może tak po 2-3 miesiące, najdłuższa rok.
Oczywiście robi na ludziach dobre wrażenie, mówią, że wydaje się być w porządku.
napisał/a: Annie 2014-07-27 11:03
Ewiczka napisal(a): mieszkał rok w większym mieście, gdzie alkohol, dosypywanie dziwnych substancji do napojów i seks dla sportu nie były mu obce,


Art. 197. § 1. Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego,
podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

Poważnie? Czujesz miętę do gwałciciela?
napisał/a: Ewiczka 2014-07-27 11:08
on tego nie robił :) miał takich znajomych, którzy lubili to robić. raz wypił taką "miksturę" przez pomyłkę, miała być dla jego kuzyna, ale trafiła w nieodpowiednie ręce.
napisał/a: e-Lena 2014-07-27 11:09
napisal(a):Mówił mi, że nad tym też się zastanawia każdego dnia i obawia się tego powrotu.

Nie pytałam nad czym ON się zastanawia, tylko co TY o tym myślisz. Ty się tego nie obawiasz?
Ewiczka napisal(a):To chyba wynika z tego, że nie potrafię z facetami postępować.

A jak powinno się postępować z facetami, żeby wszystko było dobrze? Jest jakaś instrukcja obsługi?

Dlaczego zrzucasz odpowiedzialność za swoje nieudane związki czy wahnięcia emocjonalne na jakieś bliżej nieokreślone elementy? Przecież powtarzając sobie: "aaa, bo ja nie umiem postępować z facetami, to co będę szukać księcia na białym koniu" albo "aaa, bo ja już taka jestem" nie rozwiążesz żadnych problemów - ani tych dużych, ani tych małych Poza tym z Twojego opisu wynika, że facet średnio nadaje się na życiową ostoję - zwłaszcza, że sam mówi Ci, że nie jest pewny czy nie wróci do dawnych nawyków.
Ewiczka napisal(a):on tego nie robił :) miał takich znajomych, którzy lubili to robić. raz wypił taką "miksturę" przez pomyłkę, miała być dla jego kuzyna, ale trafiła w nieodpowiednie ręce.

Skąd wiesz? Byłaś przy tym czy tylko znasz to z jego opowieści?
napisał/a: Ewiczka 2014-07-27 11:28
Miotam się z tym, po części wierzę, że do tego nie wróci, ale mam jednak z tyłu głowy, że jak tylko zetknie się z towarzystwem kuzyna, to znowu wpakuje się w to bagno. że może zawalić szkołę, pracę, związek, wszystko.
Oczywiście, że nie ma. Lecz każda relacja kończyła się porażką nie tylko z winy faceta, tylko też i z mojej. Często słyszałam, że "się czepiam", "ze mną się rozmawia, jak z dzieckiem", "jestem uparta".
Tak mi opowiadał, mnie przy tym nie było, bo to był okres, że nie chcę go znać. Wtedy miał dziewczynę, przez pół roku. studentkę polibudy, której matka teraz siedzi w psychiatryku, a ojciec jest finansowym krętaczem. a sama się leczyła lekami na nerwicę, po których mocno przytyła i nic z tym nie robiła.