Zmęczenie

napisał/a: ~gość 2014-09-30 15:27
Witam, po killku latach znów tu wracam..
Mam problem, jestem już z "narzeczonym" 2 lata, dość szybko jak na narzeczeństwo, i wspólne zamieszkanie. Być może to wszystko się stało właśnie przez ten pośpiech...
Otóż to, mieszkam ze swoim "narzeczonym" piszę to w "" , dlatego iż zaręczyny nie wyglądały prawie w ogóle jak zaręczyny, i mój facet sam chyba nie wiedział co to są zaręczyny.., mieszkamy z jego rodzicami- tu akurat nie ma nic do zarzucenia, bo jest niby okej. Niby, frustruje mnie strasznie to, że on w ogóle nie myśli o tym aby wyprowadzić się chociażby na stancje, jest zdania że on chce i musi kupić mieszkanie(za co?za ile?50 lat?w dodatku nie ma umowy w pracy) myśli nieracjonalnie. Mu się podoba takie życie, mieszka u mamusi, która pierze mu, nie musi jej płacić za byt, ma mnie- do sprzątania, do tego abym mu podała obiadek pod nos, i do tego aby móc się wyżyć. Meczę się, duszę się w tym związku a nie potrafię sie od niego uwolnić, mój facet posuwał się do tego stopnia że potrafił wyklinać mi w głos jak bardzo jestem nienormalna, idiotką, debilką, i innymi bardziej wulgarnymi słowami, oczywiście to wszystko było w trakcie jakichś kłótni. On jak się zdenerwuje, wpada w szał, w amok, zaciska zęby i z zaciśniętymi zębami i pięściami wyklina na mnie (nawet czasami bez powodu, ostatnio np. bo bolał go ząb, a ja się zaśmiałam zaczął mnie wyzywać) .
Było mnóstwo sytuacji, a ja wciąż uciekam od tego i bronię się,że on się zmieni, że to wszystko jeszcze da się naprawić, to żeby mnie znów kochał jak kiedyś i szanował.. Brakuje mi tego, by dostać kwiatka, by usłyszeć miłe słowo, tego bym czuła że jestem mu potrzebna, i beze mnie nie da rady..
Sytuacja miała miejsce wczoraj, zadałam proste pytanie po co pisał sms do koleżanki skoro z nią rozmawiał trochę wcześniej, zwykła ciekawość , odpowiedział : " ***j Ci do tego" , myślałam że wyjdę z siebie, zaczęłam się wydzierać, po chwili znów mu tłumaczyć że nie może tak się do mnie odzywać, on oczywiście stwierdził że mnie nie przeprosi, bo nie ma za co, mu się wydaje i on sam się do tego przyznaje że jego zdaniem on nie robi nic złego, nie czuję się w ogóle winny...nigdy mnie nie przeprasza, ja po prostu potem udaje że zapomniałam i jest niby dobrze, a w głębi kraja mi się serce, wczoraj po kłótni poszliśmy na spacer, w przeciągu ponad 1 h, ani razu się nie odezwał, ja również, dopiero później zapytał dlaczego nic nie mówię, zaczął mnie ciągać bym go pocałowała i zaczęła się śmiać, ja ciągle liczyłam na słowo przepraszam, a on udawał że nic się nie stało, i z głupią miną dziwił mi się czemu jestem smutna, z odwróconą głową leciały mi łzy, oczywiście on nie widział ani nie słyszał, albo po prostu miał to gdzieś..
Na moje urodziny, nawet nie złożył mi życzeń..
Kilka razy pakowałam się i wracałam do swojego domu, ale przychodził skruszony jak pies pod klatkę, a ja znów do niego wracałam...
Bardzo się czuje pewny w tym wszystkim, ma mnie jak swoją własność, czuję się wielkim Panem jak czasem zostawi pieniądze na zakupy, po czym po kilku dniach mi to wypomina, że żyje na jego łasce..Dopiero się stara, gdy poczuje że potrafię żyć bez niego, jak jestem cały dzień poza domem(jego), jak sie do niego nie odzywam, dopiero wtedy zdaje sobie sprawę i się boi że mnie straci..

Nie wiem co mam robić, nie potrafię się od tego uwolnić a dłużej tak nie mogę nie chcę tu żyć, nie chcę tu być, z nim być... Zaczynam się coraz bardziej go bać, bo robi się coraz bardziej nieobliczalny, potrafi mówić że gdybym coś mu powiedziała- zrobiła wstydu, że by mnie kopnął , że bym poleciała o ścianę itp. idiotyczne grypsy, teksty abym się go bała.. które idą w skutek.
napisał/a: Valkiria_ 2014-09-30 15:43
Mniemam, że owym katem jest ów "dobry człowiek" o którym pisałaś w 2012 roku, i którego nie potrafilas pokochać...?

Pytania ode mnie - jesteś masochistka? Bo tylko to jedno mi przychodzi do głowy czytając twój post...

Niby czemu ciężko Ci odejść od kogoś, kto cię nie szanuje, wyzywa, jest niezaradny życiowo i nie można na nim polegać..? Nie łączy was ani ogromny staż, ani kredyt hipoteczny, ani dzieci, ani małżeństwo, ani żadne wspólne umowy wiążące prawnie (kolejność przypadkowa), tak na dobrą sprawę nie łączy was nic. Rozstac się w takiej sytuacji jest równie prosto jak zrobić kisiel.

Ludzie, sami tworzycie sobie problemy... Zamiast słuchać jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego, to lecieć jak cma do ognia. Problemy na własne życzenie. Nic tylko czekać na przypadkowa ciążę i potem płacz i zgrzytanie zębów, sądowe batalie o alimenty i cała masa mało przyjemnych rzeczy. Dlaczego? "bo nie mogłam odejść"...

Ten gość nawet oświadczyć się nie umiał jak należy. Nie wyobrażam sobie od partnera usłyszeć w odpowiedzi na moje pytanie" c#uj Ci do tego". Kosmos.
napisał/a: Annie 2014-09-30 19:33
Po pierwsze i najważniejsze- oducz się powielać schematy w związku.

Z poprzednim partnerem miałaś bardzo podobny problem. Też Cię nie szanował i również używał w stosunku do Ciebie niecenzuralnych wyrazów. Na końcu zerwał sms'em.

Powielasz swoje własne schematy.

Może masz niezdrowa ciągoty do określonego typu mężczyzny?
napisał/a: Balowizna 2014-09-30 20:45
Tak to jest, jak się nie umie na ten temat porozmawiać tylko się milczy i siedzi z podkulonym ogonem. Porozmawiaj z nim bez krzyku w jakimś spokojnym miejscu. Wyjasnij mu, że jest ci bardzo przykro przez to jak się zachowuje, że sobie nie radzisz z tym. Zapytaj go czy chciałby przerwę w zwiazku żeby to przemyśleć. Przez ten czas unikaj kontaktu. Jeżeli zdecyduje, że nie to okaż mu wsparcie. Do tego trzeba zrozumienia i cerpliwości. Nie wymagaj od niego za dużo, nie każdy jest cudotwórcą zwłaszcza w polsce. Pokaż mu jak sobie radzić, ale udawając słabą. Nie bądź taka twarda, on zacznie być twardszy.
napisał/a: Annie 2014-10-01 07:39
Balowizna, na głowę upadłeś???

Balowizna napisal(a):Zapytaj go czy chciałby przerwę w zwiazku żeby to przemyśleć. Przez ten czas unikaj kontaktu


Nie ma czegoś takiego, jak przerwa w związku. Nie ma i koniec. Tak zwana przerwa w związku jedynie przyzwyczaja obydwoje parterów do rozstania. To takie zrywanie po troszku, na próbę. Jedna z najbardziej szkodliwych rzeczy, jakie można wymyślić.

Balowizna napisal(a):Nie wymagaj od niego za dużo, nie każdy jest cudotwórcą zwłaszcza w polsce.


A co przepraszam kraj ma wspólnego z byciem ordynarnym w stosunku do swojej partnerki? Och jej, żyjemy w Polsce, wiec trzeba mieć margines błędu, bo Polacy to zazwyczaj chamy?

Balowizna napisal(a):Pokaż mu jak sobie radzić, ale udawając słabą

Kolejna złota myśl... udawaj.

Chłopaku, ile Ty masz lat? 19?
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-01 11:06
Annie, daj chłopakowi taryfę ulgowa bo go życie poturbowalo, a konkretnie wlasna głupota i zła kobieta.
Niemniej dawanie takich "porad" w sytuacji w jakiej jest autorka, może przynieść jej jedynie szkodę...
napisał/a: Yenna 2014-10-01 11:23
marcelinowo, uciekaj od niego i nie oglądaj się za siebie.
napisał/a: ~gość 2014-10-05 12:15
Łatwo jest powiedzieć, uciekaj.
Tak naprawdę , problem cały tkwi w tym , że jestem osobą która cholernie, ale to CHOLERNIE, boi się samotności. Mam dom do którego mogę wrócić w każdej chwili, do moich dziadków- z nimi się wychowałam.

Przedwczoraj puściły mi nerwy, pierwszy raz go spoliczkowałam, zbyt dużo bluzgał w moją stroną, po prostu nie wytrzymałam.. Co najlepsze, oddał mi - fakt faktem nie było to mocno, po prostu jakby odruch bezwarunkowy, sam się trochę potem przestraszył jak zaczęlam mocno płakać, akcja miała czas ok. godziny 1-2 w nocy w naszym łóżku, po czym wyjął reklamówkę powiedział że zamówi mi taxówkę mam się pakować i wynosić się. Cała wina oczywiście była po mojej stronie, po chyba całej godzinie,płaczu wrzasku gadania, niby się pogodziliśmy, ja go przeprosiłam -faktycznie też nie powinnam podnosić na niego ręki, ale on...nie przeprosił...
Jasne , powiecie "głupia jesteś mogłaś wyjść". O prawie 2 w nocy, w samych majtkach,budząc jego rodziców, wrócić do babci która jest po operacji serca z płaczem i lamętem. Byłam rozstrzęsiona,jak sobie o tym przypomnę mam łzy w oczach..
Niby wszystko "ma"iść w zapomnienie, jak zawsze..
Wiecie co jest najgorsze, że nie mam nikogo kto by mi pomógł podjąć tą decyzję, kto razem ze mną by pomógł mi się spakować, wyprowadzić, kto by mnie wspierał w najgorszych momentach po tym wszystkim. Nie mam żadnej przyjaciółki, przyjaciela. Wszyscy mają swoje życie, nikogo ja nie obchodzę. Każdy mi tylko powie" nie męcz się, wracaj'' . Wrócę, a potem znów zostanę sama, tak mam chociaż jego. Jest jaki jest, są chwilę że jest najgorszy, ale są chwilę gdzie potrafi być najlepszy. Kocham go mimo wszystko, a z drugiej strony tak cholernie mnie zranił, nie potrafię zapomnieć o tym wszystkim i iść dalej z nim.. Wiem, że to długo nie potrwa, to jest kwestia czasu jak się rozstaniemy, ale wciąż się łudzę że coś się zmieni. Chociaż jedyna zmiana to taka, że jest coraz gorzej...
Są pary, które przetrwały takie"docieranie się" ?

[ Dodano: 2014-10-05, 12:21 ]
Co do partnera o którym pisałam w 2012 , tak to ten którego bardzo nie chciałam. Natomiast poprzedni, mój ex. Do tej pory do mnie wypisuje jak bardzo żałuje że się ze mną rozstał. Po 2 latach, facet wciąż pamięta te dobre chwile, o których ja dawno zapomniałam.

[ Dodano: 2014-10-05, 12:25 ]
Wtedy było mi łatwiej , i szybciej zapomnieć o moim ex, miałam koleżanki które mnie wspierały, które zajmowały mój czas- poprzez latanie na imprezy, oglądanie się za innymi facetami.
Teraz nie mogę sobie pozwolić na latanie po imprezach, a koleżanki które były super przyjaciółkami, dawno odeszły w zapomnienie. A ja zostałam sama jak palec z tym wszystkim, tylko z osobami którym czasem próbuję w delikatny sposób powiedzieć, że potrzebuje pomocy, mówiącymi"oodejdź od niego".

[ Dodano: 2014-10-05, 12:39 ]
Niewiem co mogę zrobić, nie wiem jak mam mu pomóc żeby się w końcu odnalazł , i co mam zrobić by można było to naprawić jeszcze, o ile jeszcze się da. Skoro potrafimy się pogodzić, czasem powiedzieć do siebie coś miłego, on też na swój sposób okazuje to że mnie kocha, nie jest to piękny kwiat lub piękne kocham Cię z rana. Moze jeszcze nie jest wszystko stracone, tylko ja nie wiem czego mam próbować? Mam zacząć się spotykać z innymi facetami by czuł się zazdrosny i zagrożony? Mam w ogóle pokazywać mu że jest mi obojętny? Żeby zaczął się starać.
Jak się wyprowadzę, dla mnie to będzie jednoznaczne że to koniec między nami, dla niego też.
Nie będziemy umieli być razem znów tak jak na początku, jak jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że się razem budzimy, że razem jemy, że dzwonimy do siebie jak się coś stanie, albo jak nie ma co robić w pracy.

O tyle jest dobrze, że mam pracę. Do której mogę uciec chociaż na te kilka godzin..
napisał/a: 1121 2014-10-05 14:39
marcelinowo, jesteś masochistką ?
napisał/a: ~gość 2014-10-05 16:53
być może, nie chce całe życie uciekać od problemów wole je rozwiązywać, może ten główny problem tkwi we mnie , dlatego nie potrafię być z facetem dłużej niż określony limit na to pozwala.
napisał/a: e-Lena 2014-10-05 17:45
marcelinowo napisal(a):on też na swój sposób okazuje to że mnie kocha

Na przykład od czasu do czasu strzeli Cię w pysk, ot tak, dla rozładowania napięcia.
Tak. To jest właśnie TA miłość, o której od maleńkości marzy każda kobieta. Oczywiście w niektórych kręgach kulturowych - chociażby pierwotnych grupach plemiennych - jest to jak najbardziej pożądane, jednak co do naszego spojrzenia na kwestie moralności i norm społecznych, miałabym pewne wątpliwości.

Kręci Cię taka adrenalina i stan "nie wiadomo co się za chwilę wydarzy"? To, że on jest taki "pierwotnie męski"? Że jak złapie kobietę za kudły i porządnie wytarmosi, to nikt tak nie wytarmosi? Bo inaczej nie potrafię sobie tego wytłumaczyć?

Ps. Rozumiem, że nie chciałaś wychodzić (mimo jego jasnych sugestii), żeby nie obudzić jego rodziców, jednak - przynajmniej w moim mniemaniu - trzaskanie się po gębach i nocne awantury generują więcej decybeli. Twoje wymówki są słabe i balansują na granicy absurdu. Im szybciej to sobie uświadomisz, tym lepiej dla Ciebie i Twojego stanu psychicznego.

[ Dodano: 2014-10-05, 17:59 ]
BTW - cały czas powtarzasz, że jesteś sama, że kiedyś miałaś koleżanki, ale już ich nie masz, bo gdzieś poznikały. Ale spytaj samą siebie, ale tak szczerze, czy NAPRAWDĘ im się dziwisz?

Masz - nie bójmy się tego słowa - faceta psychola i nie przyjmujesz do wiadomości jakiejkolwiek argumentacji. Niestety, ale "odejdź od niego" to już chyba jedyne sensowne rozwiązanie czy Ci się to podoba, czy nie. No, ale Tobie się nie podoba, bo masz miliard bezsensownych wymówek. Jeżeli nie chcesz od nikogo konkretnego wsparcia, to nie oczekuj, że każdy będzie biegł z uśmiechem na twarzy na spotkanie z Tobą, wiedząc, że dobrowolnie zgadzasz się na poniewierkę. Relacje koleżeńskie opierają się zwykle na jakiejś akceptacji czy tolerancji, dlatego może być im trudno akceptować Twoje decyzje, jeżeli uważają je za podejmowane wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Najpierw zapytaj samą siebie jakiej pomocy oczekujesz i czego TAK NAPRAWDĘ chcesz od innych ludzi. I wtedy o taką pomoc poproś. Zapewniam Cię, że nikt nie zostawi Cię na pastwę losu.
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-05 18:03
e-Lena,

Nic dodać nic ująć