Wątpliwości przed ślubem

napisał/a: inzynier 2015-02-19 13:26
Witajcie,

Przeżywam obecnie ciężkie dni w moim związku, który ma zostać zalegalizowany w połowie tego roku.
Ja mam 27 lat, ona jest o 3 lata młodsza. Zaręczyny odbyły się po 2 latach wspólnego związku i miały miejsce minionej jesieni (czyli jakieś 5 miesięcy temu). Zostały oczywiście przyjęte :).

Problem polega na tym, że ostatnio moja ukochana stwierdziła, że ona nie wyobraża sobie wspólnego życia i mieszkania ze mną w moim mieszkaniu.
Fakt jest taki, że mieszkam z babcią, a moja mama mieszka na tym samym osiedlu, ale siłą rzeczy z mamą widuję się praktycznie codziennie (pracuje również na tym samym osiedlu). Już od początku mówiłem swojej wybrance, że warunki mieszkaniowe są takie, a nie inne (50 m2, 3 pokoje, 2 do naszej wyłącznej dyspozycji). Zaakceptowała to i zaplanowaliśmy remont, który powoli zaczyna się wykonywać.

Przy okazji remontu radziłem się w kilku kwestiach swojej mamy, ale i też brałem pod uwagę zdanie ukochanej. Nawet doszło do takiej sytuacji, że gdy sami nie mogliśmy podjąć decyzji, co do wzoru podłogi i dobrania wszystkich elementów w całość, to ona zasugerowała, żebyśmy się zapytali o zdanie mojej mamy. Ponieważ z mamą łączą mnie dość zażyłe relacje (wychowywaliśmy się oboje bez ojców), mojej ukochanej zaczęło to przeszkadzać. Ba - dawniej też jej to przeszkadzało, ale - jak mi sama powiedziała - miarka się przebrała. Dodatkowo tak się złożyło, że przyłapała mnie na drobnej ściemie w naprawdę mało istotnej kwestii (chodziło o to, kto wpuści rano ekipę do mieszkania, bo ja musiałem rano zawieźć babcię do lekarza, a wszystko z mojej strony było już załatwione). Odczułem to zupełnie jak szukanie na mnie haka.

Po wszystkim doszło do tego, że nie odzywała się do mnie przez krótki czas, po czym przyjechałem do niej następnego dnia i po długiej rozmowie wyszło, że albo odwołujemy ślub i się rozstajemy, albo po ślubie wyprowadzamy się gdzieś indziej. Dowiedziałem się, że jestem dzieciakiem, bo cyt. "wszystko konsultuję z mamą", że poświęcam jej za mało czasu (oboje pracujemy, ona jeszcze dodatkowo studiuje), że moja rodzina jest dla mnie ważniejsza. Ona oczekuje więcej zaangażowania w nasze sprawy niż w sprawy rodzinne - a prawda jest taka, że ja swoją rodzinę ostatnio bardzo zaniedbuję...

Poradźcie mi proszę - co powinienem zrobić w tej kwestii i jakie powinienem zaproponować rozwiązanie? Dodam tylko, że nie mieści mi się w głowie myśl o ewentualnym zerwaniu - byłoby to wielką szkodą psychiczną dla mnie i dla niej.
napisał/a: dr preszer 2015-02-19 13:49
inzynier napisal(a):Poradźcie mi proszę - co powinienem zrobić w tej kwestii i jakie powinienem zaproponować rozwiązanie?


Przecież dziewczyna podała CI rozwiązanie. Innych opcji nie będzie.
Dla przypomnienia:

inzynier napisal(a):że albo odwołujemy ślub i się rozstajemy, albo po ślubie wyprowadzamy się gdzieś indziej.


inzynier napisal(a): byłoby to wielką szkodą psychiczną dla mnie i dla niej.


Po propozycji jaką złożyła Ci dziewczyną to rozumiem, że ona to Twoja mama ? Bo laska widać ma dość tej sytuacji.
napisał/a: inzynier 2015-02-19 14:06
Nie - w ostatniej części "ona" oznacza właśnie dziewczynę, a nie mamę.
napisał/a: dr preszer 2015-02-19 14:07
No to chyba w ogóle się nie rozumiecie.
napisał/a: inzynier 2015-02-19 14:12
No właśnie - ja nie rozumiem całej tej sytuacji i nie wiem, jak mam dalej postępować. Jak już pisałem, nawet przez myśl nie przechodzi mi rozstanie się. Jedyną opcją jest zmiana miejsca zamieszkania, z tym jednak wiążą się problemy materialne.
napisał/a: dr preszer 2015-02-19 14:25
Przeważnie partnerki nie tolerują naszych matek, taka cicha rywalizacja. Nic nie napisałeś czy masz rodzeństwo. Czemu nie widzisz opcji rozstania? Co ma w sobie ta dziewczyna, że nie chcesz się z nią rozstawać ?
napisał/a: inzynier 2015-02-19 14:32
Mam rodzeństwo - brata, który w tym roku skończy 19 lat. Ona jest jedynaczką.

Dlaczego nie widzę opcji rozstania - oto moje argumenty:
1. Kocham ją.
2. Oświadczyłem się jej, chcę spędzić z nią resztę życia.
3. Jej charakter i ogólnie całokształt - generalnie (na ile ją poznałem) jest osobą dobrą, uczciwą i pracowitą. Jest wierząca, co mi również bardzo odpowiada. Ma dobre serce.

Jeśli to nie są argumenty - to ja nie rozumiem tego świata.
napisał/a: dr preszer 2015-02-19 14:34
Ty tylko nie rozumiesz kobiet :). One są w stanie poświęcić wszystko aby osiągnąć swój cel. Ona ma w głowie obrazek na którym nie ma Twojej mamy. Jeśli nie chcesz być częścią tego obrazka to i Ciebie poświęci.
napisał/a: e-Lena 2015-02-19 15:41
"Opuści człowiek ojca, matkę..."
Może faktycznie coś jest na rzeczy? Chcesz się ożenić i założyć własną rodzinę, pomimo tego, że sam nie wyszedłeś jeszcze spod matczynych skrzydeł? Ja osobiście też mam bardzo dobry kontakt z mamą, ale nie wyobrażałabym sobie mieszkania z nią czy też z babcią pod jednym dachem mając własny związek na karku.

Mogę rozumieć zarzuty Twojej narzeczonej, bo pewnie mieszkając u kogoś będzie się czuła niekomfortowo i to nie ona, a inna kobieta będzie "panią domu". Opisałeś siebie, opisałeś reakcję swojej dziewczyny, ale nie wspomniałeś o tym jak na Waszą wspólną przyszłość zapatruje się Twoja mama i babcia. Co mówią o Waszym związku, co mówią o Twojej narzeczonej i jakie są między nimi relacje. Twoja mama sama wychodzi z inicjatywą "pomagania" we wszystkim, czy to Ty pierwszy sięgasz po telefon, żeby sprawdzić, co ona o czymś myśli?

Osobiście uważam, że jeżeli ktoś decyduje się na ślub, powinien podchodzić do sprawy poważnie, czyli być w pełni przygotowanym do SAMODZIELNEGO i NIEZALEŻNEGO życia, tylko we dwoje.
napisał/a: Valkiria_ 2015-02-19 16:45
Może jestem niedzisiejsza ale w mojej opinii codzienny kontakt z mamusia i konsultowanie się z nią praktycznie w każdej kwestii mając 27 lat to jest chora sytuacja...
Sama jestem matką...
Nie chodzi o to żeby zrywać czy urywac kontakt, ale telefon raz na tydzień pt hej mamo co słychać, no i zobaczenie się raz na miesiąc to jest w sumie model poprawny i chyba przez wielu praktykowany.. Mocno nienaturalne jest kiszenie się w związku we trójkę.
Przypuszczam że twojej narzeczonej juz jest ciężko ze świadomością mieszkania z babcia i to był taki kompromis z jej strony (mieszkanie z babcia ok ale odetnij pepowine z matką) a ty po prostu wymuszasz na niej akceptację wszystkiego. Jak chce mieć ciebie to albo akceptuje wszystko albo nic (nie powiedziałeś tego wprost ale mówi to twoja postawa). Teraz ona mówi tobie - wprost i bez owijania. Albo ona albo matka. Niestety chyba każdy mężczyzna u progu życiowej dorosłości staje przed takim wyborem i ci mądrzejsi wybierają i to słusznie, po czym zakładają szczęśliwe rodziny i maja dzieci i happy ever after. A ci drudzy? Którzy wybierają gorzej? Ćwiczą biceps przed domowym porno w wieku 30-40 lat aż zbrzydnie im wszystko.

No ale cóż your life your choice.