kolega z pracy, czyli nieśmiałość w akcji:)

napisał/a: wolandina 2014-04-14 01:36
Cześć!

Od ponad roku pracuję w miejscu, w którym poznałam X, sporo ode mnie starszego, na tyle na ile wiem nie mającego partnerki. Sporo razem pracowaliśmy przy kilku wspólnych projektach. Początkowo (teraz właściwie też:) bardzo mnie irytował, mieliśmy wiele różnic zdań. Ale zawsze łączyło nas poczucie humoru, dogryzamy sobie w żartach. Stopniowo uswiadomiłam sobie, że cieszę się ze wspólnych projektów i nie mogę się doczekać spotkań z nim, uwielbiam jego towarzystwo i dużo o nim myślę.

Czy to dobry pomysł, żeby go gdzieś zaprosić? Nie chciałabym potem niezręcznej sytuacji w pracy, jeśl odmówi albo będzie niemile zaskoczony propozycją. Jak go zaprosić? A może najpierw na jakąś imprezę z udziałem większej liczby osób, zeby mieć okazję porozmawiać na gruncie poza pracą? Będę wdzięczna za porady.
napisał/a: dr preszer 2014-04-14 08:04
Rada jest jedna: Tam gdzie robotajesz tam nie ruchajesz. Pomyśl co będzie jak wasza znajomość nie wypali. Będziesz szukać innej pracy ?
napisał/a: Rooda666 2014-04-14 12:40
dr napisal(a):Tam gdzie robotajesz tam nie ruchajesz.
amen.
napisał/a: Valkiria_ 2014-04-14 12:48
Sie podpisuję każdym gnatem. Przyjaciół tez sie w pracy nie szuka ;)
napisał/a: e-Lena 2014-04-14 13:12
...i nie obgaduje się szefa. Przynajmniej nie publicznie.
napisał/a: kasiasze 2014-04-14 13:44
olaola, się tu zgadzam ze wszystkimi, raczej w pracy należy unikać emocjonalnej bliskości. Natomiast dodatkowo - to raczej jednak facet powinien główkować czy i jak kobietę zaprosić ... Nie główkuje? Odpowiedź jasna ...
napisał/a: wolandina 2014-04-14 23:27
Pracuję w środowisku pozarządowym i zawieranie przyjaźni jest bardzo częste, ludzie angażują sie emocjonalnie i ideologicznie, szybko sie zaprzyjaźniają. Dlatego w tym przypadku nie zgodzę się, że nie szuka się w pracy przyjaźni.

Wiem, że ryzykuje się popsuciem atmosfery. Ale wydawało mi się, że duża część par czy małżeństw poznała się właśnie w pracy. Ciężko mi uwierzyć, że można kogoś poznać tylko poza pracą. A jesli tak jest, to trochę słabo, bo praca zajmuje mi większość zycia i nie mam masy okazji poznawania ludzi w czasie wolnym.
napisał/a: dr preszer 2014-04-15 09:08
olaola napisal(a):Pracuję w środowisku pozarządowym


To brzmi jakbyś właśnie pracowała w jakiejś instytucji rządowej/samorządowej :). Ewentualnie korporacji :)

olaola napisal(a):Wiem, że ryzykuje się popsuciem atmosfery. Ale wydawało mi się, że duża część par czy małżeństw poznała się właśnie w pracy. Ciężko mi uwierzyć, że można kogoś poznać tylko poza pracą. A jesli tak jest, to trochę słabo, bo praca zajmuje mi większość zycia i nie mam masy okazji poznawania ludzi w czasie wolnym.


To jest Twoje życie. Jeśli uważasz, że postępujesz słusznie to działaj dalej. Któraś z dziewczyn słusznie zauważyła, że jeśli by mu zależało to sam by Cię zaprosił.
napisał/a: errr 2014-04-15 10:28
olaola, bierz po uwagę fakt, że Tobie ewidentnie nie idzie z facetami. Podejmujesz złe decyzje, wybierasz złych kandydatów.
I co zrobisz, jak znowu nic z tego nie wyjdzie?
Jeśli potrafisz sobie szybko znaleźć inną pracę to próbuj :)
napisał/a: wolandina 2014-04-16 01:47
organizacja pozarządowa, NGOs.

rzeczywiście nie idzie mi w tej sferze. ale nie umiem wziąć na siebie całej odpowiedzialności za ten stan, wydaje mi się, że to trochę brak szczęścia, a nie jedynie moja wina, moje złe decyzje, moje błędy.

abstrahując całkiem od tej konkretnej sytuacji i osoby - czy mam siedzieć bezczynnie i liczyć na to, że ktoś kiedyś mną się zainteresuje i zrobi pierwszy krok? chyba trzeba czasem brać sprawy w swoje ręce...
napisał/a: dr preszer 2014-04-16 08:22
olaola napisal(a):chyba trzeba czasem brać sprawy w swoje ręce...


Aż tak Cię ciśnie na dzieciaka ?

Jak tak będziesz brała wszystko w swoje ręce to wyjdziesz na desperatkę. Nie masz żadnego brania u kolesi ?
napisał/a: wolandina 2014-04-17 00:34
jak kobieta zaprasza mężczyznę na piwo to wychodzi na desperatkę?

jestem zapraszana na randki i na nie chodzę, ale mam 25 lat i jestem sama, więc wydaje mi się, ze nie mogę siedzieć z założonymi rękami i powinnam trochę się wysilić. dotąd tego nie robiłam i może to był błąd. rzeczywiście nie szukałam nikogo na siłę, uczucie trafiało mnie znienacka i inicjatywa wychodziła od mężczyzn. a w tym konkretnym przypadku z pracy mogę oczywiście nic nie robić, czekać i liczyć na to, że coś się wydarzy...ale pomyślałam, że zaprosić kogoś na piwo to nic wielkiego, chodzi tylko o możliwośc pogadania poza pracą i poznania lepiej.