Archiwum zdrad: 2009

napisał/a: ona251 2007-03-08 01:11
Zostalam zdradzona,potem mnie zostawil,bo sie zmeczyl,niby mowi,ze nadal kocha,ale nie chce ze mna byc i mowi,zebym nie bala sie nowych zwiazkow!jak mam to rozumiec? co siedzi w nim?co on mysli?rozmawiam z nim wiele,ale nie moge zrozumiec,jak mozna tak po prostu rozstac sie z kims,kto byl wczesniej calym swiatem!cierpie i placze i nie rozumiem..stawiam milosc na pierwszym miejscu,wszystko inne mozna zmienic,wady,siebie,wszystko,uczucie ciezko!!jezeli ktos kiedykolwiek z was zdradzi albo rozstal sie,bo tak,niech mi napisze,co sie czuje,co sie mysli,czy ma sie metlik,czy to jakis kryzys w zyciu,gdy sie zastanawiasz,co od zycia oczekujesz i czy podazasz dobra droga..chce po prostu zrozumiec,wybaczyc i zaczac znow zyc normalnie..
napisał/a: ~gość 2007-03-08 02:26
Ja o zgrozo dopuściłam się zdrady i przez nią się rozstałam z chłopakiem który był wtedy całym moim życiem... Na początku nie powiedziałam mu czemu odchodzę ale wydusił to ze mnie wtedy ze łzami w oczach powiedział ze mi wybacza i żebym z nim została... ale odeszłam... dlaczego ? Chyba nie potrafiłam znieść tego co zrobiłam, on mi wybaczył ale ja nie potrafiłam sobie wybaczyć i podobnie jak twój partner prosiłam go by ułożył sobie życie na nowo... nie zrobił tego a po roku znowu byliśmy razem nie potrafiłam żyć bez niego a on dalej mnie kochał... tym odejściem chyba chciałam ukarać samą siebie kochałam go i żałowałam tego co zrobiłam i choć od tamtej pory minęły 4 lata i po roku rozłąki jesteśmy dalej razem on do tego nie wraca to we mnie pozostanie żal samej do siebie za to co zrobiłam i wiem że nigdy samej sobie tego nie wybaczę i że jeszcze długo będę o tym pamiętać tak bardzo go kochałam że wolałam odejść niż patrzeć jak cierpi z mojego powodu...
zdrada jest jak nałóg... za pierwszym razem jeszcze sie wahasz przy kolejnym już nie..... tego bardzo sie bałam że znowu to zrobię....
napisał/a: ona251 2007-03-08 11:32
kocham go i boje sie,ze nigdy nie przestane,ze jeszcze dlugo bede az tak cierpiec,a nie mam juz sily,wyzywam sie na ludziach,nie panuje nad emocjami,bo juz mi sie nie chce z nimi walczyc:( chcialabym byc optymistka,ale boje sie,ze on mnie nie kocha juz,badz nie kocha w twn sam sposob:( boje sie,ze bede czekac,a on i tak nie wroci,bedzie mnie wykorzystywal,bawil sie,a i tak nie wroci:( najgorsze jest to,ze nie moge mu ufac,bo oszukiwal mnie strasznie,nawet z jakimis duperelami,podobno dla swietego spokoju,zeby nie miec awantury(?),wiem,ze jest w stanie zrobic mi najgorsze swinstwo,dlatego podchodze nieufnie do kazdego slowa,ktore wypowiada:( zaczynam go powoli nienawidzic za to,co mi zrobil,za to,ze tak cierpie przez niego.. boje sie,ze nie zaluje "romasiku",ktory probowal ukryc przede mna,boje sie,ze nie chce ze mna byc,bo cos czuje do tamtej:( i ze mnie dla niej kiedys juz calkowicie opusci:( moze jestem glupia i naiwna,ale milosc ma dla mnie najwieksze znaczenie w zwiazku,bo dzieki niej jestesmy prawie wszystko wybaczyc, boje sie,ze prawdziwa byla tylko z mojej strony:( czasem mam ochote poszukac kogos na sile,zeby zobaczyl,co stracil,ale za chwile zmieniam zdanie,bo boje sie go stracic bezpowrotnie:( poki jest cien nadziei bede walczyc.
Kinia,powiedz,czemu ty go zdradzilas?mieliscie jakis kryzys w zwiazku?i po ilu latach bycia razem zrobilas to?czemu nie ratowalas tego,co zostalo?nie balas sie,ze go wiecej w zyciu nie zobaczysz?
napisał/a: ~gość 2007-03-08 14:08
Byliśmy wtedy jakieś 3 lata ze sobą i od jakiegoś czasu zaczęło sie miedzy nami coś psuć był bardzo zaborczy, zazdrosny nawet o koleżanki nie miałam własnego życia, miałam dość tej całej sytuacji szukałam ucieczki od niego chwili z przyjaciółmi i wtedy wkroczył w moje życie stary znajomy...na początku spotykaliśmy sie tak na luzie żeby tylko pogadać.... ja żeby mieć ta chwile dla siebie okłamywałam swojego chłopaka... i w którymś momencie te rozmowy zaczęły robić sie coraz śmielsze,zaczęło się słodkie esemesowanie, a spotkania już nie odbywały sie w dzień ale w późnych godzinach i stało sie to co sie stało... najbardziej brutalne w tym wszystkim było to że po tym jak to zrobiłam leżałam koło tego drugiego i miałam świadomość tego co zrobiłam, zżerało mnie sumienie... byłam tak strasznie rozdarta miedzy nimi, na drugi dzień zerwałam ze swoim Miśkiem i odeszłam do pana x... a czemu nie probowałam ratować bo nie potrafiłam znieść tego co zrobiłam tego jak go zraniłam zdradziłam ukochanego i wszystkie swoje ideały którymi sie w życiu kierowałam uważałam że jestem jego niegodna, bałam się że skoro raz to zrobiłam mogę zrobić i kolejny raz i ten strach co będzie że wtedy w ogóle już nie będę miała własnego życia, że już w ogóle zacznie mnie kontrolować na każdym koku, doszłam do wniosku że lepiej będzie jak znajdzie sobie kogoś innego kto go tak nie zrani i nie zrobi mu tego co ja zrobiłam... ten rok rozłąki był bardzo trudny żyłam miedzy 2 facetami swoim ukochanym i facetem który jak sie potem okazało celowo to wszystko sprowokował... podobnie jak ty wyżywałam sie na wszystkich choć tak naprawdę to ja byłam winna nie inni...z czasem docierało do mnie że jednak nie potrafię żyć bez mojego miśka że to on jest moim życiem... że to jego kocham... i nie potrafię przestać... dziś jesteśmy razem i wiele przez ten rok przeszliśmy teraz wiem że powinnam nie szukać ucieczki od niego tylko z nim rozmawiać i tłumaczyć co sie dzieje... teraz sie zmieniło już nie jest tak zaborczy i zazdrosny... teraz to ja jestem pełna zazdrości i obaw tego że może sie na mnie odegrać że może zadać mi ten ból co ja mu zadałam... to jest cena którą za to wszytko płace nie mówiąc że muszę z tym żyć choć tyle lat minęło on już nie pamięta ale we mnie będzie to chyba siedzieć już do końca życia
a co do tego co piszesz że on okłamywał Cię na każdym kroku nawet z pierdołami ja też to robiłam właśnie dla świętego spokoju żeby nie wysłuchiwać żeby sie nie czepiał i żeby mieć też odrobinę życia dla siebie... też prosiłam miśka żeby dał mi czas że może kiedyś... a byłam wtedy już z panem x (o czym Misiek nie wiedział przez jakieś pierwsze 3 miesiące) można powiedzieć że bawiłam sie wtedy 2 osobami a oszukiwałam 3 bawiłam sie uczuciami swojego Miśka i pana x bo życzliwi ludzie donosili mu że widują mnie z miśkiem oszukiwałam ich i siebie bo byłam z innym a kochałam jeszcze innego i probowałam to uczucie zdusić nie mogę Ci powiedzieć czy twój partner żałuje być może tak ale nie przyzna sie do tego nie okaże słabości tacy już są faceci... i nie szukaj nikogo na siłę to Ci nic nie da... może jeszcze uda się naprawić między wami to co było...
a co do straty to straciłam Miśka po 6 miesiącach zwodzenia go wstąpił do zakony dzień przed klęczał i błagał żebym poprosiła go żeby został i żebyśmy dalej byli razem bo on nie potrafi żyć kiedy obok nie ma mnie... powiedziałam wtedy że nie zniszczę mu życia po raz 2... nie jedną noc wtedy przepłakałam odeszłam od pana x tak go znienawidziłam i siebie za to do czego dopuściłam... byłam sama ze świadomością że straciłam kogoś kogo tak naprawdę kochałam... on nie wytrzymał wystąpił wiedział że jestem już sama i znowu jesteśmy razem... czasem warto czekać czasem warto wierzyć że jeszcze będzie kiedyś lepiej... sprobuj z nim porozmawiać niech Ci powie na co możesz liczyć... nie warto żyć w kłamstwie, skoro już Ci nie kocha i nie chce z tobą być niech Ci to powie już definitywnie po co oboje macie sie męczyć.... choć powiem Ci ze z mężczyzn ciężko jest wydusić takie deklaracje oni nie lubią okazywać swych słabości ale jeśli Ci zależy i jeśli jest jakaś iskierka nadziei to walcz nie poddawaj sie miłość dużo potrafi wybaczyć dużo potrafi znieść ale to musi być prawdziwa miłość... ja życzę Ci jak najlepiej... moja historia skończyła się jak bajka choć nie wiem czy na to zasługiwałam... może on kiedyś będzie żałował tego tak jak ja żałuje teraz...
napisał/a: ona251 2007-03-08 15:24
na pewno nie latwo ci bylo o tym pisac,dlatego strasznie ci dziekuje,ze to zrobilas,strasznie! stracilam nadzieje, podjelam decyzje, nie bede wiecej przez niego plakac, dzis ostatni raz,mam zamiar podniesc sie,zaczac zyc od nowa,zadbac wreszcie o siebie,bo dluzej nie dam rady tak zyc,nie mam juz sily cierpiec,myslec,bac sie,denerwowac,schudlam 4kg,co 3noc przesypiam w miare,jak juz sie porzadnie zmecze,dluzej tak nie moge,zostawie go w spokoju,nie przestane pewnie kochac i bedzie wracac w myslach,mam nadzieje,ze z czasem coraj mniej bedzie bolalo,coraz rzadziej bede o nim myslec,to chyba najlepsze dla mnie wyjscie,inaczej zwariuje:(niech mu sie wiedzie,nie jestem podlym,czy zlym czlowiekiem,nie bede sie mscic,ale juznie moge na niego patrzec,patrzec mu w oczy i widziec,co stracilam,ze moj mis kolorowy jest podla swinia,zrobil swinstwo mi i nie zaluje,koniec! dziekuje kinia,badz szczesliwa,nie doposc juz niegdy do takiej tragedii,trzymaj sie. Nie mysle i nie licze na happy end w mojej bajce,juz nie:(
napisał/a: ~gość 2007-03-08 15:56
ona25 z tego co widzę jesteśmy w ty samym wieku jeszcze dużo życia przed tobą i jeszcze będzie w Twym życiu pięknie i wspaniale będziesz jeszcze szczęśliwa wiem że nie jest i nie będzie Ci przez najbliższy czas z tym dobrze że będzie bolec ale jak mówisz czas leczy rany... a teraz ważne jest żebyś sie pozbierała i zaczęła normalnie żyć daj sobie czasu i przede wszystkim nie szukaj kogoś na siłę tak jak wcześniej o tym pisałaś bo to zamiast Ci pomóc może Ci zaszkodzić Życzę jak najlepiej
napisał/a: ona251 2007-03-08 23:05
dziekuje ci za slowa otuchy, nawet nie wiesz, jak mi pomoglas. Odnowilam stare znajomosci, nawet te nowe, ale troszke zaniedbane, codziennie gdzies wychodze, staram sie nie myslec o nim, bo po co, moze zateskni, ale i tak pewnie nie w ten sposob, co bym chciala:( niby wszystko rozumiem, ale to za malo, nie sposob przestac czuc pewnych rzeczy. Nadal nie rozumiem, jak to sie moglo stac, ale juz nie dopada mnie straszny dol, czy ataki placzu, czyli jest juz lepiej, minelo w koncu juz 1,5 miesiaca, tyle,ze mieszkalismy razem niemal caly zwiazek i bylismy bardzo zżyci. Obym tylko dala rade. A u Ciebie to Ty po roku pierwsza zaczelas odnawiac zwiazek, czy on?Nie wiem, czy mam nadzieje,pewnie nadal tak, ale wiem,ze on sie nie zmieni, wiec i ja musze byc twarda.Nie pozwole mu,zeby mnie traktowal zle, gorzej niz jakies pieprzone przyjacioleczki, co go kryly!A propos, wspolne!!!!!tyle,ze zle rozumieja pojecia "bezstronniczosc"!!!!oboje jestesmy winni, tylkoo ja ponosze konsekwencje, a przynajmniej tak mi sie wydaje...w koncu to nie ja zdradzilam:( nie ja zakonczylam to cos wyjatkowego, co nas laczylo:( teraz mi sie wydaje, ze juz nigdy nie bedzie tak samo, nawet jesli on sie ocknie:( a na pewno nie bede taka naiwna i nieostrozna jak kiedys!!! nastepnego wybiore rozumem, a nie sercem!!!
napisał/a: ~gość 2007-03-09 05:02
cieszę się że choć odrobinę w jakiś sposób mniejszy czy większy mogłam Ci pomóc... co do tego kto z nas pierwszy zaczął odnawiać to co między nami było to chyba mogę powiedzieć ze pół na pół... pewnego dnia przyszedł grubo po 22 poprosił mnie o mały spacer byłam zdziwiona tym że w ogóle się u mnie zjawił tym bardziej biorąc pod uwagę gdzie był (ZAKON) po chwili rozmowy okazało się że wystąpił nie mógł już tam wytrzymać... okłamywał sam siebie i nie tylko... był tam a myślami przy mnie ... spotykaliśmy sie codziennie tak posiedzieć pogadać i po tygodniu zaczęło się coś między nami przełamywać... tulił się trzymał za rękę... doszłam do wniosku że raz się żyje jednego z wieczorów postanowiłam z nim porozmawiać... powiedziałam że nie potrafię go przestać kochać choć chciałam że jeśli to co robi jest tak od to niech odejdzie i zniknie z mojego życia i że żałuje tego co zrobiłam... pamiętam jak dziś co mi wtedy odpowiedział... przytulił mnie i stwierdził nie rozmawiajmy o tym co było ja już zapomniałem porozmawiajmy o tym co będzie...że on też mnie kocha i że chce być ze mną... długo płakałam w jego ramionach... od tamtej pory znów jesteśmy razem... i nigdy więcej nie rozmawialiśmy o tym co było choć czasem chciałam... chciałam się oczyścić w jego oczach a on mi na to nie pozwalał bo nie chciał wracać do tamtych chwil...
Ona25 nigdy wszystkiego nie pojmiesz do końca i nawet nie staraj się mój przypadek był jaki był u Ciebie mogło być i zapewne było inaczej a zrozumienie nie zawsze daje ukojenie czasem może spowodować większy ból... żyj chwilą obecną przebywaj więcej ze znajomymi to dobrze robi mniej się myśli...jeśli jesteś pewna że nic z tego nie będzie i że jeśli nawet coś by było ale on będzie tak samo postępował to nie zadręczaj się czekaniem na coś czego już nie ma... podnieś się jakoś otrzep i zacznij żyć od nowa... zapewne będziesz pełna leku i nieufności ale pamiętaj ludzie nie są tacy sami związki też do każdego trzeba podchodzić indywidualnie to że Twój wcześniejszy partner był jaki był nie oznacza że przyszły też taki będzie nie przypisuj mu etykiety... nie będzie to łatwe ale inaczej sobie z tym nie poradzisz... i mimo wszystko słuchaj też serca ono potrafi widzieć więcej niż rozum tyle tylko że to serce zagłuszamy rozumem...
napisał/a: ona251 2007-03-12 12:26
wiesz co kinia, zycie jest zaskakujace, okrutne i piekne zarazem.. wrocil, przepraszal, rozmawialismy dlugo, boi sie powiedziec wszystko, najwazniejsze i tak wiem, boi sie jeszcze, ze wybuchne i zrobie awanture, szkoda, nie wiem, co mam zrobic, nie wiem, jak mam zaufac, z drugiej strony wiem, ze nie chce zyc bez niego, duzo pracy przed nami, duzo czasu musi jeszcze uplynac, zanim bedzie dobrze :( a najgorsze jest to, ze mi to wisi, co on robil przez te 2 miesiace, ja tylko nie chce juz, zeby mnie nie oklamywal, cokolwiek bylo, jakkolwiek postapil, mi chodzi tylko o prawde..
zyc mi sily, bo mi jej brak, na dalsza walke o szczescie :(
napisał/a: ~gość 2007-03-13 12:26
ona25 powiem Ci że nie będzie Ci łatwo teraz zaufać oboje nad tym będziecie musieli pracować wiem że łatwo mi sie mówi ale spróbuj żyć tym co jest teraz co daje dzisiejszy dzień i nie wracaj do tego co było bo to was zniszczy a to że się boi to jest normalne ja też się bałam bo wiedziałam że tym co bym powiedziała mogłabym zranić jeszcze bardziej a teraz nie ukrywajmy ale jakikolwiek mały drobiazg będzie wywoływał wielką burzę między wami dlatego żyjcie dniem dzisiejszym i starajcie sie o tamtym zapomnieć i żyjcie prawda bo to ona buduje i ona jest najważniejsza porozmawiaj z nim poproś żeby był szczery że potrzebujesz tego bo choć czasem zrobi coś co Ci sie nie spodoba a sie przyzna mniej złości w Tobie będzie niż jakby to utajał i wyszło by na jaw... zawsze najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa... życzę Ci byście żyli w prawdzie żebyś odzyskała zaufanie do niego i żeby z każdego dnia na dzień było coraz lepiej musicie teraz mieć w sobie wiele cierpliwości czego tez wam życzę i cieszę się że jesteście znowu razem ludzie czasem błądzą ale ważne jest to by odnaleźli swoja drogę... i by dać im na to szanse.... trzymaj sie ciepło
napisał/a: onlyhope1 2007-03-14 11:44
Niestety poczucie winy w zdradzajacym jest tak ogromne że trudno z tym dalej żyć. Ja zdradziłam meża i chociaż bardzo go kocham chyba jednak zdecyduje sie na rozwód. Zdradziłam go bo nie był dla mnie czuły, wciaż dopominałam sie o przytulenie ,mile słowo,czułam sie totalnie nieatrakcyjna...aż pojawił sie ten "niby ksiaże z bajki" i pokazał mi jaka jestem cudowna... Ten epizod sie skończył -fatalnie dla mnie ( jeśli masz ochote przeczytaj post cierpienie zdradzajacego a dowiesz sie szczegółów)... Na początku myślałam że jakoś sobie dam z tym rade ale mój maż nie zmienił sie na lepsze wręcz przeciwnie...Zarzekałąm sie że to sie wiecej nie powtórzy ale niestety zaczynam znów myśleć o następnym księciu :( ...zebym znów przez chwilke czuła ze ktos mnie kocha i jestem dla tego kogos wszystkim :(
napisał/a: ona251 2007-03-16 12:47
pewnie wlasnie przez poczucie winy jest mu ciezko o tym rozmawiac, codziennie niemalze mnie przeprasza za to, co zrobil i obiecuje, ze juz niegdy mnie nie skrzywdzi! oboje sie zmienilismy, raczej nie popelnimy wiecej tych samych bledow, ale czesto jeszcze czuje sie tak, jakby byl mi obcy, stracilismy cos wyjatkowego, co nas laczylo:( mam nadzieje, jak najszybciej to odbudowac! pamietam, jak chowal przede mna telefon, teraz boje sie go dotknac, zeby czasem czegos nie znalezc przypadkiem, wszystko mi sie zle kojarzy, wszystko wzbudza podejrzenia, nie szpieguje go, bo to nie o to chodzi, ale obserwuje, bo sie boje! boje sie, ze to chwilowe u niego, ze nie zerwal kontaktu z panna "kochanka", ze zrobi mi krzywde jeszcze raz, mimo ze on planuje juz zareczyny, slub itp. itd. dluga droga przede mna, duzo musze jak najszybciej wybaczyc i nie wspominac, nie myslec o tym, bo zapomniec sie raczej nie da..

onlyhope, wiem, jak to jest czuc sie nieatrakcyjna i mniej wazna od kolegow, tez tak czulam, a potem bylo rozstanie, teraz jest dobrze, przytula, w nocy nie moze sie ode mnie odczepic, mam nadzieje, ze juz nigdy nie zabraknie w moim zwiazku czulosci, zaufania, tolerancji, mam nadzieje, ze sie szybko do niego przyzwyczaje i znow zaczne traktowac, jak polowke mnie, a nie odrebnego, obcego czlowieka :)

zycze powodzenia! szkoda, ze twoj wybryk nie nauczyl niczego twojego meza, moze daj mu troszke wiecej czasu na pogodzenie sie w tym wszystkim, nie latwo nie myslec o krzywdzie nam wyrzadzonej, wierz mi! za malo przytulania mnie w dzien, a przed snem sobie juz bzduram..trzymaj sie!!