Dlaczego to zrobiłam? Trucizna w moim sercu...

napisał/a: mysterydiana 2014-03-10 16:14
Witam. Chciałabym zaznaczyć, że nie liczę na miłe komentarze. Wręcz przeciwnie. Liczę na to, że ktoś ostro powie, żebym otworzyła oczy i puknęła się w głowę. Codziennie sobie to tłumaczę, ale może z "ust" osób nieznajomych zabrzmi to dosadniej. Zdaję sobie sprawę, jak naiwnie i infantylnie to zabrzmi... Zakochałam się w w swoim instruktorze nauki jazdy. Tak, idiotka ze mnie, prawda?? Zacznę od początku. Rok temu narzeczony siłą zaprowadził mnie na kurs, obiecywałam, że pójdę, i tak przeciągało się to kilka lat. Poszłam. Zapisałam się. Początkowo jeździłam z instruktorem, nazwijmy go p. Markiem. Nie pasował mi, krzyczał, szybko się irytował przy moich najmniejszych błędach. Zasugerował żebym zapisała się na jazdy do jego syna. Pomyślałam, a co mi tam, tym bardziej, że pan Marek działał mi nerwy. Pierwsza lekcja. Wita mnie młody chłopak, całkiem sympatyczny, Paweł, był dwa lata starszy ode mnie. Nigdy nie pomyślałabym, że coś zajdzie między nami. Nie wiem nawet, czy zwróciłabym na niego uwagę w innych okolicznościach. Zaznaczę, że nie o to chodzi, żeby rozpisywać się tu jaka cudowna to nie jestem. Jestem drobną, 25 letnią, atrakcyjną dziewczyną, i owszem zawsze wzbudzałam zainteresowanie u płci przeciwnej. Ale nie w głowie mi były żadne romanse. Przyszłam się tu uczyć. Zdecydowanie, więc na początku nie zwracałam uwagi jak próbował mnie podrywać. Pewnego dnia jadąc, prawił mi komplementy i raptownie stwierdzi, że miałby ochotę mnie pocałować. Zatkało mnie. On miał przecież dziewczynę, o której opowiadał. Głupawo się tylko uśmiechnęłam... Ale oczywiście nie doszło do żadnego pocałunku. Odwiózł mnie do domu i po sprawie. Zapomniałam i w międzyczasie przyszły Święta Bożego Narodzenia itp. Po Świętach w pracy, dostaję sms'a. "Witaj, co u Ciebie słychać, mam nadzieję, że nie gniewasz się, spisałem Twój numer z Twojej karty,,," I tak zaczęliśmy sobie pisać, sama nie wiem czemu się na to zgodziłam. Może dlatego, że podobało mi się, i że zawsze lubiłam trochę poflirtować. Nie chcę pisać tkliwych historyjek. Pisaliśmy do siebie niemal codziennie. Ukrywałam ten fakt przez narzeczonym. Pewnego razu na jednej z jazd doszło do czegoś więcej. Nie chcę się o tym rozpisywać, gdyż mając do siebie tak głęboki żal później zaczęłam wpadać w depresję. Nie radziłam sobie totalnie. Czułam, że jestem głupia i czułam coś do niego. Sama nie wiem. Dalej pisaliśmy. Po zdanym prawku spotkaliśmy się kilka razy. Potem przestał się odzywać. Pisał kiedy było mu wygodnie. Zdaję sobie sprawę, że mnie wykorzystał. Było ze mną źle. Straciłam sens życia. Miałam przecież cudownego człowieka u boku, dlaczego więc do tego dopuściłam??? Mój narzeczony nie potrafił mi pomóc, nie mogłam mu nic powiedzieć. Straciłabym rodzinę, bliskich... nikt by mi nie wybaczył. A on jest jak trucizna. Wiem, że mnie wyniszcza, a dalej pozwalam mu pisać do siebie, pozwoliłam na te spotkania... Zawsze miałam swoje twarde wartości, nigdy nie pozwoliłabym sobie na coś takiego. Nie potrafię sobie wybaczyć. Teraz jest już lepiej... ale zawsze zostanie to moją tajemnicą-trucizną, którą będę miała w sercu. Staram się zapomnieć i być lepszym człowiekiem. Musiałam to wyrzucić...Przepraszam.

[ Dodano: 2014-03-10, 16:24 ]
Dopiszę tylko, że mimo, iż wiem, że prawdopodobnie nie ja pierwsza i ostatnia taka głupia jestem, to w jakiś dziwny sposób imponował mi... Nie jestem złym człowiekiem, nigdy nie byłam. Ale po tym czuję się okropnie. Tym bardziej, że czasem tęsknię z nim. Tylko dlaczego??
napisał/a: errr 2014-03-10 16:34
No i powinnaś się czuć okropnie.

Czego od forumowiczów oczekujesz?
napisał/a: mysterydiana 2014-03-10 16:35
Przewrotnie, właśnie tego. Potrzebuję, żeby ktoś dobił mnie jeszcze bardziej. Może wtedy uprzątnę ten śmietnik w mojej głowie.
napisał/a: errr 2014-03-10 16:38
uporządkujesz swój śmietnik bo ktoś Ci powie, że głupio zrobiłaś?
serio?
głupio zrobiłaś.
Wzięłaś się za porządki?
hm?
napisał/a: mysterydiana 2014-03-10 16:44
Nie oczekuję, że ktoś mi powie, że głupio zrobiłam. Wiem to doskonale. Oczekuję, że ktoś pomoże mi otworzyć oczy na to czego sama nie dostrzegam, a może dostrzegam i nie umiem pojąć. Czuję się zagubiona, jakkolwiek żałośnie to nie zabrzmi. Tak, jestem żałosna. Wiem o tym. Jednak na prawdę staram się być dobrym człowiekiem. Nie staram się tłumaczyć w stylu "zdradziłam, ale tak jestem dobrym człowiekiem, dokarmiam kaczki zimą, wierzcie mi..." Chodzi o to, że całe życie postępowałam dobrze, nigdy nie chciałam nikogo świadomie skrzywdzić i wystąpiłam sama przeciw sobie. To jest najgorsze, doskonale wiem, że muszę teraz z tym żyć.
napisał/a: errr 2014-03-10 17:00
ale czego nie dostrzegasz?
wiesz, że zdradziłaś, wiesz, że zostałaś wykorzystana, wiesz, że żyjesz w kłamstwie.
Mało Ci?
Nie wiem czego Ty chcesz...
zrzucić z siebie odpowiedzialność za zdradę? poczuć się dobrze sama ze sobą?
Żeby ruszyć do przodu musisz coś zrobić a nie wałkować temat.
napisał/a: mysterydiana 2014-03-10 17:08
Zdecydowanie czas, żeby coś zmienić. Tu masz rację. Nie wiem sama czego oczekuję jeszcze. Potrzebowałam to komuś opowiedzieć, i "posłuchać" co ma mi do powiedzenia, potrzebowałam bodźca do działania, nie wiem...
napisał/a: Valkiria_ 2014-03-10 17:13
To jest wlasnie twoja kara i pokuta. Żyć z ta trucizna w sercu... Każdą szczesliwa chwile życia będzie ci mącił ten fakt. Choćbyś cokolwiek zrobila, nie zmyjesz tego z siebie. Nikt nie pomoże ci nosic tego ciężaru. Nikt cię tu nie potępi ale tez i nie rozgrzeszy.
napisał/a: errr 2014-03-10 18:12
bodźca do zmiany musisz poszukać w sobie. Musisz chcieć.
Może zacznij od dania narzeczonemu wyboru - chce być z kobietą która go zdradziła czy chce poszukać kogoś uczciwego.
Już ta decyzja znacznie Cię odciąży, pozwoli zrobić krok do przodu.
napisał/a: dr preszer 2014-03-11 09:26
mysterydiana napisal(a):Rok temu narzeczony siłą zaprowadził mnie na kurs, obiecywałam, że pójdę, i tak przeciągało się to kilka lat. Poszłam. Zapisałam się.


Nie jest źle, wszystko przez narzeczonego. To on popchnął Cię w ramiona innego mężczyzny :).

mysterydiana napisal(a):Jestem drobną, 25 letnią, atrakcyjną dziewczyną, i owszem zawsze wzbudzałam zainteresowanie u płci przeciwnej.


Zapomniałaś dopisać, że łatwą :)

mysterydiana napisal(a): Pewnego dnia jadąc, prawił mi komplementy i raptownie stwierdzi, że miałby ochotę mnie pocałować.


Każda szanująca się kobieta/dziewczyna zmieniłaby by instruktora. Instant :)

mysterydiana napisal(a):I tak zaczęliśmy sobie pisać, sama nie wiem czemu się na to zgodziłam.


Bo jesteś łatwa :)

mysterydiana napisal(a):Ukrywałam ten fakt przez narzeczonym


Sam sobie jest winny, więc nie ma co się stresować.

mysterydiana napisal(a):Pewnego razu na jednej z jazd doszło do czegoś więcej.


Napisz. Ja jestem ciekawy.

mysterydiana napisal(a): Po zdanym prawku spotkaliśmy się kilka razy. Potem przestał się odzywać. Pisał kiedy było mu wygodnie. Zdaję sobie sprawę, że mnie wykorzystał.


Jesteś łatwa to sama mu dałaś co chciał. Nie pierwsza i nie ostatnia.

mysterydiana napisal(a): Miałam przecież cudownego człowieka u boku, dlaczego więc do tego dopuściłam???


Dobre pytanie :)

mysterydiana napisal(a):Zawsze miałam swoje twarde wartości, nigdy nie pozwoliłabym sobie na coś takiego


Tak oczywiście, tak twarde jak członek instruktora :)
mysterydiana napisal(a):Staram się zapomnieć i być lepszym człowiekiem.


Nie zapomnisz i nie będziesz lepszym człowiekiem bo zdradziłaś narzeczonego, pomimo, że to jego wina.

mysterydiana napisal(a):Dopiszę tylko, że mimo, iż wiem, że prawdopodobnie nie ja pierwsza i ostatnia taka głupia jestem, to w jakiś dziwny sposób imponował mi...


Hehe, nie tylko Tobie :D

mysterydiana napisal(a):Tym bardziej, że czasem tęsknię z nim. Tylko dlaczego??


Bo jesteś łatwa.

mysterydiana napisal(a):Chodzi o to, że całe życie postępowałam dobrze, nigdy nie chciałam nikogo świadomie skrzywdzić i wystąpiłam sama przeciw sobie.


Tak, ale postąpiłaś bardzo źle i nie ma znaczenia jak postępowałaś bo to wszystko co było wcześniej szlag trafił.

mysterydiana napisal(a):To jest najgorsze, doskonale wiem, że muszę teraz z tym żyć.


Nie pożyjesz, zwłaszcza, że dalej utrzymujesz kontakt z tamtym. Nadal nie widzisz swojego złego postępowania. Sumienie zje Cię od środka, narzeczony zobaczy, że coś się z Tobą dzieje i wyciągnie z Ciebie tą magiczną informację.

Moja rada, zrób sobie badania na choroby weneryczne, hpv, hiv i żółtaczkę. Jak wyjdzie wszystko negatywnie to chociaż będziesz zdrowa. Następnie powiedz narzeczonemu, że go oszukiwałaś i zdradziłaś. Przynajmniej zachowasz resztkę godności. Odejdź, wyciągnij wnioski i nie popełniaj tego błędu w przyszłości. Co prawda prawko masz ale jak mniemam kat. B. Jakbyś chciała robić inne kategorię to może się powtórzyć.
napisał/a: bro1 2014-03-11 11:11
Preszer ujął to bardzo ładnie.
Szkoda tylko Twojego narzeczonego, który nie wie jeszcze, że wybrał sobie puszczalską.
Jeśli jest się z kimś w związku, kocha go i szanuje, to nie wywija mu się takich numerów.
Teraz masz wyrzuty sumienia, bo może liczyłaś na to, że koleś pociągnie tę "ckliwy" romansik dłużej, a tymczasem on zabawił się i poleciał bajerować inną.
Czego oczekujesz od forumowiczów? Że pogłaszczą cię po główce i będą współczuć?
Jeśli naprawdę zawsze miałaś swoje zasady itp, to miej teraz odwagę cywilną i powiedz narzeczonemu co zrobiłaś. Daj mu wybór, czy chce być z kimś, kto jeszcze przed ślubem dopuszcza się zdrad.
napisał/a: Valkiria_ 2014-03-11 11:16
Preszer nie pamiętam kiedy ostatnio całą sobą zgodzilam sie z tym co żeś napisal