Zdradziłam i żałuję
napisał/a:
Brzoskwinia123
2014-09-08 13:13
Witam. Zacznę po kolei - w moim związku nie najlepiej się układało od początku, chłopak nie miał czasu, nie rozmawiał ze mną o problemach (mówił zawsze, że nei wie co powiedzieć, że jest zmęczony, że nie ma ochoty, albo nie mówił nic), jak płakałam, kazał mi się zamknąć trzaskając drzwiami i wychodząć, balował znikał na kilka dni, wyłaczał telefon kiedy chciałam się do niego dodzwonić, jest to człowiek młody, ma trudny, ciężki charakter i był moim pierwszym chłopakiem jeśli chodzi o stosunek seksualny, jestem od niego rok młodsza, zaczęliśmy być ze sobą jak miałam 15 lat. Dwukrotnie przyłapałam go na kontakcie z innymi kobietami, gdzie rozmawiał z nimi zupełnie inaczej zniż ze mną, nie poświęcał mi czasu nawet żeby odpisać na sms, nie rozmawiał tak jak z nimi. Ogólnie zawsze miałam swoje zasady, zawsze mówiłam sobie, że tego nie zrobię, nie chciałam tego zrobić. Sprawił mi wiele bólu i krzywdy zanim to zrobiłam, pisał innej, że mu się podoba, że chcę się z kimś spotkać, kłamał mnie, nie rozmawiał ze mną, nie spędzał ze mną czasu, ciągle mieszkając u mnie. Doprowadzał mnie do dołków psychicznych, do histerii, do takich nerwów, że miałam ochotę roznieść całe mieszkanie. W jakiś sposób, przez to co robił, oddalaliśmy się od siebie, popchnął mnie do szukania kontaktu z innymi. Jednak mimo to, nie zdradzałam go wtedy. W końcu przyszedł taki moment, co po prostu zamknęłam się całkowicie na niego, przestałam walczyć o związek, siedziałam bardzo długi okres w domu, kwestia 2 miesięcy nie wychodzenia, nie zwracania na niego uwagi, traktowania go jak powietrza, nawet jak mówił do mnie, a raczej denerwował się, że ze mną tak jak jest to go nie słyszałam i nie celowo, zaczęły się kłótnie, bo żeby o niczym nie myśleć, w wolnych chwilach po prostu siedziałam na kompie ze słuchawkami na uszach. Pewnego dnia, bardzo się pokłóciliśmy (oczywiście kłótnie w naszym związku to była sprawa normalna) jednak ta kłótnia, wydawało się wtedy, że była definitywna, wyrzucał swoje rzeczy przez okno, wyzywaliśmy się i wszystko przez to, że miałam dołek przez niego, trasznie mnie to raniło, rozstaliśmy się, myślałam, że to koniec, miał być definitywny koniec, bo przez 4 lata, nam się nie układało, mimo to byłam z nim, zawsze mu wybaczałam, zawsze wracał. Nasze przerwy z biegiem czasu stawały się dłuższe, 1-2tyg, jednak przy tym rozstaniu był to okres kilku miesięcy w którym wgl nie otrzymywaliśmy ze sobą kontaktu. W tym czasie zrobiłam straszną głupotę. Prawie pod koniec "przerwy", przespałam się z kimś innym, nie wiem co mną ruszyło, nie wiem dlaczego to zrobiłam, ten chłopak nawet mi się nie podobał, to był drugi facet, którego miałam. Jestem naiwna i głupia, nie wiem do końca jakie miał zamiary wobec mnie, ale ja podchodziłam do tego niechętnie, on mówił, że mu zależy, chociaz mi nie zależało. Nie wiem jaka emocja popchnęła mnie do tego czynu, bo po naszym zbliżeniu (wg mnie bez żadnych emocji) od razu momentalnie się rozpłakałam, chciałam jak najszybciej się go pozbyć, tak też się stało, zerwałam z nim wszelkie kontakty i próbowałam zapomnieć, jednak miałam wielkie wyrzuty sumienia, nawet nie będąc ze swoim chłopakiem, było mi wstyd i głupio, że tak postąpiłam, postąpiłam po prostu wbrew samej sobie. Po niedługim czasie od tego zdarzenia, wróciliśmy z chłopakiem do siebie. Był wtedy nieco inny, bardziej poświęcał mi uwagę na rozmowę, chciał się zmienić, obiecywał to (ale obiecywał za każdym razem do tej pory i zawsze obietnice pozostawały słowami) kiedy się rozstaliśmy, on spotykał się z inną dziewczyną, spotykali się i po naszym powrocie do siebie utrzymywał z nią kontakt, dowiedziałam się, pokłóciliśmy się, bo powiedziałam mu, że miał prawo nie byliśmy razem (sama przecież nie byłam bez winy) ale, że nie rozumiem tego dlaczego w momencie kiedy wróciliśmy do siebie dalej utrzymywał z nią kontakt, okej, przetrawiłam to, bo chciałam być w porządku, mimo wszystko on dalej z nią utrzymywał kontakt, znowu była powtórka z rozrywki, mimo wszystko byliśmy dalej ze sobą. On był przez czas naszego związku bardzo nie w porządku w stosunku do mnie, jednak zarzeka się, że mnie nie zdradził, nie wiem czy mu wierze, on mną długi czas manipulował, ale chyba tak. Wybaczyłam mu wszystko. Jednak nie wybaczyłam sobie, że ja to zrobiłam, kocham go i mimo tego, że wtedy myślałam, że to koniec, że stało się w trakcie kiedy ze sobą nie byliśmy, nie tłumaczę się, nie umiem z tym żyć, myślę o tym, żałuję tego, pluje sobie w twarz, że uległam. Już na wtedy jak wracaliśmy się do siebie chciałam mu to powiedzieć, ale bałam się, zamiast tego, sparaliżował mnie strach i popadłam w histerii, on myślał, że płaczę, bo znowu do siebie wracamy, że przez niego, że mu nie ufam, że boję się z nów z nim być, a tak naprawdę płakałam, bo nie umiałam mu tego powiedzieć, dalej jesteśmy ze sobą, minął już rok, może ponad i ciągle o tym myślę, brzydzę się tym, płacze za każdym razem kiedy wracam myślami do tego, okropnie się czuję, wiem, że powinnam się tak czuć, że zasługuję na to, chciałabym cofnąć czas, gdybym tylko mogła nigdy bym tego nie zrobiła, przez to co sama zrobiłam, sama podejrzewałam go o to, ciągle p[poruszałam ten temat, dopytywałam go, wiem to było samolubne. Teraz tego nie robię. Jesteśmy młodymi ludźmi nie mającymi doświadczenia w związkach, popełnianie błędów było nieuniknione, jednak żałuję bardzo, że popełniłam właśnie taki. On dalej nie wie, ja dalej o tym myślę, wiem, że jego reakcja będzie polegała nie tylko na rozstaniu, on mnie zniszczy. Jak jest teraz? Niewiele się zmieniło, teraz już mnie raczej nie okłamuje, ale dalej nie poświęca mi czasu, dalej się nie dogadujemy, jestem bardzo nerwowa, nie radzę sobie już. Nie wiem co robić, nie chcę go okłamywać, ale boję się, cholernie się boję mu powiedzieć, a jak nie powiem czy się dowie, a jak się dowie za kilka lat, przecież będzie ciężej, lepiej się rozstać teraz niż potem, jednak bardzo tego nie chcę, nawet po tym wszystkim jak mnie ranił to ja się czuje teraz winna, tak, bo jestem. Nie chcę go stracić, chcę z nim być, chcę walczyć o nas, ale przez to co się stało, brakuje mi sił, brakuje mi odwagi, wiem, że on nie będzie chciał mnie znać, że nie zrozumie, że uzna, że jestem taka i siaka i że wszystko moja wina. Nie wiem, czy nie odejść nie mówiąc nic, ale on nie ma na razie gdzie się podziać.. Jestem załamana, nęka mnie to i dręczy...
napisał/a:
e-Lena
2014-09-08 13:28
Muszę to napisać - jesteś książkowym przykładem osoby emocjonalnie uzależnionej. Kogoś, kto krzywdzi samego siebie (i pozwala robić to innym) wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Uwierz mi - Twoja zdrada jest tutaj najmniejszym problemem. Zalecam z całego serca porządną psychoterapię, zanim już do cna utrwalisz w swojej głowie, że to co patologiczne jest jakąś społeczną normą. Nie jest.
napisał/a:
Brzoskwinia123
2014-09-08 15:43
napisał/a:
KokosowaNutka
2014-09-08 16:13
Ty sie ta zdrada az tak nie przejmuj. Zastanow sie lepiej nad chora relacja z Twoim facetem-ona Cie zniszczy. Super, ze szukasz pomocy u specjalisty-przyda Ci sie.
Nie myslalas zeby zerwac ze swoim chlopakiem kontakt?
Nie myslalas zeby zerwac ze swoim chlopakiem kontakt?
napisał/a:
Brzoskwinia123
2014-09-08 16:25
Nie myslalas zeby zerwac ze swoim chlopakiem kontakt?
Dużo o tym myślałam, o naszych relacjach, o tym jak wygląda związek, co się w nim dzieje.. Rozstawaliśmy się i wracaliśmy do siebie. Mam w sobie sprzeczne emocje, z jednej strony chciałabym, żeby to wszystko się skończyło i zacząć żyć od nowa, z drugiej strony chcę żyć z nim, ale nie takim.. Im więcej o tym myślę tym bardziej dochodzę do niczego, ja już sama nic nie wiem.. Jednak jak nie jesteśmy razem to tęsknie za nimi brakuje mi go.
Proponowałam mu terapie dla par, zgodził się, jeszcze nie zapisałam, ale chyba to zrobię, tylko po tym jak sama odbędę terapie.