Cięzki ból po "koszu"

napisał/a: Skix 2015-11-24 14:23
Hej :)
Chciałbym wam przedstawić moją sytuację. Otóż jestem 20 letnim chłopakiem. Dostałem w zyciu kilka koszy od dziewczyn na których mi zależało. Jednakże nie miałem z nimi takich stosunków jak z dziewczyną poznaną niedawno... Zdarzały się przelotne dziewczyny, na impreze chociazby. Ją poznalem jakies 2 miesiące temu na dyskotece w jednym z wiekszych miast. Jezdze tam do szkoly 2-3 razy w miesiącu (mieszkam 300 km od tego miasta). Jest Ona przyjaciolką mojego dobrego kolegi. Bawilem sie z nią cala noc, bylo wspaniale. Napisalem do niej 3 dni pozniej w celu umowienia sie na jakies piwo albo spacer. Zgodzila sie, pojechalem na weekend. Umowilismy się w klubie, tanczylismy, doszlo do namietnych pocalunków. Bardzo mi się ona podobała. Na drugi dzien zaprosila do siebie do domu, kupilem jej kwiaty i wino. Siedzielismy u niej prawie cala noc, gadając, tuląc sie i calując. Myslalem ze naprawde cos z tego moze sie rozwinąc, tzn związek. Pisalem z nia caly tydzien. W koncu powiedzialem ze przyjade do niej, mimo ze nie mialem szkoly, specjalnie pojechalem kawal drogi. Poszedlem do niej do domu, kupilem rowniez kwiatki. Obejrzelismy film, zjedlismy, pogadalismy, calowalismy, az zaproponowala mi spanie u niej. Mowie :"ok". Spalem, oczywiscie bez seksu(teraz mysle ze byl to bląd, bo bylo gorąco). Pozegnalem sie rano i wrocilem do domu. Na nastepny dzien napisalem, ze moze spotkamy sie tez w przyszly weekend. Ona mi NAPISALA SMSA (!) ze nic nie czuje do mnie, nie iskrzy, nie chce. Powiedzialem ok, choc troche mi na niej zalezalo.Spotkalem ją na miescie i pogadalismy, dalej byla na "nie". Moj dobry kolega z nia rozmawial, troche na nia najechal i powiedzial jej ze strasznie zje*ała sprawe. Ona podobno załowala. Wiec pomyslalem, ze moze cos sie odkreci, ale powoli, czas zdecyduje. Wiec Odpuscilem sobie. Po jakichs 2 tygodniach luzno z nią pisalem, umowilismy sie nawet na piwko. Zyelm nadzieją, kolezanki mowily mi ze kobiety lubia tak gadac do facetów, bo sprawdzają czy im zależy i beda walczyć. Wiec tez tak chcialem zrobic. Niestety, gdy napisalem do niej jakis czas temu, ze bede w weekend i czy wyjdziemy na piwko i pogadac, powiedziala ze spotyka sie z kims i jej zaczyna zalezec ( 2 tygodnie po tym, jak zaproponowala mi spanie u siebie! ) i ze dziwnie by to wygladalo wobec tamtego typa. Napisalem jej prawde, ze naprawde chcialem sie postarac, poakzac ze mi zalezy, ale boli mnie to, ze potraktowala mnie jak zabawke, bo trzeba rzeczy nazywac po imieniu. Narobila troche nadziei, po czym powiedziala nie, a ja nie dawalem oznak ze chce sie angazowac(mimo ze chcialem), kwiaty i komplementy byly z grzecznosci bo byla naprawde wyjątkowa. Nie poznalem takiej dziewczyny nigdy. I teraz została tylko rozpacz i ból, że mogłem inaczej sie zachowywac, wplynąc na nią. Ale to juz stracone, wiec powiedzialem jej ze jest wyjątkowa i super, ale nie moge zmienic jej decyzji. I ze nie bede na nia czekal do usranej śmierci, ale jesli kiedys zmieni podejscie, niech sie odezwie. Strasznie na mnie najechala, ze jestesmy dorosli i nie robila nadziei. Nie zaiskrzylo wiec koniec, po co ciagnac na chama. Zrozumialem, powiedzialem czesc, nie chce z nią utrzymywac w zaden sposob kontaktu, bo poczulem sie urażony calą sytuacją. Nie jestem slabym typem czlowieka, zawsze trzeba isc do przodu, ale w tym przypadku jednak bylem za slaby. I teraz skutkiem jest ból i rozpacz, chociaz mam pare planów, zeby zając sie czyms a nie rozpaczac. Jak myslicie, kiedy mi takie cos przejdzie i czy nie potraktowalem jej i calej sytuacji za bardzo "osobiscie" ?
Pozdrawiam :)