Wielki powrót

napisał/a: enhunter 2014-10-12 13:37
Ha! cóż, minęło już ponad półtora roku od kiedy byłem tutaj i rozżalałem się nad stratą cudownej dziewczyny, no ale jak to nasze słynne przysłowie mówi - Historia kołem się toczy.

Nie będę opisywał całości jak to wyglądało, bo nie starczy mi wirtualnego papieru.
Tak czy inaczej, będąc któryś tam miesiąc po rozstaniu z byłą - oczywiście czując się już każdego dnia coraz lepiej - poznałem cudowną, atrakcyjną, ambitną i śliczną dziewczynę. Udało się, związaliśmy się, po roku (jako iż mieszkała w akademiku) - doszliśmy do porozumienia, że zamieszka u mnie w domu na okres wakacji, by nie płacić bez sensu za akademik, w którym i tak nie będzie jej za dużo, bo odwiedzi rodziców itp. (Jest Ukrainką).
Wszystko można powiedzieć szło bardzo dobrze, stworzyliśmy całkiem zdrowy związek, bez tzw. "rzygania tęczą". Ja pracowałem, ona przygotowywała się do obrony magistra. (Jest starsza o 2 lata (23) ale na Ukrainie szybciej idzie się na studia, przez co kończyła już II stopień tutaj) W ciągu naszego związku udało mi się razem z nią polecieć do domu, poznać rodziców, w te wakacje odwiedziliśmy też dziadków na Białorusi (jako jedyny jej chłopak kiedykolwiek) - ogólnie to przemierzyłem z nią kilka tysięcy kilometrów i zawsze było cudownie.

Jest bardzo ambitna, przez co mając na uwadze jej stosunkowo mały wiek, złożyła podanie na nowe studia.

I generalnie wszystko zaczęło powoli siadać.
Całą zabawę zaczął znajomy (którego rzekomo zna ponad 2 lata) jej byłego - Pan Magister, który robi doktoranta na wydziale, na którym ona właśnie się pojawiła. Zaczęły się spotkania przy piwie. Jedno, drugie, trzecie. Podobno 90% rozmów dotyczyło uczelni, a on jej pomagał pozałatwiać wiele spraw.

NIENAWIDZIŁA KŁAMSTWA. Już kiedyś raz za DOSŁOWNIE pierdołę (miałem kuzynkę przyjaciółki w znajomych na facebooku i powiedziałem, ze ją znam, a tak naprawde nigdy jej nie widziałem) prawie ze mną zerwała. No ale nie ważne.

Pewnego dnia słuchała czegoś na YouTube, położyłem się obok niej kiedy dostała wiadomość na "fejsie". Piosenka się skończyła, a ona zaczęła błądzić po tym YT tylko, żeby nie otworzyć wiadomości. Zrozumiałem o co chodzi, wstałem, powiedziałem, że nie jestem głupi i odczytaj sobie. (wcześniej NIC NIGDY nie miała do ukrycia) Próbowała z tego wybrnąć, że wcale to nie musi być ów doktorant, no ale odczytała i przyznała "No dobrze, to on"... Poczuła się źle, i poszła spać. Ja w tym czasie na moją prośbę spotkałem się z jej przyjaciółką. Zaznaczyłem, że wygadam się co mi leży, a ona wtedy stwierdzi czy oszalałem czy nie. No ale jednak nie oszalałem, dodała również, że dnia poprzedniego spotkała się z nim, a nie z nią (mi powiedziała, że idzie do niej). Tak samo jak będąc z nim na piwie (o tym wiedziałem) mówiła, że wróci o 23. Przed północą dostałem sms, że nie zdążyła na tramwaj. Okazało się, że oboje stwierdzili, że są głodni, więc poszli do niego a ona zrobiła kolacje.

Słysząc to od jej przyjaciółki (byłej przez to wszystko), wróciłem do domu i skonfrontowałem to w bardzo spokojnej rozmowie. Prosiłem, by nie kłamała, by powiedziała mi o wszystkim. Nie przyznała się, więc powiedziałem, ze o wszystkim wiem.

Wiele razy jeszcze o tym rozmawialiśmy, zawsze było, że to tylko kolega, że kocha mnie itp. Ale jakoś w przeciągu kilku kolejnych dni i tak się z nim widywała.

Powtarzałem, że kocham ją, że wiele dla mnie znaczy, ale tego nie uda mi się dźwignąć. Wróciła znów po nocy, kazałem jej się przytulić do mnie, jakby nigdy nic się nie stało, że teraz jest cudownie i tak zapamiętajmy ten moment a następnego dnia rozstaniemy się jak ludzie.
Z początku nie chciała, potem wręcz mówiła, że nie widzi w tym szans (chociaż ja powtarzałem, że nie chcę by tak się skończyło i podjąłbym się każdej walki, bo wiem co do niej czuję). Ostatecznie finito. Mieszkała ze mną przez kolejne dwa tygodnie w jednym pokoju (spaliśmy oddzielnie - nie wywaliłbym jej na dwór (czekała na przydział do akademika)). Przez ten okres czasu przedsięwziąłem w sobie zmianę, o której często mi powtarzała. Żebym zajął się swoim zdrowiem, zaczął robić coś dla siebie, a nie myślał tylko o niej, bo nie chce czuć się jak moja matka. Tak też zrobiłem. Pewnie za późno, trudno. Wiem przynajmniej, że to co robię jest tylko dla mnie. I zmienię się bez względu na to czy ona będzie obok mnie, czy obok kogoś innego.

Wracając do tematu - mieszkaliśmy jeszcze przez dwa tygodnie. W tym czasie zajmowałem się nauką (przynajmniej próbowałem), spędzałem czas na basenie dla zdrowia itp. Wychodziłem również ze swoimi znajomymi, bo ciężko było mi wytrzymać jej obecność i niemożność jej przytulenia, pocałowania czy zaśnięcia obok niej.

Zacząłem się (oczywiście na pokaz) oddalać od niej. Dzwoniła, że jest w domu i się martwi gdzie jestem. Mówiłem, że wyszedłem. Pytała gdzie? Odpowiadałem, że (bardzo grzecznie i łagodnym tonem) nie muszę się tłumaczyć, wrócę do domu, spokojnie. Powiedziała mi potem, że bardzo się od niej oddaliłem przez te dwa tygodnie. (No shit sherlock!) Widać było, że przeżywa to również, że denerwuje ją to, że nie ma mnie już dla niej. Tak też jej powiedziałem, że mogę być kochającym chłopakiem, ale nie będę kochającym przyjacielem.
Odpowiadała mi sarkastycznie, że pewnie moje koleżanki, z którymi teraz się spotykam, podpowiedziały mi jak mam się zachowywać.

Suma summarum, wczoraj odwiozłem ją do akademika, wypakowałem rzeczy, przytuliłem na do widzenia mówiąc, że życzę powodzenia. Smutna powiedziała, że przecież będziemy się spotykać, ale odpowiedziałem, że ja napewno nie będę chciał.

Chciała dać sobie trochę czasu, ale życie to nie telewizja. Nie ma reklam. Wszystko czego oczekiwałem przekazałem naszej wspólnej koleżance, z którą ona ma dobry kontakt. Ta koleżanka wyraziła zrozumienie dla mnie i jestem pewien, że przemówi jej do rozsądku, że jak nie chce być ze mną, to ma mi dać spokój, a jak chce być ze mną to tym razem ona powinna zawalczyć.

Dam sobie rękę uciąć, że nigdy dotychczasowo nikt nie dał jej tyle uczuć co ja i bądź co bądź napewno była przeze mnie szanowana, kochana, wspierana a przede wszystkim była jedyną.

Byłem oschły (przez ostatnie dwa tyg.) i zaczęła widzieć, że traci tego kogoś, z kim spędziła kawałek życia. Myślę jednak, że kolega doktorant jest lepszą perspektywą dla kobiety, która powoli chciałaby zaczynać dorosłe życie, a nie nadal bawić się w związek z 21-letnim studentem, pomimo tego, że jestem praktycznie pewien, że nikt nie da jej takiej miłości jak ja. Będzie jej dobrze, ja to wiem, ale myślę, że nie aż tak.

"Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym".

Wiem, że przedłużyłem znacząco, ale po prostu chciałem się podzielić moją historią z kimś "obcym". Znajomi zawsze będą ze mną, ale tą pustkę ciężko jest czasem nimi zapełnić.
A pustkę w domu, gdy jej nie ma i człowiek nagle musi zasypiać samemu to już w ogóle jest dramat.
Bardzo ciężko jest sobie z tym poradzić, niestety.

Pozdrawiam wszystkich zrozpaczonych, gwarantuję Wam, że kiedyś będzie lepiej, choć teraz jest chu#owo, jak u mnie.

Edit: Śmiało piszcie swoje opinie, czy wg. Was postąpiłem jak powinienem, akurat jestem otwarty na dywagacje, bo nie chcę popełnić znów któregoś z błędów.
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-12 14:25
Postąpiles jak powinieneś... I tego się trzymaj. Nie ma nic gorszego niż być dla kogoś przetrwalnikiem, albo dawać się wodzić za nos stopniowo odzierajac się z godności... Bo faktem jest, że jeśli sami nie będziemy siebie szanować to nie zrobi tego za nas nikt.

Inna sprawa, że bardzo przykro się czyta, iż młody fajny inteligentny ogarnięty chłopak zalicza kolejną dotkliwa miłosną porażkę... Na pocieszenie tylko ci powiem, że uczucie przypominające grom z jasnego nieba jeszcze cię dopadnie i wtedy będziesz wiedział "tak, to jest to" i wszystko się ułoży
napisał/a: dr preszer 2014-10-12 15:53
Jednak Ukrainki to nadają się tylko na trasę szybkiego ruchu. Słuszne postąpiłeś. Nie ma co się dawać dymać w dupala
napisał/a: enhunter 2014-10-12 17:07
dr napisal(a):Jednak Ukrainki to nadają się tylko na trasę szybkiego ruchu. Słuszne postąpiłeś. Nie ma co się dawać dymać w dupala



Kategorycznie masz rację. Ale nie wiem czy wiesz (myślę, że tak) Jakie to masakryczne uczucie jest teraz i chociaż zdajesz sobie sprawę, że będzie wszystko si i gitara, to na chwilę obecną składanie swoich myśli idzie jak krew z nosa.
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-12 17:28
enhunter, gdybyś się nie czuł w taki sposób jak teraz to by oznaczało, że uczuć w tobie nie ma. Ale są. I to największa wartość człowieka - to że odczuwa. Cierpienie w dużym stopniu kształtuje człowieka i uczy rozumu...
napisał/a: dr preszer 2014-10-12 17:40
enhunter napisal(a):Kategorycznie masz rację. Ale nie wiem czy wiesz (myślę, że tak) Jakie to masakryczne uczucie jest teraz i chociaż zdajesz sobie sprawę, że będzie wszystko si i gitara, to na chwilę obecną składanie swoich myśli idzie jak krew z nosa.


Wiem jak się czujesz ale jeśli to Cię pocieszy to Ty z tego wyszedłeś z podniesioną głową. Nie szmaciłeś się przed laską ani o nic nie błagałeś. Jeszcze znajdziesz swoje szczęście. Trzeba iść do przodu, nie ma co stać w miejscu.
napisał/a: enhunter 2014-10-24 18:07
Drogi pamiętniczku. Strzał w dziesiątkę! Pan doktorant zajął moje miejsce. Szybciutko to poszło, spodziewałem się prawdę mówiąc coś koło 2 miesięcy, ale nie tygodni :D

Z jednej strony lekko postrzał w serducho, z drugiej strony wywianie jakichkolwiek sprzecznych myśli i zastanawianie się nad całą sytuacją.
Historia kołem się toczy ;)

Moja teza, że kobiety nie mają jaj przyznać, że w ich życiu pojawia się ktoś inny, tylko uciekają do najbardziej trywialnych powodów się potwierdza.

Z całego tego bajzlu, chyba najbardziej ratuje mnie moja postawa i fakt, że postąpiłem w najbardziej odpowiedni sposób.
napisał/a: dr preszer 2014-10-27 14:04
enhunter napisal(a):Z całego tego bajzlu, chyba najbardziej ratuje mnie moja postawa i fakt, że postąpiłem w najbardziej odpowiedni sposób.


Bajzel to ma ona. Ty zachowałeś twarz. Pan doktorek też zostanie wymieniony na lepszy model. Ciekawe gdzie będzie leczył swoje ego :D
napisał/a: enhunter 2014-10-28 00:39
dr napisal(a):Pan doktorek też zostanie wymieniony na lepszy model. Ciekawe gdzie będzie leczył swoje ego :D


Ale coś Ty :D
Mi to śmierdzi szybciutkim ślubem. Nie raz wspominała w półżartach "gdzie mój pierścionek" albo przy okazji tego, że dostałem od rodziców pozwolenie na zajęcie sporej przestrzeni w domu i stworzenia z tego kawalerki, że jak się oświadczę to jej rodzice na pewno pomogą nam to zagospodarować.

No ale litości. Fakt, kochałem, gdybym to zrobił to możliwe, że by cała ta historia się tak nie skończyła, ale jeszcze nie oszalałem na tyle, by w wieku 21 lat i będąc na studiach miał już podejmować takie decyzje, żeby się żenić i zakładać rodzinę. Skończę studia, znajdę bądź założę firmę i wtedy pomyślę o rodzinie.

Szkoda, bo to jednak może mnie lekko zaboleć, gdybym się o czymś takim dowiedział, ale niestety coś czuję w kościach, że się tak to skończy.

Narzekanie na mnie, że nie mam ambicji :o (politechnika - instalacje budowlane (dzienne) + praca po 12h) i że czuje się jak moja matka wcale mnie nie przekonywały do tego by się żenić :D
A doktorek 26 latek, po studiach już w zasadzie, tytuł ma, pracę jakąś też tam ma. Myślę, że kąsek idealny. Zabajerował młodą, śliczną Ukrainkę i teraz pójdzie w tango. Pytanie czy chce się pobawić czy faktycznie coś stworzyć ;)
napisał/a: dr preszer 2014-10-28 10:17
enhunter napisal(a):Mi to śmierdzi szybciutkim ślubem. Nie raz wspominała w półżartach "gdzie mój pierścionek"


Pytanie jak głupi jest ten doktorek. Jak nie ma mózgu to się z nią szybko ochajta. Jak ma chociaż 1ml oleju w głowie to da jej karencję po akcji z Tobą.

enhunter napisal(a):Fakt, kochałem, gdybym to zrobił to możliwe, że by cała ta historia się tak nie skończyła,


Skończyłaby się tragiczniej.

enhunter napisal(a):ale jeszcze nie oszalałem na tyle, by w wieku 21 lat i będąc na studiach miał już podejmować takie decyzje, żeby się żenić i zakładać rodzinę. Skończę studia, znajdę bądź założę firmę i wtedy pomyślę o rodzinie.


Bardzo zdrowe podejście. Ile ta Ukrainka miała lat ?

enhunter napisal(a):Szkoda, bo to jednak może mnie lekko zaboleć, gdybym się o czymś takim dowiedział, ale niestety coś czuję w kościach, że się tak to skończy.


Pomyśl jaką potem będziesz miał radość jak ona go zdradzi :D

enhunter napisal(a):Narzekanie na mnie, że nie mam ambicji :o (politechnika - instalacje budowlane (dzienne) + praca po 12h) i że czuje się jak moja matka wcale mnie nie przekonywały do tego by się żenić :D


Słusznie, bo to już źle o niej świadczyło :).

enhunter napisal(a):A doktorek 26 latek, po studiach już w zasadzie, tytuł ma, pracę jakąś też tam ma. Myślę, że kąsek idealny. Zabajerował młodą, śliczną Ukrainkę i teraz pójdzie w tango.


Spokojnie, są lepsi od niego. Jak ją wprowadzi na salony to od razu laska zmieni właściciela :D