Czym różni się małżeństwo od związku?

napisał/a: errr 2014-08-14 19:48
112 napisal(a):Moje pytanie brzmi jakie miałem opcje reakcji jako związek i jakie bym miał, gdybyśmy już byli małżeństwem.
Wiedziałeś wcześniej?
jeśli tak to pytanie do niej dlaczego z nim idzie. Gdyby to był racjonalny powód to bym odpuściła prosząc by więcej tego nie robiła. Jeśli poszła bo ją kolega poprosił to bym odeszła bo to by znaczyło, że w związku dzieje się źle.
Żona nie powinna takiego zaproszenia przyjąć. Gdyby przyjęła to bym się zastanowiła dlaczego poszła, czego potrzebowała, co mogę zmienić, walczyłabym o poprawienie relacji.
112 napisal(a):Kto wystawia certyfikat, że ktoś się nadaje do "żeniaczki" a ktoś nie i jak/gdzie to się sprawdza ?
życie. Niestety to już chyba wiadomo dopiero po fakcie.
112 napisal(a):Bo jeśli jakieś są, to tylko na niekorzyść tego drugiego.
tak, drugie jest wiele bardziej wymagające.
112 napisal(a):O czymś to jednak świadczy.
myślę, że o zakochaniu które dodaje skrzydeł.
napisał/a: 1121 2014-08-14 19:59
errr napisal(a):Wiedziałeś wcześniej?
Dowiedziałem się tydzień przed przez przypadek.
Nie rozumiem Twojej logiki. Ta sama sytuacja - jeśli związek powiniem odejść. Jeśli małżeństwo to mam się bardziej starać. W sumie jak o tym myślę, to ja mam podejście zupełnie odwrotne, niż Ty. Moim zdaniem małżeństwo więcej wymaga ode mnie jako od męża, ale nie w nadskakiwaniu i wybaczaniu. Chyba tutaj różnią się poglądy.
errr napisal(a):życie. Niestety to już chyba wiadomo dopiero po fakcie.
Też tak myślę. Jak więc widzisz rozwody były, są i będą ponieważ nigdy nie wiesz, co Ci się trafi.
errr napisal(a):tak, drugie jest wiele bardziej wymagające.
Być może.
errr napisal(a):myślę, że o zakochaniu które dodaje skrzydeł.
5 lat ? 10 lat ? Znam małżeństwa, które nie dotrzymały trzeciej rocznicy. A to i tak podobno nie są rekordziści.
napisał/a: errr 2014-08-14 20:09
112 napisal(a):Nie rozumiem Twojej logiki
kiedy byłam w związku myślałam troszkę inaczej, teraz myślę, że jak jest w związku źle to po co się starać, lepiej poszukać kogoś z kim nie ma od początku problemów i na tym próbować coś zbudowac. Dlatego tak często ona tym forum proponuję parom rozejście się. Po co się męczyć jak można odejść bez konsekwencji?
112 napisal(a):Znam małżeństwa, które nie dotrzymały trzeciej rocznicy.
a ja znam jedno które nie przetrwało nawet pół roku- choroba psychiczna + alkoholizm. Drugie coś ponad rok - pracoholizm + alkoholizm, i trzecie niecałe dwa lata - teścióweczka + nie znam szczegółów.
Wszystkie te małżeństwa nie powinny być zawarte...
napisał/a: 1121 2014-08-14 20:13
errr napisal(a):Dlatego tak często ona tym forum proponuję parom rozejście się. Po co się męczyć jak można odejść bez konsekwencji?
Problem polega na tym, że na początku zawsze jest słodko.
errr napisal(a):Wszystkie te małżeństwa nie powinny być zawarte...
Mówiłaś to przed ślubem czy jesteś mądra po fakcie ?
napisał/a: KokosowaNutka 2014-08-14 20:16
errr napisal(a):lepiej poszukać kogoś z kim nie ma od początku problemów i na tym próbować coś zbudowac.

Problemy i nieporozumienia zawsze moga przyjsc z czasem.. Zwlaszcza gdy o zwiazek sie nie dba bo przeciez po co skoro to tylko zwykle 'chodzenie'.

napisal(a):teraz myślę, że jak jest w związku źle to po co się starać

Bo mozna pokonac problemy i zyc dalej szczesliwie? Gdybym myslala tak jak Ty to stracilabym kiedys najwieksze szczescie mojego zycia- mojego (wtedy jeszcze nie) meza.
napisał/a: Itzal 2014-08-14 20:51
errr napisal(a):wg mnie:
o związek nie trzeba walczyć,
można odejść w dowolnym momencie, bez powodu,
można nie akceptować wad partnera,
można próbować zmieniać partnera,
można nie wybaczyć wybryków,
w związku ciągle mamy do czynienia z niepewnością o uczucia partnera, o swoją/wspólną przyszłość,
ciężko robić dalekosiężne wspólne plany,
podwyższone ryzyko posiadania wspólnego dziecka,
dla mnie dochodzi jeszcze brak seksu i wspólnego mieszkania,
oczywiście skutki prawne: brak wspólnego nazwiska, wspólnoty i wspólności majątkowej, problemy z dziedziczeniem, niemożność wspólnego rozliczania się, niemożność walczenia o alimenty na siebie, brak dostępu do informacji o zdrowiu partnera jeśli nie zostałam wcześniej wpisana w odpowiednią rubrykę, nie znam się, na pewno jest tego jeszcze trochę.

w małżeństwie jest "miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci",
wspólność majątkowa, odpowiedzialność za tą wspólność,
mieszkanie i seks,
jest odpowiedzialność za drugiego człowieka, za nierozerwalność małżeństwa,
za jego rozwój psychiczny, duchowy, zdrowie, za pielęgnowanie miłości,
pogodzenie się z wadami partnera i niewyciąganie ich potem w sprzeczkach (na zasadzie widziały gały co brały),
stabilność, bezpieczeństwo, wspólna przyszłość,
dziecko wychowywane w pełnej rodzinie
skutki prawne
i wiele, wiele innych.

eeeee, dla mnie to jest takie naciągane trochę, mamy ślub, ale nie pamiętam, kiedy go braliśmy. To tak, jakbym udawała, że nie jesteśmy razem 14 lat, tylko liczyła mniej, bo od ślubu. Jeśli ktoś jest lekkoduchem i leci, jak mu wiatr zawieje, to ślub może mu się wydawać jakimś ukotwiczeniem, dla inteligentnego człowieka związek z drugą osobą zawsze będzie czymś poważnym, o co warto walczyć. Nie ma takiego związku, w którym zawarcie ślubu gwarantowałoby niemożliwość odejścia. Owszem, komplikuje trochę sprawę, ale nie uniemożliwa jej. Zaznaczam, że nie poruszam kwestii religijnych, bo dla mnie w związku nie mają one znaczenia - można się ze mną nie zgadzać, ale taka jest moja opinia. Wad partnera można nie akceptować zawsze, co nie oznacza, że nie można pójść na kompromis i wady znosić. Można próbować zmieniać partnera zawsze, pod warunkiem, że my sami chcemy się dla niego zmienić - a nie wymagamy tego tylko od niego. Ciężko robić dalekosiężne plany? A to niby dlaczego? My kilka lat przed ślubem wiedzieliśmy konkretnie, jaki np. dom chcemy i jak ma wyglądac nasze życie. I to realizowaliśmy zanim jeszcze wzięliśmy ślub. Moim zdaniem wszystko zależy jak do związku podchodzą oboje - i o związek trzeba dbać i o nim rozmawiać, bez względu na to, czy się ma ślub, czy nie. Dla nas ślub był robiony chyba głównie dlatego, żeby nam dali spokój wszyscy dookoła - można potępiac takie podejście, ale nikomu nic do tego My za rodzinę uważaliśmy się już kilka lat wcześniej, a że wszystkim dookoła potrzebna była pompa, żeby zacząć uważać nas za rodzinę, to nic nie straciliśmy, robiąc imprezę.
Odpowiedzialnośc za drugiego człowieka u nas była od zawsze, a podpis na papierku niczego nie zmienił Ale patrząc na to co się dzisiaj dookoła dzieje z parami, to mi się włos na głowie jeży i nie ogarniam niczego. My dwoje jesteśmy z innej planety chyba.
napisał/a: ivory 2014-08-14 21:16
112 ja uwazam,ze powinno bo akurat jedna z tych osob jest moim bardzo bliskim przyjacielem i o wszystkim wiem z pierwszej reki. I wiem to na 100%,ze kobieta nic nie sugerowala i nie pytala o plany na przyszlosc.Wszystko wyszlo od niego.
napisał/a: lisbeth871 2014-08-14 23:43
Czym różni się małżeństwo od związku?
Dla mnie jest kolejnym etapem w naszym wspólnym życiu.
Mieszkamy razem od ponad roku, więc można powiedzieć, że żyjemy jak małżeństwo.
Nie przemawia do mnie życie "na kocią łapę", do M. też nie. Mimo że codzienność małżeńska nie będzie się różnić od tej teraz, to jednak dla mnie jest różnica, którą ciężko opisać
Małżeństwa nie postrzegamy jako "papierka" tylko jako sakrament.
napisał/a: 1121 2014-08-15 07:46
lisbeth25 napisal(a):Mieszkamy razem od ponad roku, więc można powiedzieć, że żyjemy jak małżeństwo.
lisbeth25 napisal(a):Mimo że codzienność małżeńska nie będzie się różnić od tej teraz
No właśnie. NIC się nie zmieni. Jedyna różnica, o której piszesz to będzie to, że przejdziesz z karty na abonament i uzyskasz dostęp do informacji "z urzędu".

To jest świetne podsumowanie tego tematu z perespektywy pierwszej osoby.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-08-15 07:55
112, hmmm wiesz jednak jakas roznica miedzy chlopakiem a mezem jest. Ciezko ja wyjasnic bo siedzi gdzies tam gleboko w glowie- jest to sprawa subiektywna, sposob w jaki mysli sie o partnerze.

Wiesz dla mnie slub to nic szczegolnego a mimo to roznice czuje.
napisał/a: lisbeth871 2014-08-15 08:14
112, różnicę trzeba samemu poczuć.
Dla ciebie może to być tylko "papierek", "karta zamieniona na abonament" czy jakiekolwiek inne porównanie.Na tym etapie na którym jestem, to nie jest zachcianka, widzi mi się, czy pokazanie innym, że ja też biorę ślub. Dla mnie to dojrzałość tego związku, do której oboje dążymy. Podjęliśmy decyzję o ślubie świadomie. Żyjemy jak małżeństwo, ale to "życie" nie jest dla nas wystarczające. Chcemy sobie ślubować.
Różnicę poczujemy tylko my wypowiadając przysięgę.

Ty możesz nie poczuć żadnej różnicy, jeżeli dla ciebie małżeństwo nic nie znaczy lub znaczy tyle co strona formalna.
Doszukujesz się na siłę jakiś wielkich zmian, których nie ma w związku, w którym obojgu na sobie zależy.
Co druga para decyduje się na ślub, ale ja uważam, że tylko 1/4 z nich (jeśli nie mniej) zdaje sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji. Pozostali biorą go dla otoczki, dla dziecka, bo "jesteśmy już tak długo ze sobą", a rozwód będzie wyjściem awaryjnym gdyby nam się przestało podobać.

Jeśli dla ciebie jest to tylko papier... to nie decyduj się na ślub.
napisał/a: 1121 2014-08-15 09:25
lisbeth25, wątek nie jest o tym, czy mam zdecydować się na ślub czy nie, tylko o różnicach pomiędzy związkiem a małżeństwem i jak ujawniono w toku dyskusji różnice są, ale jak twierdzi KokosowaNutka są one subiektywne, a Ty nie potrafisz ich nazwać. Ja się nie doszukuje żadnych zmian a już na pewno nie na siłę. Prawda jest taka, że w dobrym związku ślub nic nie zmieni, a w złym nic nie poprawi. Nie od dziś znany jest też żart, że po ślubie jeśli się coś zmieni, to jedynie na gorsze.

Dla mnie EOT.