Czym różni się małżeństwo od związku?

napisał/a: Dzwoneczek1 2014-08-13 13:55
Niedawno w rozmowie mój chłopak zadał mi takie pytanie- czym właściwie różni się małżeństwo od tego co teraz robimy? Mieszkamy razem, sypiamy ze sobą, mamy wspólne sprawy, względnie wspólne finanse.Małżeństwo nic nie zmienia. Zabrzmiało to trochę jakby nie chciał się nigdy żenić,skoro i tak to nic nie zmienia, no ale niech to na razie nie będzie przedmiotem posta


Jakie są dla Was różnice między małżeństwem a związkiem? Proszę o nawet najbardziej oczywiste odpowiedzi.
napisał/a: amilka2 2014-08-13 14:36
Hm nie wiem, czy jesteście wierzący, ale jeżeli tak, to najbardziej fundamentalną różnicą jest fakt, iż przed ołtarzem ślubujecie sobie dozgonną miłość, a Bóg Wam błogosławi. Po prostu sakrament. Dla mnie jako wierzącej jest jasne, iż oznacza to, iż cokolwiek się zdarzy, będziemy ze sobą aż do śmierci i nie zrezygnujemy z siebie.
Plus oznacza to wspólne zamieszkanie, "wspólnotę łoża", jak to ksiądz na religii określał :P Ale to akurat już macie, tak więc pod tym względem dużo się dla Was nie zmieni.
Jeżeli nie jesteście wierzący, to wiadomo - dużo trudniej rozstać się, będąc w związku małżeńskim. Mówię też o tak błahych sprawach jak koszty związane z rozwodem, a później ewentualnym podziałem majątku wspólnego. W konsekwencji, małżeństwo oznacza pewne zobowiązanie - nawet w USC składa się przecież przyrzeczenie. Nie ma tego, gdy się - mówiąc potocznie - żyje na kocią łapę. Łatwiej jest się rozejść, a zatem i zobowiązania są mniejsze (nie przeczę jednak, iż też bywają problemy chociażby z rozliczeniem kosztów, które się wspólnie ponosiło).
Zabrnęłam zdaje się w ponure dość kwestie Małżeństwo to także przywileje w sensie prawnym - chociażby możliwość wspólnego rozliczania się (zeznania podatkowe) czy też dziedziczenia ustawowego po zmarłym.
napisał/a: errr 2014-08-13 14:50
wg mnie:
o związek nie trzeba walczyć,
można odejść w dowolnym momencie, bez powodu,
można nie akceptować wad partnera,
można próbować zmieniać partnera,
można nie wybaczyć wybryków,
w związku ciągle mamy do czynienia z niepewnością o uczucia partnera, o swoją/wspólną przyszłość,
ciężko robić dalekosiężne wspólne plany,
podwyższone ryzyko posiadania wspólnego dziecka,
dla mnie dochodzi jeszcze brak seksu i wspólnego mieszkania,
oczywiście skutki prawne: brak wspólnego nazwiska, wspólnoty i wspólności majątkowej, problemy z dziedziczeniem, niemożność wspólnego rozliczania się, niemożność walczenia o alimenty na siebie, brak dostępu do informacji o zdrowiu partnera jeśli nie zostałam wcześniej wpisana w odpowiednią rubrykę, nie znam się, na pewno jest tego jeszcze trochę.

w małżeństwie jest "miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci",
wspólność majątkowa, odpowiedzialność za tą wspólność,
mieszkanie i seks,
jest odpowiedzialność za drugiego człowieka, za nierozerwalność małżeństwa,
za jego rozwój psychiczny, duchowy, zdrowie, za pielęgnowanie miłości,
pogodzenie się z wadami partnera i niewyciąganie ich potem w sprzeczkach (na zasadzie widziały gały co brały),
stabilność, bezpieczeństwo, wspólna przyszłość,
dziecko wychowywane w pełnej rodzinie
skutki prawne
i wiele, wiele innych.
napisał/a: aneczka98 2014-08-13 15:14
errr, nic dodać, nic ująć
napisał/a: Dzwoneczek1 2014-08-13 15:26
Dokładnie, o takie podsumowanie mi chodziło ))
napisał/a: Valkiria_ 2014-08-13 15:44
No err pozamiatała w temacie i koniec końców wyczerpała kwestię o którą pytał Dzwoneczek... Miałam naskrobac coś ale to by było jedynie powielenie tego co zostało już napisane.
napisał/a: 1121 2014-08-13 17:19
Innymi słowy związek ma same zalety.
napisał/a: errr 2014-08-13 21:24
dla lekkoducha oczywiście tak, związek jest lepszy.
Małżeństwo to już odpowiedzialność nie tylko za siebie ale też za drugiego człowieka.

Miałam nadzieję, że coś jeszcze dopiszecie bo fajny wątek:)
napisał/a: 1121 2014-08-14 08:04
errr, lekkoduchem nazywasz osobę, która śmiadomie nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za czyny drugiej osoby, ponieważ to zupełnie nie od niej zależy co czuje, myśli i robi drugi człowiek, nawet jeśli ten drugi człowiek to jest mąż czy żona ?

Twoja lista ma jedną istotną wadę. W związku napisałaś co można. Czyli w małżeństwie Twoim zdaniem trzeba to co w związku można. Ponad to niektóre argumenty typu "podwyższone ryzyko posiadania wspólnego dziecka" jest trochę niepoważne. Możesz napisać, co przez to rozumiesz ? Tej "niepewności uczuć" w ogóle nie skomentuje.
napisał/a: errr 2014-08-14 11:02
112 napisal(a):ponieważ to zupełnie nie od niej zależy co czuje, myśli i robi drugi człowiek, nawet jeśli ten drugi człowiek to jest mąż czy żona ?
poważnie tak myślisz?
dlaczego związki/małżeństwa się rozpadają?
według mnie dlatego, że jedna strona przestaje dostawać to czego oczekuje, już pomijam przypadki gdzie kobieta potrzebuje 100m mieszkania czy najnowszego modelu mercedesa,
mam na myśli zainteresowanie, bezpieczeństwo, walory estetyczne, dobry seks itp.
Druga połówka powinna w miarę swoich możliwości coś takiego zapewniać przez cały okres trwania małżeństwa - czyli do śmierci:)
Mamy wpływ na nasze małżeństwa:)
112 napisal(a):Czyli w małżeństwie Twoim zdaniem trzeba to co w związku można.
tak, dokładnie. Nie można odejść z byle powodu, nie można próbować zmieniać drugiego człowieka i dziwić się, że druga osoba tego nie chce, nie można nie próbować walczyć o małżeństwo.
112 napisal(a):Ponad to niektóre argumenty typu "podwyższone ryzyko posiadania wspólnego dziecka" jest trochę niepoważne.
dlaczego jest niepoważne?
112 napisal(a):Możesz napisać, co przez to rozumiesz ?
napisałam:
"o związek nie trzeba walczyć,
można odejść w dowolnym momencie, bez powodu".
112 napisal(a):Tej "niepewności uczuć" w ogóle nie skomentuje.
dlaczego?
skomentuj.

Oczywiście jak ktoś podchodzi do małżeństwa jak do byle związku to bez problemu podważy każdy mój punkt. Myślę, że taka osoba powinna w ogóle nie wstępować w związek małżeński bądź maksymalnie go odłożyć bo odejdzie od męża czy żony z byle powodu.
A tak nie powinno być. Choć to może już tylko utopia...
napisał/a: efryna 2014-08-14 12:42
Hm, dla mnie małżeństwo ma nieopisane zalety -- mąż mnie ubezpiecza, więc mogę lecieć na śmieciowych umowach, rozliczamy razem pita no i rodzice się już nie czepiają
W zasadzie nic więcej się nie zmieniło między nami od momentu małżeństwa.
napisał/a: 1121 2014-08-14 17:13
errr napisal(a):poważnie tak myślisz?
Oczywiście.
errr napisal(a):dlaczego związki/małżeństwa się rozpadają?
według mnie dlatego, że jedna strona przestaje dostawać to czego oczekuje
100% zgody.
errr napisal(a):Mamy wpływ na nasze małżeństwa:)
Twój mąż potrzebuje też trochę adrenaliny i zapenia mu ją Twoja sąsiadka, którą namiętanie puka pod Twoją nieobecność. Proszę wymień wszystkie opcje, które masz do wyboru oprócz odejścia lub zaakceptowania sytuacji i przymykania oczu. Zamykanie męża w piwnicy wykluczam.
errr napisal(a):Nie można odejść z byle powodu, nie można próbować zmieniać drugiego człowieka i dziwić się, że druga osoba tego nie chce, nie można nie próbować walczyć o małżeństwo.
To jest Twoja wyobraźnia. Wszystko to można zrobić. To forum wielokrotnie to udowodniło.
errr napisal(a):dlaczego jest niepoważne?
Ponieważ nie znajduję ani jednej różnicy w "ryzyku" posiadania wspólnego dziecka pomiędzy tym, czy rodzice są małżeństwem, czy nim nie są.
errr napisal(a):dlaczego?
skomentuj.
Traktujesz "papierek" pod tytułem "małżeństwo" jako certyfikat miłości i "dopisz sobie sama czego jeszcze". Ślub to jest jeden punkt w czasie. Moim zdaniem związek, jeśli trwa to trwa zawsze z wyboru. Małżeństwo już nie koniecznie.