przyjaźń czy coś więcej???

napisał/a: Valkiria_ 2014-02-07 08:58
Wiesz Pablo, ja sobie jakoś nie mogę wyobrazic, ze mój facet mi powie jak na to naciskam i jest to dla mnie cholernie ważne" nie zerwę kontaktu z przyjaciółka bo nie. Ona nie jest ważniejsza od ciebie, ale i tak nie zerwę kontaktu". Wybacz ale ja wtedy sobie myślę"tia, jasne". Nie dziwie sie, ze te zwiazki się rozwaliły o których piszesz. Gdyby ci twoi koledzy naprawdę kochali te dziewczyny, to zadnym problemem nie byloby zerwanie kontaktów z przyjaciółką. Widać chore poczucie urojonej wolności i checi decydowania o sobie bylo wazniejsze niż związek. Wierze jednak ze dla prawdziwego mężczyzny ukochana kobieta stoi ponad wszystkim innym. Wiesz, mój mąż kiedyś mi powiedział: Kochanie w tobie mam wszystko. Jestes cudowna partnerka, powierniczka, przyjaciółką, kumpelka, kochanka.
W życiu doroslego, dojrzałego mężczyzny nie ma miejsca na inne przyjaciółki poza własną zona.


Juz pisalam o tym w innym temacie. Kiedyś, jakiś czas spotykalam sie z gosciem co tez wlaśnie mial psiapsioleczke od serdusiatka. Mówil o niej siostrzyczko. Ona o nim braciszku. Oczywiscie, ze toczylam piane. Zupelnie nic to nie dalo. Którąś razą weszlam na jego maila i zobaczylam cale albumy fotek jej waginy. Dziekuje, do widzenia. Traumę mam na cale życie.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-02-07 10:05
Ja nie mam nic przeciwko posiadaniu kolezanek, przyjaciolek/kolegow/przyjaciol ale jesli jedna ze stron powie NIE PODOBA MI SIE TO to nalezy kontakt zerwac. Jak Valkiria napisala nic nie jest wazniejsze od partnerki/partnera.

Choc z drugiej strony potrafie sobie wyobrazic sytuacje gdy np facet ma jakas tam znajoma i spotka sie z nia raz na jakis czas tak o a partnerka szaleje i robi jazdy-no bez przesady nie jestesmy ubezwlasnowolnieni. Ciezka sprawa :P
napisał/a: pablo3z 2014-02-07 10:22
Valkiria. I tu jest najlepsza część. Gdyby te laski tak bardzo kochały tych facetów i miały do nich zaufanie, to by ich nie prosiły o pozbycie się koleżanek/przyjaciółek. Dla mnie takie coś jest co najmniej chamskim wpierdzielaniem się zazdrosnej laski. "A jak nie to mnie nie kochasz"... Żenujące. Zero dorosłości, totalne zero pewności siebie.
To że Ty trafiłaś na takiego, nie znaczy że inni nie mają normalnych relacji kobieta-mężczyzna poza związkiem ;) Otóż mają i mieli, a dziewczyna która prosi swojego faceta o poświęcenie relacji na jej rzecz, jest po prostu zaborcza. Ja jakoś nigdy nikomu nie zabroniłem się spotykać, co najwyżej wyraziłem pewne obawy - które zresztą zostały szybko rozwiane. I nie było problemu. Żeby nie było niedomówień: to powinno działać w dwie strony. I oczywiście powinno się zachować pewne proporcje w takich relacjach - partnerka jest najważniejsza.
Ja w każdym razie nie zamierzam o nic takiego nigdy prosić i nie mam zamiaru pozwolić komuś żeby mnie o to prosił. Na szczęście zawsze ustalam to na początku ;)
Wy piszecie że jak jest przyjaźń i jest miłość, to powinno się wybrać jedno kosztem drugiego. Ja uważam że może powinno się wtedy troszkę przystopować z przyjaciółką bo i tak spędza się czas i poświęca dziewczynie, ale nie należy rezygnować z przyjaciół (niezależnie jakiej płci by nie byli). Po raz kolejny zwracam uwagę że przyjaciółką nie jest osoba z którą spędza się więcej czasu niż z własną kobietą, nie jest osoba z którą rozmawia się na pierdyliard intymnych tematów, których nie porusza się z partnerką. Przyjaciółka to przyjaciel płci żeńskiej. Kropka. Tak się ją traktuje - bez słodkiego pierdzielenia i innych, i wtedy nie ma problemów czy niedomówień ;)
Jak dla mnie kwestia zaufania i odpowiedniego partnera/partnerki.
W życiu dojrzałego i dorosłego mężczyzny jest miejsce na to, na co on sam się zdecyduje. Ale nie ma na zazdrosne i zaborcze kobiety które chcą być jedynymi osobami jakie facet ma w życiu. I vice versa. Dla mnie to dziecinne i tyle ;)

P.S: Kokosiku, oczywiście że nic nie jest ważniejsze od partnera/partnerki. Ale ludzie lubią sobie uroić pewne rzeczy, albo po prostu coś im się nie podoba "bo nie", i wtedy należy porozmawiać. Ale nie na zasadzie: "nie, bo nie" i ktoś rzuca wszystkich znajomych bo laska mu kazała. Mam takich znajomych, wracali później na rejon na piwko, i stwierdzali że nigdy więcej - bo laska zaczęła od kumpli a potem przeszła do ustawiania mu życia.
napisał/a: Valkiria_ 2014-02-07 10:38
Ja tam wiem swoje i nic mnie nie przekona, że jest inaczej. Tyle. Mój mąż ma mnóstwo kolegów, w końcu taki typ pracy, nie bronię mu tego. Ale, wybacz że tak zapytam- na cholerę ta przyjaciółka? Bo chyba nie do pójścia na piwo i pogadania o piłce nożnej?
Właśnie takim psiapsiółciom się faceci lubią żalić, jakie to mają okropne kobiety, jacy to są nieszczęśliwi... o jeju jeju, do cycusia przytul. Z resztą na samym tym forum ostatnio był wysyp tematów- jestem jego przyjaciółką, kocham go, on ma dziewczynę, co robić...
No dzizas. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Takie mam doświadczenia życiowe i koniec, kropka.
Jak facet jest szczęśliwy ze swoją kobietą, to nie jest mu potrzebna żadna inna baba, czy to jako przyjaciółka czy to jako Bóg wie co innego. To ZAWSZE jest ryzyko. ZAWSZE. Wy faceci czasami zdajecie się nie wiedzieć, jakie kobiety potrafią być.
Macie tą przyjaciółeczkę i nie dacie sobie wmówić, że ona ryje w związku jak dzik za żołędziem. Tylko ta kobieta wasza jest taka zła, niedobra, niedojrzała, nie rozumie, ogranicza, nie ufa. Tyle tylko, że jak ufa, to potem jest dość mocny zonk, jak spaścicie sprawę i z tą psiapsiółeczką pójdziecie w tango, a potem oczy psa bernardyna i płacz "nie chciałem, ja nie wiem jak to się stało". Wtedy nagle rozumiecie o co kaman, ale to, że ktoś mówił, prosił, błagał i ostrzegał to już nieistotne.

TAK, powyżej opisałam coś co mnie się osobiście przydarzyło. Jakoś od najmłodszych lat moje związki się rozpadały NIE przez moją zaborczość, tylko przez umiejętne działanie psiapsiółeczek.

Ja nigdy nie miałam nic i nie mam do tego, żeby mój mąż miał kolegów, wyszedł z nimi czasem na piwko, pogadać, rozerwać się. Nie próbuję urządzać mu życia. Ale przypuszczam, że gdybym już na początku związku wiedziała, że on ma jakąś tam przyjaciółkę niby, to bym nawet w ten związek nie wchodziła. Nauczona doświadczeniem.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-02-07 10:54
Valkiria_, ale jest chyba roznica pomiedzy przyjacioleczka od serdusia i jakas tam kolezanka/znajoma, ktora widuje raz na jakis czas przy okazji jakis wyjsc w wiekszym gronie, itp.

Bo w sumie nie chcialabym zeby moj maz mial przyjacioleczke od serdusia ale kolezanki, ktore widuje od czasu do czasu sa ok.
napisał/a: Valkiria_ 2014-02-07 11:06
Eeeee koleżanki. Mój w pracy też ma parę lasek, jedna mi przesyła nim katalogi z avona i nie mam nic do tego. Mężatki, z którymi się nie widuje kameralnie, tylko może raz na kilka miechów przy okazji większego wyjścia a'la wyjście integracyjne w robocie- to do tego nie mam nic przecież.

Ja tylko mówię o takich nieco bardziej zażyłych relacjach kobieta-mężczyzna w konfiguracji nie związkowej, tylko "ponoć przyjacielskiej". Bo to dla mnie ściema i tyle.
napisał/a: pablo3z 2014-02-07 11:21
Właśnie dlatego że są "ponoć przyjacielskie" ;) Ja Ciebie przekonywać nie muszę, ale takie szafowanie opinią na lewo i prawo "że tak jest i tyle" jest troche słabe. Miałaś takie doświadczenia a nie inne, ja sam też widzę takie rzeczy o których piszesz. Tyle tylko że to nie znaczy że tak jest zawsze i wszędzie. A ubezpieczanie się jakby co to o kant dupy rozbić. W końcu najlepiej z domu nie wychodzić bo to jest zawsze RYZYKO. ;) Nie wiem, widać takich a nie innych facetów miałaś, ja jakoś umiem powiedzieć przyjaciółce "odpierdol się" jak zaczyna chojrakować. I uważam że nawet takowe posiadając, jestem uczciwy jeśli już z kimś jestem. Całkiem możliwe że po prostu nie każdy umie się przyjaźnić z płcią przeciwną, ja tam jednak problemów nie mam. I wnerwia mnie takie gadanie bo podobną rozmowę musiałem przejść na początku związku, i właściwie nie było w tym za grosz argumentów, a jedynie gdybanie. To co może się stać. A ja uważam że umiem być za siebie i swoje czyny odpowiedzialny i jeśli tylko moja partnerka to zaakceptuje, to nie ma z tym problemu. Nigdy nie było. Z poprzednią się dogadałem i ten temat praktycznie nie wystąpił, nie było żadnych akcji, nie było tego całego "rycia w związku" ani niczego takiego. Więc dziękuję, dobranoc.

A co do wiedzy o tym jakie laski potrafią być, to wiem doskonale. Może tego nie rozumiem, nie ogarniam skąd takie zachowanie, ale zdaje sobie sprawe ;) Poza tym w moim słowniku nie istnieje coś takiego jak "ja nie wiem jak to się stało". Każdy za siebie odpowiada, ale skoro twierdzę że umiem się przyjaźnić i tylko przyjaźnić, znam innych - którzy też to umieją, to umiem :) Więc chcę tylko troszkę zburzyć Twoją teorię i prosiłbym żebyś nie pisała o moich relacjach z innymi ludźmi, cytuję: "ściema i tyle".

Jak ktoś leci na swoją "przyjaciółeczke" to może i tak być. Osobiście mogę stwierdzić że moja jest dość atrakcyjną osobą. Ale na nią nie lecę ;) Ot, cała tajemnica.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-02-07 12:22
Pablo czyli rozumiem, ze nie mialbys nic przeciwko gdyby Twoja dziewczyna miala przyjacielunia od serdunia, z ktorym nawija non stop przez fejsbunia albo whatsappunia i spotyka sie czesto bo teskni za swoim przyjacieluniem i musi z nim obgadac wszystko co sie dzialo w ostatnich dniach i przytulic sie do jego serdunia, no ale to nic strasznego bo to jej braciszek kochany a Ty masz siedziec cicho i jej nie ograniczac? Bo nam o to z Valkiria chodzi a nie o jakies kolezanki, ktore widuje sie raz na jakis czas. Bez przesady nie jestesmy jakimis walnietymi laskami, ktore kontroluja kazdy ruch naszych facetow. No ale sorry przyjacioleczka od serduszeczka to ja jestem dla mojego meza.

I tak przyszlo mi do glowy-szczerze juz lepszy jest skok w bok pod wyplywem impulsu niz angazowanie sie emocjonalnie w przyjazn z jakas siostrzyczka.
napisał/a: pablo3z 2014-02-07 12:34
Definicja przyjaciółki nie obliguje do ciągłych rozmów i bóg wie czego ;) Tak samo jak definicja przyjaciela nie obliguje do wiecznego pisania, spotykania i wypłakiwania się na ramieniu :)

Co do takiego zachowania jakie opisujesz, to mi się to nie mieści w kategorii przyjaciel/przyjaciółka :) Tylko "psiapsióła" , co jest nędzną i smutną imitacją. Otóż tak przedstawione zachowanie nie pozwala na za wiele inwencji, trzeba by o tym porozmawiać :) Ale broń boże nie używałbym argumentów w stylu "jak ci zależy to to zrobisz" albo coś takiego, bo to zwykły szantaż emocjonalny. Jeśli by był jej tak niezbędny do życia to proszę bardzo, ale chciałbym żeby poświęcała mi co najmniej tyle czasu i uwagi, i żeby nie zapomniała z kim jest a z kim się "przyjaźni".
A to ile razy z kim się widuje człowiek nie określa tego czy to przyjaciel czy kolega ;) Więc mogę się widywać z taką raz na pół roku, a to dalej przyjaciółka ;)
Valkiria jasno określiła że chodzi jej o przyjaciółki, wg niej facet nie powinien mieć żadnej oprócz niej. Koleżanka od przyjaciółki jednak trochę się różni ;) I szczerze mówiąc, bałbym się bardziej jakiegoś "fajnego" kolegi mojej dziewczyny niż jej prawdziwego przyjaciela ;)
napisał/a: bro1 2014-02-07 12:38
Nie każda koleżanka ryje w związkach kolegów. I tak jak zawsze mówię, na przyjaźń pracuje się latami. Jeśli więc facet miałby takie podejście do koleżeństwa i przyjaźni jak ja, to nie miałabym nic przeciwko, aby wyskoczył pogadać z kumpelą. I tego samego oczekiwałabym od niego.
Zakazywanie drugiej osobie kontaktów z osobami, które zna ileś tam lat, utrzymuje z nimi dobre stosunki, wydawałoby mi się nie w porządku.
Natomiast zgadzam się z tym, że najbliższą osobą winien być partner/ka. I tu omawia się wszelkie szczegóły, intymne, czy też nie, z tą wybraną drugą osobą powinno się starać utrzymywać więź emocjonalną.
Chyba nie ma w przyjaźni damsko-męskiej czegoś takiego jak przyjaciółka od serca. Od tego powinna być partnerka/partner. Mogą być kumpele, znajome, ekipa z dawnych lat, paczka ludzi, z którymi człowiek zna się długo.
Wszelkie tzw.przyjaciółeczki od serca, szczególnie jakieś nowo poznane z reguły kombinują jak rozwalić związek.
Valkiria - i spokojnie kobietko, są też baby, które wyłażą z facetami na jakieś piwo, aby pogadać o grze, pasjach, które ich łączą :) Z reguły wtedy tematy schodzą rzeczywiście na gadkę o zainteresowaniach, a jak faceci wytrąbią za dużo tego piwka i zaczynają gadać o sprawach zupełnie męskich, to się wraca do domu, pozostawiając ich we własnym gronie :D
napisał/a: pablo3z 2014-02-07 12:44
Dlatego też nigdzie nie pisałem o przyjaciółeczkach od serca ;) Jak już pisałem, chodzi o przyjaciółkę którą traktuję jak przyjaciela. W całości. Do przyjaciela nie przychodzę posiedzieć na kolankach i poplotkować o wszystkim dookoła - szczególnie jeśli to są sprawy związkowe, tak samo jest z nią. Wsio.
napisał/a: bro1 2014-02-07 12:48
Dokładnie Pablo.