jak się mieszka z rodzicami, teściami

napisał/a: Agusiek 2012-05-14 21:02
gerberek, ale to wciąż jedna działka i wciąż byłabyś codziennie skazana w jakiś tam sposób na towarzystwo rodziców ;) nie myśl jak podzielić dom czy też przerobić pomieszczenia gospodarcze, pomyśl czy chcesz przez najbliższych 50 lat dzień w dzień widywać/rozmawiać/ ze swoimi rodzicami, czy będziesz potrafiła się z nimi porozumieć i nie kłócić się, bo jeżeli ciężko wam się od kłótni powstrzymać to lepiej zrezygnujcie z pomysłu mieszkania tak blisko siebie
napisał/a: ~gość 2012-05-15 09:38
z tym, żeby się nie kłócić, to nie będzie problemu, bo się z nimi nigdy nie kłócę, czasem z mamą poprzedaduje, ale do wytrzymania.
napisał/a: soleil1 2012-05-15 11:39
gerberek, jeśli głównym problemem jest wujek, z którym musielibyście dzielić swój poziom, a wszystko inne jest do zaakceptowania, to myślę, że to dobry pomysł, żeby dobudować się do tego budynku gospodarczego - podwórko owszem, będziecie dzielić, ale to nie znaczy, że beziecie musili ciągle się spotykać z rodziną, bo dom jako taki będziecie mieć osobny
napisał/a: ~gość 2012-05-15 13:43
ikebana napisal(a): jeśli głównym problemem jest wujek,
oraz dziadek. Rodziców mam ogólnie w porządku, z wyjątkiem mamy jak jej coć odwinie.
Będzie osobne wejście. Przecież nie muszę chodzić do rodziców codziennie ani oni do mnie.
napisał/a: ~gość 2012-05-15 14:17
ja bym nie dała rady... nawet na jednym podwórku ;p
moja mama/teściowa nie mogłaby się powstrzymać, żeby codziennie nie wpadać i zapytać co dziś dobrego na obiad ugotowałam
jakbym wychodziła z domu to pewnie by się okno otwierało z pytaniem 'a gdzie idziesz?'
jakby doszło dziecko to bym chyba kompletnie zwariowała, bo dziadki przecież blisko to by codziennie wnuka chcieli odwiedzać, przy tym wcaaaale by się nie wtrącali w wychowywanie ;P
napisał/a: ~gość 2012-05-15 14:23
sauatka, no tego sie uniknąć nie da, a zwłaszcza tak jak piszesz dziecko będzie. Ale trudno takie uroki
napisał/a: kwiatlotosu2 2012-05-15 15:43
gerberek, ja też bym się w to nie pakowała Znam wiele małżeństw, które mieszkają z rodzicami (osobne wejścia, kuchnia, łazienka, itp.) i albo się ciągle kłócą między sobą i z nimi, albo jedna ze stron chodzi ciągle zła. Nie wpływa to dobrze na ich małżeństwo oraz na dzieci część z nich już szuka nowego mieszkania albo buduje się w całkiem innym miejscu.

Dlatego teraz jeśli macie jeszcze szansę się z tego wycofać, to bym to zrobiła.
napisał/a: jarząbka 2012-05-15 21:37
My 5 lat mieszkaliśmy w wynajmowanym m w innym mieście. Od roku mieszkamy razem z teściami w jednym domu. Tzn mamy całkiem osobne wejście, mieszkanie niezależne na piętrze, obecnie malutkie, reszta piętra (ok 150m) stoi pusta - do zagospodarowania przez nas (chyba). Przed zamieszkaniem mieliśmy kontakt dość rzadki (b. duża odległość), ale miły. Przez ok. 10 miesięcy po naszym wprowadzeniu była sielanka. Ostatnio jednak atmosfera baaardzo nam się zagęściła... nie dogadujemy się totalnie.

Wymienię nasze kłopoty powstałe w trakcie mieszkania z teściami w jednym domu, ale całkiem odrębnym mieszkaniu. Może komuś zwrócą uwagę na pewne nieuwzględnione wcześniej aspekty:

Rodzice nas bardzo dużo między sobą obgadują. Początkowo przymykaliśmy na to oko, jednak jest to już męczące. Obgadują między sobą i do innych osób.. Kilka razy sami przypadkowo usłyszeliśmy jak plotkują niemiłe rzeczy na nasz temat... Nigdy nic nam nie mówią wprost, nie potrafią powiedzieć, że coś im się nie podobało. Dowiadujemy się po dłuższym czasie, najczęściej od osób trzecich.
Rodzice niby życzliwie, ale jednak wkurzająco interesują się naszymi bieżącymi sprawami. Teksty typu: "Widziałam, że wczoraj jechaliście do miasta. Co załatwialiście?", "Widziałam, że jechaliście gdzieś z psem? czemu? do weterynarza?", "Ale wczoraj nosiliście dużo zakupów z auta.." są na porządku dziennym...
Rodzice komentują (za plecami) to czy chodzimy do kościoła, jak spędzamy czas wolny, w jakich godzinach śpimy, ogólnie cały styl życia.
Gdy rodzice chcą z nami spędzać niedziele, zaprosić nas na obiad (chcą często) itp, to widzą, że siedzimy u siebie i nie mamy wymówki.. Wolimy posiedzieć sami, ale głupio ciągle odmawiać jak widzą, że i tak nie mamy innych planów.
Nie możemy nic postanowić, co dotyczy okolic domu, sadu i ogrodu. Teść ma pomysł na wszystko. Nam się nie podoba jego sposób zagospodarowania podwórka. Teściowie oczekują, że będziemy pomagać, mamy być takimi pomagierami w ich wizjach. Nie możemy sami zaplanować co i gdzie chcielibyśmy mieć, kiedy, co i jak porobić. Wg teściów powinniśmy, gdy tylko zobaczymy, że oni coś robią, lecieć i im asystować.
Nie możemy się doprosić rozdziału rachunków, niby mamy osobny licznik na prąd i mamy płacić połowę innych, ale zawsze teściu mówi, że musi podliczyć, poszukać czegoś.. itp już wiele razy była taka sytuacja. Myślę, że on kombinuje, bo chce nas odciążyć. Ale jednak to powoduje zobowiązania i powiązania. Chce nam segregować śmieci, żeby lepiej mieściły się do worków, chce, żebyśmy tracili mało wody itp. Internet mamy wspólny, ruter stoi u nich to patrzą kiedy siedzimy (lampki mrugają...) Jak dla mnie wszystko powinno być osobno!
Mimo, że mieszkamy razem, nie możemy wyjechać pozostawiając zwierząt i mieszkania pod ich opieką. Nie mamy kompletnie zaufania, że będą o nie dbać jak poprosiliśmy, do tego mamy niemal pewność, że przegrzebią nam wszystkie szafy, szafki, dokumenty itp To samo tyczy się popilnowania przyszłych dzieci.
Tak naprawdę, rodzice traktują cały dom jako totalnie ich. Jest ich, ale beznadziejnie się mieszka, nie mając wpływu na ważne decyzje dotyczące domu, jego przyszłości itp
Wcześniej nam nie zależało na papierku, ale teraz nie mamy poczucia bezpieczeństwa.. Teściowie pewnie nie przepiszą nam piętra póki żyją, a żyjąc jak obecnie nie mamy pewności, czy teściu w razie dużego konfliktu nie każe nam się wyprowadzić.
Teściowie od wiosny do jesieni cały czas poza pracą spędzają na podwórku. Tak naprawdę mamy wybór albo siedzieć z domu, albo się z nimi widzieć, mijać, gadać, wspólnie coś robić. Szkoda, bo bardzo się cieszyliśmy na ogród, lubimy przyrodę, a teraz siedzimy tylko w 4 ścianach.
Do A. powróciły wszystkie złe wspomnienia związane z rodzicami z dzieciństwa - to czego nie lubił w rodzicach, to, co go męczyło wkurzało, bolało.. Gdy mieszkaliśmy daaaleko to się zatarło, nie miało znaczenia. Teraz powróciło ze zdwojoną siłą. Rodzice wobec niego popełniają te same błędy.

Tak naprawdę to mamy 1 najważniejszy kłopot mieszkając tu: okazało się, że rodzice A. są osobami fałszywymi, kompletnie nieasertywnymi, kłamliwymi, obgadującymi. Czujemy, że nas nie lubią, chcą nas wcisnąć w swoją wizję życia. Nie znają nas i nie rozumieją. Do tego tata A. jest bardzo uparty, wszechwiedzący, trochę despotyczny.
Najgorsze jest to, że oni kompletnie nie potrafią rozmawiać, tak wiele razy próbowaliśmy coś uzgodnić, wyjaśnić, pogodzić.. Oni są bardzo uparci i stali w swoich poglądach i spojrzeniu na nas i na daną sytuację..

Na chwilę obecną nie wiemy co robić. Zmieniliśmy całe swoje życie by tu zamieszkać. Kochamy ten dom, ogród, okolice. Wiązaliśmy z tym miejscem plany na życie - tu chcieliśmy żyć, pracować, mieć i wychowywać dzieci. Jednak nie jesteśmy szczęśliwi będąc ciągle oceniani, krytykowani, obgadywani.

Jeśli miałabym radzić to mogę na pewno powiedzieć, że póki się nie zamieszka razem i nie pomieszka trochę to nie można się wypowiadać z całą pewnością jak to będzie. Wszystko wychodzi w praniu. Są lepsze i gorsze okresy, takie i inne kłopoty..

Na 1000% odradzałabym wspólne mieszkanie ze wspólną kuchnią i łazienką. Znam sporo par tak mieszkających, nie znam żadnej, która by się tak nie męczyła.

Jeśli chodzi o osobne mieszkanie we wspólnym domu to zależy od nastawienia i charakteru osób oraz od okoliczności. Gdyby nam zależało na darmowym mieszkaniu, a resztę mielibyśmy w nosie to bylibyśmy zadowoleni. My nie zwracaliśmy uwagi na materialną kwestię - chcieliśmy wieść fajne życie po swojemu, dbać i urządzać nasze piętro i ogród wg naszych marzeń itp. Na razie nie udaje nam się to, jesteśmy tu dość nieszczęśliwi.

Do tego też należy się zastanowić co wolimy: mieszkając oddzielnie mamy powierzchowne, rzadkie, lecz miłe kontakty z teściami, mieszkając blisko bliższe, głębsze relacje, lecz nie zawsze miłe, czasem usłane kłótniami.

gerberek, jeśli chodzi o Twoją konkretną sytuację to bym odradzała. Mieszkanie razem z wujkiem to nie jest to... do tego reszta rodziny za ścianą.. Z samymi teściami nie jest łatwo, a co dopiero w tyle osób. Tak duża przebudowa to spore koszty. Nie lepiej odłożyć to na własne m? Jeśli Was stać to idźcie na wynajem. Pewnie i tak prędzej czy później się tak skończy, a chociaż nie zepsujecie sobie kontaktów z rodziną. Wam tez zapewne będzie się lepiej układało na swoim. Nam doszło duuużo zmartwień i kłopotów przez wspólne mieszkanie.

kwiatlotosu napisal(a):gerberek, ja też bym się w to nie pakowała Znam wiele małżeństw, które mieszkają z rodzicami (osobne wejścia, kuchnia, łazienka, itp.) i albo się ciągle kłócą między sobą i z nimi, albo jedna ze stron chodzi ciągle zła. Nie wpływa to dobrze na ich małżeństwo oraz na dzieci

Zgadzam się w pełni ja też znam wiele takich par (w tym siebie :D)
Dokładnie: albo kłótnie, albo jedna strona sfochowana, tak wygląda obecnie nasze życie.. hmm. Może to chwilowy kryzys, może tak już będzie zawsze, póki się nie wyniesiemy..
napisał/a: Agusiek 2012-05-15 22:00
jarząbka napisal(a):Tak duża przebudowa to spore koszty. Nie lepiej odłożyć to na własne m? Jeśli Was stać to idźcie na wynajem.

Przebudowa to z pewnością nie mały koszt, ale na pewno nie tak duży jak wzięcie kredytu na mieszkanie. Nasze poddasze kiedy zaczynaliśmy tutaj remont było typowym strychem jakie się kiedyś w starych domach widywało. Wielkie nieocieplone pomieszczenie bez ścian działowych. Wymagało ogromu prac, a jednak wyszło nas to dużo taniej niż kupno nowego mieszkania. Nie mówiąc już o tym, że mieszkania o takiej powierzchni na pewno byśmy nie kupili.

Na miejscu Gerberka przeanalizowałabym rozbudowę tego pomieszczenia gospodarczego. Trzeba by zrobić mniej więcej wizualizację kosztów, co trzeba zrobić i ile to kosztuje i wtedy zobaczyć czy będzie się opłacało.

Co do mieszkania z rodzicami to ja się już wypowiedziałam i powtarzać się nie będę. Jeżeli ktoś ma takich rodziców jak ja, to ze spokojem można razem mieszkać ;) Z teściami nigdy w życiu bym nie zamieszkała, nawet na osobnym piętrze.
No i u nas jest już trochę inna sytuacja, bo dom jest mój
napisał/a: jarząbka 2012-05-16 00:44
Agusiek, nie chodziło mi, że kasa z przebudowy starczyłaby na własne M. Chodziło o to, że ile by tej kasy nie było, może lepiej już ją odłożyć i zacząć zbierać na coś swojego.

Na pewno wspólnego mieszkania nie zaczynałabym od kosztownej przebudowy. Jeśli chcecie bardzo to zaryzykujcie i zamieszkajcie z wujkiem. Jeśli będzie Wam się mieszkało ok to wtedy warto zainwestować i przenieść się obok w lepsze warunki.
Włożyć masę kasy w przebudowę, a po roku stwierdzić, że mieszkanie tak blisko to porażka, zostawić wszystko i iść na wynajem to
napisał/a: Agusiek 2012-05-16 07:50
jarząbka napisal(a):Na pewno wspólnego mieszkania nie zaczynałabym od kosztownej przebudowy. Jeśli chcecie bardzo to zaryzykujcie i zamieszkajcie z wujkiem.

ja bym zamieszkała z wujkiem na czas przebudowy, ale nie żeby sprawdzać jak się będzie razem mieszkać, bo to jednak zupełnie coś innego dzielenie mieszkania z kimś, a mieszkanie na jednej działce ale w swoim domku
napisał/a: ~gość 2012-05-16 10:08
jarząbka, dziękuje za tak obszerną odpowiedź

My myślimy o kredycie 100tyś, więc jestesmy świadomi kosztowności inwestycji, lecz jednocześnie wiemy, że mieszkania za to nie kupimy, a tutaj będziemy mieć, garaż, piwnicę, duży ogród. Myślimy, że zimą, zaczniemy załatwiać papiery, pozwolenia.
Agusiek napisal(a):ja bym zamieszkała z wujkiem na czas przebudowy, ale nie żeby sprawdzać jak się będzie razem mieszkać, bo to jednak zupełnie coś innego dzielenie mieszkania z kimś, a mieszkanie na jednej działce ale w swoim domku
rozumiem Cię, ale jeśli, my nie chcemy mieszkać z wujkiem, to rodzice będę na dole, czyli "masz pokój" będzie za ścianą rodziców, o nie dziękuje...
Bo dół byłby wolny, jakbysmy się zdecydowali na ich opcję, to moi poszli by na gorę i tak zrobili by sobie pokój