Kontrowersyjny temat - teściowa

napisał/a: ami1 2006-07-12 15:44
Aby napisać tego posta natchnęło mnie kilka przygód w ostatnim okresie i pogaduchy i ploteczki z osobami bardziej lub mniej znanymi. Czy sądzicie, że teściowa to... diabeł wcielony. Czy to tylko mit? Napiszcie coś o teściowych waszych lub znajomych i przyjaciół.[/b]
napisał/a: samsam 2006-07-13 18:05
Moja teściowa jest o.k. Fakt, że dopiero w tej roli jest od miesiąca, ale nie narzekam. Mam nadzieję, że tak będzie cały czas.
napisał/a: ami1 2006-07-13 19:38
No to gratuluję. Bo nie często się to zdarza. Życzę aby dalej wszystko się układało .
napisał/a: samsam 2006-07-14 14:40
Mam nadzieję, że będzie o.k.
Narzekania na teściowe zawsze były i będą, tak jak narzekania teściowych na synowe?
Może coś wiecie na ten temat?
napisał/a: Marusia 2006-07-23 20:24
Mogę mieć ciężko z teściową
Na razie nie mam co narzekać- jest dla mnie bardzo miła. Boję się tylko, że będzie trochę za bardzo wkraczać w nasze życie po ślubie, bo trochę się na to zapowiada...
napisał/a: samsam 2006-07-24 07:36
To najczęstszy problem w relacjach teściowa - synowa. Bardzo często się zdarza, że choć nieświadomie, ale ktoś chce narzucić swoje zdanie. Ja myślę, że chyba najczęściej bedzie się to zdarzać, gdy urodzimy dzidziusie. Wówczas każdy wie najlepiej, jak mamy wychowywać nasze dziecko.
Asiu, Ty zapewne masz już doświadczenie w taich sytuacjach. Czy Tobie zdarzyło się coś takiego?
Jak reagowałaś?
napisał/a: ami1 2006-07-24 21:36
No niestety . Rzeczywiście babcie wiedzą "najlepiej" jak wychować nasze dziecko. Mnie osobiście bardzo to irytywało. Zwłaszcza, że rady i porady nie zawsze były trafione. Zresztą chyba nikt z nas nie lubi być ciągle pouczanym. Ja różnie reagowałam. Często próbowałam zacisnąć zęby i się nie odzywać. Nie pomagało. Próbowałam też tłumaczyć. Nie pomagało. No, w końcu teściowa wie "najlepiej". Teraz jest dobrze - nie mieszkamy razem .
napisał/a: ~gość 2006-08-23 13:48
chyba jestem tu pierwszym facetem ale trudno, moze dacie mi jakies rady... opowiem po krotce o co chodzi:

do smierci tescia moi tesciowie byli super... no może prawie super ale nie bede szukał dziury w całym, a może po prostu nie chciałem ich pewnych wad zauwazyc, ale prZeciez nikt nie jest doskonały... miesiac temu zmarł mój tesc - zacny człowiek, majętny, inteligentny - na prawde fajny gosc z ktorym miałem wiele wspolnych tematów... no i od tego momentu w tesciowa wstapił jakis diabeł... ma obsesje na wielu punktach. po pierwsze wszystko robi po kryjomu przede mna (nie wiedzac ze jej corka a moja zona i tak mi wszystko mówi), a dotyczy to wszelkich spraw majatkowych - głównie odziedziczonych po tesciu pieniadzach, na których mi kompletnie nie zalezy, bo po pierwsze sam juz zarabiam, po drugie i tak nigdy o nich sie wczesniej nie mówiło, po trzecie jestem nauczony ze co nie moje to nie rusz! ona wszystko chowa, wiecznie jezdzi po jakis bankach, co rusz to zmienia ustalenia na umowach kto ma co dziedziczyc - no chora kobieta! po drugie na siłe chciała mi sprzedac auto po tesciu, mimo ze ja juz mam swoje własne a zona ma drugie i oba maja po okolo 5 lat, wiec nie warto ich sprzedawac... poza tym cena za tamto wcale nie była atrakcyjna!!! skonczyło sie awantura i słowami: JAK NIE CHCESZ TO NIC NIE DOSTANIESZ, A MOGŁES JEZDZIC AUTEM PO TEŚCIU BO ON BY PEWNIE TEGO CHCIAŁ!!! - mimo ze ja własnie nic OD NIEJ nie chciałem!!! po trzecie doszło do kolejnej awantury na tle brata mojej zony - mianowicie poszlo o to ze tylko my sie zajmujemy tesciowa po smierci tescia a on jedynE czym sie "zajał" to obliczenia polis ubezpieczeniowych i rajdy po bankach! moja zona sprzata w domu i na działce (tam umarł tesc), odkurza, robi zakupy i daje swoje zarobione pieniadze na leki tej "biednej" wdowie i wychodzi z jej psem! no krew mnie zalewa!!! kolejne pretensje dotycza działki na której zmarł tesc a ktora nalezy prawnie do mojej zony. sprzedac tego sie nie da bo sentymenty nie pozwalaja, a spac tam nie potrafie, w dodatku ze tesciowa nawet pizamy i poscieli w ktorej tesc umarł wyrzucic nie chce - czuje sie tam jak w grobowcu!!! a jak jej zwracam uwage to mówi ze ja najchetniej bym wszystko spalił i zapomniał a tak sie nie da... no nie wiem jak z nia gadac, bo ja sam mam swoja działke od moich rodziców i na nia nie mam czasu jezdzic a co dopiero spac na innej... dodatkowo moim pechem jest to ze mieszkanie tesciowej jest w tym samym bloku co moje i wiecznie po cos do nas dzwoni... ledwo od niej wyjdziemy to zaraz jest telefon ze cos jej trzeba ustawic, przyniesc, kupic, napisac itp, a dodam ze to kobieta 55 letnia w pełni sił zyciowych, zdrowa, majetna, efektowna i na prawde spokojnie moze sobie wszystko robic sama!!! jak jej zwracam uwage czemu wszystko ma robic moja zona a nie np drugie z dzieci czyli jej syn ktory ma własna firme, kupe kasy i kupe czasu to ona mi odpowiada abym sie nie wtracał w zycie innych, a poza tym to on ma dzieci... owszem ma dzieci, ale jego zona nie pracuje, maja gosposie i ogrodnika, a jego praca polega na tym ze idzie do firmy na 5-6 godzinek dziennie jak sie wyspi po to tylko aby pogapic sie w internet i wypalic paczke fajek!!! a moja zona zap.... 24 godziny na dobe!!! ludki pomóżcie - co robic. na zone krzyczec nie chce bo ona bogu ducha winna ze ma głupia matke, a wpłynac na nią nie umie bo jak sie kiedys jej o to auto postawiła to tesciowa sie zaczeła trzasc i wpadłą w jakas histerie ze my jej smierci zyczymy itp... wiec zona robi co jej matka kaze i siedzi cicho bo sie boi... moi rodzice tez probowali pomoc ale tesciowa jest niereformowalna, była kolejna awantura ze to nie ich sprawa jak ona postepuje ze swoja corka! powiem szczerze ze az sie z pracy do domu nie chce wracac jak pomysle co ta kutwa znowu wymysliła... zone widze góa godzine dziennie tuz przed snem bo ona wciaz siedzi u matki ktora absorbuje ja jakimis pierdołami bez sensu. a ja dobry jestem tylko wtedy jak nie ma kto tesciowej podczas deszczu na cmentarz zawiozic, bo ma az 2 przystanki i sma nie bedzie autobusem jezdzic bo nigdy wczesniej tego nie robila to i teraz nie musi! ta baba jest tak kaprysna i tak rozpieszczona przez zycie ze szok. na zakonczenie dodam ze musielismy odsprzedac wyjazd wakacyjny bo zagrozila ze jak wyjedziemy to... na pewno jej sie cos moze samej stac! ja mam juz dość - najchetniej bym uciekl ale z zona na prawde bardzo sie kochamy a ona matki nie zostawi... tymbardziej ze matka i brat to jej jedya rodzina w polsce... LUDZIE POMOCY! reality
napisał/a: ~gość 2006-08-23 14:17
Powiem tak podbna sytuacja mnie spotkala i powiem jedno.

Jedyna rada to wyprowadzic sie daleko. Komfort psychiczny gwarantowany. Przestac odbierac telefony. Ale najgorzej z zona bo pewnie ma poczucie misji wobec matki.

Jak slysze co tu piszesz to krew mnie zalewa. Na prawde jedyny skuteczny sposob to przeprowadzka na drugi koniec miasta. Jakos synek ma spokj od tych rzeczy a jak teraz tego nie utniesz kolejne 20 lat bedziesz zyl w takim "szambie". Chlopie zrob to dla swojej rodziny.
napisał/a: ami1 2006-08-23 14:33
Reality po częsci trochę rozumiem twoją sytuację. Ale twoja tesciowa to istny horror . Jak mniemam pewnie nigdy nie pracowała i stąd zrobiła sie z niej taka histeryca. Naprawdę Ci współczuję. Niech idzie do jakiegoś psychoanalityka (lub psychiatry), bo chyba w pełni zdrowia psychicznego to ona nie jest. Ja myślę, że jedynym sposbem to jest wyprowadzka i to najlepiej do innego miasta A teściowa jakoś przeżyje. Tylko jak tu namówić zonę. Pewnie jej matka robi straszne wyrzuty i czułaby, ze jest niewdzięczna i niedobra jakby jej powiedziała nie. Ale tak żyć się nie da. W końcu musi powiedzieć nie. Bo takie kobiety są już niereformowalne. Najlepiej wyprowadźcie się daleko. Porozmawiaj z żoną szczerze. Spróbuj jej wytłumaczyć jak ty to widzisz. A jak ma wątpliwości niech wejdzie na forum to ja jej chętnie coś wytłumaczę. Musicie sobie uświadomić, że na dłuższą metę tak się nie da - w końcu odbije się to na waszym związku . Koszmar. Uciekaicie i to daleko
napisał/a: ~gość 2006-08-24 10:14
zdenek napisal(a):Powiem tak podbna sytuacja mnie spotkala i powiem jedno.

Jedyna rada to wyprowadzic sie daleko. Komfort psychiczny gwarantowany. Przestac odbierac telefony. Ale najgorzej z zona bo pewnie ma poczucie misji wobec matki.

Jak slysze co tu piszesz to krew mnie zalewa. Na prawde jedyny skuteczny sposob to przeprowadzka na drugi koniec miasta. Jakos synek ma spokj od tych rzeczy a jak teraz tego nie utniesz kolejne 20 lat bedziesz zyl w takim "szambie". Chlopie zrob to dla swojej rodziny.



dzieki brachu za wypowiedz... tez o tym myslalem i wiem ze jakby sie udalo bylby swiety spokoj i sama by pewnie blagala bysmy wrocili bo jest bardziej uzalezniona od nas niz my od niej..., ale po pierwsze jestesmy rok poslubie a mieszkanie jest po kompletnym remoncie... to nie takie proste sprzedac je i kupic nowe... wciaz sie zastanawiam... ale wielkie dzieki za odpowiedz i zainteresowanaie tematem. a tobie to pomogło? pozdrawiam - reality.
napisał/a: ~gość 2006-08-24 10:19
asia napisal(a):Reality po częsci trochę rozumiem twoją sytuację. Ale twoja tesciowa to istny horror . Jak mniemam pewnie nigdy nie pracowała i stąd zrobiła sie z niej taka histeryca. Naprawdę Ci współczuję. Niech idzie do jakiegoś psychoanalityka (lub psychiatry), bo chyba w pełni zdrowia psychicznego to ona nie jest. Ja myślę, że jedynym sposbem to jest wyprowadzka i to najlepiej do innego miasta A teściowa jakoś przeżyje. Tylko jak tu namówić zonę. Pewnie jej matka robi straszne wyrzuty i czułaby, ze jest niewdzięczna i niedobra jakby jej powiedziała nie. Ale tak żyć się nie da. W końcu musi powiedzieć nie. Bo takie kobiety są już niereformowalne. Najlepiej wyprowadźcie się daleko. Porozmawiaj z żoną szczerze. Spróbuj jej wytłumaczyć jak ty to widzisz. A jak ma wątpliwości niech wejdzie na forum to ja jej chętnie coś wytłumaczę. Musicie sobie uświadomić, że na dłuższą metę tak się nie da - w końcu odbije się to na waszym związku . Koszmar. Uciekaicie i to daleko



dzieki za odpowiedz... psychiatr/psycholog odpada bo tesciowa twierdzi ze to ja jestem nienormalny a nie ona... przeprowadzka to "trudny temat" z tego powodu ze ledwo co wyszedłem z kompletnego remontu naszego nowego mieszkanka - jestesmy dopiero nie cały rok po slubie... ale wciaz sie zastanawiam nad tym... jesli zas chodzi o moja zone to faktycznie - ona sie boi ze ta furiatka moze sobie cos zrobic nam na złosc... sytuacja patowa... dzieki za odpowiedz i pozdrawiam. reality.