Niedojrzały brat

napisał/a: Tigana 2013-10-24 22:49
Pomyślałam sobie, że może ktoś z Was z podobnym tematem się zetknął i będzie umiał podpowiedzieć, czy można jakoś pomóc..
A więc tematem jest mój brat. Typowa dusza towarzystwa, kawalarz, żartowniś, jak to mówią- zdolny ale leniwy. Jego problemem zawsze było to, że zawsze szukał sobie jakiś wrogów i później organizował resztę przeciwko temu komuś. W każdej szkole był jakiś taki "głupi" nauczyciel, w rodzinie był wujek, najpierw z jednym kuzynem przeciwko drugiemu, potem na odwrót. Przy tym bardzo łatwo go zawsze było do czegoś podburzyć-typowy buntownik z wyboru.

Zawsze myślałam, że wydorośleje i w końcu mu to przejdzie. Skończył studia, dostał fajną pracę, uwielbiał nowych kumpli i wszystko było super. Ale w pracy, jak to w pracy zawsze pojawiają się jakieś problemy. Brat nigdy dyplomatyczny nie był, no i narobił sobie wrogów. W końcu o mało go nie zwolnili dyscyplinarnie, bo jak się obraził, to już obowiązków nie wypełniał.
Miałam nadzieję, że po tym dojrzeje. Ale nie...

Znalazł nową pracę, na początku znowu zachwyt i wszystko super, a po roku znowu wdał się w konflikty, skończyło się na tym, że wylądował na wychowawczym do końca umowy, ale opcji powrotu już nie ma. Właśnie- na wychowawczym, bo ma już żonę i dziecko, a także kredyt na mieszkanie Wydawałoby się, że teraz już na pewno wydorośleje, ale skąd! Wiadomo, dziecko to spore wydatki, ale w pracy nie zarabiał wiele. Miał za to wiele wolnego. Wiele razy sugerowałam, żeby w wolne dni gdzieś indziej dorabiał, ale on wolał z dzieckiem na spacery chodzić. Rozumiem, że chce jak najwięcej czasu spędzać z dzieckiem, ale w sytuacji, kiedy nie mają za co spłacać kredytu, a bratowa jest w domu na macierzyńskim i zajmuje się małą, chyba mógłby spróbować zarobić na rodzinę? On mówi, że dużo nie potrzebuje, ale jeździ potem do rodziców i oczekuje wyprawki żywnościowej jak dla studenta, a ma już 30stkę na karku! Moi rodzice bardzo kochają swoją wnuczkę, więc podarowali im np, swoje stare auto, żeby mieli coś w miarę bezpiecznego do transportu, pomagają im jak mogą, ale są zmęczeni tym, że brat od siebie nic nie daje.

Mój tato to typowa złota rączka i wiele razy proponował bratu, że nauczy go kafelki kłaść czy jakieś drobne naprawy domowe robić, żeby mógł sobie dorobić, ba, chociaż w domu zrobić cokolwiek(jak i rok temu rura pękła w ścianie to pieniądze za remont wzięli i czekają, aż któryś z ojców przyjedzie i to pomaluje na nowo). On nie jest tym zainteresowany.

Mam wrażenie, że teraz mu najlepiej, jak siedzi z dzieckiem w domu i nie musi nic robić. Ale raty się same nie spłacą, a on się tylko na rodziców ogląda. Martwię się, że bratowa w końcu nie wytrzyma i znajdzie sobie bardziej ogarniętego życiowo męża. Nie wiem już, jak mu przemówić do rozumu, żeby wziął na siebie odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, zamiast oglądać się na rodziców i teściów.

Dodam jeszcze, że jest po studiach i ma dobry zawód, za granicą pracę znalazłby w tydzień- ale to za dużo załatwiania dla niego i jeżyków mu się nie chce uczyć.

Czy mogę mu jakoś pomóc, czy nie powinnam się wtrącać? MAcie jakieś doświadczenia w tym temacie?
napisał/a: Valkiria_ 2013-10-24 22:58
Uważam, że nie powinnaś się wtrącać, w końcu Twój brat to dorosły facet, a co jak co, ale Twoja ewentualna ingerencja mogłaby zostać odebrana zarówno przez niego jak i rodzinę bynajmniej nie jako życzliwość...

Jeśli z biegiem lat i z biegiem nabywania nowych doświadczeń, Twój brat nie osiągnął nawet minimum dojrzałości życiowej, to cudów niestety tutaj nie zrobisz.
Jeśli nie zmieniła go jedna porażka w pracy, druga porażka w pracy, założenie rodziny, przyjście na świat dzieciaczka- to Ty tym bardziej go nie zmienisz.
Wiele razy podnoszone było na tym forum- człowiek musi chcieć się zmienić. Jemu jest dobrze tak jak jest.
Opamięta się pewnie dopiero wtedy, jak faktycznie żona spakuje walizki i od niego odejdzie, choć po Twoim opisie dotyczącym brata, mogę domniemywać, że uzna w tym winę wszystkich dokoła, tylko nie swoją...

Zważywszy na studia jakie skończyłam, dość blisko związane z psychologią, mogę domniemywać, że Twój brat niestety już ma taki urok i to, co opisałaś jest po prostu jego typem osobowości. Tak jak jest osobowość borderline, osobowość psychopatyczna (z tym, że to już skrajności zupełne), tak samo jest osobowość kolokwialnie mówiąc wiecznego Piotrusia Pana uciekającego od problemów, z nastawieniem "no przecież nie zginę, bo rodzina musi mi pomóc".

Na mój rozum, nie zdziałasz tu w pojedynkę nic. Gdyż Twojemu bratu przydałaby się terapia wstrząsowa- zero pomocy skądkolwiek. Wtedy MUSIAŁBY wziąć się w garść i stanąć na nogi. No ale zarówno Ty jak i Wasi rodzice nie będziecie raczej patrzeć na to, jak męczy się synowa z dzieckiem :(
napisał/a: Tigana 2013-10-24 23:11
Valkiria_, dzięki bardzo za odpowiedź. Masz absolutną rację, że on musi chcieć się zmienić. Zdarzają się czasem takie momenty, zazwyczaj kiedy jest pijany, że zaczyna płakać i narzekać, że jest nic niewarty itp., więc nie jestem do końca pewna, czy jest szczęśliwy w tym układzie. Wydaje mi się, że on tłumi w sobie złe emocje, ale to też nie pozostaje bez echa. Czy to możliwe, że on po prostu nie wierzy w to, że da sobie radę i dlatego woli nawet nie próbować? Na codzień zgrywa cwaniaka, ale już do urzędu nie pójdzie nic załatwić, zawsze żonę wysyła. W sumie to jego żona ołąca wszystkie rachunki i ogarnia ich życie, nieraz jak się go zapyta o jakieś konkretne kwoty, to on nic się nie orientuje, wszystko ona załatwia. Wstyd mi, że jest taki niezaradny. Najgorsze jest to, że on w gruncie rzeczy bez problemu by sobie z tym wszystkim radził, bo jest zdolny, ale mu się nie chce.
Valkiria_ napisal(a):Twojemu bratu przydałaby się terapia wstrząsowa- zero pomocy skądkolwiek. Wtedy MUSIAŁBY wziąć się w garść i stanąć na nogi.

Myślałam nad tym, i nawet dyskutowaliśmy to z rodzicami. Ale nie wiem, czy stanąłby wtedy na wysokości zadania- bałabym się, że zrobi coś głupiego, np. zapożyczy się w Providencie czy jakimś innym świństwie i dopiero będziemy mieli atrakcje.
Valkiria_ napisal(a):No ale zarówno Ty jak i Wasi rodzice nie będziecie raczej patrzeć na to, jak męczy się synowa z dzieckiem :(
Jasne że nie, i on doskonale o tym wie.
napisał/a: Valkiria_ 2013-10-24 23:21
Dość patowa sytuacja :( Tak jak powiedziałam- to już jest typ osobowości. Że człowiek by mógł ale mu się nie chce. A nie chce się z wielu powodów- bo się boi, ze nie wyjdzie, więc lepiej nie próbować wcale. Z wierzchu cwaniak pt. "co ja to nie jestem", a w środku mały przerażony otaczającym go światem i ogromem obowiązków chłopiec. Jest to jakiś mechanizm psychologiczny- mechanizm wypierania... Sama sporadycznie mam podobnie- boję się podjąć działanie, gdyż przeraża mnie ew. porażka. A tak? Mam świadomość, że MOGĘ to zrobić. Ale mi się nie chce. No i może zrobi to ktoś inny. A ja mam czas.
Ale to cholernie błędne myślenie, no i u mnie nie jest to na taką skalę.
Bo szczerze, odkąd jest mój dzieciaczek na świecie to myślę o tym co robić, żeby zapewnić mu chociaż egzystencjalne podstawy.
Tyle tylko, że ja mam świadomość, że za bardzo nie ma mi kto pomóc :)
napisał/a: lisbeth871 2013-10-24 23:47
Tigana, a co bratowa na to? Jak radzi sobie z tą sytuacją (oprócz regulowania płatności)?
napisał/a: Tigana 2013-10-28 18:14
lisbeth25 napisal(a):a co bratowa na to?


Moja bratowa jest bardzo cichą i spokojną osobą i niesamowicie trudno ją wyprowadzić z równowagi. Nigdy się nie zdarzyło, żeby się na brata do nas skarżyła, ale to też nie znaczy, że jest z tym szczęśliwa. Myślę, że na razie jej wystarcza to, co jest- ale czy na długo? Jest ładna, zadbana, lubi swoją pracę, i boję się, że w pewnym momencie pozna jakiegoś atrakcyjniejszego faceta. A nie jest trudno być atrakcyjniejszym od kogoś, kto siedzi w domu z dzieckiem i nawet nie próbuje wziąć na siebie odpowiedzialności za rodzinę.

Z drugiej strony, znam jej rodziców i u nich też tak jest, że matka o wszystkim decyduje, chociaż to ojciec utrzymuje rodzinę. Więc może dla niej to normalne jest ?

Często się biję z myślami, czy powinnam się wtrącać i próbować go zmotywować do jakiegoś działania, czy po prostu zaakceptować to, że tak sobie życie układa. Boję się, że wtrącenie przyniesie tylko taki skutek, ze zerwie ze mną kontakty(co się już zresztą zdarzało), i wtedy straciłabym kontakt z moją chrześnicą, a tego nie chcę ryzykować.

[ Dodano: 2013-11-13, 19:12 ]
Rozmawiam ostatnio z bratem, bo był na tydzień u teściów, i myślałam, ze wykorzysta ten czas, żeby porozsyłać troche CV itd., skoro teściowa i gotowała i Małą się zajmowała... oczywiście nawet nie ruszył tematu. Czemu? No bo mała jest jeszcze taka mała, to jak by on ją gdzieś do przedszkola czy żłobka mógł oddać. Wychodzi na to, że on planuje na dłużej w domu zostać.

Pytanie do wszystkich kobietek na forum: macie męża i dziecko, mąż postanawia poświęcić się wychowaniu dziecka- jak byście na to zareagowały? Znajdzie się chociaż jedna, która byłaby zadowolona z takiego układu?
napisał/a: Smartboy_pl 2013-12-21 18:54
Na początku na pewno tak,ale zaraz potem jest myśl: z czego będziemy żyć i kto będzie nas utrzymywał? Bo to też bardzo ważna sprawa,nie zapominajmy że jednak rodzinę trzeba też utrzymać.
napisał/a: errr 2013-12-21 19:42
napisal(a):Pytanie do wszystkich kobietek na forum: macie męża i dziecko, mąż postanawia poświęcić się wychowaniu dziecka- jak byście na to zareagowały? Znajdzie się chociaż jedna, która byłaby zadowolona z takiego układu?
gdybym ja świetnie zarabiała to... nie, chyba by mi się to nie podobało. Bałabym się, że mi mąż zdziadzieje w domu. No chyba, żeby się w obowiazki domowe naprawdę zaangażował, polubił, jakoś kreatywnie spędzał czas choćby nawet w kuchni a najlepiej zajmując się swoim hobby. Chodzi o to, że musiałoby mu się chcieć, podobać.
Ciężka sytuacja ale myślę, że nie jesteś w stanie nic zrobić bo go stracisz. Skłócicie się na długie lata i tyle z tego wyjdzie.
Może gdyby go rodzice odcięli od darowizn..
napisał/a: Tigana 2014-03-19 15:25
No i sie problem czesciowo rozwiaza: bratowa jest w drugiej ciazy, po ciazy juz nie chce wracac do pracy przez pare lat, najprawdopodobniej zamierzaja sie wprowadzic do moich rodzicow na dobre. Tato prowadzi gospodarstwo wiec 'beda mu pomagac'. Na razie brat przyjezdza pomagac, mama dostaje Mala pod opieke + cale pranie w pakiecie (nie, nie tylko Malej ). Rodzice nie sa zachwyceni, bo dom maly, jedna kuchnia, jedna lazienka, a mieszaja jeszcze z babcia, wiec teraz bedzie 7 osob w domu. Ale sie z tym powoli godza.
errr napisal(a):myślę, że nie jesteś w stanie nic zrobić

Teraz to juz na pewno nie. Ale nie potrafie tego zrozumiec ze im nie przeszkadza, ze tak na kims wisza... oboje mojej mamie pranie zostawiaja, nawet swojego pokoju nie sprzataja- jakby na studiach przyjezdzali w odwiedziny.
napisał/a: Valkiria_ 2014-03-23 10:29
Wybacz Tigana, ale na usta sie ciśnie tylko slowo patologia... Nie wtrącaj sie w ich sprawy, olej po prostu i zajmij sie sobą i swoim życiem. Szkoda zdrowia i nerwów.

Ja ostatnio przyjechałam z mężem do domu rodzinnego i sie dowiedziałam ze szwagier uderzyl moją starsza siostre w twarz tak, ze krew sie jej puscila. Zwyzywałam gościa od najgorszych, jeszcze chcialam mu przywalić, a moja sis z oburzeniem jak ja do jej męża tak sie odzywać mogę
napisał/a: remila_85 2014-10-02 11:41
Mimo wszystko to jest rodzina, i trzeba mu pomóc. Wiadomo że łatwo nie będzie, ale z drugiej strony trzeba czasami wyciągnąć pomocną dłoń
napisał/a: Tigana 2014-10-07 10:36
remila_85, ale ja chcę pomóc, tylko nie wiem jak, dlatego założyłam ten wątek...