Przeprowadzka i dylemat- proszę o radę

napisał/a: ewka109 2014-09-02 15:26
Mam ogromny dylemat i nie wiem co robić. Poradźccie mi coś.

Jestem szczęścliwą mężatką, obecnie w ciąży. Mieszkam w rodzinnym domu rodziców, wraz z mężem. Za jakiś czas czeka mnie przeprowadzka do nowego domu, który kupiliśmy. Problem w tym, że ten dom jest jakieś 20 km od rodzinnej miejscowości,w której mieszkają rodzice i teściowie. Wcześniej mnie to nie martwiło, ale teraz zastanawiam się jak to będzie: sami w nowym domu, ja za pół roku po urodzeniu muszę wracać do pracy [mamy kredyt na dom, wiec pracować muszę, a z szefem ustaliłam [on ustalił ehhh], że pół roku po urodzeniu to maks jak mnie nie ma i że potem mam wrócić do pracy. Zależy mi na pracy, więc co mam zrobić?]

No i zaczynają się schody. W nowej miejscowości nikogo nie znam, nie mam przyjaciół, nie mam nikogo. Rodzice kawałek od nas, nie zajmą się dzieckiem na co dzień, więc zostaje opiekunka, lub żłobek. Do tego żal mi opuszczać rodzinną miejscowość, bo żyję tu od dziecka, mam znajomych, swoje życie, tam nie znam nikogo. Mąż się uparł nad przeprowadzką, bo bliżej do pracy itd., ale ja myślę raczej o tym, że nie będziemy mieć blisko nikogo, zadnego wsparcia. 20 km to nie jest dużo, ale jak rodzice nie mają samochodu i nie mogą dojechać to się robi problem. A na zwolnienie w pracy jak dziecko zachoruje raz, drugi, tzreci itd. nie mam co liczyć, bo takiego mam szefa. Mąż też nie może sobie pozwolić.

Tak się zastanawiam czy dobrze robimy. Uciekamy z rodzinnej miejscowości, gdzie znajomi na miejscu, rodzina, która może pomóc, życie poukładane w miarę. I po co? Zeby dojazdy do pracy były bliższe?

Chciałam za niedługo drugie dziecko, ale w tej perspektywie chyba nic z tego, jak z jednym nie wiem jak damy sobie radę.
Nie chcę patrzeć na łaskę rodziców cały czas, ale faktem jest, że dobrze mieć kogoś blisko, żeby nawet w awaryjnych sytuacjach mieć komu zostawić to dziecko. A tak to jest się zdanym na samego siebie.

Dodam, że w rodzinnym domu nie mogę mieszkać na stałe, bo mam jeszcze rodzeństwo i rodzice wyraźnie dali mi do zrozumienia, że pomieszkać tam możemy, ale na dłuższą metę mamy sobie poszukać czegoś innego. Chciałam blisko nich, w rodzinnym mieście, ale nic nie znaleźliśmy, a mąż się upiera żeby do innej miejscowości.

Co o tym myślicie?

Mam żal do rodziców, bo też nas nie zatrzymują, tylko zachęcają, żeby iść do innej miejscowości. Z małym dzieckiem, tuż po porodzie, w nieznane, do obcych ludzi. Nie rozumiem jak tak mogą robić własnemu dziecku. Nie liczę na niewiadomo co, ale mogliby okazać jakieś wsparcie, a tu radź sobie sama.

Jesteście w podobnej sytuacji?
Jest Wam ciężko?
Jakie macie doświadczenia?
napisał/a: dagsam 2014-09-02 15:33
zmien sobie prace, albo szukaj opiekunki... jesteś dorosłą samodzielną jednostką, to normalne że czas na wyprowadzkę, jeśli rodzice chcą się zająć maluchem jak będziesz w pracy to zawoź dziecko do nich 20 km to niedaleko przecież.. możesz skrócić sobie etat masz do tego prawo.. no a dziecko będzie chorować i co tu się oszukiwać ale ty za nie odpowiadasz... wiec L4 będziesz brać tak czy owak..
niestety wiele ludzi ma tak że są sami i sobie jakoś radzą, ewentualnie żłobek :)
napisał/a: ewka109 2014-09-02 15:41
Póki co pracy nie mogę zmienić, bo nie mam innej oferty. Szukałam czegoś, ale na razie bez skutków. Poza tym nie wiem czy w nowej pracy też nie będą wkurzeni, jak zaraz na wejście zacznę przynosić l4.

Ktoś jest w podobnej sytuacji?
Jak sobie radzicie?

Wiem, że jeśli się chce, to się da pogodzić pracę z domem i dzieckiem, ale pewnie łatwo nie jest. Kiedy się ma wsparcie, choćby minimalne, to już dużo. No, ale trudno. Mimo wszystko żal jest i tyle... I jak się wypiszę to jakoś mi lżej z tym.
napisał/a: kawusia 2014-09-12 14:18
Hej, wiem co czujesz.... Ja z moim mężem wyjechaliśmy pod Warszawę (600 km od domu) za pracą, po pół roku okazało się że jestem w ciąży, mój mąż od rana do nocy w pracy, z pierwszym dzieckiem siedziałam na wychowawczym 2.5 roku, aż poszedł do przedszkola ja do pracy i o dziwo pierwszy rok nie chorował:) zdążyłam się zaaklimatyzować w pracy:) ale od kolejnego roku nadrobił:( ciągle chorował, ja ciągle na L4, tak trochę mogłam bo było nas kilkoro w biurze, ale wiadomo...na kogoś zawsze moje obowiązki spadał...było mi głupio, ale jakoś się rewanżowałam, mój mąż miał akord to wiadomo, nie mógł sobie pozwolić. Obecnie mam drugiego brzdąca prawie 2 letniego, do tamtej pracy nie mogę wrócić, szukam czegoś i aż mnie żołądek boli jak sobie myślę, co zrobię z dziećmi. Jeden poszedł do 1 klasy, sam w domu nie zostanie jeszcze...małego chętnie dałabym do żłobka/przedszkola, bo uwielbia dzieci, ale nie wiem czy nie lepsza będzie opiekunka w razie choroby mam opiekę, również starszy wtedy skorzysta...hmmm nie mam nikogo takiego, który nagle przyjdzie mi do chorego dziecka, a wiadomo jak to jest, jednego dnia jest zdrowy, a w nocy np gorączka, kaszel, biegunka itp, itd... przeraża mnie to,znowu muszę szukać takiej pracy, żeby mi się kalkulowało, żeby nie iść do pracy zarabiać na opiekunkę, a znowu płacić za przedszkole i opiekunkę też mi sie nie usmiecha:(( tak źle i tak nie dobrze. Chętnie poczytam jak sobie radzą rodzice w podobnych sytuacjach:)) piszcie... pozdrawiam
napisał/a: basik1986 2014-10-14 14:26
20 km od domu, to nie jest daleko. W nowej miejscowości zaaklimatyzujesz się i znajdziesz przyjaciół. Niedługo do was dołączy nowy członek rodziny i będziecie mogli odnaleźć się w nowej sytuacji jako rodzina. My mieliśmy możliwość mieszkania z rodzicami lub teściami, ale od samego początku chcieliśmy sami. Moi rodzice mieszkają w prawdzie 2,5 km dalej i pilnują nieraz Małej, ale cenię sobie niezależność. Wracamy do domu, w którym możemy robić co chcemy i mówić co chcemy, a nikomu nic do tego. Zobaczysz po urodzeniu dziecka jak to wszyscy będę lepiej wiedzieli jak się trzeba nim zajmować.......
napisał/a: Smartboy_pl 2015-03-04 15:00
W sumie ta sytuacja nie jest taka zła,ponieważ przy dziecku dobrze jest mieć blisko rodziców lub znajomych którzy ewentualnie pomogą podczas jego wychowania czy przypilnowania kiedy akurat nas nie ma,to ważny element. 20km to naprawdę nie daleko,kwestia przyzwyczajenia.
napisał/a: ireena 2016-01-12 14:39
No nie wiem, trochę smieszny problem - 20 km to żadna odległosć, autobusy na pewno jeżdżą, ze znajomymi można dalej się spotykać, a wiecznie mieszkac z rodzicami? kto by chciał?

...