co z kosztami wesela....

napisał/a: glemigobles 2014-01-06 01:43
Witam

Chciałbym zasięgnąć trochę zdania z zewnątrz więc zapytam Was... :)

Zarabiam jakieś 6tys zł /mc.

Generalnie mam odłożone jakieś 60 tys.

Mamy mieć wesele.

Przyszła Panna młoda nie ma oszczędności. Zaczęliśmy kalkulować koszta wesela (chcemy gdzieś na 120-150 osób). Koszta oczywiście są ogromne.

Przyszła Panna młoda sugerowała kilkakrotnie, że jej rodzice to niewiadoma... oboje emeryci, możliwe, że nie rozmawiali na ten temat.

Moja mama powiedziała mi, że rodzice powinni płacić wesele po połowie, taka jest tradycja. Że nasze wspolne wydatki zaczna sie po weselu, jak juz bedziemy mezem i zona.

I tu pojawiaja sie moje watpliwosci... Przyszla Panna mloda jakos tak srednio w ogole chce rozmawiac o tym, ze rodzice maja cos dokladac. Tak jakby unika tematu.. Wiec przeliczalismy to wesele no, ze tak powiem troche przeliczajac MOJE pensje. W sumie wywnioskowalem, ze rodzicom wolalaby dac spokoj, tylko ze wtedy co? Ja place za wszystko ? :))

Jakie sa wasze doswiadczenia z radzeniem sobie w takich sytuacjach.
Czy powinienem naciskac, zeby pytala rodzicow, jak oni sie na to zaopatruja? Nie wiem dlaczego, ale zachowuje sie tak, jakby nie nalezalo tego robic...
napisał/a: bro1 2014-01-06 02:58
W ogóle nie podoba mi się pomysł aby to rodzice płacili za wesele.
Jak młodzi chcą się żenić, to niech sami na to składają. A ile uzbierają, to już ich sprawa. I uważam, że oboje powinni mieć w to mniej więcej równy wkład.
napisał/a: lisbeth871 2014-01-06 10:50
glemigobles, ja z narzeczonym zamieszkałam i ze wspólnych pieniędzy żyjemy i odkładamy na wesele.
Rodzice nam pomagają (sami chcieli) i płacą za rodzinę, cała reszta jest na naszej głowie. Organizujemy wesele na 120 osób i zamkniemy się w około 35 tys.
Zarabiasz sporo, masz też duże oszczędności.
Jeżeli narzeczona nie ma z czego pokryć wesela, to czekasz aż partnerka uzbiera około 15-20 tys jak nie więcej (jeśli tak ci zależy po połowie), albo pokrywasz koszty, bo koperty od gości to będą wasze wspólne pieniądze.
Kwestia dogadania się między wami.
napisał/a: glemigobles 2014-01-06 11:34
Jasne tylko jest jedno ale.... czekanie w tym momencie aż narzeczona uzbiera, to odkładanie tematu w daleką przyszłośc (zarobki niskie)... a mamy juz po 33 lata i nie koniecznie, chcemy czekac...

Moja mama twierdzi, że nie powinienem sam opłacać wesela.. Bo tak się tego nie robi. Ktos powie, zeby nie patrzec na rodzicow, ok... tylko nie chce tez zeby moja mama postrzegala narzeczona jak zarloka, ktory ode mnie dostanie wesele, dostanie mieszkanie itd.. Moja mama uwaza, ze dopoki to nie zona, to koszta m.in takie jak wesele powinny byc dzielone po pol, albo placa rodziny, albo placa "mlodzi" po pol, albo rodziny dorzucaja, a reszte mlodzi po pol. A narzeczona unika tematu placenia przez jej rodzicow jak ognia.

Narzeczona chce mieć też bogatą liczbę gości, mama twierdzi - że skoro tak, to tym bardziej dlaczego ja mam płacić większość. Eh... :) Rodzice zawsze coś namieszają w głowie. A przecież bardzo zależy żeby stosunki były mna początku jak najlepsze..
napisał/a: lisbeth871 2014-01-06 11:51
glemigobles napisal(a): A narzeczona unika tematu placenia przez jej rodzicow jak ognia.

bo zna ich sytuację finansową.
Skoro narzeczonej nie stać to:
- robicie skromny obiad dla rodziny (koszty nie są aż tak duże, więc jest wstanie odlożyc)
- albo pokrywasz wesele jeśli nie chcesz czekać w nieskończoność.

Masz 33 lata, a strasznie przejmujesz się opinią matki, nie jej pieniądze tylko twoje i ty decydujesz co z nimi zrobisz...
U mnie narzeczony ma zdolność kredytową i oszczędności i to za jego pieniądze jest to mieszkanie, mój wkład w porównaniu z jego jest śmieszny... i tak też byłoby po ślubie...
ale nigdy nie pozwolił swoim rodzicom mnie obrazić, choć im się zdarza powiedzieć "synu, w twoim mieszkaniu"
Moi rodzice także nie byliby wstanie pokryć połowy wesela, w przeciwieństwie do teściów.
Więc masz dwa wyjścia (na moje oko, inni mogą twierdzić inaczej):
- dopasowujecie wielkość wesela do możliwości finansowych narzeczonej czyli np skromne wesele lub obiad dla najbliższych,
- pokrywasz wesele w znaczącej części wbrew opinii matki (narzeczona niech zapłaci za swoich gości).

glemigobles napisal(a):tylko nie chce tez zeby moja mama postrzegala narzeczona jak zarloka, ktory ode mnie dostanie wesele, dostanie mieszkanie itd..

nie wpłyniesz na to jak twoja mama będzie postrzegać twoją partnerkę. ważne jak ty ją postrzegasz. Czy leci na twoją kasę i jest jej to na rękę czy jest skromną dziewczyną, której jest teraz głupio, że nie ma w tym wieku oszczędności.
napisał/a: Valkiria_ 2014-01-06 12:09
Kolego, u mnie mąż finansował całe wesele. Z racji tego, że to on je finansował, mieliśmy 60 gości i wesele zamknęło się w 12 tysiącach złotych ze wszystkim. Moja mama tyle nam pomogła, co upiekła ciasto, opłaciła fotografa no i dała złoto na obrączki.

Ale istotnym jest JEDNO. Mój mąż nie konsultował się z matką w kwestii ślubnych wydatków, tylko wszystko konsultował ze mną. Razem uzgadnialiśmy wszystko, byliśmy szczerzy wobec siebie. Nie wciągaliśmy osób trzecich. To miał być nasz dzień i taki jak chcieliśmy- i taki właśnie był.
Wiesz, to jest jakaś fanaberia z tym dokładaniem się rodziców do ślubu młodych. To nie jest żaden przymus przecież. Tradycja, tradycją, ale przepraszam bardzo- ta tradycja wywodzi się z trochę innych czasów. Czasów typowo wiejskich wesel, na tydzień czasu i całą wieś sproszonych gości. a przynajmniej ja tak to widzę. Owszem, jak rodzice mają mnóstwo kasy i nie mają co z nią robić, no to fajnie, niech dołożą - JAK CHCĄ. A nie dlatego, że to jest mus albo coś wam mają dyktować. No żesz...
Ale wybacz, żeby rodzice byli emerytami, prawdopodobnie bez oszczędności i wywalali kasę na weselicho, bo "tradycja". Natomiast jedno co powinieneś zrobić to porozmawiać ze swoją narzeczoną SZCZERZE. Ja nie wiem ludzie co wy taki problem z tym macie. Szczerze. I tyle, to załatwi wszelkie problemy. ale na pewno problemów nie załatwi twoje rozmawianie ze swoją mamunią i przyjmowanie jej punktu widzenia. Dzień zawarcia małżeństwa to nie jest jakieś Bóg wie co, żeby się wszystko miało super diametralnie zmieniać. Jak traktujesz narzeczoną przed ślubem, prawdopodobnie tak ją będziesz traktował i po ślubie. Twoja matka, z tego co czytam, to jest jakaś mega irytująca osoba, a przynajmniej ja bym się z taką osobą nie zgodziła w życiu, a z mężem by pewnie do ślubu nie doszło, gdybym miała choć cień podejrzenia, że matka odgrywa aż taką rolę w jego życiu i decyzjach. Wybacz kolego, ale to Wasze sprawy, a nie waszych rodzin.
Możesz co najwyżej narzeczonej powiedzieć, prosto z mostu, że "sorry maleńka, ale jak nie dokładasz się nic do wesela, to ograniczmy trochę wystawność i liczbę gości". To się da zrobić.
Ja miałam sukienkę za 400 złotych i korona mi z głowy nie spadła. Grunt to mieć świadomość o co w tym dniu tak naprawdę chodzi. A nie chodzi o to, żeby się pokazać i udowadniać "bo myśmy są tacy szczęśliwi". Na pokaz.
Wszystko się da zrobić, tylko trochę chęci i nie tracenia z oczu najważniejszych spraw.

My z mężem wszystkie pieniądze z wesela co się niejako zwróciły, pakujemy teraz w remont naszego maleńkiego mieszkanka i nie ma wyliczanki "a bo moi goście dali tyle, twoi tyle, a ty się nie dołożyłaś". Ja stoję na stanowisku, że wspólne życie, wspólna odpowiedzialność i wspólne obowiązki zaczynają się już wcześniej, a nie dopiero w dniu zawierania związku małżeńskiego. Nie wiem... może w dniu, w którym się na niego decydujemy...
napisał/a: nuuutella 2014-01-06 13:59
Valkira
pięknie napisane.

Szkoda Ci zrobić wesele, bo wszystko pojdzie z twojej pensji? A co jesli Twoja przyszla zona zajdzie w ciaze/straci prace/bedzie chora? Tez bedzie ci szkoda, bo musisz jej kupowac leki, waciki, podpaski z Twojej pensji? a ona nic sie nie doklada?

Zrobcie obiad dla rodziny, a nie wystawne wesele, zeby nikt nie musial sie dokladac.

I moim zdaniem rpzemysl stosunki z matką, bo tak jak teraz w wesele, bedzie sie wtracala jaki kolor scian macie miec, ile dzieci splodzicie itd

Mimo wszystko zycze powodzenia i polecam szczerą rozmowę
napisał/a: aneczka98 2014-01-06 14:04
glemigobles, nie rozumiem dlaczego mając odłożone tyle kasy robisz takie problemy? Wiedziałeś zapewne od początku ile Twoja polowa zarabia i ze nie ma bogatych rodziców, wiec mogłeś się liczyć z tym, ze ciężko im bedzie dołożyć do wesela. Trzeba było wziąć dziewczynę z bogata rodzina albo z dobra praca. A Twoja matka to jakieś nieporozumienie totalne i w ogóle po co o tym z nią rozmawiasz? Z nią się przecież nie zenisz...
napisał/a: Suerte 2014-01-06 15:45
glemigobles napisal(a):Generalnie mam odłożone jakieś 60 tys.
glemigobles napisal(a):Przyszła Panna młoda nie ma oszczędności.
glemigobles napisal(a):Przyszła Panna młoda sugerowała kilkakrotnie, że jej rodzice to niewiadoma... oboje emeryci, możliwe, że nie rozmawiali na ten temat.
glemigobles napisal(a):Moja mama powiedziała mi, że rodzice powinni płacić wesele po połowie, taka jest tradycja.
glemigobles napisal(a):Przyszla Panna mloda jakos tak srednio w ogole chce rozmawiac o tym, ze rodzice maja cos dokladac.

no też bym średnio chciała rozmawiać o dokładniu rodziców, gdyby byli emerytami i gdybym wiedziała, że ledwo wiążą koniec z końcem.
przestań konsultować wszystko z matką, a zacznij z narzeczoną.
i trochę wczuj się w jej sytuację, jak nie ma skąd wziąć pieniędzy ani ona, ani jej rodzice, to przecież ich nie stworzą
napisał/a: Valkiria_ 2014-01-06 16:48
Nie chcę nic mówić, ale jak ich przyszłe wspólne życie zaczynać ma się w taki sposób, to ja współczuję dziewczynie... :( Będzie mieć przerąbane...
napisał/a: jane 2014-01-06 19:56
Valkiria_, Podpisuję się obiema rękami pod tym co napisałaś.
glemigobles, Człowieku ograrnij się, z matką ślubu nie bierzesz, a poza tym konsultacje i pytanie mamy w wieku 33 lat to dla mnie porażka. Rozumiem, że chcesz się jej poradzić, poznać zdanie, ale żeby matka dyktowała warunki to już czysta przesada.
napisał/a: Yenna 2014-01-06 20:20
Mój narzeczony pracuje, ja nie... i znając sytuację w naszych domach chcieliśmy, aby 25% wydatków pokryli jedni rodzice, 25% drudzy, a 50% my(a właściwie mój narzeczony). A że rodzice zadeklarowali inaczej to inna bajka...

I to, że on ma mieszkanie, ma prace... nie tworzy żadnego problemu między nami. On się cieszy, że może się tym podzielić ze mną.