Można być z kimś kto nas nie szanuje?

napisał/a: Donuso 2008-04-03 19:16
Witam .To mój pierwszy temat na forum.
Chciałbym poprosić o radę .Może ktoś kto popatrzy na to z boku bez emocji to będzie mi łatwiej zrozumieć pewne rzeczy.
Prawie dwa lata temu ja i moja narzeczona pobraliśmy się.Żona jest nauczycielką.Ja mam wykształcenie średnie z maturą.
Po ślubie przeprowadziłem się do żony do jej mieszkania. Było różnie, docieraliśmy się w sumie.Jak to na początku w małżeństwach.Po jakimś czasie pojawiły się kłopoty bo żona zaczęła rozmawiać ze swoim byłym chłopakiem.
Któregoś dnia dowiedziałem się że żona się zwierza z naszym problemów w małżeństwie i wyśmiewa się ze mnie do swojego byłego chłopaka.Gdy dowiedziałem się że chciała go zaprosić do naszego domu pod moją nieobecność nie wytrzymałem i wyjechałem od niej.
Mieszkamy teraz osobno.No i teraz w sumie zaczynam poznawać swoją żonę.Dośc często rozmawiamy ze sobą. i w tych rozmowach ze mną żona mnie wyzywa , mówi mi różne epitety.
Powiedziała mi że jestem jełopa i pierdołowaty jakiś,nazywała mnie kilkakrotnie gnojem a także skur...ynem..Podczas jednej rozmowy mówiła mi że pochodzę ze zwykłej rodziny ,takiej prostej rodziny, a ślub wzieła ze mną bo mam dobre serce.Powiedziała że biorąc z nią ślub awansowałem do wyższej klasay społeczeństwa ,ale jak chcę to mogę sobie wracać do tego dziadostwa w którym żyłem czyli do mojego rodzinnego domu.
Innym razem powiedziała ze uważa się za księżniczkę a biorąc ze mną ślub pomyliła bajki. A teraz to ona założy buty na wysokim obcasie i jak zechce to będzie mogła miec każdego mężczyznę.Zapytała mnie kiedyś czy gdy wrócę do niej to znów z gołym tyłkiem przyjadę do niej, jak wtedy gdy się wprowadzałem do niej.
Gdy się pobieraliśmy to moi rodzice wzięli małą pożyczkę z banku i pomogli mi finansowo w przygotowaniach do ślubu.Ostatnio żona mi to przypomniała mówiąc mi że moi rodzice nie osiągneli za dużo w życiu a większość swojego dorobku przepuścili przez swoje zady.
Żona mi powiedziala że tak ona nie chce żyć jak moi rodzice. Stwierdziła że trzeba rozsądnie gospodarować pieniędzmi.
Myślę że moja żona mnie nie szanuje ,ani mojej rodziny.
Można tak żyć z kimś kto nas nie szanuje? Kochać kogoś i tak go traktować?
Bez szacunku dla drugiej osoby.
napisał/a: cynik 2008-04-03 19:36
Donuso napisal(a):Można tak żyć z kimś kto nas nie szanuje? Kochać kogoś i tak go traktować?
Bez szacunku dla drugiej osoby.


Współczuję Ci, ale pobrałeś się świadomie.
Moim zdaniem powinieneś brać pod uwagę rozwód, bo ten związek jest mezaliansem, a takie związki mają swoją ciemną stronę
napisał/a: Kinia 2008-04-03 19:51
Smutne, że żona Cię tak traktuje, myślę, że tak naprawdę ona Cię nie kocha, bo jeśli jest miłość to jest też szacunek do drugiej osoby
napisał/a: sorrow 2008-04-03 20:10
Człowieku... wpadłeś jak śliwka w kompot. Ile czasu byliście ze sobą przed ślubem? Jak to zwykle bywa przedstawiasz nam jedną stronę swojego małżeństwa i nie wiemy co druga strona miałaby do powiedzenia. Jednak to co mówisz jest bardzo przygnębiające. Ona tobą i twoją rodziną gardzi... trudno by wam było spędzić razem resztę życia. Zazwyczaj staram się ludzi zachęcić do porozumienia, ale u ciebie nie widzę żadnego punktu zaczepienia :(.

Czy znasz jej pobudki? Co ją tak odmieniło (bo zakładam, że wychodząc za ciebie cię kochała)? Czy może wszystkie te żeczy mówiła pod wpływem chwili i emocji? Wiesz... ludize straszne rzeczy mówią sobie podczas kłótni. Czy to już tak na stałe i na zimno cedzi ci te wszystkie słowa?
napisał/a: Donuso 2008-04-03 20:31
No tak. To co ja pisze to jest moja strona.

Gdy moja żona mówiła że jestem jełopa i pierdołowaty taki , mówiła to bardzo poważnie. Śmiała się też z tego.Mówiła to co myśli.
O moich rodzicach mówiła też bardzo poważnie.To było podczas jednej z naszych rozmów gdy tak sobie rozmawialiśmy o nas.O naszym życiu.I o tym co dalej.Rozmawialiśmy w tedy bardzo spokojnie.Nie mówiła tego w nerwach.
Przed naszym ślubem jakieś 1,5 roku chodziłem do psychologa na psychoterapię. Miałem pewne kłopoty i problemy i psycholog pomógł mi się pozbierać.
Może to też ma wpływ na to jak mnie żona widzi.
Ostatnio żona mi powiedziała że nie chciałaby żyć tak, że gdy kichnie sobie to mnie będzie musiała przepraszać.
Jutro mamy się spotkać.
Pozdrawiam
napisał/a: Belay 2008-04-03 23:28
Hm, dziwne to Wasze małżeństwo. Zawsze mi się wydawało, że przeszłość, wykształcenie rodziców czy małżonków nie ma nic wspólnego z miłością i raczej nie jest przyczyną "zakochiwania się" w drugiej osobie. A już na pewno wykształcenie nie świadczy o tym jaki człowiek jest bo znam wiele osób, które mają tylko średnie z maturą, a są bystre i radzą sobie w życiu lepiej od większości magistrów.

Niestety znam związki w których jedna ze stron wstydzi się drugiej - bez względu na płeć. Na to chyba nie ma żadnej recepty - czasem po prostu dzieje się tak, że jakaś sytuacja powoduje, że nagle widzimy w drugiej osobie same wady, próbujemy unikać pokazywania się razem, wstydzimy się tego z kim się kiedyś związaliśmy... to przykre bo miłość powinna być czymś ponad.

Wasz związek, moim zdaniem nie ma sensu. Jeśli żona nie zmieni swojego stosunku do Ciebie to bardzo się zdziwię, jeśli jednak do Niej wrócisz.. ja bym nie umiała, nie po czymś takim. Przecież ktoś kto kocha, nigdy by się w ten sposób nie zachował...

A może się mylę
napisał/a: sorrow 2008-04-04 11:39
Donuso napisal(a):nie chciałaby żyć tak, że gdy kichnie sobie to mnie będzie musiała przepraszać.

Zakładając, że nie obrażasz się o byle co to twojej żonie brakuje podstawowych cech potrzebnych do szczęśliwego związku: empatii, nastawienia na drugą osobę i wrażliwości. Trudno wam będzie żyć razem :(.
napisał/a: albatrosss(ona) 2008-04-04 18:46
Gdyby miała doktora to bym zrozumiała te wyśmiewanie się ze skończonej szkoły ..... Uciekaj od niej zanim bardziej Cię nie zrani
napisał/a: ~gość 2008-04-04 19:04
albatrosss(ona) napisal(a):Gdyby miała doktora to bym zrozumiała te wyśmiewanie się ze skończonej szkoły .....


Nawet gdyby miała profesora zwyczajnego to nie uprawniałoby jej to do wyśmiewania się z kogokolwiek, a tym bardziej własnego męża.
napisał/a: albatrosss(ona) 2008-04-04 21:03
Żaden tytuł nie upoważnia do wyśmiewania , ale przynajmniej miała by jakieś podstawy .
napisał/a: nigara 2008-04-04 23:40
Gdyby była madra i miala troche kultury to nigdy by swiadomie czegos takiego nie powiedziala swojemu mezowi. Współczuje podłej zony. Jesli sytuacja sie nie zmnieni to lepiej sie rozstac poki nie macie dzieci.
napisał/a: Donuso 2008-04-06 09:05
Spotkałem się z żoną.Porozmawialiśmy sobie.
Zapytałem ją o to czy uważa że wychodząc za mnie mąż popełniła mezalians.Ale nie odpowiedziała ,tylko trochę się zaśmiała.

Zapytałem o to dlaczego uważa że moi rodzice przepuścili swój dorobek przez swoje zady. Odpowiedziała że myśli że moi rodzice powinni inaczej po prostu gospodarować finansami. Dzieci już wychowali, mieszkają sami więc teraz i będąc tylko we dwoje to moi rodzice powinni więcej oszczędzać a mniej wydawać.Ale powiedziała że to nie jej sprawa,że każdy żyje jak uważa i jak chce.I ona nie będzie się wtrącać do tego.
Zapytałem ją o to czy mnie szanuje.Odpowiedziała że mnie szanuje a gdyby nie szanowała to nie wychodziła by za mąż za mnie.
Powiedziałem jej że mam wrażenie że chyba nie ma empati w sobie.Któregoś dnia opowiedziałem żonie że mój brat ma kłopoty w pracy i mogą go zwolnić, a martwi się o swojego 4-letniego syna. Gdy to żonie powiedziałem stwierdziała że mój brat jest leniem i żebym się nie martwił.Bo gdy go zwolnią to może weźmie się w garść. I jak zwróciłem żonie na to uwagę że nie ma empati w sobie to odpowiedziała że chciała mnie tymi słowami pocieszyć, a poza tym to powiedziała że to ja sam kiedyś jej narzekałem na swojego brata że nie pracuje a ona to powtórzyła tylko,to co ja kiedyś o bracie powiedziałem.
Odpowiedziała że ma empatię w sobie, dużo jej ma,
Poprosiła abyśmy wrócili do siebie, i zaczeli wszystko od nowa.I że sądzie że nam się uda.
Mamy się spotkać jeszcze za jakiś czas.

Pozdrawiam gorąco